sobota, 29 czerwca 2013

Rozwiązać problem

Rano obudził mnie głos chłopaka
-Alice aniołku otwórz oczy.          
Podniosłam powieki i zobaczyłam już ubranego Louisa.
-No chodź szybko.- pociągnął mnie za rękę      
- Idę, idę... - szłam za nim.           
Zaspana udałam się za mężczyzną do pokoju córki. Na łóżku leżał Harry obejmując ją a ona z uśmiechem wtulała się w stylesa      
- Ups....- patrzyłam na nich.         
-Noo-Louis położył mi ręce na biodrach bo stał za mną. Zaraz usłyszałam zaspanego Mikea
-Jezu nie masz co innego do roboty w sobotę rano- burknął w stronę ojca          
Odwróciłam się do syna.
- Chodź, pomożesz mi zrobić śniadanie.
-Ooo wujek Harry  
- Mike , idziemy. - wzięłam syna.
-Ale ją nie chcę śniadania robić  
- Ale ja chce żebyś mi pomógł. Raz , dwa.
-Upierdliwa jesteś- mruknął       
- Jak ci zaraz dam , to z domu przez miesiąc nie wyjdziesz. - powiedziałam i żartobliwie wzięłam go za ucho.
-O Jezuu nie .będę miał szlaban co ja zrobię. O ja biedny     
Ja nie mam siły do tego dziecka.
- Za każde kolejne głupie zdanie jeden dzień robienia śniadania. Sam. - zeszłam z nim po schodach
-Czy ja jestem synem kucharki? No ja was proszę. Tato solidarność
- Idziemy... - w końcu poszedł. Weszliśmy do kuchni i z wielką biedą ale mi pomagał
Po chwili zaczęli schodzić pozostali
-Oni są młodsi niech oni gotują
- Synku ja ci dobrze radzę. Zamknij się.
-Boże w ogóle co za dom. Nikt mną się nie interesuje.
Na dół zszedł Louis z Harrym ale bez naszej córki. nie kłócili się co mnie uspokoiło.
-Cześć- przywitał się ze mną
- Hej. 
Usiedliśmy do stołu a później dołączyła do nas Caro 
- Hej... - powiedziała niewyraźnie.         
-Jak tam siostra?- zaytal Mike klepiąc ją po ramieniu
- Daj mi spokój. - usiadła na krześle. Popatrzyła na wszystkich, wstała i się do mnie przytuliła.     
Objęłam ją całując we włosy
.-Czym sobie zasłużyłam na taki gest?   
- Bo tak - powiedziała w moje ramię.     
-No dobra ale jedz śniadanie       
- Nie jestem głodna... - powiedziała.
-Ej ale mam nadzieję że już nie będziesz gadała takich głupot.       
- A co ja takiego mówiła? - zdziwiła się 
-Że życie jest bezsensu ale chyba ci ktoś do rozsądku przemówił- spojrzałam na Harryego
- Jest bez sensu, ale nie będę już tak mówić.
-Nie jest. Dobrze siadaj już.         
Usiadła i położyła głowę na złożone na stole ręce.
Westchnęłam. Po śniadaniu chciałam pogadać z Harrym i z Lou
- Idę na spacer. - powiedziała Caroline.
-No idz- zgodził się Louis-Tylko żeby cię potem brat nie szukał
Wyszła bez słowa. Mike poszedł bo się z kimś umówił.         
Nasza trójka została w kuchni.    
- Może trzeba z nią iść do psychologa? - powiedziałam siadając na kolanach Louisa.
Objął mnie
-Nie sądzę. Ona na razie przeżywa to że ją oszukał ale nie jest źle. Trochę pogadaliśmy
- Trzeba czasu. - powiedział Harry
-No właśnie a ty nam wytłumaczysz co tam robiłeś?
- Chodziła w nocy to poszedłem sprawdzić co się dzieje.      
-I co się działo ?     
- Nie mogła spać. Gadaliśmy no i zasnąłem.
-Okay. Ja się w poniedziałek do szkoły przejdę..
- Do szkoły? 
-No. Gdy będę dzieciaków odwozić do liceum to wpadnę
- Po co?        
-Nie ważne. Harry nie spieszyłeś się ?   
- Tak, chyba już pójdę. - wstał.
- Dzięki. - powiedziałam do niego.
-Nie ma sprawy. Zawsze jej pomogę.
Harry wyszedł, a ja musiałam się zająć kolanem Chrisa bo jak byli na polu to...nie wiem w końcu co on zrobił.Opatrzyłam mu tą ranę dając wykład że ma uważać
- To przez tamtego kretyna. - żalił się    
-Chris ro jest twój brat. Po co wy się bijecie ?  
- O tak o. - uśmiechnął się cwaniacko.  
-No właśnie a potem obrywasz. On jest trochę silniejszy skarbie.
- Wcale nie! 
-Jasnee- do kuchni wszedł Fabian. Był podobny do Mikea prawie równy wzrostem chociaż dwa lata młodszy.
Chris też był wysoki ale mniej zbudowany.
- Dobra, już. - wstał i zaczął machać nogą         
-No już i zaraz ją rozwalisz. Jazda mi do ogrodu-Louis do nas dołączył
Chłopcy wyszli kłócąc się ze sobą.          
-No to urok bliźniaków     
- Te przynajmniej się jakoś dogadują. Mają wspólne zainteresowania. Bo starsze to już kompletnie nic.
-No chłopak i dziewczyna ale wiesz cała czwórka ma zespół muzyczny.
- Tak. Po tatusiu. Caroline coś długo nie ma    
-Wysłała mi smsa że poszła do koleżanki i przyjdzie na obiad. A my mamy czas wolny.
-Tato daj mi stówkę- do kuchni wszedł Mike przerywając nam pocałunek.
- Po co ci?
-Nowe adidasy.
- Coś się stało ze starymi?
-O Jezu nie ważne. Po prostu daj.
- Co się stało ze starymi? - padło ponownie pytanie.
-Się zepsuły. No wez masz tyle kasy nowe adaśki nie robią różnicy.
- To co robię, to się nazywa wychowanie.
-Przesadzasz.
- Skoro nie masz butów to dam ci pieniądze
-No fajnie dzięki..
Chłopak wziął pieniądze i dziękując wyszedł z domu.
-Emm czy mi się wydawało czy on na nogach miał te swoje zniszczone adidasy?
- Chyba...
-No to jak cholera znisZczone- prychnal
- Chciał po prostu nowe buty. Trzeba mu pozwolić. Nie prosi o nowe ciuchy bardzo często. Jak zacznie przesadzać to na się odetnie pieniądze.
-Nie ma sprawy ale nie lubię jak kłamie. No tk teraz na pewno mamy spokój.
- No i co? - podeszłam do męża.
-No ja nie wiem. Książki są już poukładane...
- No są. Osobiście tego dopilnowałam.
-Jakieś inne pomieszczenie do posprzątania? 
- Wyszłam za erotomana. - zaśmiałam się.
-Ostatnio byłem materialista. A tak poważnie to chciałem porozmawiać o dziecku
- Jakim dziecku?
-Kolejnym
- Ty mówisz poważnie? - popatrzyłam na niego.
-Jak najbardziej
- Sam mówiłeś że nie chcesz więcej dzieci. - dźgnęłam go w brzuch.
-Nie. Mówiłem że nie chcę się spieszyć
- Louis ja nie wiem czy to jest dobry pomysł.
-Dlaczego?
- To by było piąte dziecko.
-i? Poradzimy sobie. Zobacz jak oni wyrośli a taki maluch to dużo szczęścia
- Louis ja jestem za stara...- powiedziałam cicho.
-Co ty mówisz? Alice nie masz nawet 40 lat. Przestan
- Nie potrafię się zdecydować. - powiedziałam niepewnie. 
-Skarbie- podszedł do mnie-Spróbujmy
- Dzieci teraz dorastają. Sam widzisz ile naszej uwagi potrzebują.
-Prawie są dorosłe a będąc tak starszym rodzenstwem zrozumieją że potrzebujemy pomocy
Patrzyłam na niego długo. Zaskoczyła mnie ta jego nagła decyzja. Trochę się bałam i po prostu nie byłam do końca zdecydowana. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Chciałam i się bałam.
- Zaraz powinna przyjść Caroline. - pocałowałam go w usta i podpaliłam pod zupą gaz
-Eh ty..- westchnął kiedy wpadł Chris.
- Głodny jestem...- jęczał.
-Głodny jestem głodny jestem- burknął Lou- a mamo proszę daj mi obiad to gdzie ?
- Tam gdzie ,,witaj najukochańszy synu"- Chris go przedrzeźniał. Cicho się zaśmiałam patrząc na nich. 
-Witaj ... a to drugie myślę że możemy wyrzucić... Synu 
-Będziesz coś ode mnie chciał. - pokazał na niego palcem. - Ty jedna mnie rozumiesz. - wstał i podszedł do mnie.
-Czasem nie mam pojęcia o co ci chodzi ale tak yhym rozumiem cię
- To dasz mi amu? - spytał jak małe dziecko
-Chyba zmieniłem zdanie o kolejnym dziecku- Louis się skrzwil 
- Będzie małe coś?! - ożywił się Chris.
-Taak jak przekonasz mamę
- Mama chce tylko jeszcze o tym nie wie.
-Też tak sądzę synu 
- Głodny podobno byłeś.... - powiedziałam i poczochrałam mu włosy.
-Już mi przeszło. Tu o ważnych sprawach gadamy a ty o jedzeniu. Widać że z domu Horan
- Ale ty mój miły masz tu najmniej do gadania.
-Mama ma rację.
- Ej! Ty powinieneś ze mną współpracować
-No tak ale ty dziecka nie zrobisz
- No mamie nie... To znaczy nie! - poprawił się szybko 
-Alice daj mu jeść bo majaczy
To też zrobiłam kiedy do kuchni zszedł jeszcze Fabian myślałam że zejde tam ze śmiechu. Chłopcy jedli , a do domu przyszła Caroline.
-Cześć- przywitali się z nią chłopcy
- Hej, smacznego. - powiedziała stając w drzwiach do kuchni.
-Siadaj- powiedział Lou
Dziewczyna trochę się przestraszyła jego nagłej reakcji. Zrobiła to co kazał i patrzyła na niego wyczekująco.
-No co? Jedz obiad- zaśmiał się
- Po pierwsze nie strasz mnie tak, a po drugie nie jestem głodna.   
-Nie jadłaś śniadania        
-.....yy..zjadłam na mieście. - widać było że kłamała
-Nie yyy tylko jedz
- Nie jestem głodna. - powtórzyła patrząc gdzieś w jakiś punkt przed sobą.         
-Nie wyprowadzaj mnie z równowagi bo będziemy tu siedzieć tyle aż zjesz i nie żartuje
Dziewczyna wstała i podchodząc do Louisa powiedziała mu w twarz.
- Nie. Jestem. Głodna. - Louis tracił cierpliwość.        
-Masz. Zjeść. Obiad- trzymał ją za ręce 
- Nie zjem tego. - wzruszyła ramionami.           
-To cię matka nakarmi      
- Słucham? - obie na niego popatrzyłyśmy. - Tato nie chce jeść. Nie karz mi....   
-Ale to nie jest chcę nie chcę. Chodzi o twój organizm
- Mój organizm jest w porządku. Umiem o siebie zadbać. - widać było że ani Lou ani nikt inny nie da rady jej przekonać. Była uparta.        
-Idz...zejdź mi z oczu         
Dziewczyna z zaciętym wyrazem twarzy pobiegła na górę.
- Nie jest dobrze - powiedziałam do męża.
-Widzę          
- Głodzi się....typowe. - powiedział Fabian.      
-Co typowe ?
- Nic nie rozumieją... - Chris walnął się dłonią w twarz.
- Ma zamiar nic nie jeść, możliwie odciąć się od świata i że tak powiem zamknąć w sobie. - wyłożył nam drugi syn.   
-Co? Alice ...- spojrzał na mnie- A może Mike z nią pogada  
- Myślisz że to coś da? - spytała z nadzieją.      
-Może. Są w tym samym wieku on jej to trochę inaczej przetłumaczy       
- Dobra, nic nie stracimy próbując.
-Cze ... a wy co tacy ?- do kuchni wszedł najstarszy
- Dał ci tata na buty to teraz musisz na nie zasłużyć. - powiedziałam do syna.
-Co? Ojciec co ty znowu wymyśliłeś?    
- Masz pierdyknąć Caro w łeb. - powiedział Chris z pełną buzią, a Fabian się zaśmiał.
-Jasne...luz- wzruszył ramionami pijąc z butelki wodę
- Nie masz jej bić. - powiedziałam znacząco patrząc na młodszych synów.
-Wiem przecież. Ja i uderzyć siostrę ...  
- Już ja wiem jaki ty delikatny jesteś....
-Po tatusiu   
- Niestety wiem. To co pójdziesz z nią pogadać?         
-Noo  
- Dzięki. - powiedziałam i poszłam do salonu. 
Wszyscy poszli za mną oprócz Mike który udał się na górę
~~~~*~~~~~~~~
Proszę bardzo jest kolejna część. Staram się dodawać często ale proszę zrozumcie, że skopiować taką część nie jest łatwo. Trochę to trwa. Dzięki za komentarze.
Zapraszam na Ask na którym została przeprowadzona zmiana.http://ask.fm/AliceLouisworld

czwartek, 27 czerwca 2013

Poznaj mojego chłopaka

Louis
Siedziałem na dole z synami i tłumaczyłem im rezultaty i konsekwencje narkotyków i innych nałogów. Alice natomiast rozmawiała z Caroline w jej pokoju o Harrym         
- Tato ja na prawdę nie mam zamiaru brać. - powiedział znudzony Fabian.         
-Dobra, ale nie rozmawiamy tylko o narkotykach, ale i o papierosach ... Chris- zaznaczyłem patrząc na drugiego syna
- No mówiłem że już tego nie zrobię.
-I masz słowa dotrzymać, a z tobą- wskazałem na Mike'a- to już nawet nie gadam.
- Bo....?         
-Bo masz 17 lat i sam powinieneś myśleć nad swoim życiem i sam sobie radzić.
- Taki mam zamiar. - powiedział twardo.
-No i świetnie.... to była jakaś aluzja?- podniosłem brew.
- Nie, mogę już iść?
-Gdzie?         
- Stąd. - młodsze bliźniaki zaczęły się śmiać    
-Z tatusiem nie posiedzisz?
- No ja cię błagam..
-No co, co?
- Jeśli mogę to bym jednak poszedł do siebie.
-Jezu a idź... kogo ja wychowałem
- Ja mogę pograć w piłkę. Grasz? - spytał mnie Chris
-zawsze. Fabian ruszaj tyłek- zwróciłem się do drugiego bliźniaka.
- Ej w piłkę to ja też chce! - usłyszałem jak starszy syn zbiega znowu ze schodów.           
-Jezuu, ty jednak nam nie wyszedłeś- poczochrałem mu włosy
- Nie rozpędzaj się tak. - zaśmiał się Mike        
-Ale ja mówię to na różnych przykładach- wskazałem na Chrisa i Fabiana- Oni są normalni.
- Powiedzmy.... - popatrzył na braci bijących się na trawie
-No dobra to córkę mam udaną i na tym pozostańmy- westchnąłem obracając w dłoni piłkę.
- Ale za to głupia. - powiedział Chris siedząc na Fabianie.
-Możesz z niego zejść?
- No właśnie. Spadaj. - Fabian zrzucił brata i zaczęliśmy grać
Po godzinie do ogrodu zeszły dziewczyny i dołączyły do nas.To były te chwilę które tak uwielbiałem. Wszyscy razem. Nie kłócący się, a dobrze bawiący.
Nikt nie szedł to siebie, tylko całą rodziną wymyślaliśmy zajęcie. To naprawdę było wspaniałe w byciu ojcem, mężem.
- Kopnąłeś mnie! - krzyknęła Caroline i już po chwili czułem że na mnie wskoczyła.
-Ja? No ja proszę cię...       
- Tak tato to była twoja noga       
-Niemożliwe. No co ty- śmiałem się wywracając się z nią na trawę.
Chłopcy zaczęli się niecierpliwić więc wróciliśmy do gry.
Oczywiście wygrała moja drużyna czyli ja Fabian i Christopher.
- Miałam zadzwonić do Toma ! - dziewczyna rzuciła się biegiem do domu.         
-Wróć!- krzyknąłem za nią.         
- No co? - spytała już w drzwiach.          
-Musisz? dobra idź... Alice chodź pogadamy.
- Dzięki! - usłyszałem córkę. Alice poszła ze mną, a chłopcy zostali jeszcze w ogrodzie.
-Rozmawiałaś z nią o Harrym?- zapytałem gdy byliśmy w naszej sypialni
- Tak. To znaczy nie chciałam jej mówić to co powiedział nam Harry. Spytałam czy go lubi i czy mu ufa. Takie rzeczy żeby się nie domyśliła. Wydaje mi się że tak będzie lepiej.           
- I?
- Dalej jest na niego zła, ale wiesz że od zawsze miała do niego zaufanie.
-Alice ale domyślasz się czegoś? Uważasz, że może go kochać ... inaczej?
- Myślę że nawet jeśli tak jest to ona nie zdaje sobie z tego sprawy.
-Nie wiem już... Jest ten Tom, a lepiej żeby się nie spotykali a z drugiej strony jest Harry.
- Ja na prawdę nie wiem co robić. - powiedziała załamana.  
-Kochanie- przygarnąłem ją- Harry nie odpuści.
- Wiem, a co ty masz zamiar zrobić?      
-A co ja mogę zrobić? Ja go z miłości nie wyleczę.
- On jej nie skrzywdzi. Nie chce żebyś cię się kłócili
-Wiem i wiem, ale on jest za STARY,
Nic nie powiedziała tylko się do mnie przytuliła. Do pokoju weszła Caro.Spojrzała na nas i usiadła na kanapie.
- Tak bardzo proszę....Mogę wyjść?
-Nie. Z nim nie wyjdziesz
- No proszę. On naprawdę nie jest zły   
-Mama będzie z tobą gadać- dałem żonie wolną rękę.
- Kochanie....zrozum my nie znamy tego chłopaka. A to co o nim słyszeliśmy jakoś nas do niego nie przekonuje.       
-No kurde... ale jakbym poszła z wujkiem Harry'm to by było okay.
- Jego znamy. Louis no wytłumacz jej.  
-Co ja jej mam wytłumaczyć?- podniosłem głowę którą opierałem na łokciu- Nie możesz iść nigdzie z tym chłopcem i na ten temat dyskutować już nie będziemy.
- Tato, ale to jest mój chłopak! Co on ci takiego zrobił!
-Powiedziałem coś.
- To mogę go zaprosić tutaj? - spytała z nadzieją.
Wskazałem na Alice znowu opuszczając głowę na rękę.
- Możesz. - powiedziała a dziewczyna przytuliła ją. Była zła na mnie.
-Idź się przygotować, bo przecież jak przyjdzie i cię zobaczy bez makijażu to z krzykiem wybiegnie- mruknąłem.
Wystawiła mi język i wyszła z pokoju. Wziąłem moją żonę na kolana
- Trzeba go poznać. - powiedziała.
-Mi się nie śpieszy, ale Mike się ucieszy jak będzie mógł energię wyładować.
-Na kim? Co, jak? Już mogę!- wszedł do pokoju i od razu się ożywił.
- Jak ty to usłyszałeś? - zdziwiła się Alice.        
-No szedłem nie? A tato głośno mówi. To jak?
- Na nikim synku. - powiedziała szybko.           
-Za chwilę będziemy mieć gościa- odparłem znudzony.
- i dobrze ci radzę, zachowuj się.
-Kto przyłazi?          
- Tom ma przejść. Ja cię Mike ostrzegam. Nie wyjdziesz w domu przez rok jak zrobisz coś głupiego. - mówiła patrząc na syna.           
-Ja? Tatoo weźź noo
- Mike! - Alice podniosła głos. Ja chciałbym mu pozwolić.
-Tak mamo, tak mnie nazwałaś.
- Może po prostu nie wychodź z pokoju co?     
-Na to ja nie pozwalam. ma tu siedzieć, bo ja nie ręczę za siebie
- Dobra, ale jedno głupie słowo i po tobie         
Mrugnąłem porozumiewawczo do syna. Wiedziałem jak przekonać żonę. po chwili ktoś zadzwonił do drzwi.
-Mike, idź otwórz masz ten zaszczyt -poprosiłem
- O nie! - w drzwiach stanęła Caro. - Ja to zrobię. - słyszałam jak zbiega po schodach.
-Śnisz!- zaczęli się ścigać  
Po chwili oboje też zeszliśmy na dół      
W holu stał młody lalusiowaty chłopak
- Dzień dobry. - usłyszałem chłopaka.
- Cześć. - Alice podała mu rękę.
-Cześć- również się przywitałem. Mike stał obok śmiejąc się cicho
Alice skarciła go wzrokiem.
- No to jest właśnie Tom - powiedziała Caroline biorąc go za rękę. 
-No to ja właśnie widzę- mruknąłem
- To może my pójdziemy do mnie.         
-Gdzie? Nie wróć. Do salonu. Już           
- O matko.... Tak tatusiu?
-Idziemy się integrować. Kanapa. Raz.
- Tato proszę cię ... - posłała Alice błagalne spojrzenie.
-Siadać-powtórzylem. Mike zrobił to pierwszy
Caro z Tomem usiedli na jednym z foteli. Widziałem że córka jest na mnie zła.
-To czym się interesujesz?- zapytała Alice.       
-Zdobywaniem nowych zabawek- mruknął rozbawiony Mike
Alice usiadła koło syna i coś powiedziała mu na ucho.          
-Oj weź. Ja tylko mu pomagam bo się chłopak wysłowić nie może 
- Mamo.... - Caro jęknęła. 
-Dobra cicho. Tom mów- uciszyłem ich
- No..więc....motory. Tak, lubię się przy nich bawić    
-Ciekawie-odpowiedziałem .Spojrzałem na syna. Kiwał głową powstrzymując się od jakiejś uwagi-A powiesz nam coś o sobie ?       
- Nie na chyba o czym mówić.     
-No powiedz coś. Jak w szkole. Co lubisz robić.
- Tato, proszę...       
-Czekaj zabawnie jest- wtrącił mike       
- Jesteś martwy - powiedziała do brata.
-A co ja robię? No Tom pochwal się że dzisiaj z chęcią przeleciałeś Megan w toalecie
- Co?! - Caroline popatrzyła na swojego chłopaka. - O czym on do cholery gada?           
-No Yyy noo wiesz..on kłamie
- Mike co ty odwalasz? - była na niego wściekła.        
-Nie wierzysz mi?!- on też był zły. Wiedziałem że.nie kłamie          
- Nie wierzę. Jesteś podłym kłamcą. Cały czas chcesz mi dopiec! Mam cię dość! - wstała wzięła tego całego Toma i wyszła z domu za nim ktokolwiek zdążył się chociażby odezwać.
-Mówiłeś prawdę?- zwróciłem się do syna .Alice też czekała na odpowiedz         
- Serio pieprzył dzisiaj tą panienkę.
-Zabije skurwysyna!          
- Córeczce do mózgu przemów. - powiedział i poszedł do siebie.    
-Mówiłem ?- powiedziałem do zony      
- Skąd miałam wiedzieć? Matko ona z nim poszła. - Alice schowała twarz w dłoniach.
-Chodz idziemy tam           Mike nam pomoże. Będzie wiedział gdzie są  
- Tylko nie krzycz na nią. - prosiła mnie.
-Dobra nie martw się. Mike!        
- Chwila!      
-Szybciej       
Po chwili chłopak zszedł na dół.
- Co jest?      
-Gdzie mogli pójść?
- A ja wiem? Jest dużo klubów. Zostaw ją, sama przyjdzie. On jest taki tępy że sam się wkopie i wtedy wróci do domu.        
-Mike! On ją ... no wiesz co          
- Młoda się nie da. Nie jest taka niewinna jak myślicie. Ale jak chcecie to mogę iść ją poszukać. 
-Tak. Czekaj wezmę jeszcze Harryego i idziemy          
- Ej ale ja mogę iść sam powiem wam jak ją znajdę. Niech Harry przyjedzie do nas. A ja dam wam znać. Weź to będzie dziwnie wyglądać jak....no wiesz.        
-Haha dobra ogarniam. Idz          
Chłopak wyszedł, a ja zadzwoniłem do przyjaciela     
-Haloo?- odebrał    
- Cześć. - zacząłem niepewnie. - Jesteś zajęty?
-Nie. Czytam.
- Mógłbyś przyjechać?       
-Tak a po co?
- Mamy taki mały problem. Mike poszedł szukać Caro.        
-Słucham?! Moją Caro ? Już jadę           
Rozłączył się.
- Zaraz będzie. - powiedziałem do żony.
Pokiwała głową i usiedliśmy na kanapie kiedy przyłączyli się bliźniacy
- Z czego taka afera?          
-Tom wkroczył od akcji- odparłem przytulając ukochaną     
- Ja mówiłem że to gnój. - zastrzegał Chris      
-Ja się z tobą zgadzałem- dorzucił Fabian do brata
- To teraz nie jest ważne.  
-Dobra. Mówiłem że głupia jest
Do domu wszedł Harry patrząc na nas wszystkich po kolei.
- Hej Harry - pierwszy odezwał się Fabian.
-Cześć młody- rzucił bezbarwnie
Alice wszystko mu powiedziała i teraz siedzieliśmy i czekaliśmy na Mike'a
Syn wrócił po godzinie z zapłakana Caroline którą od razu objął Styles. Dziewczyna chwilę płakała w jego ramię, a potem po prostu uciekła do siebie do pokoju i tylko słyszeliśmy jak zamyka drzwi.     
-Mike- zwróciłem się do chłopaka
- No? 
-Może powiesz o co chodzi
- Powiedział jej o wszystkich panienkach. On chciał żeby poszła z nim do łóżka, ona nie chciała to jej zaczął wyliczać. No i się dziewczyna załamała. Szybko to jej nie przejdzie.
-Zabije go-.powiedzieliśmy równo z Harrym   
- Podwójna śmierć. Super...- Mike rozłożył się na kanapie.  
-A ty po co tan byłeś? Miałeś się wyżyć 
- No przywaliłem mu parę razy, ale musiałem biec za tamtą.           
-Dobra. Moje biedactwo...
- Jest głupia to niech teraz cierpi. Ja jej mówiłem.
-Mike zlituj się nad nią- odezwał się harry
Chłopak wzruszył ramionami.
- Pójdę do niej. - powiedziała zmartwiona Alice.        
-A będę mógł potem ja?- zapytał styles
Alice popatrzyła na mnie dając mi tym znak że mam odpowiedzieć i poszła na górę.
Alice
Caroline siedziała na łóżku płacąc          
Usiadłam na łóżku obok niej. To było ok okropne patrzeć tak na nią i nie móc nic zrobić.
- No dalej powiedz a nie mówiłam.
-Co ci mam mówić? Przestań      
- Jaka ja jestem głupia...   
-Nie jesteś. Jesteś naiwna. Nie płacz nic się nie stało
- To koniec...to za dużo. Nie mam siły. - trochę martwiły mnie jej słowa.
-Co? O czym ty mówisz ?  
Popatrzyła na mnie szklanymi oczami i po chwili znowu spuściła wzrok. 
-Caroline mów bo zawołałam ojca          
- Nie chce rozmawiać. Zostaw mnie samą. Proszę. To nie na sensu.
-Co nie ma sensu?- nie mogłam odpuscis        
- Wszystko. - powiedziała normalnie. Nie było dobrze..        
-No chyba nie. Jest osoba która kocha cię ta jedyna   
- Chce spać. Dajcie mi wszyscy święty spokój. - przykryła się kocem tak że jej nie widziałam.   
Pocałowałam ja w czoło i wyszłam         
Było mi jej tak strasznie szkoda. Zeszłam na dół gdzie byli wszyscy.
- Jeśli  któryś z was - zwróciłam się do synów. - zrobi kiedykolwiek coś takiego jakieś dziewczynie to normalnie osobiście uduszę.    
-My? Mamo my mamy taki przykład mężczyzny że nie popełnia się takiego błędu-.odparł Mike
- Ja myślę. Niech jutro żaden nie waży się jej wypominać że ją uprzedzaliście czy coś podobnego        
-Luz ..
- Moi chłopcy. - usiadłam między Mike'iem, a Chrisem.       
-No raczej twoi...ty weź bo my przegłosowaliśmy że fajnie by było mieć młodszą siostrę
- Słucham? - nie mogłam uwierzyć w to co słyszę.     
-Chcemy mieć młodszą siostrę. Tata się zgodził         
- Jedną wam nie wystarcza?
-Ale młodszą!- krzyknął Chris
- Nie zgadzam się. Za chwilę będziecie mieć własne dzieci.  
-Nooo weź    
- Nie będziemy o tym dzisiaj rozmawiać
-Dobra weźcie dajcie mamie spokój. Tata sobie poradzi- odezwał się najstarszy z braci.
- Mike ja cię.....nie mam do ciebie siły. - Harry słysząc to cicho się zaśmiał.         
-No co? Dyplomatycznie ojciec do ciebie podejdzie jak książki w bibliotece będziecie układać   
- Ja zdecydowanie nie chce piątego dziecka. - zaśmiałam się.         
-No ale patrz jaka to perspektywa. My ci pomagamy a ty masz taką niunie          
- Już ja widzę jak wy mi pomagacie..... - usłyszałam że ktoś na górze chodzi. Pewnie mała szła do łazienki.        
-Nooo weź    
- Dajcie wy mi spokój. - nie miałam siły z nimi dyskutować
-Oj kochanie- westchnął Louis
- Kolejny...- opuściłam ręce. - Późno się robi, do łóżek.         
-No nie słyszycie. Do ŁÓŻEK- roześmiał się Mike      
- Ty też. - powiedziałam do niego. - Mam was dość. ....- powiedziałam zamykają oczy
-Dobra już zejść matce z.oczu
- Może zostaniesz na noc? - spytałam Harrego
-Jak mogę.   
- Jasne. Zaraz dam ci czystą pościel. - wstałam i poszłam przygotować dla chłopaka spanie.
Pościeliłam Harremu w wolnym pokoju i sama poszłam się umyć. Położyłam się do łóżka i po chwili dołączył do mnie Louis. Cały czas myślałam o Caroline. Martwiłam się o nią i ta jej obojętność budziła we mnie niepokój.           Miałam nadzieję że nic jej do głowy nie strzeli      
- Chłopcy poszli do swoich pokoi? - spytałam męża.  
-Tak. Ymm powinni.
- Ok. Martwię się o nią.     
-Ja też. Pogadamy z nią. Wszystko będzie dobrze- pocałował mnie we włosy      
- Mam nadzieję...- wtuliłam się w Louisa i zasnęłam.
~~~~*~~~~~~
Wreszcie więcej komentarzy, Dzięki.