Dwa miesiące później
Przez
ostatni czas dogadywaliśmy się z Louisem. Chłopak rozmawiał z menagerem i ten
zgodził się na trasy jakie zaproponował mu chłopak. Caroline zaczęła dobrze
mówić i teraz oboje są sobie równie przy kłótniach.
Siedzieliśmy
w czwórkę w salonie. Dzieci się bawiły a my na nie patrzyliśmy. Nagle Mike
popchnął Caroline na podłogę
-Nie lubię cię!-krzyknął i zaczął uciekać
-Nie lubię cię!-krzyknął i zaczął uciekać
- Mike!
- krzyknęłam za nim. - Mały cwaniak.
- Mama!
- krzyczała Caro. Szybko podbiegł do niej jej brat.
-
Cicho. - powiedział do niej. - nie mów.
-Ziostiaw
mnie!
-
Przestaniecie wreszcie? - spytałam patrząc na nich groźnie.
Mały
wystawił mi język zakładając ręce na.klatkę
-
Przesadzasz. ' ostrzegłam go.
-Mike w
tej chwili przeproś siostrę i mamę-Louis podszedł do nas
-
Tata.... - podszedł do niego.
-Mike...już
.
-
Przeplasam. - powiedział obrażony.
-Grzeczny
chłopak- pocałował go w czółko-Teraz się bawcie normalnie . Nie dokuczaj
Caroline
- I nie
krzyczcie tak. Proszę was. - powiedziałam do dzieci.
-Tata.
Odejdź ode mnie - chłopczyk usiadł na dywanie odganiając od siebie siostrę
- Idę
bo cię nie lubię. - wspięła się na krzesło w kuchni i patrzyła co robię.
-Idziesz
bo jesteś gupia !
- Ty
jesteś !
- Nie
krzycz kochanie. Nic nie poradzisz. Wszyscy chłopcy tacy są i już. -
powiedziałam do niej i się zaczęła śmiać.
-Kotku
ja to słyszę wiesz?!- dobiegł mnie krzyk Louisa
-
Musisz się z tym pogodzić. - powiedziałam jej do ucha. - Pomożesz mi?
-Mamo
ja nie mam nawet duh lat
-
Hahaha. Moje kochanie. - pocałowałam ją w czoło i wróciłam do kuchenki.
Po
chwili usłyszałam że coś się zbiło
- Co
się stało?! - krzyknęłam do chłopców.
-Niic.
Mike siedź cicho bo nas matka zabije
- Mam
się tam przejść?!
-Nie
wysilaj się !
- Mamo,
tam jest dużo kawauków na podłodze. - powiedziała Caro która stała w drzwiach.
-Dziecko
kochane chcesz mieć jeszcze ojca!- odezwał się Lou.
Powycierałam
ręce i weszłam do salonu. Szkło było wszędzie. Cała witryna i jej zawartość
były na całej podłodze.
- Co
wyście zrobili? - wzięłam szybko Mike'a i postawiłam koło siostry żeby się nie
skaleczył.
-Ee ..
noo
- no
słucham.
-Bo to
ja!-krzyknął Mike
- Tylko
co ty zrobiłeś synku? Bo ja tego jestem ciekawa.
-Kopnąłem
pilke
-
Prosiłam żebyś nie robił tego w domu. No nic. Weź ich a ja to posprzątam. -
powiedziałam do Louisa.
-No tak
tak... ymm tylko ta piłka wylądowała w ogrodzie
- Jak
tam wyleciała? - spytałam przestraszona.
-Nie patrz
na szybę- mruknął Louis biorąc bliźniaki na ręce
-
Boże.... Przecież trzeba to naprawić.
-Noo.
Trzeba tyle że dzisiaj jest niedziela
- To
może to zakleić.
-Oj
dobra. Jak się gra to się ma. - mrugnął do mnie. Czyli miałam rozumieć że
przekupi człowieka aby w niedziele nam szybę naprawiał
- No
maluchy idźcie z tatem bo tu się skaleczycie. Weź je
-Mogę
je zawieźć do chłopaków ?
-Takk!
Do Hallego! Kocham Hallego !l krzyczała Caro
- Teraz
to musisz ich zawieść
-Dobra.
To jedziemy do wujków tylko was ubiorę
Tydzień później
Louis
Układałem
nową piosenkę w pokoju muzycznym kiedy dzieciaki spały. Męczący był ten dzień.
Pobili się nawet. Przez pół godziny uspokajałem Caroline. Alice w tym czasie
była w pracy
Ostatnio
dziwnie się czują więc po długich błaganiach zgodziła się pójść do lekarza.
Miała to zrobić kiedy będzie wracać z przedszkola.
Ciekaw
byłem co jej było. Miałem nadzieję że nic poważnego. Dopisałem ostatni wers
zwrotki i zszedłem na dół zaglądając najpierw do maluchów
Spały
spokojnie więc poszedłem do kuchni się czegoś napić.
Jak ja
bym się chciał napić czegoś mocniejszego - pomyślałem. Wyjąłem sok który Alice
piła od kilku dni bez przerwy. Przecież jestem sam z dziećmi. Może wieczorem
zadzwonię do chłopców. Jeśli Alice nie będzie miała planów.
Tyle że
ja alkoholu pić nie mogę- to zgasiło wszystkie moje nadzieję. Westchnąłem i
usiadłem przy wyspie
Siedziałem
tak do póki do domu nie weszła Alice.Moja żona była dziwnie radosna chociaż w
oczach widziałem że się czegoś bała.
- Hej.
- powiedziała całując mnie w policzek.
-Cześć
kochanie. Byłaś u lekarza ?
- Tak -
powiedziała pewnie.
-I co
ci jest?
- No
jest. Znaleźli mi tam coś. - mówiła to bardzo spokojnie.
-Co?
Gdzie? Alice no
- I nie
da się tego usunąć, ani wyleczyć
-Matko
aniołku no mów
-
Jestem w ciąży!
-W
czym?!- myślałem że się przesłyszałem
- Tu -
wskazała swój brzuch. - Jest małe coś.
-Mówiłaś
że tego się nie da usunąć... Oh Jezu malutka- wziąłem ją w ramiona-Strasznie się cieszę. Który
tydzień ?
-
Drugi.
-Kocham
cię!- wykrzyknąłem kręcąc nią podnosząc.
-Co ty się tak drzesz?- do kuchni wszedł Niall
z Harrym
-
Jestem w ciąży - usłyszałem to drugi raz.
-W czym
przepraszam?!- Niall od razu zbladł a Harry z wrażenia oparł się o ścianę
- Drugi
się znalazł. Powiedz mu proszę Harry bo ja nie mam siły. - śmiała się.
-Co ja
mam mu tłumaczyć? Jak do mnie ledwo dochodzi-Styles potarł ręką czoło
- No i
to chyba tyle
-Ale
czekajcie czekajcie. To jest dobry pomysł? Dziecko w takiej chwili?- zapytał
nas Harry. Może miał trochę racji. Nie wiem co uważała Alice
- To
jest bardzo dobry pomysł. - powiedziała.
-Po
prostu się martwimy czy dacie radę. Louis ...- spojrzał na mnie.
- Na
pewno da. Będzie dobrze więc przestańcie mi psuć humor. - powiedziała już
trochę zła.
-Okay.
Spokojnie. Gratuluję ale gdzie jest moje małe kochanie ?-zmienił temat
- Śpią
oboje. - powiedziała Alice. - Chcecie coś do picia?
-Nie.
Dzięki. Idę do nich
-
Obudzisz je. - powiedziałem. I w tym samym czasie usłyszałem. - Mama!
-No
widzisz. Mam wyczucie-powiedział dumnie
-
Mama.! - na szczęście Harrego to Caro krzyczała, ale byłem pewny że obudziła
już swojego brata.
Alice
-Idę do
niej. Niall chodź- wziął mojego brata i poszli
Chłopcy
poszli, a ja usiadłam na wysepce i popatrzyłam na Louisa.
-Co?
- Nic.
Tak sobie patrzę.
-Nigdy
tego nie robisz
- A
teraz robię. Mam przestać? Przeszkadza ci to?
-Nie.
Ale to dosyć dziwne. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
-
Pewnie tak jak ja.
-Chciałbym
syna- westchnął
- Nasza
córka była by bardzo biedna.
-Nie
przesadzaj kotku- zaśmiał się
- Już
ten mały gad nim daje jej żyć.
-To
rodzeństwo. Tak ma.
Louis
- W
każdym razie trzeba urządzić kolejny pokój. - powiedziała, a ja usłyszałem że
po schodach schodzą chłopcy.
-Zobacz
kochanie mama już jest-Harry mówił do małej-Moje zaspane oczka- pocałował ją w
główkę
Dziewczynka
przetarła oczy rączkami i położyła głowę na ramię Harrego.
- Ile
spała? - spytała mnie Alice.
-Dwie
godzinki. Mike krócej bo ją musiałem uspokajać.
- Hej
malutka nie śpij już bo w nocy nie będziesz.
-Daj mi
ją- poprosiłem przyjaciela
Ten o
dziwo nic nie gadał tylko mi ją dał. Nie chciał mnie wkurwić i dobrze.
Przytuliłem
córeczkę do siebie głaskając po pleckach. Mike w tym czasie spojrzał na mnie
obrażony
Alice
Widziałam
jak Mike patrzył jak Louis przytula małą.
-
Mike'i nie możesz być ciągle zazdrosny. Chodź do mnie coś ci pokaże.
-Cio?-
wydął usteczka
Wzięłam
go na ręce.
- Nie
wiem jeszcze czy to będzie braciszek, ale będzie dzidziuś. Będziesz starszym
bratem
-Tak?
Supiel! Ja będę blatem a ty nie!- wystawił język Caroline
- Ona
będzie siostrą. - powiedziałam mu.
-Nie!
Ona jest gupia i się nie nadaję!- skąd on znał takie słowa ?
-
Przestań ja ci dobrze radzę.
-Niee.
Ja się będę bawił z blaciszkiem a ona nie
- Nie
będziesz! - Caro krzyknęła.
-Cicho
bądź! Kletynka..
- Ja
się teraz nie mnie denerwować więc nie możecie się kłócić.
-Mike
synu odczep się od siostry-dodał znużonym głosem Louis
- Tata
jest smutny? - Caro spytała się Harrego
który stał koło nich.
-Nie,
jest zły trochę.
- Nie
jest zły. - powiedziała dotykając palcem jego oka.
-Córciu...-
westchnął Lou kręcąc głową.
-
Jesteś?
-Na
ciebie? Nie- pocałował ją w policzek
- Nie
jest. - wystawiła Harremu język.
-Nie
kochasz mnie- powiedział smutno
-
Kośam....- wyciągnęła do niego rączki a ja zaczęłam się śmiać.
-Oh ja
też cię kocham- wziął ją do siebie napotykając wściekły wzrok mojego męża
- Daj
spokój Lou - powiedziałam.
-Patrz
jacy my podobni-Niall wziął Mikea.
~~~~*~~~~~~
No hey. Uprzejmie informuję że jest to przed ostatni rozdział tej części ;P
BĘDZIE II CZĘŚĆ
Harry i Caro . Mrrrr ;p
OdpowiedzUsuńSzkoda ,że już kończysz :c
Czekam na nn :)
dopiero zaczęłam nadrabiać rozdziały a ty już kończysz? :c
OdpowiedzUsuńsmutno mi :'(
zapraszam do mnie na prolog
http://extraordinary-fanfiction.blogspot.com/ xx
co kończę?
UsuńOO jak przeczytałam że to przed ostatnia część to było mi smutno, ale jeszcze przecież II część. super rozdział ;*
OdpowiedzUsuńBędzie kolejna słodka dzidzia, albo dwie : p
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały : )
Najbardziej podoba mi się końcówka : )
Czekam na nn i na następną część : )
Masz talent do pisania : )
Ojapierdolekurwamać!
OdpowiedzUsuńJak jak kocham to opowiadanie.
Zawsze się na nim śmieje i jakoś mi tak humor zawsze poprawia.
BĘDZIE 2 CZĘŚĆ...- Tak! *tańczy taniec radości*
Hahaha!! :D
Dangerous Darkness
Świetny. <3
OdpowiedzUsuńDo poprzed.iego rozdziału:
Ech, nie lubię w tym opowiadaniu Louisa coraz bardziej i nic na to nie poradzę. Historia sama w sobie jest świetna i na pewno nie przestanę jej czytać, ale ten Lou.... Ja się już do niego nie przekonam, wiem to. Jego postać po prostu mnie drażni... No nic. Czekam na następny rozdział i dużo weny życzę. xx ;)
Do tego rozdziału:
Już po tytule byłam pewna, co się święci. Awww, będzie kolejne maleństwo. *.* Ale będzie słodko. <3
Ale ten Mike wygadany. ^^ Trochę to dziwne, że niespełna dwulatek używa słów "głupia" i "kretynka"... Czasem robi mi się żal Caro, że jej brat ją tak traktuje, ale rodzeństwo musi się ze sobą kłócić, wiem z doświadczenia. Także tego... Czekam na następnt, czy coś. ;)
Pozdrawiam. xx
PS Ale długi komentarz wyszedł. xd
świetny rozdział. Z resztą jak każdy. Jest taki uroczy i bhchcfjdxb :D haha
OdpowiedzUsuń