sobota, 29 czerwca 2013

Rozwiązać problem

Rano obudził mnie głos chłopaka
-Alice aniołku otwórz oczy.          
Podniosłam powieki i zobaczyłam już ubranego Louisa.
-No chodź szybko.- pociągnął mnie za rękę      
- Idę, idę... - szłam za nim.           
Zaspana udałam się za mężczyzną do pokoju córki. Na łóżku leżał Harry obejmując ją a ona z uśmiechem wtulała się w stylesa      
- Ups....- patrzyłam na nich.         
-Noo-Louis położył mi ręce na biodrach bo stał za mną. Zaraz usłyszałam zaspanego Mikea
-Jezu nie masz co innego do roboty w sobotę rano- burknął w stronę ojca          
Odwróciłam się do syna.
- Chodź, pomożesz mi zrobić śniadanie.
-Ooo wujek Harry  
- Mike , idziemy. - wzięłam syna.
-Ale ją nie chcę śniadania robić  
- Ale ja chce żebyś mi pomógł. Raz , dwa.
-Upierdliwa jesteś- mruknął       
- Jak ci zaraz dam , to z domu przez miesiąc nie wyjdziesz. - powiedziałam i żartobliwie wzięłam go za ucho.
-O Jezuu nie .będę miał szlaban co ja zrobię. O ja biedny     
Ja nie mam siły do tego dziecka.
- Za każde kolejne głupie zdanie jeden dzień robienia śniadania. Sam. - zeszłam z nim po schodach
-Czy ja jestem synem kucharki? No ja was proszę. Tato solidarność
- Idziemy... - w końcu poszedł. Weszliśmy do kuchni i z wielką biedą ale mi pomagał
Po chwili zaczęli schodzić pozostali
-Oni są młodsi niech oni gotują
- Synku ja ci dobrze radzę. Zamknij się.
-Boże w ogóle co za dom. Nikt mną się nie interesuje.
Na dół zszedł Louis z Harrym ale bez naszej córki. nie kłócili się co mnie uspokoiło.
-Cześć- przywitał się ze mną
- Hej. 
Usiedliśmy do stołu a później dołączyła do nas Caro 
- Hej... - powiedziała niewyraźnie.         
-Jak tam siostra?- zaytal Mike klepiąc ją po ramieniu
- Daj mi spokój. - usiadła na krześle. Popatrzyła na wszystkich, wstała i się do mnie przytuliła.     
Objęłam ją całując we włosy
.-Czym sobie zasłużyłam na taki gest?   
- Bo tak - powiedziała w moje ramię.     
-No dobra ale jedz śniadanie       
- Nie jestem głodna... - powiedziała.
-Ej ale mam nadzieję że już nie będziesz gadała takich głupot.       
- A co ja takiego mówiła? - zdziwiła się 
-Że życie jest bezsensu ale chyba ci ktoś do rozsądku przemówił- spojrzałam na Harryego
- Jest bez sensu, ale nie będę już tak mówić.
-Nie jest. Dobrze siadaj już.         
Usiadła i położyła głowę na złożone na stole ręce.
Westchnęłam. Po śniadaniu chciałam pogadać z Harrym i z Lou
- Idę na spacer. - powiedziała Caroline.
-No idz- zgodził się Louis-Tylko żeby cię potem brat nie szukał
Wyszła bez słowa. Mike poszedł bo się z kimś umówił.         
Nasza trójka została w kuchni.    
- Może trzeba z nią iść do psychologa? - powiedziałam siadając na kolanach Louisa.
Objął mnie
-Nie sądzę. Ona na razie przeżywa to że ją oszukał ale nie jest źle. Trochę pogadaliśmy
- Trzeba czasu. - powiedział Harry
-No właśnie a ty nam wytłumaczysz co tam robiłeś?
- Chodziła w nocy to poszedłem sprawdzić co się dzieje.      
-I co się działo ?     
- Nie mogła spać. Gadaliśmy no i zasnąłem.
-Okay. Ja się w poniedziałek do szkoły przejdę..
- Do szkoły? 
-No. Gdy będę dzieciaków odwozić do liceum to wpadnę
- Po co?        
-Nie ważne. Harry nie spieszyłeś się ?   
- Tak, chyba już pójdę. - wstał.
- Dzięki. - powiedziałam do niego.
-Nie ma sprawy. Zawsze jej pomogę.
Harry wyszedł, a ja musiałam się zająć kolanem Chrisa bo jak byli na polu to...nie wiem w końcu co on zrobił.Opatrzyłam mu tą ranę dając wykład że ma uważać
- To przez tamtego kretyna. - żalił się    
-Chris ro jest twój brat. Po co wy się bijecie ?  
- O tak o. - uśmiechnął się cwaniacko.  
-No właśnie a potem obrywasz. On jest trochę silniejszy skarbie.
- Wcale nie! 
-Jasnee- do kuchni wszedł Fabian. Był podobny do Mikea prawie równy wzrostem chociaż dwa lata młodszy.
Chris też był wysoki ale mniej zbudowany.
- Dobra, już. - wstał i zaczął machać nogą         
-No już i zaraz ją rozwalisz. Jazda mi do ogrodu-Louis do nas dołączył
Chłopcy wyszli kłócąc się ze sobą.          
-No to urok bliźniaków     
- Te przynajmniej się jakoś dogadują. Mają wspólne zainteresowania. Bo starsze to już kompletnie nic.
-No chłopak i dziewczyna ale wiesz cała czwórka ma zespół muzyczny.
- Tak. Po tatusiu. Caroline coś długo nie ma    
-Wysłała mi smsa że poszła do koleżanki i przyjdzie na obiad. A my mamy czas wolny.
-Tato daj mi stówkę- do kuchni wszedł Mike przerywając nam pocałunek.
- Po co ci?
-Nowe adidasy.
- Coś się stało ze starymi?
-O Jezu nie ważne. Po prostu daj.
- Co się stało ze starymi? - padło ponownie pytanie.
-Się zepsuły. No wez masz tyle kasy nowe adaśki nie robią różnicy.
- To co robię, to się nazywa wychowanie.
-Przesadzasz.
- Skoro nie masz butów to dam ci pieniądze
-No fajnie dzięki..
Chłopak wziął pieniądze i dziękując wyszedł z domu.
-Emm czy mi się wydawało czy on na nogach miał te swoje zniszczone adidasy?
- Chyba...
-No to jak cholera znisZczone- prychnal
- Chciał po prostu nowe buty. Trzeba mu pozwolić. Nie prosi o nowe ciuchy bardzo często. Jak zacznie przesadzać to na się odetnie pieniądze.
-Nie ma sprawy ale nie lubię jak kłamie. No tk teraz na pewno mamy spokój.
- No i co? - podeszłam do męża.
-No ja nie wiem. Książki są już poukładane...
- No są. Osobiście tego dopilnowałam.
-Jakieś inne pomieszczenie do posprzątania? 
- Wyszłam za erotomana. - zaśmiałam się.
-Ostatnio byłem materialista. A tak poważnie to chciałem porozmawiać o dziecku
- Jakim dziecku?
-Kolejnym
- Ty mówisz poważnie? - popatrzyłam na niego.
-Jak najbardziej
- Sam mówiłeś że nie chcesz więcej dzieci. - dźgnęłam go w brzuch.
-Nie. Mówiłem że nie chcę się spieszyć
- Louis ja nie wiem czy to jest dobry pomysł.
-Dlaczego?
- To by było piąte dziecko.
-i? Poradzimy sobie. Zobacz jak oni wyrośli a taki maluch to dużo szczęścia
- Louis ja jestem za stara...- powiedziałam cicho.
-Co ty mówisz? Alice nie masz nawet 40 lat. Przestan
- Nie potrafię się zdecydować. - powiedziałam niepewnie. 
-Skarbie- podszedł do mnie-Spróbujmy
- Dzieci teraz dorastają. Sam widzisz ile naszej uwagi potrzebują.
-Prawie są dorosłe a będąc tak starszym rodzenstwem zrozumieją że potrzebujemy pomocy
Patrzyłam na niego długo. Zaskoczyła mnie ta jego nagła decyzja. Trochę się bałam i po prostu nie byłam do końca zdecydowana. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Chciałam i się bałam.
- Zaraz powinna przyjść Caroline. - pocałowałam go w usta i podpaliłam pod zupą gaz
-Eh ty..- westchnął kiedy wpadł Chris.
- Głodny jestem...- jęczał.
-Głodny jestem głodny jestem- burknął Lou- a mamo proszę daj mi obiad to gdzie ?
- Tam gdzie ,,witaj najukochańszy synu"- Chris go przedrzeźniał. Cicho się zaśmiałam patrząc na nich. 
-Witaj ... a to drugie myślę że możemy wyrzucić... Synu 
-Będziesz coś ode mnie chciał. - pokazał na niego palcem. - Ty jedna mnie rozumiesz. - wstał i podszedł do mnie.
-Czasem nie mam pojęcia o co ci chodzi ale tak yhym rozumiem cię
- To dasz mi amu? - spytał jak małe dziecko
-Chyba zmieniłem zdanie o kolejnym dziecku- Louis się skrzwil 
- Będzie małe coś?! - ożywił się Chris.
-Taak jak przekonasz mamę
- Mama chce tylko jeszcze o tym nie wie.
-Też tak sądzę synu 
- Głodny podobno byłeś.... - powiedziałam i poczochrałam mu włosy.
-Już mi przeszło. Tu o ważnych sprawach gadamy a ty o jedzeniu. Widać że z domu Horan
- Ale ty mój miły masz tu najmniej do gadania.
-Mama ma rację.
- Ej! Ty powinieneś ze mną współpracować
-No tak ale ty dziecka nie zrobisz
- No mamie nie... To znaczy nie! - poprawił się szybko 
-Alice daj mu jeść bo majaczy
To też zrobiłam kiedy do kuchni zszedł jeszcze Fabian myślałam że zejde tam ze śmiechu. Chłopcy jedli , a do domu przyszła Caroline.
-Cześć- przywitali się z nią chłopcy
- Hej, smacznego. - powiedziała stając w drzwiach do kuchni.
-Siadaj- powiedział Lou
Dziewczyna trochę się przestraszyła jego nagłej reakcji. Zrobiła to co kazał i patrzyła na niego wyczekująco.
-No co? Jedz obiad- zaśmiał się
- Po pierwsze nie strasz mnie tak, a po drugie nie jestem głodna.   
-Nie jadłaś śniadania        
-.....yy..zjadłam na mieście. - widać było że kłamała
-Nie yyy tylko jedz
- Nie jestem głodna. - powtórzyła patrząc gdzieś w jakiś punkt przed sobą.         
-Nie wyprowadzaj mnie z równowagi bo będziemy tu siedzieć tyle aż zjesz i nie żartuje
Dziewczyna wstała i podchodząc do Louisa powiedziała mu w twarz.
- Nie. Jestem. Głodna. - Louis tracił cierpliwość.        
-Masz. Zjeść. Obiad- trzymał ją za ręce 
- Nie zjem tego. - wzruszyła ramionami.           
-To cię matka nakarmi      
- Słucham? - obie na niego popatrzyłyśmy. - Tato nie chce jeść. Nie karz mi....   
-Ale to nie jest chcę nie chcę. Chodzi o twój organizm
- Mój organizm jest w porządku. Umiem o siebie zadbać. - widać było że ani Lou ani nikt inny nie da rady jej przekonać. Była uparta.        
-Idz...zejdź mi z oczu         
Dziewczyna z zaciętym wyrazem twarzy pobiegła na górę.
- Nie jest dobrze - powiedziałam do męża.
-Widzę          
- Głodzi się....typowe. - powiedział Fabian.      
-Co typowe ?
- Nic nie rozumieją... - Chris walnął się dłonią w twarz.
- Ma zamiar nic nie jeść, możliwie odciąć się od świata i że tak powiem zamknąć w sobie. - wyłożył nam drugi syn.   
-Co? Alice ...- spojrzał na mnie- A może Mike z nią pogada  
- Myślisz że to coś da? - spytała z nadzieją.      
-Może. Są w tym samym wieku on jej to trochę inaczej przetłumaczy       
- Dobra, nic nie stracimy próbując.
-Cze ... a wy co tacy ?- do kuchni wszedł najstarszy
- Dał ci tata na buty to teraz musisz na nie zasłużyć. - powiedziałam do syna.
-Co? Ojciec co ty znowu wymyśliłeś?    
- Masz pierdyknąć Caro w łeb. - powiedział Chris z pełną buzią, a Fabian się zaśmiał.
-Jasne...luz- wzruszył ramionami pijąc z butelki wodę
- Nie masz jej bić. - powiedziałam znacząco patrząc na młodszych synów.
-Wiem przecież. Ja i uderzyć siostrę ...  
- Już ja wiem jaki ty delikatny jesteś....
-Po tatusiu   
- Niestety wiem. To co pójdziesz z nią pogadać?         
-Noo  
- Dzięki. - powiedziałam i poszłam do salonu. 
Wszyscy poszli za mną oprócz Mike który udał się na górę
~~~~*~~~~~~~~
Proszę bardzo jest kolejna część. Staram się dodawać często ale proszę zrozumcie, że skopiować taką część nie jest łatwo. Trochę to trwa. Dzięki za komentarze.
Zapraszam na Ask na którym została przeprowadzona zmiana.http://ask.fm/AliceLouisworld

15 komentarzy:

  1. O rany nie wierzę!!! Pierwsza!!! Biedna Caro, ona nie może się głodzić. A Mike... Wydaje mi się, czy on nie chciał tej kasy na buty? Oj nie ważne, wszędzie widzę spiski. Jestem gorsza od Amerykaninów normalnie... Super rozdział, ja po prostu nie rozumiem, skąd bierzesz tyle fajnych pomysłów. Ale oczywiście nie narzekam, bo Twoje pomysły to więcej rozdziałów dla nas :) WEEENY <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrabisty czekam na nn z niecierpliwoscia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha!!
    Jak ja ubustwiam te rozmowy ojciec - z - synem!
    Hhaha!!
    Normalnie rozbraja mnie to ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. o rany ale super, no nie mogę dalej się śmieję. Suuuper i już nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham Louisa takiego :)
    Rozdział świetny!
    Czekam na nexta
    Pozdrawiam Asiek :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział. Uwielbiam Chrisa i te ich rozmowy z Louisem. ;D
    Czekam na next, pozdrawiam. xx ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozmowy dzieci z ojcem rozwalają :D Rozdział jak zawsze BOSKI *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahahaa... Widać, że w domu Horan... Hahaha Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział : )
    Caro jest uparta po tatusiu : p
    Czekam na nn : )

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham<3
    Czekam na nexta, nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jest super!
    Proszę szybko dodawaj następny..;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dodaj dzisiaj kolejny, batdzo cię proszę.
    Wiem, że to troche trudne i w ogóle ale bardzo proszę

    OdpowiedzUsuń