Dwa tygodnie później
Czas w
Barcelonie minął przyjemnie i szybko a teraz lecieliśmy znów do Norwegii.
- Ile
będziemy w Norwegii? - spytałam.
-Również
dwa tygodnie. Pamiętasz że niespodzianka na ciebie czeka?
-
Właśnie co to takiego? - spytałam patrząc na niego.
-Poczekasz-
pocałował mnie w skroń.
- No
proszę.
-Niet
- Ale
ja cię bardzo, bardzo ładnie proszę
-A ja
ci mówię że poczekasz
-
Bałwan. - powiedziałam i założyłam ręce na piersi.
-No
tak. Zawsze jak ci czegoś nie powiem to jestem bałwan
-
Głupek. Lepiej? - spytałam, a on się tylko uśmiechnął. Nie wytrzymam z nim
Dolecieliśmy
w ciszy czasem wymieniając zdania. Wziął mnie za rękę i wprowadził na platformę
lotniska
- Gdzie
ci się tak spieszy? - spytałam ledwo za nim nadążając.
Nie
odpowiedział. Podbiegł do jakiegoś chłopaka stojącego do nas tyłem. Kiedy
podeszłam bliżej zobaczyłam że był to Harry. Mało z tego. Przed nim stał wózek,
a w nim moje dwa skarby.
-Patrz
Mike mama i tatuś.- Odezwał
się Harry
- Moje
maleństwa. - przytuliłam Harry’ego i kucnęłam przy dzieciach.
Wystawiały
do mnie rączki gaworząc. Jeju nie mogę uwierzyć że to już prawie 7 miesięcy.
Wyjęłam Caroline z wózeczka i przytuliłam.
- Moje
słoneczko. Tęskniłam za wami. Ale jesteś duża.
-Tak
tak. No jasne- Hazza gadał pod nosem- Mogę już ją?
- Nie -
powiedziałam szybko. - Skąd się tu wzięliście?
-Przylecieliśmy
na dwa dni ale jesteśmy. No weź daj mi ją.
Zignorowałam
go.
- Moje kotki małe. Tęskniłeś za mamą. - spytałam Mike'a którego trzymał jego tata.
- Moje kotki małe. Tęskniłeś za mamą. - spytałam Mike'a którego trzymał jego tata.
Uśmiechnął
się i pociągnął mnie lekko za włosy. Louis pocałował go w policzek i wyszliśmy
z lotniska.
- Sam z
nimi jesteś? - spytałam chyba obrażonego na mnie chłopaka.
-No.
- Masz
i już się nie fochaj - podałam mu Caro
-Taak.
Moja królewna- poprawił ją i cmoknął w czółko. Dojechaliśmy taksówką pod hotel
ten sam co wcześniej.
Weszliśmy
do wynajętego pokoju i usiadłam na fotelu. Kładąc sobie swojego synka na kolanach.
Bawiłam się z nim kiedy Louis i Harry o czymś rozmawiali. Położyłam oba maluchy
na łóżku i po prostu na nie patrzyłam.
- Louis, wiesz że twoja córka jest do ciebie bardziej podobna niż syn?
- Louis, wiesz że twoja córka jest do ciebie bardziej podobna niż syn?
-Tak ?
Mówiłaś w szpitalu. No ale widzisz on jest blondynem. Mały Niall rośnie.
- Tylko
że Niall jest farbowanym blondynem kochanie.
-Wiem
wiem ale się przyzwyczaiłem. Mimo wszystko będzie śliczny. Po mamie
- Ale
słodki jesteś. - pocałowałam go kiedy usiadł obok mnie. - Harry co robiliście
jak nas nie było?
-Ymm to
i owo.
- A
konkretniej? - spytałam kiedy ten znowu patrzył z góry na nasze dzieci, albo
raczej córkę, a oczy mu się aż świeciły.
-Noo
nic konkretnego. Pomagali mi podrywać Norweżki
-
Podryw na dzieci, niegłupie. - przybili sobie piątki.
- Idioci... - skwitowałam.
- Idioci... - skwitowałam.
-No
wiesz. Ja im tam pieluchy zmieniam to oni się do czegoś przysłużą
- Nie
dość że głupi to jeszcze materialista.
-Nie
jestem głupi. A materializm mam po bracie .
-
Przepraszam po którym? - zdziwiłam się.
-Po
nim- wskazał na Lou.
-
Hahahaha.....- nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. nawet dzieci dziwnie na
mnie patrzyły.
-Z
czego się śmiejesz?
- Z
niczego, już się ogarniam. - jednak kiedy przypomniałam sobie momenty kiedy Lou
pokazywał jakim jest materialistą i mnie szantażował to znowu się roześmiałam.
-Aa.
Dobra stary jej chodzi oto że ja na niej wymuszam pocałunki i parę innych
rzeczy za coś Jak mnie o coś prosi.
- Czyli
w skrócie materializm. To też trochę podpada pod molestowanie.... - udałam że się zastanawiam i teatralnie podrapałam się po brodzie.
-Tak no
oczywiście a do ślubu cię zmusiłem abyś nie poszła do sądu. Nie słuchaj mamy.
Dosypali jej czegoś do jedzenia-chłopak zwrócił się do Mike’a którego wziął na ręce.
-Alice
nie wierzę że cię zmusza. . -
odezwał się Harry
- Ja
bym raczej powiedziała że on mi udowadnia że ja chce.
-To
znaczy?- loczek drążył temat.
- Co
się tak interesujesz? Znajdź sobie lepiej dziewczynę
-Interesujesz
się. To poważna sprawa. Wiesz Louis to mój przyjaciel . Zeznania zbieram.
- Ja ci
dam zeznania... - rzuciłam w niego poduszką.
-Nie
źle się wyraziłem. Doświadczenie. On to ma pewne doświadczenie. Czegoś się
nauczę.
-
Louis! Zdajesz mu relacje z ....TEGO?! - spojrzałam na męża.
-Nie.
No serio. Przecież on miał więcej dziewczyn w łóżku. O wiele więcej.
-No tak
tak. Ale ją jestem ciekawy jak zrobić za pierwszym razem dwójkę dzieciaków.
Ciekawi mnie to jaką trzeba mieć w prawe
- Geny
mój drogi, to kwestia genów. - poklepałam go po policzku trochę mocno, ale żeby
nie bolało.
-Dobra
ale jakieś sposoby ma bo zawsze jesteś zadowolona
- Nie
wytrzymam! - włożyłam dzieci do wózka. - Idę na spacer bo tu się zaraz krew
poleje. I nie, nie idziecie ze mną. - dodałam szybko kiedy chcieli coś
powiedzieć. - Idziemy od tych wariatów. - powiedziałam jeszcze do dzieci.
-ej no-sprzeciwił
się Louis
-
Siadaj natyłku i pogadaj sobie z tym zboczeńcem. Pouczcie się nawzajem. -
zachichotałam trochę. - No. Bez gadania.
-A więc
opowiadaj -zaczął Harry kiedy wychodziłam
-
Zabraniam wam z problemami chodzić do wujka Harry’ego. - powiedziałam do
maluchów i wyszłam z hotelu.
Poszliśmy
do pobliskiego parku który już znałam
Było
bardzo spokojnie. Od czasu do czasu mijały mnie inne panie z wózkami lub
zakochane pary. Jednak moją uwagę przykuł dziwnie znajomy dla mnie mężczyzna.
Po chwili dotarło do mnie że to tato Fabiana. Bardzo się ucieszyłam kiedy
zobaczyłam chłopczyka stojącego tuż obok niego. Postanowiłam podejść i się
przywitać może mnie pamięta.
- Dzień dobry. - powiedziałam niepewnie.
- Dzień dobry. - powiedziałam niepewnie.
-o
dzień dobry. Miło panią widzieć. Oo widzę że pani również dorobiła się pociech.
Zobacz Fabianek ciocia.
- Czyli
pamięta mnie pan. Hej mały, ale urosłeś.
Chłopczyk
schował się za nogą taty. Pan Daniel wziął go na ręce i szepnął coś na co tam
ten się uśmiechnął.
- No
tak przecież ty nie możesz mnie pamiętać. Jestem Alice. - wyciągnęłam do niego
rękę.
-Fabian-
odparł nieśmiało. Miał chyba już dwa lata.
- O tak
przepraszam, Niech pan pozna no i ty Fabianie. To Mike i Caroline. - pokazałam
na swoje dzieci.
-Cześć
maluszki. Fabian podaj rączkę .Słodkie dzieci. A gdzie pani mąż?
- W
hotelu, odwiedził nas przyjaciel i zostali pogadać.
-Rozumiem.
Przepraszam ale może my przejdziemy na ty? Jestem od pani nie dużo starszy. Tak
mi się wydaję.
-Alice.
- powiedziałam uśmiechając się.
-Daniel.
Dasz się zaprosić na kawę?
-
Jasne, maluchy śpią więc nie będzie problemu.
Uśmiechnął
się i poszliśmy do kawiarni gdzie trochę porozmawialiśmy. Kiedy popatrzyłam
przez okno zobaczyłam że na polu powoli się ściemnia.
- Chyba będziemy się zbierać, Louis będzie się martwił.
- Chyba będziemy się zbierać, Louis będzie się martwił.
-Dobrze.
Odprowadzić cię?
- Nie
trzeba to nie daleko. Miło było cię znowu spotkać Fabian, no i ciebie, Dziękuje
za kawę i do widzenia.
-Do
widzenia- usłyszałam i wyszłam pchając wózek w stronę hotelu. Przyznam że
ciężkie te moje dzieci i wózek. Byłam już blisko swojego celu, kiedy zadzwonił
mój telefon.
- Halo?
- Halo?
-Alice
gdzie jesteś?
-
Praktycznie pod hotelem. - powiedziałam.
-To
chodź. Mów następnym razem gdzie idziesz- poprosił i się rozłączył.
Weszłam
do hotelu. Recepcjonistka przywitała mnie uśmiechem. Już po chwili wchodziłam
do naszego pokoju. Harry leżał na podłodze i oglądał telewizję a Louis składał
ubranka dzieci
- Hej
chłopaki.
-Carolinka!-
wykrzyknął Hazz zbierając się z ziemi i wyjmując z wózka naszą córkę.
- Gdyby
mogła robiłaby z tobą co tylko by chciała. - powiedziałam. - Owinęła cię sobie
wokół palca.
-I
bardzo dobrze. Moje kochanie- pocałował ją w policzek
-
Zobaczymy czy twoja dziewczyna będzie z tego taka zadowolona, jak już ją
będziesz miał oczywiście.
-To
jest moja dziewczyna- oburzył się.
- Tak,
tak jasne. - widząc minę Louisa trochę się przestraszyłam, on nie brał tego
jako żart , tak jak ja. - Daj pójdę ją wykąpać póki Mike śpi.
Harry
oddał mi ją krzywiąc się a Louis nadal nie odzywał się słowem. Wzięłam córeczkę
i poszłam ją wykąpać. Kiedy niosłam małą owiniętą w ciepły ręcznik. Usłyszałam
że Mike już nie śpi. Położyła Caro na łóżku i zaczęłam ją smarować oliwką.
- Wykąpiesz go? - spytałam Louisa.
- Wykąpiesz go? - spytałam Louisa.
Spojrzał
na mnie jak na pomyloną.
-
Żartujesz?
-
Dlaczego? - zdziwiłam się.
-Przecież
ja mu zrobię krzywdę. Nie Alice. Mogę zrobić coś innego ale go nie wykąpie.
- Louis
przestań. W takim razie chodź ze mną. Będę mówić ci co masz robić. Popatrzysz
na Caroline chwilkę ? - spytałam Harry’ego.
-Oczywiście-
uśmiechnął się od razu ale lou ani drgnął.
- No to
bierz szyna i chodź
-Tak
tak to go wykapiesz ja popatrzę
- Nie,
to ty go będziesz kąpał.
-Nie bo
się boję. Nic się nie stanie jak tu to zrobisz
- No
dobra. - westchnęłam zrezygnowana. - W takim razie ubierz małą.
Odwrócił
się i zaczął zakładać śpioszki Caro. Wzięłam Mike'a i poszłam do łazienki. Już
po chwili on też był czysty i gotowy do spania. Ubrałam go w śpioszki i
położyłam obok Caro na łóżku.
-No i
super. Jak je uśpisz skoro dopiero spali?
-
Chwilę się pobawią i pójdą spać
-No to
fajnie- Harry rzucił się na łóżko obok dzieci.
-
Uważaj - powiedziałam.
-Fajny
ten apartament. Tylko czemu kanapa stoi w sypialni? No trudno darmowe praktyki
będą ...
-Chyba
nie rozumiem.... - powiedziałam robiąc ciepłą herbatę dla dzieci.
-On śpi
tu- mruknął Louis stojąc przy oknie
- Oj
chłopaki..
-Coo?-
zainteresował się Harry podając butelkę małej.
- Nic,
nic ... - dałam drugą butelkę Mike'owi
-Harry
chcesz spać z dzieciakami?
- Nie
to żebym ci nie ufała czy coś Harry, ale może lepiej ja będę z nimi spać? -
spytałam z niepokojem chłopców.
-Jasne.
Kurde ona płacze.
- Moje
maleństwo. - wzięłam córkę na ręce.
Kołysałam
ją aż histeria przeszła w szloch. Pocałowałam ją w główkę i podałam ją jej
tacie. Pośpiewał małej i zasnęła. Zaraz za nią jej brat.
Kiedy
dzieci już spały chłopcy znowu zaczęli jakieś głupie gadki. Czasami mnie
wkurzali a czasami po prostu się z nich śmiałam.
- Idę wziąć prysznic. - powiedziałam.
- Idę wziąć prysznic. - powiedziałam.
-Mogę z
tobą?- zapytał Hazz po czym dostał w łeb od Louisa.
-
Możesz po mnie. - wystawiłam mu język. - Właśnie masz pozdrowienia od Daniela,
to znaczy taty Fabiana, Louis.
-To z
nim byłaś?
-
Spotkałam go w parku.
-Aha.
No idź się kąpać.
~~~~~*~~~~~~
No wreszcie było więcej niż 12 komentarzy. Dziękujemy. Jakbyście i teraz tak zrobili to byłoby super. :*
Ale fajna niespodzianka, kochany Loui. *.*
OdpowiedzUsuńFajny ten Daaniel, hehe. ;) Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się pojawi. Coś czuję, że to nie było takie jednorazowe spotkanie.
A o Harrym i jego "rozmowach" z Louisem to już nawet nie wspominam. xd
Pozdrawiam i czekam na następny. xx ;)
Super! :d Czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńsuper czekam na next
OdpowiedzUsuńboskie<3
OdpowiedzUsuńZarombise z niecierpliwością czekam na nn
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńZajebisty! :)
OdpowiedzUsuńCoś czuję że Lou nie spodobał się ten daniel.... Hazza, biedaku ona jest za młoda! Czekam na next!
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten blog!!! Aż brak mi słów aby opisać ten rozdział, jest taki dobry, że wręcz nie ma się do czego przyczepić.Lou chyba nie był za bardzo zadowolony z spotkania Alice z Danielem. Ten facet tak mi się zdaje, że może coś namiesza, ale to tylko moje przemyślenia. Harry zakochał się w Caro, strach się bać, czy jak ona podrośnie to nie poczuje czegoś więcej do Harrego. Oby wena dalej się ciebie trzymała, bo piszesz świetnie. Uwielbiam twojego bloga.
OdpowiedzUsuńWierna czytelniczka!
coś czuję, że Louis nie jest zbyt zadowolony z tego całego Daniela.
OdpowiedzUsuńz resztą tak samo jak nie jest zadowolony widząc Harry'ego i Caroline.
hhahahahaha. xd
kocham to opowiadanie. *,*
czekam na następny. <3
truth-can-be-cruel.blogspot.com
świetny rozdział, czekam na next
OdpowiedzUsuńświetne <3 iza :)
OdpowiedzUsuńDalej *.*
OdpowiedzUsuńJaki boski wyglad bloga!
OdpowiedzUsuńPo prostu cudo! <3
Przeczytam gdy tylko skończę czytać inne opowiadanie,OBIECUJĘ :))
Tym czasem zapraszam do mnie [pisze opowiadanie, ma dopiero 2 rozdziały]
i zachęcam do zostawienie komentarza! ;3
Super! Jezu to jest zajebiste! Czekam na kolejną część! ;D
OdpowiedzUsuńDangerous Darkness
Czekam na nexta super rozdział ;*
OdpowiedzUsuń