środa, 29 maja 2013

Historia zabiera nas na miesiąc miodowy

 NOTKA POD ROZDZIAŁEM-PRZECZYTAJCIE
Alice
Gdy otworzyłam oczy ujrzałam nad swoją twarzą te piękne niebieskie tęczówki i promienny uśmiech mojego kochania.
- No jasne, ty już nie śpisz.
-Nie śpię. Podziwiam żonę. Dzień dobry maleństwo.
- Witam, witam. - przeciągnęłam się leniwie.
-Wyspałaś się księżniczko?
- Yhym. A ty?
-W miarę. Nie mogłem spać- pocałował mnie w szyje.
- Jak ja cię kocham.
-Też cię kocham a w nocy usłyszałem od ciebie tego już wiele razy
- Też mówiłeś parę ciekawych rzeczy.
-Tak? Ciekawe...
- Śniadanie? - spytałam.
-Ymm- wymruczał mi w szyję- Nie chcę mi się schodzić na dół.
- Tak szczerze to też bym mogła tu zostać.
-No sama widzisz ale zaraz musimy zbierać bo się spóźnimy- zaczął mnie całować
- Czekaj ale gdzie, co jeszcze się do końca nim obudziłam.
-Na samolot misiak
- Jaki samolot?
-No taka maszyna co lata.
- A dlaczego ja nic o tym nie wiem?
-No bo jakbyś wiedziała to nie byłoby niespodzianki
- No a dzieci?
-Zostają z mamą. Czemu ty się tak martwisz ? Nie jestem głupi
- Oczywiście że nie. - pocałowałam go.
-Dziękuję. Pokaż mi jeszcze raz to moje imię bo wczoraj mało na to zwracałem uwagi.
Usiadłam i odwróciłam się tak by Louis mógł zobaczyć mój lewy bok. Dotknął dłonią tego miejsca i delikatnie po nim przyjechał by później pocałować.
- Cieszę się że ci się podoba.
-Bardzo mi się podoba. Ale nie chciałbym abyś czegoś kiedyś żałowała kotuś.
- Już ci mówiłam. Nigdy nie będę. Tak ci nawet powiem że całkiem mi się te tatuaże podobają, ale to nie znaczy że masz przesadzać.
-Wiem. Nie będę robił głupich tatuaży. Tylko te ważne- odwrócił mnie do siebie i lustrował wzrokiem.
- Co? - spytałam.
-Nic- wzruszył ramionami- Pamiętam jak siedziałaś w tej białej pościeli w Barcelonie.
- Hahaha.... Kochanie, ale gdzie my tak w ogóle lecimy?
Odgarnął mi włosy z ramienia na drugie. Pochylił się i szepnął mi do ucha
-Do Barcelony.
Nie wytrzymałam i się na niego rzuciłam. Ten tylko zaczął się śmiać.
-Jak zawsze co smyku?- zaśmiał się
- Bo ty jesteś taki cudowny!
-Ja? Ja nie jestem cudowny.
- No tak, cudowny to mało powiedziane.
-Ja jestem jak każdy mężczyzna. Drań.
- Nie mów tak kotek. Jak sobie zasłużysz to tak powiem.
-Mam nadzieję że cię nie zawiodę- bawił się pasemkiem moich włosów
- No to nie gadaj głupot. - pocałowałam go. Cały czas to robiłam.
Przesunął mnie bardziej na siebie oddając jeszcze bardziej namiętnie pocałunki.
- Kochanie, ale samolot.... - śmiałam się przez pocałunki.
-O 12 mhmm..
- A jest...?
-9- delikatnie smyrał mnie po plecach co strasznie łaskotało.
- To chyba trzeba się zbierać. - zauważyłam i chciałam wstać, ale mi nie pozwolił.
-Nigdzie nie idziesz.
- Mało ci było w nocy? - spytałam praktycznie w jego usta.
-No wiesz nie mało ale czemu ma nie być więcej.
- No misek ,a samolot?
-Zdążymy. Malutka zdążymy prywatny samolot nie odleci.
- Prywatny? No to chyba mamy jeszcze trochę czasu.
Zgodził się kiwając głową. Mieliśmy piękna powtórkę z nocy poślubnej. Potem ubraliśmy się i pojechaliśmy na samolot. Był strasznie luksusowy, nawet bardzo. Już po chwili byliśmy w powietrzu.
-Będziesz tęsknić ten miesiąc za dziećmi prawda?
- Bardzo. Moje maluchy będą daleko ode mnie.
-Nasze- pocałował mnie we włosy.
- Nasze, nasze....
-No właśnie. Ja też będę tęsknił.
- Jak wrócimy to śpią z nami.
-To jest dobry pomysł? Nie zrobię im nic?
- Nic. Wiesz że teraz już nie wyróżniam się w naszym domu nazwiskiem?
-Wiem- zaśmiał się kładąc rękę na moim kolanie.
- Lecimy do Barcelony na cały miesiąc? - spytałam.
-Tak jakby. Bo potem lecimy do Norwegii.
- Do Norw..... No tak przecież ty musiałeś coś wykombinować. - pocałowałam go.
-Inaczej nie był bym sobą- zamknął oczy opierając się o zagłówek.
- No zdecydowanie. - ja oparłam się o jego ramię.
Lecieliśmy w ciszy, przytulając się do siebie. Nagle Louis się odezwał.
-Jak będziemy w Norwegii czeka na ciebie niespodzianka.
-Zabije. - powiedziałam nie otwierając oczu.
-Nie.
- Oj tak. Będzie bolało kochanie. - mówiłam normalnym tonem nie zmieniając swojego położenia
-Wątpię-posłał mi delikatny uśmiech lekko się później krzywiąc.
- Powiedz chociaż co to będzie.
-Nie. Aniołku masz może leki przeciwbólowe?
- Boli cię? Raczej że cię boli skoro pytasz. Tak, gdzieś w torebce. - zaczęłam szukać. - Proszę.
-Głowa mnie tylko boli- uśmiechnął się i wziął tabletkę.
- Moje biedactwo. - pocałowałam go w policzek i wróciłam do starej pozycji.
Pogłaskał mnie po włosach i pozwolił się przytulić. Godzinę później byliśmy na miejscu. Pojechaliśmy do domku i Lou powiedział że wieczorem idziemy na kolację, więc poszłam wziąć prysznic po podróży. Gdy wyszłam z łazienki, Louis już na mnie czekał gotowy. Ubrany był w granatową koszulę i ciemne rurki i szelki.
Ubrałam przygotowaną sukienkę i też byłam już gotowa.
- Jaki przystojny...
-Że ja?- rozejrzał się po sypialni.
- Yhym. Idziemy? - spytałam.
-Tak, aniołku mój- pocałował mnie i biorąc na ręce wyniósł na zanurzone w nocy ulice Barcelony. Duże i piękne lampy oświetlały drogę, a stare kamienice nadawały uroku.
- Kurczę, zapomniałam, że tu jest tak pięknie. - powiedziałam.
-No bo ty akurat masz krótką pamięć. Bywa ..
- Oj tam. - postawił mnie i spacerem doszliśmy do pięknej i ekskluzywnej restauracji.
Czemu on zawsze wybiera tak drogie miejsca- zastanawiałam gdy jedliśmy kolację
- To jest przepyszne. - powiedziałam kiedy kelner dolewał nam znowu drogiego wina. wystarczył by mi hamburger i cola.
-To świetnie. Potem zabieram się na spacer
- Bardzo chętnie. - uśmiechnęłam się do niego.
Tak jak powiedział tak zrobił. Do późna chodziliśmy po Barcelonie trzymając się za rękę. Wciąż nie zdawałam sobie sprawy że jestem już żoną Louisa.
Czułam się cudownie. Przy nim czułam się tak bezpiecznie.
Zatrzymał się złapał moja drugą dłoń i spojrzał w oczy
-Kocham cię i nie wyobrażam sobie swojego życia bez ciebie w nim.
Nic nie mówiłam tylko go pocałowałam, chciałam mu pokazać jak bardzo ja kocham jego. Całowaliśmy się długo zapominając o całym świecie. Oświetleni lampami staliśmy złączeni w pocałunku.
- Wracamy? - spytałam kiedy się od siebie oderwaliśmy.
-No jeżeli nie chcesz kochanie nocować na ulicy to wracamy- powtórnie wziął mnie na ręce niosąc do domu.
- Uwielbiam ten domek. - powiedziałam kiedy weszliśmy do środka.
-Tak jak ja
- Kiedyś musimy tu zabrać maluchy.
-Tak. Zdecydowanie-.zdjął ze mnie sweterek i wziął za rękę prowadząc do sypialni.
- Kochanie, a co będziemy jutro robić? Może zostalibyśmy po prostu w tym domku który tak oboje uwielbiamy? - spytałam oplatając jego kark rękami.
-Tak to dobry pomysł. Zmęczona jesteś ?
- Średnio.
-Tak a pozwolisz że się wykąpie?
- Jasne.
Odsunął się ode mnie i wszedł do łazienki zostawiając mnie samą.
zdjęłam sukienkę i ubrałam dresy i wytarty top. Włosy związałam w wysokiego kucyka i wzięłam jabłko z miski w kuchni. Przeszłam do małego salonu i usiadłam na kanapie. Od razu przypomniały mi się wszystkie chwilę spędzone tutaj. Przewaga była dobra. Miałam tylko jedno złe wspomnienie związane z tym miejscem. Chciałam o tym zapomnieć ale wiedziałam że będzie mi trudno. Po chwili przyszedł Louis. Miał mokre włosy, które śmiesznie się układały na jego głowie.
-Już. Co robisz smyku?
- Nic, tak sobie siedzę i myślę.
-Nad czym?- usiadł obok
- Chyba nad niczym konkretnym.
-Tak mówisz- zbliżył się do mnie i zaczął łaskotać.
- Louis....haha.-śmiałam się strasznie głośno, a on był z tego bardzo zadowolony. - Przestań....
-Dawaj buzi to ci odpuszczę.
- Wyszłam za materialistę. - powiedziałam i go pocałowałam.
-Nie wiedziałaś tego wcześniej?- zapytał w moje usta
- Powiedzmy że to zaakceptowałam. - znowu mnie pocałował.
-Ah tak. Też mi się tak wydawało że przez ołtarzem przyjęłaś wszystkie moje zalety i wady- posadził mnie sobie na kolanach
- Tak było panie Tomlinson.
-Dobrze że się pani ze mną zgadza pani Tomlinson. A teraz idziesz spać bo już jest po pierwszej- podniósł mnie kierując się do pokoju obok.
-A później nie będzie mi pani kontaktować- cmoknął mnie w usta kładąc na łóżku- Tak zdecydowanie muszę ci kupić ładną piżamę
- Ja nie potrzebuje dużo snu. Co ci się nie podoba w mojej piżamie? - udałam oburzoną.
-To że jest to dres. Jutro dostaniesz ładniejszą.
- Ale ja lubię swój dres.
-Lubić go możesz. Mąż ci chce prezent dać a ty się sprzeciwiasz. Ale i tak ci kupię.
- Zastanowię się. - śmiałam się, kiedy przeniósł pocałunki na moją szyję.
-Ja się zastanawiać nie będę a no i tam tą będzie się łatwiej zdejmować- teraz całował mój kark.
- Ale piżama ma inne zastosowanie. Jak zwykle chcesz się najpierw pozbyć moich ubrań?- spytałam kiedy poczułam jego ręce pod moją bluzką.
-No dla mnie to ty możesz spać tylko w tej ładnej koronkowej bieliźnie. Tak swoją droga to skąd ty masz ten biały zestaw z nocy poślubnej
-Od taty dostałam. - jego mina była bezcenna.
Odsunął się ode mnie z otwartymi ustami.
- Dobra skarbie ale w to nie wierzę. On chętnie by rozdzielił nam sypialnie
- Dan dała mi na święta. - wyjaśniłam.
-A no tak myślałem- wreszcie ściągnął ze mnie koszulkę- I tak możesz spać.
- Nie ma tak dobrze. - zaczęłam majstrować przy gumce od jego dresów.
-Ale moje spodnie zostaw w spokoju mała.
- Bo co?
-Boo wolę je mieć na sobie. Co ci przeszkadzają ?
- Nom tak trochę.
-Ale w czym?
- Kochanie.... Nie drażnij mnie
-Ależ ja cię nie drążnie a spodni i tak nie zdejmę. Idziemy spać
- No nie wierzę... - obróciłam się tyłem do niego i przykryłam kocem bo na kołdrę było za gorąco. - Dobranoc.
-Dobranoc.
- Ty czekaj! Bluzkę mi oddaj. - sięgnęłam po swój top leżący obok niego.
Chłopak jednym sprawnym ruchem odrzucił go za siebie i przytulił mnie do swojej klatki.
- Oddaj mi bluzkę. - powiedziałam do niego.
-Nie.
- To wezmę inną - zaczęłam wstawać. - Bez łaski.
Znów mnie pociągnął i położył obok siebie
-Gorąco ci będzie. Oj kotku nie denerwuj się. Lubię podziwiać piękna żonę.
- Mamy spać. Nie chce cię rozpraszać.
-Nie rozpraszasz mnie aniołku- pocałował mnie.
- Nie. Sam powiedziałeś że idziemy spać. Jest późno. - udało mi się dosięgnąć koszulki leżącej obok łóżka. - Miłej nocy życzę. - ubrałam bluzkę i położyłam się spać.
-Uparta. Standard…
Nic już nie powiedziałam tylko poprawiłam poduszkę i już po chwili zasnęłam.
Rano obudziło mnie łaskotanie w okolicach szyi. Chciałam się podrapać, ale moja ręką natrafiła na czyjąś twarz.
- Louis daj mi spać.
-Nie kochanie. Otwórz oczka.
- Chce spać - powiedziałam jak dziecko.
-Dobra dobra- zaczął zostawiać pocałunki na mojej szyi karku obojczyku.
- Louis daj mi spokój. - chciałam go trzepnąć ale robiłam to po omacku bo nie chciało mi się otwierać oczu.
-Jesteś okropna- westchnął i chyba wstał.
- Wiedziałeś jaka jestem, a i tak mnie poślubiłeś kocie.
-Dobrze, śpij malutka.
- Nie chce mi się już spać, ale nic innego też mi się nie chce. - słyszałam że się ze mnie śmieje.
-Yhym...okay. No to co ja ci poradzę?
- Nie wiem. - wysuszyłam ramionami. - Mam ochotę komuś przywalić. - powiedziałam w poduszkę.
-Tylko nie mi!
- Nie tobie. Sama nie wiem komu. - usiadłam i popatrzyłam na chłopaka. - Idę zrobić śniadanie.
-Już jest gotowe królewno- pocałował mnie w czoło i wziął na ręce.
- Miła niespodzianka. - posadził mnie na krześle i podał śniadanie.
-No tak, ja robię ci same miłe niespodzianki. Czyli dzisiaj nie chcesz nigdzie iść?
- Jeśli nie musimy.
-Nie musimy kotku.
Zjedliśmy śniadanie i nawet mi się ubrać nie chciało. Zadzwoniłam do mamy, aby wypytać jak sobie radzi z maluchami. Powiedziała, że już powoli siadają. No w końcu mają już pół roczku.
- Ucałuj je mocno ode mnie. - powiedziałam na koniec naszej rozmowy.
-Oczywiście, a ty pozdrów mojego zięcia. Papa
Rozłączyła się. Siedziałam i bawiłam się kolorowymi poduszkami. Louis pojechał po jakieś zakupy i za chwilę powinien wrócić. Jak pomyślałam, że gdyby on wtedy tu nie wszedł to... przeszły mnie ciarki i w tym samym momencie poczułam czyjeś dłonie na ramionach.
- Masz wyczucie nie ma co. - powiedziałam.
-Czemu?
- Bo właśnie o tobie myślałam. - poniekąd powiedziałam prawdę.
-O mnie? Myślałem, że po ślubie to już o mnie nie myślisz- uśmiechnął się zawadiacko
- Ja myślę o tobie praktycznie cały czas kochanie.
-No to się bardzo cieszę. Książki ci kupiłem- wyciągnął je z torby- Proszę.
- Super. Dzięki, kochany jesteś. Co robimy? - spytałam kiedy niósł zakupy do kuchni.
-Wiesz co? Mam bardzo fajny pomysł- spojrzał na mnie.
- Tak? Jaki?
-Zdejmiemy jednak tą bluzeczkę.
- Wydaje mi się że już o tym rozmawialiśmy.
-Ale wtedy i ja pozwolę się rozebrać- nagle znalazł się nade mną.
- Wczoraj ja chciałam ale ty nie. To teraz ja nie chce. - wystawiłam mu język, czym prawie go dotknęłam bo był tak blisko.
-Ja nie chciałem, bo mieliśmy spać kochanie, a teraz nie zamierzamy spać- podciągnął moją bluzkę do góry zatrzymując się i muskając palcami moje blizny.
- Czyli mamy się kochać tylko kiedy ty chcesz? - spytałam łapiąc go na podbródek żeby oderwał się od mojego brzucha.
-Nie, ale nie dawałaś znaków, że ty byś chciała to robić wczoraj
- Może ci miałam zaproszenie wysłać?
-Nie, ale byłaś tak zmęczona, że nie wydawało mi się abyś miała siłę na cokolwiek. To dla twojego dobra- pocałował mnie w usta zsuwając w dół moje dresy.
- Ty jesteś niereformowany. - powiedziałam kiedy odsunął się od moich ust.
-Nie prawda. Dbam o twoje zdrowie fizyczne
- jeszcze uparty na dodatek
-Oh żebyś ty wiedziała jaka jesteś uparta- już leżałam tylko w bieliźnie
- Jasne. Ja z tobą rozmawiam poważnie a ty mnie rozbierasz.
-No działam od razu
- I ja nie mam tu nic do gadania?
-No wiesz możesz gadać, mnie to nie przeszkadza
- Jaki ty jesteś dobry - powiedziałam z ironią.
-Przesadzasz- wpił się zachłannie w moje usta
Louis całował mnie trochę inaczej niż zwykle. W ogóle inaczej się zachowywał. Nie powiem, podobało mi się to i podniecało, ale nie chciałam mu dawać tej cholernej satysfakcji. Kurde co ja poradzę, że on tak na mnie działa. Chciałam być obojętna, nie wychodziło
- Ja przesadzam? - powiedziałam kiedy pieścił moją szyję. - Słyszeliście go? Ja przesadzam.
-Weź daj coś z siebie bo zawsze ja biorę na siebie inicjatywę
- Ja chciałam wczoraj. - powiedziałam obrażonym tonem. Co ja poradzę że go teraz taka ochota wzięła. Chyba by nie przestał nawet jakbym zasnęła. - Wyjątkowo. - zaznaczyłam kiedy pochylił się żeby znowu mnie pocałować. Tym razem leniwie bo leniwie, ale oddałam pocałunek.
Przeniósł mnie do pozycji siedzącej i rozpiął stanik., rzucając go gdzieś na bok. Chyba jednak musiałam mu się oddać. Zdjęłam jego koszulkę i znowu złączyłam nasze usta ze sobą. W brzuch wpinała mi się ta jego cholerna klamra od paska i za chiny nie umiałam jej odpiąć.
- Co to za ustrojstwo do cholery? -byłam zła.
-Sierota. Ja mam takie same problemy z twoim stanikiem, ale się nauczyłem to i ty wprawy nabierzesz
W końcu udało mi się i Louis też był już w samych bokserkach. Później wszystko nie działo się tak jak zawsze. Był mniej delikatny, a bardziej spragniony i namiętny. Była to ciekawa odmiana. Po wszystkim leżeliśmy obok siebie.
- Idę wziąć prysznic. - powiedziałam z końcu.
-Poszedłbym z tobą ale mnie przegonisz
- Znaj me dobre serce.
-To znaczy ?
- Chodź głupku. - zaśmiałam się.
Wzięłam go za rękę i pociągnęłam do łazienki gdzie spędziliśmy kolejne miłe chwilę . Później ubrałam świeżą bieliznę i poszłam do kuchni w celu zrobienia obiadu. Wkładałam makaron do gotującej się zupy kiedy poczułam ciepły dotyk rąk na swoich biodrach.
-Kocham cię.
- Słyszałam to już dzisiaj parę razy.
-Tak?
- Yhym. - zamieszałam w garnku.
-Ciekawe kiedy ...
- No dzisiaj. W różnych momentach. Nie będę ci teraz wyliczać
-Nie wyliczaj. Zaraz wracam.- i wyszedł
- No dobra - powiedziałam do siebie bo jego już nie było. Dokończyłam gotować obiad.
Kiedy wrócił wszystko było gotowe
 -Proszę- podarował mi bukiet białych róż.
- Wow. Dziękuję, są śliczne. - pocałowałam go. - Na stole masz obiad. - powiedziałam i zaczęłam szukać jakiegoś wazonu
-Nie ma za co- uśmiechnął się i usiadł na krześle
~~~~*~~~~
Jak ja mam Was ładnie prosić o komentarze? Chcę dodawać częściej części, ale nie wiem czy ktoś to przeczytał. Jeżeli jest ponad 30 obserwatorów i 10 komentarzy to ja nie wiem czy mam poczekać i dodać za ileś, aby ktoś nie miał zaległości. Poza tym to naprawdę, naprawdę NAS motywuję. Ja nie chcę nic wymuszać, bo to nie oto chodzi, ale proszę. Po prostu proszę...
NOOO I ZAPRASZAM TEŻ NA TEGO DRUGIEGO BLOGA:  http://ukryj-mnie-w-swoich-ramionach.blogspot.com/

poniedziałek, 27 maja 2013

Dla wyjasnienia

Kto Wam takich bzdur nagadał, że jak jest ślub to zaraz koniec? Nie prawda. Powiem Wam, że jeszcze długo Was pomęczymy. Jak pomyślę ile mam jeszcze skopiowane i do skopiowania no to naprawdę jest dużo. Więc nie smutać, bo nie kończymy jeszcze tego opowiadania,  go trochę komplikujemy.
ROZDZIAŁ POD NOTKĄ

Historia stawia nas przed ołtarzem

 Album został uzupełniony zdjęciami i filmem.http://alicehoran-album.blogspot.com/
Dzień ślubu.
Wstałam rano normalnie nie wiedząc w co ręce włożyć. Louis się tylko ze mnie śmiał. Była 9, a dzieciaki jeszcze spały.
- Louis..... - zwróciłam się do niego kiedy bawił się swoim krawatem na dzisiaj.
-Co, kochanie?- podniósł na mnie wzrok.
- Bo ja chce ci coś pokazać przed ślubem. - podciągnęłam swoją koszulkę na wysokość tatuażu.
Szczęka mu poszła w dół, a oczy poszerzyły się maksymalnie.
- Podoba ci się? - spytałam niepewnie.
-Ba..bardzo mi się podoba. Kiedy ty to zrobiłaś? Wiesz, że będziesz miała to na zawsze, że możesz żałować. że...- zaczął gadać jak najęty.
- Nigdy nie będę żałować. Dlaczego? Zawsze w pewnym sensie mam cię teraz przy sobie.
-No ja nie wiem, ale na przykład jeśli mnie zostawisz czego nie chcę, albo się rozmyślisz teraz albo Bóg wie co jeszcze to...too
- Przestań głupio gadać. - podeszłam do niego i go pocałowałam.
-Yhym- wymruczał przyciągając mnie pewnie do siebie
-Idź się ubieraj. - pogoniłam go.
-Ale ja mam dużo czasu
- Ale ja nie. Zaraz ma przyjść Dan.
-I kosmetyczka i fryzjerka i twoja mama i jeszcze ktoś?- zaczął się śmiać.
- Bardzo śmieszne. - dźgnęłam go w brzuchu
-No bardzo. Po co to tyle? i tak jesteś piękna. W roztrzepanych włosach, bez makijażu i mojej koszuli.
- Tylko że jeśli poszłabym do ołtarza w twojej koszuli, mogłoby to trochę dziwnie wyglądać.
-No może, ale było by fajnie
- Gadaj tu z takim.... - zaśmiałam się
Pocałował mnie jeszcze raz i wyszedł. Przyszła Dan i zaczęło się. To było istne szaleństwo. Jeszcze te stylistki. Ubrały mnie uczesały w piękną fryzurę i na niosły delikatny makijaż. Byłam po prostu piękna. Stanęłam przed lustrem. Za chwilę mieliśmy jechać.
-Tata przyjechał- do pokoju wszedł Niall- wow siostra.
- Uznam to za komplement. - przytuliłam go i zeszliśmy na dół. - Cześć tato.
-Moja córcia- on miał łzy w oczach.
- No weź, chyba nie będziesz płakał.
-Ale ty jesteś taka piękna.
- Dzięki. Kocham cię. - przytulił mnie
Do domu przyjechała również mama i tata Louis'a, którego poznałam. Przy naszych świadkach udzieli nam błogosławieństwa i mogliśmy wyruszyć do kościoła. Bliźniakami opiekowały się ich babcie. Louis czekał na mnie przy ołtarzu, a ja miałam być tam za chwilę prowadzona przez tatę.
-Jesteś gotowa?- zapytał mnie rodzic stając obok.
- Bardziej nie będę. - uśmiechnęłam się do niego.
-Idziemy?
- Tak - powiedziałam i ruszyliśmy.
Przeszłam przez długi czerwony dywan, a potem moja dłoń została podana przez tatę ukochanemu. Uśmiechnął się do mnie, a ja to odwzajemniłam. Każdy z nas napisał swoją własną przysięgę. Myślałam że będę musiała jej się uczyć, ale słowa same wychodziły mi z ust.
Niech nasza droga będzie wspólna.
Niech nasza modlitwa będzie pokorna.
Niech nasza miłość będzie potężna.
Niech nasza nadzieja będzie większa od wszys­tkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
I moje serce
Wzajemnością bije
Oddało Ci się
Tobą tylko żyje
Ja Louis biorę ciebie Alice za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę, aż do śmierci.
Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci.

Miłość mi wszystko wyjaśniła,
Miłość wszystko rozwiązała -
Dlatego uwielbiam ta Miłość,
Gdziekolwiek by przebywała…
Chcę być z Tobą do końca życia i dzielić z Tobą każdą dobrą i złą chwilę, chcę być Twoją żoną i Twoim przyjacielem, chcę Cię kochać i być kochaną.
Oddaje Ci serce z miłości
I tylko Ciebie miłuję
Nie cofnę nigdy tego
Co Ci dzisiaj ślubuję
Ja Alice biorę ciebie Louisie za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę, aż do śmierci.
Tak mi dopomóż panie Boże wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci.

-Alice przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierność w imię Ojca i Syna i Ducha świętego. Amen.
-Louis'ie przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierność w imię Ojca i Syna i Ducha świętego. Amen.
-Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela. Ogłaszam was mężem i żoną.

Louis pochylił się i złożył na moich ustach delikatny pocałunek, a potem rozległy się brawa. Wyszliśmy z kościoła, a przed nim stali pozostali goście. Wszyscy śmiali się i gratulowali. Dostaliśmy pełno życzeń i win. Tak bardzo duużo wina. Wszyscy co podchodzili to nam po butelce wręczyli a Greg ośmielił się nawet dwie.
-No to teraz życzę miłej mordęgi z nim -szepnął śmiejąc się.
- Jakoś przeżyje. - przytuliłam brata, który następnie powiedział coś na ucho Louisowi. Nie wiem co ale bardzo go to rozbawiło.
-Eh- westchnęłam i przyjęłam kolejne kwiatki, gratulację i buziaki.
Potem Harry i Dan jako świadkowie jechali z nami limuzyną do Sali
Kiedy dojechaliśmy na miejsce wszystko było gotowe, a wygląd sali był cudowny i chyba każdemu z gości się podobał. Zostałam nawet przeniesiona przez próg.
Po chwili nadszedł czas na pierwszy toast. Harry jako nasz świadek. Wzniósł zdrowie młodej pary.
-No więc mam nadzieję jak chyba my wszyscy że ty Alice wytrzymasz z naszym Louisem. Że dzieci będą wam dawały szczęście a wy nie ustanie będziecie się kochać. Zdrowie pary młodej!
Wszyscy wznieśli kieliszki w górę.
- No i jesteś moim mężem. - powiedziałam do Louisa
-Jestem a ty moją żona pani Tomlinson- pocałował mnie.
- Jak to brzmi....
-Pięknie brzmi aniołku.
Po chwili wszyscy zaczęli krzyczeć słowa, które kazały nam się pocałować. i już zaraz Louis znowu mnie całował. Od razu po tym strasznie długim pocałunku zabrali nas na parkiet gdzie mieliśmy zatańczyć nasz pierwszy taniec. Było cudownie. Bałam się tego momentu ale wszystko poszło idealnie.
-Kocham cię- powiedzieliśmy równocześnie przytulając się .
Było już koło 22 więc maluchy pojechały do domu mojej mamy razem z nią.
-Bawcie się dobrze- powiedziała na pożegnanie.
- Dziękuję za wszystko. - przytuliłam ją i pojechali.
-No to ja ci porywam żonę- Harry złapał mnie za rękę.
- Tak, Harry chętnie z tobą zatańczę, fajnie że pytasz.
-Etam panna młoda zawsze się zgadza. No i dajesz ,dajesz twista tańczymy.
- Hahaha.....- roześmiałam się na widok jego ruchów. Już po chwili do niego dołączyłam.
Wymęczona bo przetańczyłam chyba z każdym chłopakiem mogłam wreszcie odpocząć. Siedziałam na swoim miejscu panny młodej i patrzyłam jak Lou tańczy z Lottie. Fajnie wyglądali. Brat z siostrą. Po chwili na kolana wdrapała mi się Daisy. A to jest przytulanka. Ciągle tylko się do mnie tuli.
- Co tam maluchu? – spytałam
-Nic. Pożyczysz mi kiedyś tą sukienkę? Też chce wyglądać jak księżniczka.
- Podoba ci się? - pokiwała główką. - Cieszę się. Jest twoja kochanie, obiecuje jeśli tylko będziesz chciała. - przytuliłam ją mocno.
-O dziękuję. Kocham cię!- pocałowała mnie w policzek.
Po chwili już rzuciła się na Louisa, który nadal tańczył z ich siostrą. Dołączyły do nich dwie pozostałe siostry i tańczyli i w kółku. Phoebe uwieszona na Lou Daisy przy nodze a dziewczyny za ręce.
Podszedł do mnie Niall z dziwnie wyszczerzoną facjatą.
- Co tam? - spytałam kiedy usiadł obok.
-Niic. Uhuu kurde co laska to ładniejsza.
- Słucham?
-Mało kumata jesteś. Za dużo wypiłaś. Każda dziewczyna tutaj chyba już ze mną tańczyła i wszystkie piękne. Chodź idziemy.
- Gdzie? Że niby tam? - wskazałam na parkiet.
-Taak inteligencie. Louis kogoś ty poślubił- jęknął teatralnie
- Spadaj. Też nie dam odpocząć na twoim ślubie. - poszliśmy tańczyć.
-Dobra dobra- przetańczyliśmy kawałek później poszedł do mnie niepewnie Lou.
- Witam pana. - uśmiechnęłam się na jego widok.
-Witam panią. Czy ja mogę w końcu zatańczyć z moją żoną?
- No dobra, mogę ci ją na chwilę dać. - powiedział Niall i zostawił nas.
Chłopak objął mnie w talii i zaczął ostrożnie prowadzić. Kołysaliśmy się powoli wtuleni w siebie.
- Jest idealnie.
-Tak? Mówiłem że tak będzie.
- Zdecydowanie dotrzymałeś słowa.
Podniósł mnie i zakręcił całując. Było trochę przed północą, ja myślałam że zaraz mi nogi odpadną.
-Czekaj musisz wytrzymać. Jeszcze tylko tort mała- szepnął mi Louis do ucha
- Jest ok.
Tak więc wytrzymałam jeszcze tort a później Louis pożegnał się z gośćmi i zabrał mnie do domu
- Zdecydowanie nigdy, ale to nigdy tego nie zapomnę.
-Dlaczego ?
- Bo było niesamowicie. Dziękuję ci. - pocałowałam go.
-Nie masz za co kochanie.
- Kocham cię najbardziej na świecie
-Ja ciebie tak samo- Louis wyciągnął mnie z auta i zaniósł do sypialni w której jakimś cudem paliły się świeczki
- Wow. - zatkało mnie.
-Co wow ?
- No to. To wszystko.
-Co to wszystko?
- Oj no przestań. Wiesz o co mi chodzi. - znowu go pocałowałam żeby już nie zadawał głupich pytań.
Louis
Położyłem ją na łóżko. Starannie zacząłem zdejmować z niej suknię ślubną tak, że po chwili leżała w samej bieliźnie. Zacząłem namiętnie całować jej delikatne wargi. Później zjeżdżałem niżej. Teraz całowałem jej obojczyk. Dziewczynie jak zawsze się to podobało. Wróciłem do ust. Alice lekko przegryzała moją dolną wargę. Oderwaliśmy się od siebie. Dziewczyna spojrzała na mnie i zadziornie się uśmiechnęła. Odepchnęła mnie od siebie i rzuciła mnie na miejsce obok niej. Teraz to ona siedziała na mnie. Zaczęła rozpinać guziki od mojej koszuli.
Kiedy skończyła szybko zdjęła ją ze mnie, a następnie wyrzuciła ją na podłogę. Zaczęła całować mój tors. Patrzyłem na nią i się uśmiechałem. No to kochanie wracamy do poprzedniej pozycji- pomyślałem. I z powrotem to ja na niej leżałem. Alice zrobiła urażoną minkę. I właśnie za to ją kochałem. Szybkim i zwinnym ruchem zacząłem zdejmować z niej stanik. Później całowałem jej dekolt i brzuch, aż dotarłem do majtek. Bawiłem się ich białą koronką. Chciałem się z nią podroczyć, dlatego powoli wracałem do góry. Dziewczyna znowu przegryzała moją dolną wargę znów. Kochałem kiedy tak robiła.
Rękami zaczęła rozpinać rozporek od moich spodni. Pomogłem jej i zdjąłem je z siebie. Teraz już niewiele nam zostało. Po chwili byliśmy już całkiem nadzy. Całowaliśmy się namiętnie. Przerwaliśmy. Wszedłem w dziewczynę. Ta cicho jęknęła i wygięła się w lekki łuk. Pieściłem każdy fragment jej ciała. Kochaliśmy się tak jak nigdy. Byliśmy bardzo spragnieni siebie. Nasze ciała tworzyły jedną całość. Oddech się wyrównały. Byliśmy tylko my.
JA
ONA
DWA CIAŁA
JEDNOŚĆ
Tego właśnie nam trzeba było. Długo się kochaliśmy. Doszliśmy w tym samym czasie. Zmęczony opadłem ma miejsce obok dziewczyny. Spojrzałem na nią, a ona na mnie. Uśmiechnęła się. Odwzajemniłem gest. Leżeliśmy w ciszy i patrzyliśmy się w sufit, ale po jakimś czasie Alice położyła głowę na moim torsie. Objąłem ją jedną ręką i ucałowałem we włosy. Właśnie mój największy skarb leżał obok mnie. Nie wiem co bym bez niej zrobił. Nie minęło dużo czasu kiedy zobaczyłem, że dziewczyna śpi. Poszedłem w jej ślady.
~~~~*~~~~~~
Dzięki wielkie za pytania na asku. Miałam zajęcie :D Oprócz tego, że cały czas kopiuje. W ogóle to mnie olśniło i chyba, może, być mooooże będziemy z Karoliną pisać kolejne opowiadanie oprócz Nadii :D Kto się cieszy?