środa, 12 czerwca 2013

Historia idzie dalej

Ranek Louis 
Gdy się obudziłem nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Musiałem wziąć, a wiedziałem, że nie mogę. Poza tym to wszystko było mieszanką wybuchową wraz z moimi lekami. Wstałem i poszedłem wziąć prysznic. Trochę ochłonąłem,. Boże co ja w ogóle zrobiłem. Kiedy wyszedłem z pokoju Alice dalej spała razem z Mike'em ,a Caro błądziła oczami po pokoju.
-Cześć maleńka- wziąłem ją na ręce całując w policzek.
Zaczęła się śmiać. Bardzo głośno jak na takiego brzdąca.
-Cii bo obudzisz mamusię- szepnąłem uśmiechając się- Kochasz tatę? Pokaż jak kochasz tatę
Dziewczynka mocno objęła mnie za szyję.
-Ja też cię tak kocham. Powiesz tata? Ta-ta.
Popatrzyła na mnie jak na głupka i za chwilę znowu zaczęła się śmiać i machać rękami.
-Tak myślałem- pocałowałem ją w czółko- Idziemy po śniadanie dla mamy? Rozmawiam z dzieckiem...
- Tata... - powiedziała i włożyła sobie paluchy do buzi
-Brawo, ale wyjmij rączkę słoneczko
Patrzyła na mnie dalej trzymając rączkę w buzi. 1
-Eh ty- sam wyciągnąłem jej piąstkę z ust i wziąłem ją na dół.
Skrzywiła się ale po chwili znowu się śmiała.
-Moje gwiazdeczka. Będziesz śpiewać jak tatuś? Co? A mama będzie cię uczyć tańczyć. Fajnie by było- mówiłem do niej zamawiając śniadanie.
Karmiłem na dole Caro kiedy do restauracji zszedł Harry.
- Hej. - powiedziałem.
-Cześć. Pogadamy? 2
-Jasne spadaj-wskazałem na miejsce obok.
-Jak rozmowa? Wybiła ci z lba te głupoty?
- Powiedzmy. Wiem że nie będzie się ze mną cackać jeśli.... no wiesz.
-No raczej. Dobrze robi. Ale ty jesteś głupi. Mówiłem ci żebyś tego nie kupował
- O tym chciałeś gadać?
-Taa. Chciałem wiedzieć czy masz tyle silnej woli aby przestać
- Będę się starał i tylko tego jestem pewien
-Jednego nie rozumiem. Tylko tydzień. Jeden tydzień a ty się uzależniłeś- wytarł Caro serwetka buzię
- Uwierz że sam chciałbym to rozumieć.
-tak. Chodź kochanie- posadził ją u siebie na kolanach.
Kwiecień - ostatni miesiąc trasy. Londyn
Caro z Mikeiem biegali po dywanie kiedy ja szykowałam obiad. Louis był u terapeuty.
- Proszę was, uspokójcie się.
-Tata!- krzyknął Mike. Umiał pojedyncze słowa. Czasem składał zdania. Caroline mówiła tylko słówkami
- Taty nie ma synku, ale za chwile wróci. Więc się uspokójcie bo mu powiem wszystko.
-Nie!- Popchnął siostrę a ta upadła na dywan pupą.
Caro zaczęla płakać. Podeszła i wzięłam ją na ręce.
- Mike patrz. Przeproś siostrę. - kucnęłam tak żeby być na jego wysokości.
-Nie- założył ręce na klatkę. Mądry był jak na swój wiek
- Mike proszę cię. 
-Nie bo ona jest bzitka!.nie lubię jej!- fuknął 2
- Ale to twoja siostra i masz ją przeprosić. Dlaczego jej nie lubisz przecież ci nic nie zrobiła. - dziewczynka wtulała się we mnie mocno.
-Zrobiła. Onia zawsie jest dobla i najlepsza- wziął swoje zabawki.
- Nie mów tak. Oboje jesteście cudowni. Chodź tu. - usiadłam na podłodze i przygarnęłam go do siebie. Tym sposobem oboje siedzieli po obu moich stronach.
-Ale tata mnie kochia...
- Też cie kocham.
-Ją baldziej
- Mike oboje was kochamy tak samo. I ja i tata.
-I tak jej nie lubię Cialy pokój jest lozowy
- To go przemalujemy.
- Gupek. - usłyszałam córkę.
-Gupia jesteś. Baisz się lalkami 2
- a ty brum brum lobis.
-Bo ja jestem duzi
- Kochanie jesteście w tym samym wieku. - zaśmiałam się.
-Ja ciesniej się ulodzilen. Ona jest gupia!
- Koniec. Masz w tej chwili ją przeprosić, a ty go już też nie wyzywaj. - powiedziałam do obojga.
-Nie! O! Tata!
- Mike wracaj w tej chwili! - krzyknęłam za nim.
-Tataa!- rzucił się w holu na Louisa
- Gdzie ja popełniłam błąd? - spytałam się sama siebie. - Idziemy do ogrodu? - spytałam córki
-Nie. Baje ce!
-Co jest? Czemu on mówi że mama jest be?- zapytał mój mąż wchodząc do salonu
- Mów i też żę go nie kocham. - powiedziałam włączając małej bajki.
-Ej mały ale mama cię przecież kocha. Bardzo bardzo mocno
mały wtulił się w niego mocniej nic nie mówiąc.
-Tata! - krzyknęła Caroline.
-Cześć księżniczko- wziął ją drugą ręką
- Zostaw, baje sią. Też oglądaś? Plose.
-już- postawił ją na dywanie-Mike oglądasz z nami?
- Dobla. - powiedziała robiąc śmieszną minę.
-Ale to smyku Barbie jest- dodał Louis
- Ty cesz Barbie? - zrobił wielkie oczy.
-Niee! Gupia jesteś! Puchatka ce!
- Nie ce puchatka! - mała zaczęła płakać.
-Ja nie ce Barbie! Tylko maluchy ododaja balbie!
- Mam pomysł. Tata zostanie z Caroline oglądać, a my pójdziemy do ogrodu dobra? - spytałam małego.
-A będziemy kopiać pilke?
- Będziemy. - wyciągnęłam do niego rękę.
-To mogę iść- podał mi łapkę.
- Mój chłopak. - podniosłam go - A dasz mi buzi? - spytałam go.
-Tiak!- dał mi całusa w policzek- Ja ce blata!
- Brata chcesz? Ale twoje zachowanie nie pozwala na jeszcze jedno dziecko. Przecież wasza dwójka już i tak się bardzo kłóci.
-No bo ona jest gupia! A ja ce blata. On bedzie ajny!
- A jak by się urodziła dziewczynka?
-Nie, to bbedzie blat. Raz mzie się zdażyć pomyłka...
- Dopóki nie zaczniesz się dogadywać z Caroline nie mamy o czym rozmawiać mój drogi. - powiedziałam kiedy byliśmy już w ogrodzie.
-Nio to nie będę miał blata- pobiegł do piłki leżącej na trawie
- Mike ,proszę. Dla mnie. - powiedziałam siadająa na trawie.
-Ale ja jej nie lubię! Ona mnie kopie!
- Z nią tatuś rozmawia i ona też już nie będzie ci dokuczać.
-Dooobla.
- To co gramy? - wstałam biegnąc w jego stronę. Zaczął się głośno śmiać i uciekać.
Rzucałam mu on łapał, potem kiwaliśmy się a on strzelał gole. I on ma 1,5 roku!
- Wygrałeś. - przyznałam padając na glebę.
-Mamo, wstawiaj! Pokaziemy tacie jak glamy!
Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam stojącego nade mną chłopca.
-Mamo wstawiaj!- ciągnął mnie za rękę.
- Musisz mi dać buziaka bo inaczej nie dan rady.
Pochylił się i cmoknął mnie w usta.
Wstałam ,szybko wzięłam go ręce i zakręciłam w powietrzu.
- Ale ja cię kocham
-Ja tież, ale ce blata.
- Coś ty się tak czepił? - spytałam stając w miejscu
-Bo mi ona nie pasuje! Ja ce z nim lobić brum brum.
- Znowu zaczynasz? Coś mi obiecałeś chyba. 2
-No i? Ale nie musiem się z nią baić.
- Oj mały... Idziemy do domu?
-Po tatę! Będziemy glać!
- Kochanie może na dzisiaj wystarczy. Wykąpiemy się, piane ci zrobię. co?
-Ale siam?
- Jak będziesz chciał tak bardzo to sam. - powiedziałam nie chcąc się już z nim kłócić.
-A ona?
- Ona ma imię to po pierwsze. Wykąpie się potem najwyżej. Nie chce ryzykować że ją utopisz.
-Etam- machnął rączkę- A ja cie zieby mnie tata ykąpał!
- Dlaczego ja nie moge? - zdziwiłam się.
-Bo ty zawsie to lobisz a tatuś nigdy.
- No dobra. - weszliśmy do domu.
Louis trzymał Caroline na kolanach, która z pasją oglądała Barbie przy czym on zasypiał patrząc na ten film
- Ciekawy film? - spytałam Louisa mówiąc mu do ucha
-Taa, no bardzo- uśmiechnął się otwierając oczy.
- Syn chce żebyś go wykąpał. - powiedziałam siadając koło nich.
-Że ja?- zdziwił się.
- Dokładnie ty. - powiedziałam zdejmując małemu buty.
- Ty. - pokazał Mike na Louisa.
-Ale ja nie umiem.
- Ja cie nauce. - powiedziała chłopczyk, a Caro zaczęła się śmiać.
-Synku...- Louis spojrzał na niego błagalnie.
- No plose.
-A nie może tego mamusia zrobić? Mama umie. Zrobi ci piane i będziesz się bawił, a potem cie wymyje.
- Ce z tobą. - zaczął płakać.
- No idź widzisz jak mu zależy. Raz, dwa.
-Ale ja nie umiem- szepnął do mnie tuląc synka
- Louis to nie jest nic trudnego. Poradzisz sobie.
-będziesz żałował synu- jak brał go na ręce to widziałam, ze mu się dłonie trzęsły
- Miłej zabawy! - krzyknęłam za nimi. - Ty dalej oglądasz? - zwróciłam się do córki
-Nio. Tatuś, kąpać, mnie.
- Ciebie też? Na pewno się ucieszy.
-Tak!- pocałowała mnie w policzek i zaskoczyła na dywan
- Gdzie idziesz?
-Do taty- dreptała w śpioszka w stronę łazienki.
- Ale tata teraz kąpie Mike'a.
-Ja ce do taty- zaczęła tak głośno płakać, że chyba sąsiedzi ją słyszeli.
- Nie płacz. - wzięłam ją na ręce. - Już idziemy do taty. - weszłam do łazienki, gdzie Mike stał w wannie, a Louis siedział obok i obaj byli cali w pianie.
-Co się dzieję? Kochanie czemu ty płaczesz?- zapytał przejęty Louis.
- Cie tam. - wskazała na brata.
-Ale teraz kąpię twojego brata. Potem mamusia cię wykąpie. Zamknij oczka, umyjemy włoski- zwrócił się do synka.
- NIe! Ja ce z tobą tata!
-Dobra to ze mną, ale zaraz. Kotku ja go do kończę kąpać a przyniesiesz mi tabletki?
- Jasne. - zostawiłam mała trzymającą się kolana Louisa i patrzącą na kąpiel Mike'a i poszłam po tabletki i coś do popicia.
Gdy wróciłam mały był wycierany ręcznikiem.
- Masz, a ja go wezmę.
Odebrałam syna, a chłopak zajął się Caro.
Zaniosłam go do ich pokoju i zaczęłam ubierać w piżamę.
-Pać tu sią siame lalki.
- Jutro to posprzątamy i gdzieś schowamy żebyś nie widział ich.
-Dobla. Ce mieć blata!
- Kochanie.... - nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
-Gllll.
- Nie złość się, po prostu, porozmawiamy o tym kiedy indziej.
-Dobla. Cem spać.
- To już kładziemy się. - położyłam go i pocałowałam w głowę.
Uśpiłam go i poszłam do łazienki po Caroline.
- Gotowa? - spytałam.
-Już tak. Proszę. Dobranoc księżniczko- chłopak pocałował dziewczynkę w policzek i mi ją oddał.
W drodze do pokoju mała już zasypiała. Przebrałam ją i położyłam. Zgasiłam światło i wyszłam
Zajrzałam do naszej sypialni, ale louis w niej nie był. Stał z rękoma opartymi o umywalkę i patrzył się w lustro.
- Co tam? - spytałam stojąc w drzwiach.
-Ciężko- przyznał.
- To znaczy? - podeszłam do niego.
-No ciężko. Chętnie bym w coś walnął, rozwalił. Czuję jak mnie roznosi.
- Będzie dobrze. Po prostu musisz to przetrwać
-Yh tylko nie wiesz jakie to cholerstwo jest.
- Nie wiem, ale domyślam się że nie jest łatwo.
-Kocham cię- wyszeptał przekręcając głowę w moją stronę.
- Wiem. - uśmiechnęłam się do niego. - Też cię kocham.
-Idziemy na górę?-zapytał.
- Tak. Dzieci dały mi dzisiaj popalić. Idę wziąć prysznic. - powiedziałam rozpuszczając włosy bo miałam warkocza.
-O takiej mi ciebie brakowało.
- Jakiej? - byłam zainteresowana.
-Takiej nie ułożonej. Najlepiej w mojej koszuli z roztrzepanymi włosami,
- Twoje koszule są bardzo wygodne. - śmiałam się. - Nasze dzieci cię uwielbiają.
-mnie? dziwne. ty spędzasz z nimi więcej czasu
- Wcale nie. Jesteś dla nich najlepszy. Jesteś takim super tatą.
-Haha dziękuję- zaczął mnie całować.
- Nie masz za co. Taka prawda.
-Ta wanna będzie na pewno wygodna- przechylił mnie i wpadłam do wody.
- Louis! Jestem cała mokra.
-Ojoj. bywa skarbie- śmiejąc się stojąc nade mną.
- Jesteś jak dziecko. - śmiałam się.
-Własnie apropo dzieci kochanie- usiadł na wannie.
- Śpią. - powiedziałam chociaż wiedziałam o co mu chodzi.
-Nie mówię o tych dzieciach
- Powiedz o co ci chodzi. Od owijaj.
-Myślałaś o następnym dziecku?
- Myślałam - przyznałam szczerze.
-I?
- I chciałabym je. Nie wiem tylko czy to odpowiedni czas.
-Sam nie wiem. Trasa się nie długo skończy i na razie przerwa. Możemy spróbować
- Louis, ale czy ty czujesz się na siłach. Wiesz co mam na myśli....
-Chodzi ci oto czy znów nie wezmę?
- Nie to że ci nie ufam, tylko wiem że jest ci ciężko.
-wiem. Wiesz ile ja razy miałem to jeszcze raz w dłoni? Nie, nie wziąłem tego nie patrz tak na mnie.
- Właśnie o to mi chodzi. Sam widzisz teraz najlepiej jaki to obowiązek.
-Wiem, ale chodzę na tą terapię. Wpoili mi parę rzeczy
- Trochę mi zimno możemy stąd wyjść i wtedy porozmawiać. - śmiałam się.
-Oj chodź aniołku- podał mi dłoń
Przebrałam się i zeszliśmy do kuchni bo chciałam się napić herbaty
Usiadł ze mną przy wyspie lustrując wzrokiem.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz?
-Bo cię strasznie kocham.
- Też cię kocham głuptasie.
Pochylił się i cmoknął mnie w usta.
-Mike jest strasznie rozwinięty jak na swój wiek
- Tak, zdecydowanie.
-Haha Carolie umie dobrze walić po głowie za to. Zwłaszcza swojego brata
- Strasznie się kłócą. Nie chce nawet myśleć co będzie jak podrosną.
-No wiesz to jest jednak brat i siostra.
- Bliźniaki. - odłożyłam pusty już kubek.
-No bliźniaki. Zobacz Mike będzie świetnym starszym bratem- chłopak wziął mnie na kolana.
- Na pewno będzie. - zgodziłam się.
-Mieliśmy iść na górę
- Nom. To idziemy. - wstałam i poszłam w stronę schodów.
On mnie złapał w talii i sam zaniósł.
Niósł mnie aż do naszej sypialni.
Położył mnie na łóżku przygniatając swoim ciałem
- No i co teraz? - śmiałam się starając się być cicho.
-Znowu ja?
- Oj tam... - zdjęłam mu bluzkę i go pocałowałam.
-Czekaj...
- Co?
-Bierzesz tabletki?
- Trzy dni temu mi się skończyły.
-Co chcesz zrobić?
- Teraz? Zdjąć z ciebie spodnie.
-Haha. Okay wiesz, że nie oto mi chodziło- całował moją szyję zostawiając na niej malinki. No zabiję go!
Po jakimś czasie takich pieszczot byliśmy już nadzy.
-Mamy się zabezpieczać?- zapytał odrywając się od moich ust
- Wątpię żebym zaszła tak od razu, a jeśli tak to znaczy że tak ma być i już. - znowu go pocałowałam.
Po chwili we mnie wszedł, a ja uniosłam się do góry. Cicho jęknęłam gdy się we mnie poruszał.
-Kocham cię- wyszeptał opadając po wszystkim obok mnie.
- Ja ciebie też, bardzo.
-Dobranoc kotku-objął mnie .
Wtuliłam się w niego i zasnęłam.
Louis
Obudziłem się pierwszy widząc ukochaną w swoich ramionach. ból kiedyś mi towarzyszył przestał istnieć ale chęć wzięcia była. Wiedziałem, że nie mogę się poddać dla nich. pocałowałem ją delikatnie we włosy. Pachniała tak świeżo.Dziewczyna wtuliłam się mocniej w moje ciało i leniwie mruknęła.
-śpij- szepnąłem jej do ucha.
Nic nie powiedziała tylko obróciła się w drugą stronę i dalej spała.
Powoli wstałem z łóżka i zacząłem się ubierać. Zajrzałem do dzieci, ale one spokojnie spały. Zszedłem więc na dół w celu przygotowania śniadania. Otworzyłem szafkę z lekami sięgając po nie, kiedy natrafiłem na Vicodin. Obróciłem go parę razy w palcach.
Chęć wzięcia była ogromna. Patrzyłem na opakowanie dobre kilka minut.
Odkryłem fiolkę stając nad zlewem. Ręce jak zwykle ni się trzęsły. Dobrze że tego nie widziała ali.
sobie też ból w oczach Alice.
Poza tym dzieci. Ta trójka jest najważniejsza. Chciałem je wysypać, kiedy do kuchni weszła zaspana Ali
Stałem do niej plecami więc nie widziała tego co trzymam.
- Co robisz? - spytała przebierając oczy.
-Nic. Idz do jadalni wezmę się za śniadanie
- Może ci pomogę?
-Nie. Idz poradzę sobie- posłałem jej uśmiech-Leki wezmę i zaraz będę smażył naleśniki
- No dobra.

~~~~~*~~~~~~~~
Cześc, cześć. Zauważyłam, że jak jest jakaś akcja typu śmierć czy narkotyki to od razu więcej komentarzy. Eh wy :p

11 komentarzy:

  1. Huech ;) ależ my jesteśmy złowieszczy... Czekam nn.
    Ala

    OdpowiedzUsuń
  2. Akcja jest i to super : )
    Czekam na nn : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję że to nie podsunie ci kolejnych "genialnych" pomysłów... Rozdział świetny ;) CZekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zarąbisty czekam z niecierpliwością na nn. Jak coś czytam wszystkie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Mike'a. ♥ Niby mały, a taki wygadany... Ach... ;)
    Rozdział fajny, czekam na next. ;) xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskie. Czekam na nn i przepraszam, że się jakoś nierozpisuję, ale jestem padnięta...

    Dangerous Darkness

    OdpowiedzUsuń
  7. No wiesz, wtedy jest tak ciekawie, że nie da się nie komentować. Rozdział świetny czekam na nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja Ci dam śmierć i narkotyki! :D
    Rozdział świetny!

    OdpowiedzUsuń
  9. No to jest wspaniałe i daje dużo do myślenia szczególnie dla mnie Plotę głupoty. Wspaniały rozdział,a komentarze na komórce coraz lepiej mi wychodzą. Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Raaany, niech Lou nie bierze... I skąd u maluchów tyle złości? Dobra, nieważne. Kocham to opowiadanie,czekam na następną część. WENY :3

    OdpowiedzUsuń