poniedziałek, 10 czerwca 2013

Historia nas uzależnia

Dwa tygodnie później
Dwa dni w trasie.
Od dwóch dni jesteśmy w trasie z chłopakami. Louis coś narzekał że go noga boli tak jak kiedyś i kręgosłup ale uprzedzał że mu przejdzie. Siedziałam z maluchami w pokoju kiedy oni byli na koncercie a właściwie go kończyli. Dzieci oglądały bajki a ja kroiłam im owoce. Słodkie były. W końcu do pokoju wrócił Louis.
- Zmęczony? - spytałam gdy rzucił się na łóżko.
-Bardzo- mruknął niewyraźnie
- Idź się umyć, a ja położę dzieci.
-Taa- wstał i powlókł się do łazienki
Wzięłam maluchy, które były już wykąpane i przebrane. Spały z nami w łóżku bo tu nie było łóżeczek. Louis po chwili wrócił
- Ale jesteś padnięty.
-Taa- znowu ta sama odpowiedź
- Idź spać bo ledwo żyjesz. Dobranoc.
-Dobranoc- po prostu zamknął oczy i zasnął
Już po chwili ja też odpłynęłam.
Rano obudziło mnie chodzenie po pokoju. Louis przeszukiwał kieszenie swojej bluzy .
- Czego szukasz? - spytałam siadając.
-Alice?! Nie niczego- odparł zmieszany
- Chyba widzę.
-Mówię że niczego - warknął siadając na kanapie i chowając głowę w dłoniach
- Nie krzycz bo obudzisz dzieci.
-Przepraszam.
Wstałam i poprawiłam Caro poduszkę.
-Wychodzę - oznajmił nagle
- Dokąd? - zdziwiłam się.
-i tak nie będziesz wiedziała- przełożył portfel z wczorajszych spodni do nowych
Wyszedł, a ja zdezorientowana poszłam do ubikacji. Trochę się o niego martwiłam. Dziwnie się zachowywał. Może wczoraj na koncercie się coś stało. Wyszłam ,a dzieci dalej spały. Zjadłam śniadanie które przyniósł mi Harry i potem nakarmiłam dzieci bo się obudziły. Po dwóch godzinach usłyszałam głos męża za ścianą w pokoju chłopaków. Był trochę zdenerwowany. Chłopcy coś mu tłumaczyli. W końcu wrócił trzaskając drzwiami
- Co się stało?
-Nic się nie stało- usiadł gwałtownie na łóżku
- To dlaczego mam wrażenie że zaraz wybuchniesz?
-Wybuchnę?! O co ci chodzi?
- Jesteś zły.
-Czemu tak uważasz ?
- Słyszałam że kłóciłeś się z chłopcami i prawie wyrwałeś drzwi z zawiasów.
-Dobra. To ustalmy że jestem zły. Może być?- wyjął coś z kieszeni i skierował się do łazienki
- Ale dlaczego?
-Taka cię odpowiedź satysfakcjonuje to ci przytakuję- wszedł do toalety i zostawił mnie osłupiałą.
 Co się z nim dzieje? - myślałam. Postanowiłam dać mu spokój. Wzięłam dzieci i wyszłam z nimi na spacer. Pochodziliśmy po parku w Irlandii i wróciliśmy do hotelu. Lou nadal był w łazience gdzie słychać było szum wody. Nie otwierał kiedy pukałam
- No ile się można kąpać? - spytałam się sama siebie.
Rozebrałam dzieci do śpioszków i uśpiłam. Kolejne 30 minut nie wyszedł. Zaniepokojona poszłam po Harry’ego. Ten przyszedł ze mną do naszego pokoju i zaczął walić w drzwi. Byłam coraz bardziej przerażona.
-Alice wyjdź na chwilę- poprosił mnie
- Co? Dlaczego? - to było trochę dziwne.
-Proszę. Zawołałam cię
Nic już nie powiedziałam tylko wzięłam dzieci i poszłam do pokoju chłopców.
Harry
 Wywarzyłem drzwi dziękując Bogu że otwierały się środka. Wiedziałem co jest grane. Louis wciągnął amfetaminę znowu i był odurzony. Siedział przy wannie z głową w dłoniach.
- Stary co ty odpierdalasz? - usiadłem obok niego.
-Nie daje rady. Boli
- A pomyślałeś o Alice, o Mike'u i Caroline?
-Harry ... myślę non stop. Ona nie może wiedzieć. Nie mogę jej skrzywdzić.
- Więc przestań. Idź do lekarza, a nie sam radzisz sobie za pomocą tego czegoś. Chłopię ogarnij się. Wiesz co ona teraz przeżywa przez twoje zachowanie? Nie wie co się z tobą dzieje i Niall w końcu się wkurwi i jej powie.
-Jakim cudem Niall wie ?! Musieliście mu mówić?! To mój problem.
- Nie radzisz sobie z tym.
-Nie mam siły. Nie rozumiesz? Co dzień budzę się z bólem i myślę co zrobić. Wieczorem muszę iść na koncert i udawać że jest dobrze. Nie jest.
- Louis daj sobie pomóc. Po prostu. Dopuść do siebie Alice i nas.
-Nie macie jak mi pomoc a Alice nie możesz w to mieszać.
- Lou nie dajesz mi wyboru. - powiedziałem ostro.
-Tu akurat nie masz za dużo gadania
- Ogarnij się bo inaczej ich stracisz. - wstałem.
-Żeby to było takie proste- bawił się torebeczka z białym proszkiem.
- Daj mi to. - wyciągnąłem rękę w jego kierunku.
Spojrzał na mnie nie wiedząc co zrobić. Oddać czy schować.
- Dla własnego dobra....
-Harry-jęknął.
- Po prostu mi to daj.
-Kiedy ja tego potrzebuję- usłyszeliśmy otwieranie drzwi do pokoju
- Po prostu to kurwa daj. - podszedłem do niego. - Nie potrzebujesz tego.
- Chłopcy? - z pokoju usłyszeliśmy Alice.
Louis posłał mi wrogie spojrzenie i wysypał zawartość do toalety. Wiedziałem ze to nie wszystko co ma. Wyszedłem do Ali.
- Gdzie jest Louis? - spytała ze strachem w oczach
-W toalecie
Nie wiedziałem czy powiedzieć jej prawdę. W końcu sama zobaczy. Wyszedłem ale na wszelki wypadek zostałem za drzwiami
Alice
Weszłam do łazienki i zobaczyłam stojącego na środku Louisa.
-Wyjdź . Zaraz przyjdę- nie patrzył na mnie.
- Nie. - powiedziałam stanowczo. Miałam powoli dość jego zachowania.
-Wyjdź- powtórzył.
Nic nie powiedziałam tylko stałam i na niego patrzyłam. Nigdzie nie miałam zamiaru wychodzić.
-Co chcesz?
- Wiedzieć co się dzieje.
-A dzieję się coś ?
- Masz mnie za głupią? Może na taką wyglądam ale nie jestem.
-Nie wyglądasz. Nic się nie dzieję- wyminął mnie
- Louis porozmawiaj ze mną.
-Okay. O czym ? Byliście na spacerze
Odwrócił się do mnie przodem i wreszcie na mnie spojrzał.
- Co ci się stało z oczami?
-A Coś mi się stało ? Nie zauważyłem
- Masz czerwone oczy. Dlaczego nie otwierałeś?
-Bo się kąpałem.
- Tak długo? - podeszłam bliżej niego.
-Tak. Potem coś mi wpadło do oka i siedziałem na ziemi.
- Nie kłam. Dlaczego masz większe źrenice? Coś ty robił?!
-Nie nic nie robiłem.
- To dlaczego mas.......- zobaczyłam biały proszek obok ubikacji. - Nie wierzę. - pokręciłam głową nie mogąc dopuścić do siebie tej myśli.
nie odpowiedział mi. Usiadł na lóżko patrząc się w okno
- Jak mogłeś? - spytałam wychodząc za nim
-To .. musiałem
- Musiałeś?! Proszę cię.....
-Musiałem.
- Pomijam siebie, ale do cholery ty masz dzieci!
-Wiem.
- nie wygląda na to.
-Alice, nic nie rozumiesz. Nie rozumiesz bólu, cierpienia jaki mam. Nie moja wina! Teraz możesz mi to przyznać. Jestem narkomanem!
- Nie rozumiem bo nie dopuszczasz mnie do siebie!
-Jak cię nie dopuszczam?! Normalnie cię traktuje. 
- Nie rozumiesz że ja się martwię?! Kiedy pytam jak się czujesz, czy coś się dzieje mówisz że wszystko jest w porządku! Nie po to ratowałam ci życie żebyś teraz sam je sobie odbierał!
-Nie odbieram sobie życia! Nie chciałem, żebyś wiedziała, bo tak byś się zachowywała! Martwiła byś się.
- To źle?! Martwię się co cię kocham! Chce pomóc. Jesteś pieprzonym egoistą!
-No chyba nie! Właśnie myślę o was! O tym, aby was nie zranić, sam sobie pomóc!
- Ty to nazywasz pomocą?! To jest tchórzostwo! Nie wierzę że do tego dopuściliśmy! - poczułam łzy na swojej twarzy.
-Przestań płakać. Chociaż tego nie rób ty. Proszę.
Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Podszedł i chciał mnie przytulić lecz nie odsunęłam.
- Biorę dzieci i wracam do domu. - powiedziałam wyjmując torbę i zaczynając pakować rzeczy maluchów. Mój świat się walił.
-Nie rób tego- zatrzymał moją rękę w uścisku. W jego oczach też widziałam łzy- Masz rację, bez ciebie, bez was sobie nie poradzę. 
- Miałeś nas, ale nie chciałeś pomocy.
-alice to jest bardzo trudne. Rozumiesz? Umiesz przestać mnie kochać? Umiesz nie brać czegoś do czego byłaś przywiązana i mogłaś to robić kiedy chciałaś? Ja już zawsze będę narkomanem, który może nie będzie brał.
- Nie umiem, ale nie mogę też patrzeć jak to sobie robisz. Jaką mam pewność że przestanie? Że to się nie powtórzy?
-Sam nie mam pewności. Skąd mam to wiedzieć? chociaż nie brałem tego długo, bo od dwóch tygodni
- Louis dlaczego ty w ogóle zacząłeś? Jak mogłeś?
-Chciałem zapomnieć o bólu. Vicodin go łagodził a amfetamina pozwala zapomnieć.
- Ja....idę się przejść.
Dałam mu się pocałować w czoło i wyszłam z hotelu.
Było dosyć ruchliwie, co wyjątkowo mi przeszkadzało. Chciałam być sama i móc pomyśleć.
Kompletnie nie wiedziałam gdzie iść i co zrobić. W głowie mi się lasowało od wszystkiego. Jak on mógł mi to zrobić? Myślałam że go znam. Może to ja nie umiałam mu pomóc?
Tylko czemu on mi nie powiedział o bólu? O tym, że jest źle? Nie wiedziałam co teraz zrobić. Jeśli go zostawię sama się załamię, a on to już w ogóle. Zaćpa się na śmierć.
Z drugiej strony nie poradzę sobie z dziećmi i z nieobecnym Louisem. Zastanawia mnie czy chłopcy wiedzieli , a jak tak to dlaczego mi nie powiedzieli.Pewnie usłyszę odpowiedź "Nie chcieliśmy cię martwić". Jasne, lepiej ukrywać wszystko. Wróciłam do hotelu zła, że nic nie wymyśliłam i zła że nikt mi nic nie powiedział.
Poszłam do pokoju chłopców żeby wziąć dzieci. Ku mojemu zdziwieniu był tam również Lou.
- Były grzeczne? - spytałam zaraz na wejściu. Chciałam jak najszybciej  stamtąd wyjść.
-Tak, Lou je uśpił- odpowiedział Niall, przytulając mnie
Trochę zaniepokoiło mnie to że Louis będąc na narkotykach brał dzieci. Wiedziałam jednak że nie zrobiłby im krzywdy.
- Ja je wezmę do naszego pokoju. Dzięki za opiekę. - starałam się nie patrzeć w oczy Louisa.
-Nie ma za co, a może zostawisz je u nas i pogadacie?
- Mogą się w nocy obudzić. Lepiej wezmę je do siebie. - wiedziałam że tchórze, ale bałam się znowu z nim rozmawiać.
-Alice chodź na chwilę- poprosił mnie Harry wychodząc ze mną do naszego pokoju.
- Co? - spytałam.
-Co ty robisz?Przecież wiesz jaka jest sytuacja.
-O co ci chodzi ?
-Możesz go nie ignorować? Jeśli chcesz mu pomóc to wszystko pogarszasz. Wytłumacz mu pewne zasady. Powiedz, że musi iść na terapię mimo, że to i tak krótko trwa. niech wyrzuci przy tobie to co ma, bo ma na pewno.
- Ja się po prostu boję. Rozumiesz?
-Czego się boisz?
- Rozmowy, że go stracę. To chyba moja wina. Nie umiałam mu pomóc.
-Nie twoja wina, nie nasza wina, nawet nie jego. Czasem popełnia się błędy, ale on ma szanse je naprawić. Naprawdę. Nie stracisz go.
Wyszłam z pokoju i szybko weszłam do pokoju chłopców. Podeszłam do Louisa z kamienną twarzą.
- Oddaj wszystko co masz. - powiedziałam głosem wypranym z uczuć.
-A... ale ja- zaczął zaskoczony- W tamtym pokoju jest.
Wzięłam go za rękę i pociągnęłam do naszego pokoju.
- Ostrzegam że jeżeli nie dasz mi wszystkiego, biorę dzieci i wracam do domu.
Wyjął ze spodni, które leżały na fotelu dwa woreczki i mi je oddał, abym mogła spuścić je w toalecie
- Wszystko? - spytałam patrząc na niego.
-No tak.
- Dobrze. - wypuściłam powietrze które chwilę wstrzymywałam.
-Na pewno zostaniesz?
- Jeśli nie dasz mi powodów do wyjazdu to tak.
-Dziękuję- odetchnął z ulgą siadając na łóżku.
- Nigdy więcej. Błagam.
-Alice- spojrzał na mnie- Postaram się. Obiecuję.
- Proszę mów mi o wszystkim. Każdym problemie.
-Tak. Tylko czekaj- podszedł do jednej z walizek i wyjął małą fiolkę tabletek- Vicodin masz. Będzie bolało ale dobra- podał mi ją.
- Nie rozumiem dlaczego cię boli. Przecież wszystko było dobrze.
-Nie wiem. Muszę biegać po scenie to tez wymaga trochę pracy nogą, która była uszkodzona i kręgosłup.
- Chodźmy do lekarza może coś poradzi.
-Okay. Nie dziś.
- Pójdę po dzieci.
-Dobrze- stanął przed oknem, a ja wyszłam do pokoju obok.
- No jeszcze raz dzięki za opiekę nad nimi. Dobranoc.
-Dobranoc- opowiedział mi.
 Przebrałam dzieci w ubranka do spania.Położyłam je do łóżka i sama poszłam wziąć prysznic.
Gdy weszłam do pokoju, louis pół leżał na materacu patrząc się na dzieci.
- Nie możesz im tego zrobić.
-Nie mogę- zgodził się całując je w czółka.
Uśmiechnęłam się. Miałam nadzieję że się uda. Że wszystko będzie dobrze.
-No chodź- wyciągnął do mnie ramiona.
Niepewnie podeszłam bliżej niego. Czułam że za chwilę znowu się rozryczę.
Przytulił mnie do siebie całując we włosy.,
- Chce żeby było jak dawniej. - powiedziałam w jego koszulkę.
-No to będzie- zapewnił mnie.
Przytuliłam się do niego i już po chwili moczyłam mu koszulkę
-Nie płacz, kochanie- szeptał ścierają moje łzy.
- Kocham cię.
-Ja ciebie też- pocałował mnie w policzek.
~~~*~~~~
No heeey. Błagam troszkę więcej komentarzy. Bardziej nas motywujecie. Zapraszam na aska. Może macie ochotę pogadać z Lou

18 komentarzy:

  1. Zajebisty.♥
    Nie myślałam że Louis bierze.
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne czekam na następny :)iza :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Super <3
    Niech on już nie bierze tego świństwa... PROSZĘ...
    Mam nadzieję, że nie długo pojawi się następny : )

    OdpowiedzUsuń
  4. omnomnomnomn.... Jejku... prawie się poryczałam. Kocham tego bloga <333
    Pomóż im!! Pllooosę :*

    Pozdrawiam :D
    Marzena

    OdpowiedzUsuń
  5. Louis... kopa odemnie dostaniesz.. Świetny rozdział. Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Louis narkomanem ?!!!!!! Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach ty uparciuchu.... Rozdział świetny ale miałam zdanie że zmienisz decyzję... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  8. i sama nie wiem co napisać
    świetne i czekam na next <3 to musi wystarczyć

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow.... Po prostu nwm co powiedzieć. Zaskoczyłaś mn. Czekam nn.
    Ala

    OdpowiedzUsuń
  10. mam nadzieje że wszystko już będzie dobrze a louis nie będzie ćpał : ) : * <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadziej że Lou wyjdzie z nałogu i będzie dobrze. Co do rozdziału t jest świetny jak zawsze ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Może napisz jakieś opowiadanie w którym nie ma one direction? Jestem ciekaw/a, jak by Ci to wyszło. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie proponuj tego pod blogiem gdzie piszą dwie osoby?

      Usuń
    2. Ale czytam inne Twoje blogi (zwracam się konkretnie do Ciebie, Sky fall girl) i jak dotąd nie natrafiłem/am na bloga nie-o-1d. To było czysta pytanie-propozycja, wrzuć na luz. ^^

      Usuń
    3. Więc przepraszam, że być może zabrzmiało to oschle czy inaczej. Owszem piszę takie opowiadanie, ale jest ono na razie dla mnie.

      Usuń
  13. O mój boże....
    Louis, coś Ty narobił....
    Serce mi się krajało jak to czytałam, biedny Pasiak...
    Mam nadzieję, że wszystko znów wróci do normy i będzie cacy stuk, stuk ;)

    Dangerous Darkness

    OdpowiedzUsuń
  14. Popłakałam się ...
    Cudo *___*

    OdpowiedzUsuń