niedziela, 16 czerwca 2013

Historia wyznaje sekret

Tydzień później
Wróciłam do domu kompletnie zmęczona. Trochę miałam zajęć n w pracy a potem na uczelni. Louis ubierał się na koncert drugą ręką trzymając Mike'a który kłócił się z Caro i miał przewagę bo lepiej mówił
- O co znowu poszło? - spytałam.
-O lalki. Ona chciała bawić się lalkami a on ze mną grać w piłkę- odparł Lou z trudem zapinając szelki
- Zaraz coś wymyślimy. Mike daj się tacie przygotować.
-Nie. Tatusiu nie.
- Proszę cię synku. - wyciągnęłam do niego ręce.
-Ale tatuś pojedzie- mocniej się do niego przytulił
- Musi jechać na koncert. Szybko wróci.
-Ale po cio? Tyle pisku..
- Mama. - koło mnie stanęła Caro. Wzięłam ją na ręce. 
- Mike, tata musi już iść. Chodź do mnie.
-Cholera jasna. Synu. Idź do mamy. Wrócę za nie długo- trochę się zdenerwował
- Dobla. - powiedział obrażony. Wzięłam go na ręce. - Tata jest zły. - powiedział mi do ucha.
-Dobra. Cześć- rzucił szybko i wybiegł
- To co robimy maluchy?
-Pilka!- krzyknął Mike
- Nie kochanie. Zostańmy w domku. Może klocki?
-No! Ale onia nie lubi!
- Pobawisz się z nami malutka? Będzie fajnie. - spytałam córki.
-Tak- pokiwała główką
- Super. - wzięliśmy klocki i rozsypaliśmy w salonie.
Mike jak Mike zaczął budować ale Caroline wpychała klocki do buzi
- Słoneczko nie jedź tego. Zbuduj domek. - zaczęłam jej pokazywać. Dzieci o dziwo dobrze się dogadywały i wszyscy świetnie się bawiliśmy.
-Jestem- do salonu wszedł Louis padając na kanapę
- Tata! - Caro się na niego dosłownie rzuciła, Mike dalej budował.
-Cześć skarbie. Mam coś dla ciebie od wujka Harry'ego. Za to Mike dostanie coś ode mnie
- Co? - spytali równocześnie.
-Ty dostałaś piękna różową sukienkę a ty Mike samochody- podał im wszystko
- Pać! - Caro podbiegła do mnie z sukienka. 
- Śliczna kochanie. Dobra, idziemy spać bo już późno.
-Spać? A tatuś nam zaśpiewa ?- zapytał mały
- Jego zapytajcie. 
- Tato? - Caroline usiadła na jego kolanach. - Plose.
-Pewnie królewno. Co tylko chcecie
Chłopak wziął maluchy i zniknął z nimi na schodach. Poszłam do kuchni i zrobiłam kanapki dla Louisa.
Sobie zagrzałam herbatę i usiadłam przy wyspie
Słyszałam jak chłopak śpiewa na górze.
W końcu mąż zszedł do mnie
-Oni wszyscy mnie wykończą. W końcu nie będę mówił- zaśmiał się-Dzięki
- Smacznego. - uśmiechnęłam się kiedy usiadł po przeciwnej stronie.
-Dziękuję. Ty nie jesz?
- Nie jestem głodna
Zjadł kolację i poszedł wziąć prysznic. Ja w tym czasie zastanawiałam się jaką ubrać piżamę.
Miałam całą szufladę różnych koszul i piżam. Usłyszałam że Lou wychodzi z łazienki.
-Co robisz kochanie ?- zapytał stając za mną
- Nic, nic.... Ta? - pokazałam popielatą koszule sięgającą mi do połowy ud.
-Ta? A musi być jakaś?
- Louis pytam poważnie.
-A ja ci poważnie odpowiadam. Nie potrzebna nam piżama
- Biorę tą bo widzę że z tobą się nie dogadam.
-Ale kochanie- znowu mnie całował rozpinając guziki od mojej koszuli
- Chcesz mi pomóc się przebrać? - spytałam.
-Chyba rozebrać - zaśmiał się rozplątując moje włosy
- Ok. - pocałowałam go i zahaczyłam palcem o gumkę od jego dresów.
-Rozumiem że w dwie strony to działa?- wybuchł śmiechem kładąc mnie na materacu
- Pewnie tak - wzruszyłam ramionami.
-To dobrze- zdjął ze mnie bieliznę całując w usta czyli odwracając moją uwagę od tego co robi
Już po chwili byliśmy kompletnie nadzy.
Tak bardzo go pragnęłam i strasznie ni brakowało jego bliskości. Przez ostatnie tygodnie nie zbliżał się do mnie. Czułam jak się od siebie oddalaliśmy. Mieszkaliśmy razem, ale prawie nie rozmawialiśmy.
Ale to wszystko przez to że był agresywny bez narkotyków. Potrafił podnieść głos ale nie uderzył mnie chociaż czasem był tego bliski.
Wiedziałam że to będzie trudny okres i teraz mam nadzieję że będzie już tylko lepiej.
-Wszystko okay?-zapytał kiedy kładliśmy się obok siebie
- Tak , jasne. - powiedziałam.
-To dobrze . Musiałem się kontrolować
- Teraz już będzie dobrze. - przytuliłam się do niego.
-Wiem. Obiecałem ci
- Jest ci już trochę łatwiej?
-Ale z czym? Dokładniej
- Nie bierzesz. Wiem że jest ci trudno. Czy przyzwyczajasz się do tego. Czujesz trochę mniejszy głód?
-Nie wiem. Chyba jest lepiej. Chciałbym aby było lepiej. Wiesz ostatnio do rąk wpadł mi dicodin i byłem bliski. Czułem że muszę wziąć ale tego nie zrobiłem więc chyba umiem się sobie postawić. Nie mogę was ranić
- Jestem z ciebie dumna. Kocham cię.
-Dzięki. Dziękuję ci za to że mnie nie zostawiłaś, zaufałaś mi i starałaś się pomóc. Dziękuję że nie odeszłaś gdy byłem zły zdenerwowany i się wyżywałem na tobie krzykiem.
- Coś ci tam obiecywałam przed ołtarzem.
-Tak wiem ale sama rozumiesz że przez to co zrobiłem mogłaś zrobić co innego niż mi pomagać
- Ale nie zrobiłam.
-Dlatego ci dziękuję. Że wytrzymałaś. Kocham cię
- No ja myślę. - pocałowałam go.
-Tyle razy ci to mówiłem. I powtarzać będę a teraz musimy pogadać
- O czym? - popatrzyłam na niego.
-Chciałbym odejść
Przeraziło mnie to. Przecież on nie mógł mnie zostawić.
- Chcesz odejść?
-Nie od ciebie. Kochanie jak mogłaś tak pomyśleć ?
- Nie rozumiem
-Chcę odejść z zespołu
- Dlaczego? -usiadłam.
-Bo nie chcę wyjeżdżać w trasy. Brakuje mi was i powiem ci że ja wiem że jeżeli znów wyjadę to wezmę
- Nie chce żebyś przez nas rezygnował z kariery i marzeń.
-Nie mów tak! Nigdy tak nie mów. Moja rodzina jest najważniejsza a marzenia spełniłem
. Nie chcę też rozstawać się z chłopakami jako zespół ale nie mam innego pomysłu na rozwiązanie tras
- Może coś wymyślimy. - byłam rozdarta.
-może jeżeli już to 2 tygodniowe trasy
- Może dałoby się to jakoś załatwić. - powiedziałam z nadzieją.
-Wiesz co? To jest moja praca ale to .. eh dobra. Jeżeli tego nie załatwię odejdę
- Błagam żebyś tego nie żałował.
-Dla was? Nigdy. Ja po prostu wiem że jeżeli tam będę sam to się nie powstrzymam
- Po prostu to przemyśl.
-Nie o to chodzi. Ja nie mam nad czym myśleć. Dwa tygodnie to jest maksa
- To twoja decyzja.
-Dobra poczekaj, bo ty o czymś nie wiesz.
- O czym mówisz?
-Ostatnio przed koncertem siedziałem pół godziny w garderobie ze strzykawką heroiny w ręku...- przerwałam mu.
- O matko.... - schowałam twarz w dłoniach.
-Co?
- Louis chciałeś dać sobie w żyłę?
-Tak. Chciałem. Zastanawiałem się ile można się męczyć. Po co mi to?...-znowu weszłam mu w słowo
- Po co ci co?
-Życie
Byłam na niego zła. Jak on mógł mówić takie rzeczy. Wstałam, ubrałam szlafrok.
- Jak się dowiesz to daj znać. - wyszłam z pokoju i zeszłam do kuchni. Nie mogłam dopuścić do siebie że Louisa mogło by nie być. Przeraża mnie to
Po chwili zszedł na dół ubrany w spodnie
-Alice nie dałaś mi dokończyć
- Powiedziałeś dużo. - mieszałam łyżką w swoim kubku.
-Tak. Chodziło mi oto że miałem chwilę słabości? Chciałem wziąć i zapomnieć o tym co jest. Cały tj odwyk jest ciężki. Trzymałem to i zastanawiałem się. Wtedy po raz kolejny zrozumiałam co dla mnie robisz robiłaś. Ja nie mogłem zrobić tego tobie. Znowu walczyłem ze sobą. Harry wpadł do garderoby zaczęliśmy się kłócić bo mnie zauważył z tym . Wiesz o tym że czasem jestem agresywny i tk jeszcze w takiej sytuacji. Zabrał mi to ale można powiedzieć że oddałem mu to dobrowolnie. Podziękowałem mu rozumiejąc że dla niego moje życie też jest ważne. Cała historia. Terapeuta mocno mnie ochrzanił.
- Myślałam że masz po co żyć. Przecież dzieci. Pomyśl o nich
-Mówię ci że to była chwila. Już wszystko jet w porządku. Nie bądź zła
Kocham was i dzieci dlatego chce zrezygnować z tych długich tras
- Martwię się tylko. Ok?
-Co ok?
- Zrozum to.
-Rozumiem ale ty też musisz zrozumieć mnie- podszedł do mnie i podniósł abym mogła uwiesić mu się na szyi.
- Staram się cały czas.
-I za to też ci dziękuję- pocałował mnie w usta-Mam nadzieję że głupota nie jest genetyczna i mike albo. Caro nie odziedziczyli tego
- Nie przesadzaj. - lekko się uśmiechnęłam.
-No co? Jeszcze im coś strzeli kiedyś do głowy. Chodź wracamy na górę...
Poszłam za nim do naszej sypialni. Na prawdę miałam dość kłótni i niepewności
Trzymał mnie w swoich ramionach leżąc ze mną w ciszy. Na plecach kreślił mi niewidzialne ślady a ja dotykałam dłonią jego tors
- Dzieci są już dosyć duże. Szybko rosną. Pamiętam jak się dopiero urodziły.
-No. Takie maleństwa. Wcześniaki były a już Mike jest tak dobrze rozwinięty. - wtulił się w moją szyję.
- O tak bardzo dobrze. - przyznałam.
-Mnie to rozbraja jak on jej dokucza.
- No wiesz... Trzeba mu mówić że tak nie wolno, a nie....
-No trzeba ale to jest zabawne.
- Moja córeczka... - powiedziałam do siebie.
-Oj tam- zaśmiał się.
~~~~*~~~~~
Hej. Cześć.
Mamy informację. 
to opowiadanie się jeszcze nie skończy. Jeszcze sporo części przed Wami. chciałyśmy tylko poinformować że opowiadanie będzie miało II część. Mianowicie będzie ona bardziej o Caroline i Mike'u, a bardziej o Caro. Oczywiście reszta bohaterów będzie występowała i na pewno będzie ciekawie ;)

12 komentarzy:

  1. Takkkkkk !!!
    Louisowi udaje się nie brać i będzie 2 część : )
    Suuuuuuuuuuuuuuper rozdział : )
    Mam nadzieję, że nie długo będzie następny : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze świetny;) Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział i będzie druga część takkk !!!
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się doczekać!

    Dangerous Darkness

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski rozdzial... mam tylko nadzieje ze to nke bedzie powtorka ,, the story of the life of a modern cinderella,, prawda??? :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurde Louis i heroina, przeraziłam się. Dobrze że jej nie wziął. Czekam na następny, pozdrawiam Asiek :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej!!! Juhu!!! Będą jeszcze rozdziały!!! Nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej ale słodkie :33 czekam na nn z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń