Siedziałam w małym pokoju swojego równie małego
mieszkania. Trzeba było przyznać, że było stare. Drzwiczki od szafek
skrzypiały, a panele podłogowe miały drzazgi. Tylko na to było mnie stać jak na
razie.
Bo
czego więcej mogłam żądać za pieniądze jakie zarabiałam w Milk Shake City.
Jestem studentką psychologii i mieszkam w Londynie od zawsze. Mój tata mieszka
ze swoją żoną w Irlandii, a moja mama przeprowadziła się do Doncaster, gdy
zaczęłam studiować. Pomagają mi nadal, przysyłają pieniądze, mama często wysyła
mi jedzenie. Można powiedzieć, że żyje jak przeciętny student. Nie powiem jest
mi dobrze. Cały dzień mam zajęty, wstaje wcześnie rano, idę na uczelnie, a
potem prosto do pracy. Do domu wracam pod wieczór, uczę się i zazwyczaj
zasypiam.
Przewracałam kolejne strony podręcznika i myślałam,
że zaraz wyrzucę go przez te stare okno. Miałam już dosyć nauki, a mój mózg
musiał odpocząć. Ubrałam płaszcz, trampki i wyszłam na londyńskie ulicę.
Oczywiście jak to w tym mieście musiało zacząć padać. nie przejmując się tym
wsunęłam ręce w kieszenie i przemierzałam park. Mój brat, który nawet nie wie,
że istnieje jest w każdej gazecie, na każdym kanale, znany przez cały świat.
To nie to jestem zazdrosna o to co on ma, a ja nie mam. Po prostu
jestem ciekawa jakby to było gdyby on jednak wiedział o moim istnieniu. Zawsze
chciałam mieć brata. Mam, nawet dwóch, tylko, że oni o tym nie wiedzą. Usiadłam
na ławeczce w parku i zamyśliłam się nad swoim życiem. Skończę studia i co
dalej. Psychologia. Będę nauczycielką albo psychologiem w jakiejś klinice.
Bardzo lubię dzieci i na pewno praca z nimi sprawiałaby mi przyjemność.
Sama pragnęłabym mieć takie maleństwo. Nawet teraz,
kiedy uczęszczam na uczelnię. Kochałabym je i opiekowałabym się nim. Zawsze
dzieci dawały mi tyle radości. Są takie wesołe i beztroskie.
Z
zamyślenia wyrwał mnie jakiś mały chłopczyk, który usiadł obok mnie i zaczął
płakać.
- Co się stało mały?
- .....- dalej płakał.
Kucnęłam przed nim, wyciągnęłam chusteczkę i zaczęłam wycierać łzy z jego zapłakanej, drobnej twarzyczki.
- Ja ce do mamy....
- Ale gdzie jest twoja mama? Powiedz, zaprowadzę cię do niej.
- Ja ce do mamy...
Czułam że nie będzie mi łatwo się z nim dogadać.
- Co się stało mały?
- .....- dalej płakał.
Kucnęłam przed nim, wyciągnęłam chusteczkę i zaczęłam wycierać łzy z jego zapłakanej, drobnej twarzyczki.
- Ja ce do mamy....
- Ale gdzie jest twoja mama? Powiedz, zaprowadzę cię do niej.
- Ja ce do mamy...
Czułam że nie będzie mi łatwo się z nim dogadać.
-Ja przyszedłem z wujkiem- wyznał w końcu.
-
To gdzie zgubiłeś tego wujka co?- mały dalej płakał. Uśmiechnęłam się do niego
- Nie płacz, proszę zaraz go znajdziemy ok? Będzie dobrze, zobaczysz. Teraz
uśmiech proszę.
-No bo...bo jego spotkało kilka dziewczyn i zniknął
mi z oczek iii potem goo nie widziałem- wyjąkał przecierając oczka.
-
Nie ma co, wujek na medal - powiedziałam do siebie cicho.
-On ma takie ciemne włosy i ii jest taki Mulat.
-to
chodź poszukamy go - chwyciłam malca za rękę i poszłam szukać 'troskliwego
wujka '
-gdzie
ostatnio widziałeś wujka ?
-Tam- wskazał na parking.
-
No to chodźmy. – wzięłam chłopca na ręce bo był już senny i ruszyłam we
wcześniej wskazanym kierunku
To prawda. Stał tam tłumek nastolatek krzycząc cały
czas Zayn albo daj mi autograf.
Skąd
ja kolarze to imię? Podeszłam bliżej. Próbowałam się przecisnąć przez głośne
dziewczyny lecz nie było to takie łatwe. Postanowiłam że poczekam aż tłum się
rozejdzie. Nie chciałam żeby obudziły chłopczyka który przed chwilą zasnął na
moich rękach.
-Dajcie mi już spokój! Szukam dziecka!-
zaprotestował chłopak, który stał w samym środku,
Nie
widziałam go ale czułam że jest nieźle wkurzony.
-Po co szukać? Wystarczy, że nas o to poprosisz-
odezwała jedna z dziewczyn. No nieźle bezczelna.
-
Nie rozumiecie?! To jest małe dziecko, a jest już ciemno. Pewnie gdzieś siedzi,
płacze i strasznie się boi! Idźcie już, proszę.
Tym razem widziałam że dziewczęta zaczęły go słuchać i się rozchodzić.
Tym razem widziałam że dziewczęta zaczęły go słuchać i się rozchodzić.
-Zayn!- odezwałam się. Słyszałam jak ma na imię
przecież
Chłopak
odwrócił się w moją stronę.
- Znalazłam twoją zgubę.
- Znalazłam twoją zgubę.
-Jezu- odetchnął z ulgą odbierając ode mnie
chłopczyka- Dziękuję ci. Bardzo ci dziękuję. Co mogę dla ciebie zrobić?
-
Zabierz go jutro na lody. Sporo przeżył jak na swój wiek. No wiesz to był dla
niego szok. - uśmiechnęłam się do chłopaka i dopięłam bluzę małego żeby się nie
przeziębił.
-Dobrze. Jak masz na imię?
-
Jestem Alice. Wiem już jak ty masz mi imię, więc może przedstaw mi swojego....
-siostrzeńca. Ten mały to Christopher. Miło mi cię
poznać, Alice, ale ja ci nie odpuszczę. Odwdzięczę się. Wiesz co? Masz trzymaj-
sięgnął do tylnej kieszeni spodni i wyjął z niej dwa bilety.
-
Ale serio nie musisz nic dla mnie robić ani mi dawać. Cieszę się że mogłam
pomóc.
-Ciii- uciszył mnie i wręczył te dwa świstki-
Zabierz kogoś czy zrób co chcesz. Sprzedaj jak nie lubisz One Direction, ale
weź.
-
W takim razie dziękuję, a co do tego czy was lubię to i owszem, często was
słucham. Fajnie śpiewacie.
-Już cię lubię- zaśmiał się i zaczął wpinać
Christophera do fotelika.
-
Miło mi. No to co, do zobaczenia na koncercie. Miłych snów maluszku -
powiedziałam do Chrisa - Masz naprawdę extra siostrzeńca.
-Bardzo ci dziękuję jeszcze raz. Do zobaczenia-
przytulił mnie i wsiadł do auta odjeżdżając.
-
Pa - powiedziałam już do siebie bo chłopak odjechał.
Czyli idę na koncert. Fajnie, Tylko kogo mam zabrać
ze sobą. STOP! Przecież tam będzie Niall, który jest moim bratem i nic o tym
nie wie.
Ale jeżeli on nic o tym nie wie to chyba nie ma
problemu- pomyślałam zdejmując z siebie mokry płaszcz.
Poszłam się umyć i zrobiłam sobie kakao. Trochę
zmarzłam w tym parku.
Jutro miałam krótkie wykłady i całe szczęście, bo
byłam tak zmęczona, że nie miałam siły ponownie otwierać książki.
Sobota.
W tym dniu nie mam zajęć. Normalnie dla mnie święto. Wstałam dosyć wcześnie a
może nie wstałam a się obudziłam. Wzięłam ciekawa książkę i zatopiłam się w
lekturze.
Bardzo
lubiłam czytać. Przenosiłam się wtedy do innego świata. Nie jestem zbyt
kreatywna, a mimo to bardzo interesuje się literaturą. To zainteresowanie
skierowało nie też na studia. Przez połączenie tej pasji i miłości do dzieci
wylądowałam na psychologii. No i tak to wszystko się łączy. Zaprzestałam czytać
gdy mój brzuch zaczął domagać się jedzenia. Poszłam do kuchni i zastanowiłam
się na co mam ochotę. Po namyśle doszłam do wniosku że zrobię sobie tosty.
Kurczę miałam jeszcze 8 godzin do koncertu. Zdałam sobie sprawę że mogłabym się wybrać na jakieś
zakupy. W końcu nie codziennie chodzi się na koncert 1D. Wyjęłam kanapki z
tostera i zrobiłam sobie kawę. Jestem uzależniona od tego napoju. Mama często
mi powtarza że powinnam przestać pić jej takie ilości. Dobra i tak już zmusiła
mnie abym nie piła tak mocnej więc coś tam osiągnęła. Zjadłam moje skromne
śniadanie i poszłam się ogarnąć aby zaraz udać się do centrum. Gotowa do
wyjścia ruszyłam w stronę galerii. Miałam zamiar kupić sobie jakieś spodnie i
może buty. Ewentualnie jakąś bluzkę. Przez pierwsza godzinę chodziłam po
sklepach nie mogą.nc wybrać. Jakie za drogie to brzydkie. Zrezygnowana weszłam
do kolejnego sklepu i to okazało się sukcesem. Znalazłam odpowiednie spodnie i
do tego idealnie pasująca tunikę. W ręce wpadła mi jeszcze ładna koszula w
kratę. Z wielkim bananem na twarzy poszłam do kasy. Wychodząc ze sklepu
postanowiłam wstąpić jeszcze na kawę. Znowu. Tak wiem ale co ją poradzę. Gdy
już odwiedziłam starbukcsa wróciłam do mieszkania. Zobaczyłam że zostało mi
jeszcze pięć godzin do koncertu. Liczę że będę musiała wyjść dwie godziny
wcześniej. Miałam zamiar zasiąść przed tv kiedy zadzwonił tata.
-
Słucham? - powiedziałam idąc do kuchni że-by wziąć jabłko
-co
tam? Żyjesz jeszcze?- Zaśmiał się.
-
Jakoś żyje, nie jest źle. Wiesz chyba powinnam ci o czymś powiedzieć - zaczęłam
niepewnie.
-mi?-zdziwił
się-no co się stało córciu.
-
Bo ja dzisiaj idę na koncert. Tylko że to będzie koncert Nialla i mam
wejściówki vip. Mówię ci ty tylko dlatego bo uważam że powinieneś wiedzieć.
.-dobrze
słonko. Powiemy mu ale nie teraz . Na razie przygotowuje do tego grega
-
tato ale mi nie chodzi o to. Nie chce cię do niczego zmuszać. Po prostu
chciałam żebyś wiedział.
-do
niczego mnie nie zmuszasz. Alice przecież jesteście rodzeństwem.
-
tak wiem. Po prostu nie chce żebyś myślał że cię do czegoś zmuszam. Rób jak
chcesz a ja się dostosuje.
-dobrze.
Pa myszko trzymaj się tam.
-
Poczekaj...
-tak?
-
Powiedz co u was słychać.
-aa
wszystko dobrze. Greg nie długo się żeni. Przyjedziesz ?
-
Jeśli dostanę zaproszenie to oczywiście. Tato? - coś sobie właśnie uświadomiłam
-tak?
-
Co jeśli oni mnie nie zaakceptują. Nie będą chcieli mnie znać? Przecież będą
mieć do tego pełne prawo
-uspokój
się. Oni tacy nie są. Robin nad wszystkim panuje.
- Mam nadzieję że jakoś się ułoży.
-ułoży. No muszę kończyć Robin ciągnie mnie do sklepu przymierzyć
garnitur.
- Powodzenia. Pa tatku.
-no pa- połączenie zostało przerwane.
Zjadłam
jabłko które trzymałam przez całą rozmowę z tatą. Poszłam się umyć żeby móc
zacząć szykować się na koncert. Nie chciałam się spóźnić. Jeszcze raz przejrzałam
się w lustrze zagrałam torebkę i wyszłam udając się pod london arenę. Kiedy
doszłam na miejsce mimo tak wczesnej pory miałam już kłopot z przedostaniem się
do wejścia. Ponieważ my z vipow w środku przechodzimy inaczej później tłum się rozluźnił.
Miałam już dużo lepszą widoczność. Kiedy
zajęłam już swoje miejsce, zdałam sobie sprawę jak blisko jestem sceny. Będę
musiała podziękować Zaynowi jeszcze raz. Najpierw na scenę wszedł suport
chłopaków a godzinę później wbiegli oni sami. Rozległ się wielki krzyk i piski.
Sama byłam wniebowzięta. Zaczęli up all night a potem już szły piosenki z take
me home . Świetnie się bawiłam. Po chwili jednak dotarło do mnie że nie wiem
czy tato rozmawiał z Niallem o mnie. Trochę się denerwowałam poza tym dziwnie
się czułam z myślą że to mój brat śle o tym nie wie. Byłam jednak ciekawa jak
przebiegnie nasze spotkanie. Koncert dobiegał końca kiedy rozległ się huk. Nie
wiedziałam co się dzieje. Byłam przerażona. Potem zrobiło się zamieszanie
kolejny strzał. Ochroniarze kręcili się koło chłopaków ale musieli chronić też
parę innych osób. Wszyscy biegali. Sytuacja wydawała się nie do opanowania.
Rozglądałam się sama nie wiem za czym. Kolejny strzał był wymierzony w louisa. Akurat
jego nikt nie osłaniał. Stał tam całkiem bezbronny i chyba nie zdawał sobie
sprawy z niebezpieczeństwa jakie mu właśnie groziło. To wszystko działo się w
kilka sekund. Adrenalina strach to wszystko przeze mnie przemawiało. Nawet nie
wiem kiedy a już biegłam w stronę chłopaka. Chciałam go osłonić. Nie myślałam
do końca racjonalnie jednak zdawałam sobie sprawę z konsekwencji mojej decyzji.
Odepchnęłam chłopaka na bok a potem poczułam odrzucenie do tylu gdy kula
trafiła mnie w brzuch. Teraz wszystko działo się w zwolnionym tempie. Czułam
się coraz bardziej senna. Ostatnie co pamiętam to pochylającego się nade mną
Louisa. Potem już była tylko ciemność.
Louis
Siedziałem w szpitalu, przy dziewczynie, której
kompletnie nie znam i zawdzięczałem jej swoje życie. Tyle ryzykowała, abym to
nie ja znalazł się na jej miejscu.
Obiecałem
sobie że choćby nie wiem co odwdzięczę się jej za to co dla mnie zrobiła. Wiem
że nie ma takiej rzeczy która mogłaby wyrazić moją wdzięczność ale będę robić
co w moich siłach żeby jej choć trochę zrekompensować to co przeze mnie ją
czeka. Mam na myśli miesiące rehabilitacji i niepewny powrót do zdrowia. Że już
nie wspomnę o pełnej funkcjonalności w przyszłości. Miałem wyrzuty sumienia i to mocne. Siedzieliśmy z chłopakami na korytarzu,
kiedy lekarz oznajmił, że nie długo powinni pojawić się rodzice Alice- tak
miała na imię. Ładne nie powiem. Z resztą dziewczynie też nie jedna
pewnie zazdrościła urody. Szczerze boję się spotkania z jej rodzicami. Bo co ja
im powiem? Nie wiem czy państwa córka się obudzi, ale za to mi nic nie jest. Na
pewno się ucieszą.
-Zayn, Harry i Niall- odezwał się Liam- musimy
jechać na komisariat. Louis ty zostań.
-
Tak, ja poczekam na jej rodziców. Muszę ich przeprosić. W końcu to moja wina.
-Nie twoja stary. Nie twoja- Hary poklepał mnie po
barku i wyszli.
Zostałem
sam z myślami, a nie należały one do tych przyjemnych. Kurczę ona biedna tam leży, niewinna, bezbronna fanka, która mogła oddać
za mnie życie. To nie do pomyślenia. Nie zdawałem sobie sprawy, że directioners
mogę być tak do nas przywiązane tak naprawdę nas nie znając. Bo przecież
ta dziewczyna nie zna mnie osobiście. Na pewno jej mama teraz płacze z troski o
nią a jej tato i pewnie chłopak też mają wielką ochotę mi wpieprzyć. Gdybym ją
wtedy odepchnął. Byłaby teraz cała i zdrowa. Jeszcze jak Zayn wspominał o tym, że znalazła jego siostrzeńca to też
mnie poruszyło. Powinna żyć dalej, ze względu na to ,że na to zasługuję. A
przeze mnie nie jest to wcale pewne. Moje rozmyślanie przerwało wejście
jakiegoś małżeństwa. Boże jedyny
wstałem i się mało nie przewróciłem. Szedł tata Niall'a z jakąś kobieta nieco
podobną do Alice. Tylko co tu robi tato Nialla i kim jest ta kobita,
która tu z nim przeszła. Podeszli do mnie, więc wstałem i się przywitałem.
-Dzień
dobry panu.
-Lo...Louis?- mężczyzna nieco się zdziwił.
-
Niall panu nic nie powiedział? - zdziwiłem się w końcu jest ojcem mojego
przyjaciela, ale po co tu przyjechał. - Jestem Louis Tomlinson. - przedstawiłem
się kobiecie stojącej obok.
-Dobrze, chłopcze ale co ty tu robisz?
-
Ja czekam na lekarza. Pani jest mamą Alice? - zwróciłem się do kobiety.
-Tak, ale o co tu chodzi? Bob możesz zapytać się
gdzie leży nasza córka i co z nią jest?- zwróciła się do taty Irlandczyka.
-
Przepraszam kogo córka? - musiałem coś źle usłyszeć. W końcu to jest tata
Nialla.
|
-No moja córka i Boba córka- westchnęła rozdrażniona
mama Alice.
-
Wow - tylko tyle byłem w stanie powiedzieć.
-Tak, Louis Alice jest siostrą Niall'a- przyznał pan
Horan- Ale co ty masz z tym wspólnego?
-
No bo ten...
-Ja się zaraz wkurzę- odezwała się ta kobieta.
-
Bo Alice była na naszym koncercie i wybuchła strzelanina. Ja nie zauważyłem że
ktoś chce do mnie strzelić, a ona tak i wskoczyła przede mnie i została
postrzelona. - wszystko mówiłem na jednym wydechu bardzo szybko - Ja strasznie
przepraszam, nie chciałem gdybym wiedział to bym ją odepchnął, ale nie wiem co
zrobił, ale bym do tego nie dopuścił. Przepraszam. - usiadłem i schowałem twarz
w dłoniach.
-Synu uspokój się, to nie jest twoja wina- na
plecach poczułem dłoń Irlandczyka- Ale powiedz nam co z Alice.
-
Nie wiem jeszcze, czekam tu na lekarza od dłuższego czasu, a le ja k na złość
nikogo nie ma.
-Dobrze zaraz się dowiem- odpowiedziała mama Ali i
odeszła.
-Louis mogę cię prosić, abyś na razie zachował to dla siebie?
-Louis mogę cię prosić, abyś na razie zachował to dla siebie?
-
Ta... tylko dlaczego? Pan to znaczy wiem, że to nie moja sprawa, ale...
-Mamy zamiar nie długo poinformować Niall'a i
Greg'a. Ala wie, że jest ich siostrą.
-
I nic z tym nie zrobiła przez te wszystkie lata?
-A co miała zrobić? Ona taka nie jest. nie ogłosi
wszystkim, że jest siostrą sławnego Niall'a Horan'a dla pieniędzy.
-
Kurwa! Po cholerę ona się tam pchała. Byłoby lepiej gdybym to ja tam teraz
leżał.
-Uspokój się. Uratowała ci życie i to nie jest twoja
wina. Jedź do domu.
-
Nie zostanę. Chce wiedzieć co nią.
-Zadzwonię do ciebie, a teraz idź odpocznij i nie obwiniaj
się.
-
Pojadę się umyć, przebrać i zaraz wracam. - stwierdziłem że prysznic dobrze mi
zrobi.
-Eh ty- mężczyzna westchnął, a kiedy miałem
wychodzić przyszła mama Alice z wiadomościami od lekarza.
-
Co z nią - spytałem szybko podchodząc do kobiety.
-Mocno się wykrwawiła, wyjęli jej kule z brzucha na
szczęście żaden narząd nie został przebity, a teraz jest w śpiączce. Będzie
potrzebowała transfuzji.
-
Czyli potrzebna jest krew?
-Tak, ale grupa krwi jej jest nie typowa.
-
Czyli...?
-AB.
-
Mam taką samą grupę krwi, mogę oddać ile trzeba.
-No ja też mam taką samą bo jestem jej ojcem, ale ja
jestem cukrzykiem.
-
Jak już mówiłem mogę oddać ile tylko trzeba będzie. Jestem zdrowy, więc nic nie
stoi na przeszkodzie.
-Chodźmy do lekarza- zaproponował pan Horan.
Poszliśmy.
Zrobili mi mnóstwo badań i potwierdzili że mogę być dawcą dla Alice. odetchnąłem z ulgą. Moje odwdzięczanie czas zacząć.
~~~*~~~~
To jest pierwsza część naszego opowiadania.
Tak naszego.
Ja dodaję to wszytko, ale historia pisana jest z Karoliną.
I co ja mam Ci napisać?
OdpowiedzUsuńPowtarzam się ale ok.
Twój blog jest niesamowity, nieziemski, wspaniały !!!
Masz ogromny talent..nie da się go opisać słowami.
Kocham <3
Suuper, uratowała go szkoda, że jest w śpiączce czekam na next
OdpowiedzUsuńŚwietna fabuła. Taka nietypowa. Zaciekawiła mnie. Pokochałam twojego bloga tuż po prologu.
OdpowiedzUsuńKiedy następna część?
Hmm nie wiem jest w trakcie kopiuj wklej z gg. Ale jeśli macie takie pytania to tutaj proszę. ŁAtwiej mi wam odpowiadać. I sama nie piszę tego bloga :D
Usuńhttp://ask.fm/Alusiak1D
Świetny początek. Nie mogę się doczekać momentu, kiedy Alice się wybudzi. ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.xx ~ ruda mycha
Rany boskie, dodajcie proszę następny rozdział bo umrę jak go nie przeczytam :D
OdpowiedzUsuńZajebisty! Macie talent!
Zastanawia mnie jak zareagują Greg z Niallem, kiedy dowiedzą się o Alice. Mam nadzieję że ją zaakceptują. No i brawo dla niej za uratowanie życia Louisowi. Biedna teraz leży w śpiączce. Czekam na następny z wielką niecierpliwością. Pozdrawiam Asiek :*
Rozdzial jest wspanialy. Wasz talent mnie przeraza jestescie genialne! Ten pomysl jest naprawde wspaniały. Skad wy takie swietne bierzecie? Alice ma wspaniale serce, jest wielkoduszna uwielbiam takie dziewczyny! Juz nie moge doczekać sie reakcji Nialla i Greg'a jak się dowiedzą ze Al jest ich siostra już nie mogę się doczekać NN oby pojawił się jak najszybciej
OdpowiedzUsuńhttp://you-and-me-in-this-world.blogspot.com/
Ła, najpierw znalezienie siostrzeńca Zayn'a, dostanie w "nagrodę" bilety na koncert, uratowanie Lou i zagrożenie życia. No cóż, nie wesoło. A na dodatek jej bracie nie wiedzą, ze mają siostrę.. No coż. Czekam na dalsze losy bohaterów.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com
boski rozdział. czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :d
OdpowiedzUsuńhttp://two-bff.blogspot.com/
Ale się działo. Zgubienie siostrzeńca. Bilety. Koncert. Strzelanina. Szpital. Transfuzja. Powiem tylko jedno. Zapowiada się jedna z najbardziej oryginalnych historii jakie czytam o 1D <3. Coś wspaniałego. Na początku ta akcja z Zaynem i jego siostrzeńcem, urocza. Potem ta strzelanina, świetny pomysł. A na końcu perspektywa Louisa, w szpitalu gdzie dowiaduję się, że obroniła go siostra Horana, o której on nic nie wie ! Świetna fabuła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na więcej.
Isiia.
Serdecznie zapraszam na :
+ http://you-and-i-lizzy.blogspot.com/
+ http://behind-of-the-scene.blogspot.com/
+ http://just-trust-isiia999.blogspot.com/
Świetne, kocham to opowiadanie <3 !!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny!!
Pozdrawiam :**
No po porostu suuuuuuuuuuuuper <3
OdpowiedzUsuńJuż mi się bardzo podoba ;)
Ciekawe co się wydarzy dalej ;)
Mam nadzieją, że nie długo pojawi się kolejna część ;)
Pozdrawiam was dwie ;)
Kiedy następny? Spodobał mi się twój blog!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Straszliwa!
Ciekawie się zapowiada na część dalszą. Biedna Alice… Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuń