Rano
obudziły mnie ciche i słodkie kichnięcia. Otworzyłem oczy i zobaczyłem siedzącą
obok Al. Była nieco blada i lekko się trzęsła.
-Skarbie
co się dzieję?- zapytałem zmieniając pozycję.
-
Chyba... - kichnięcie - ...się przeziębiłam.
-Pokaż
czółko- położyłem jej dłoń na czole aby sprawdzić czy może ma gorączkę.
- I co?
– spytała
-Jedziemy
do szpitala kotku- zacząłem się ubierać.
- Ale
po co? - zaczęła panikować.
-Bo
jesteś rozpalona misiu- wszedłem do garderoby i wyjąłem ciepłe rzeczy
dziewczyny i jej czystą bieliznę.
- Ja
tam nie chce! Błagam! - krzyczała jak małe dziecko.
Położyłem
ubrania na łóżku i przytuliłem jej ciałko do siebie.
-maleństwo moje
oni cię tylko zbadają i wrócimy do
domku.
- No
proszę, proszę, proszę nie. Jeśli mnie kochasz choć troszkę to nie każ mi tam
jechać. Poleżę napije się gorącej herbaty, natrę porządnie jakaś maścią i
będzie dobrze.
-Skarbie
najdroższy jedziemy do lekarza przepisze ci antybiotyki i wracamy .właśnie
dlatego że cię kocham musimy tam jechać- wytłumaczyłem jej.
- No
proszę zrobię wszystko co będziesz chciał. Obiecuje. Tylko nie bierz nie tam.
Zrobię wszystko. - dosłownie klęczała przede mną.
-Dlaczego
tak boisz się jechać do lekarza?- zapytałem ubierająca skarpetki na jej nóżki.
- Bo ja
tam nie chce i już. Louis no błagam cię. Co powiesz to zrobię. Tylko nie
szpital i lekarze. Proszę cię najbardziej na świecie.
-To
wezwę lekarza tutaj- odparłem słysząc jej kasłanie.
- Bez
lekarza nie umrę. Gwarantuje ci to. - powiedziała.
-smyku-
kucnąłem przy niej- proszę zrób to dla mnie. Boję się o ciebie. Przyjdzie
lekarz a ją będę cały czas przy tobie.
-
Louis.....,ale on mnie będzie badał, a ja tego nie chce. Proszę cię.
-Chodzi
ci oto że cię będzie dotykał?
Pokiwała
głową.
- Proszę cię. Sami sobie poradzimy, to zwykła grypa.
- Proszę cię. Sami sobie poradzimy, to zwykła grypa.
-Twoja
mama jest pediatrą prawda aniołku?
- Nom.
- powiedziała cicho. - Ale jak do niej pojedziemy to się zdziwi i zapyta
dlaczego nie poszłam normalnie do lekarza. - mówiła łapiąc się za głowę. -
Spróbujmy sami mnie wyleczyć a jak nie będzie mi lepiej to pójdę do mamy,
dobra?
-Twoja
mama może przyjechać do nas no ale dobrze. Malutka moja mogę cię znieść na dół?
Tam cię ułożę abym cię widział i miał wszystko pod ręka?- zapytałem zakładając
na nią bluzę.
- O...-
znowu kichnięcie - ...ok - była strasznie blada na twarzy.
-Chodź
kotku- podniosłem ją a ona zawisła mi raczkami na szyi. Zniosłem ją do salonu i
zostawiłem na chwilę aby wybrać numer do Harry’ego. Musiał przywieźć mi ubrania
i leki.
Cały
czas słyszałem kichanie z pokoju obok. Boże tak się o nią martwiłem. Zanim
przyjechał przyjaciel poszedłem zmierzyć jej temperaturę. Miała 39 stopni.
Wysoka temperatura. Zrobiłem jej ciepłej herbaty, ale kiedy jej ją przyniosłem
zobaczyłem że moja dziewczyna śpi. Postawiłem napój i przykryłem ją drugim
kocem. Poszedłem do kuchni aby zrobić jej zimny okład na czoło. Przyłożyłem jej
to licząc że przyniesie jej to ulgę. Usiadłem na fotelu obok i opierając głowę
na rękach patrzyłem na nią. Oddychała spokojnie, a jej klatka piersiowa
podnosiła się rytmicznie. Usłyszałem dzwonek do drzwi. Po cichu poszedłem
otworzyć. Oczywiście Harry’emu.
-
Przywiozłem ci to o co prosiłeś. Trzymaj. - wszedł do kuchni i zaczął nalewać
sobie soku. Poszedłem za nim.
-Może
tak cześć? Dobra nie ważne. Idź do salonu i pilnuj jej, ja się pójdę przebrać.
- Ok -
wziął szklankę i poszedł do pokoju gdzie spała Alice. Za chwilę zobaczyłem jego
głowę we drzwiach. - No i cześć tak w ogóle. - znowu poszedł do pokoju obok.
-Kretyn-
mruknąłem i udałem się do łazienki.
Założyłem czyste ubrania i wróciłem do ukochanej, która nadal spała.
-Możesz już iść. Dzięki.
Założyłem czyste ubrania i wróciłem do ukochanej, która nadal spała.
-Możesz już iść. Dzięki.
-
Taa... Nie ma to jak dawać czuć się komuś potrzebnym.
-Chcesz
to zostań, ale ja się muszę nią zająć, więc nie wiem czy nie będziesz się
nudził- odparłem klękając przy kanapie na której leżała dziewczyna.
-
Żartuje przecież. I tak jestem umówiony. Życz jej zdrowia ode mnie. Pa. - ubrał
kurtkę i zaczął wychodzić.
-Czekaj.
Z kim się umówiłeś jeśli mogę spytać. Znam ją?
- Nie,
nie znasz. Jeśli wszystko pójdzie dobrze to ją poznasz. Lecę, cześć.
-Jasne,
tylko się nie przewróć- skomentowałem poprawiając nogi Alice, której jej się
zsuwały.
-
Spróbuje - zniknął za drzwiami.
Usiadłem
w fotelu cały czas ją obserwując. Czoło miała już lekko chłodniejsze, ale
powinno się jej podać leki
Jakby
czytała mi w myślach zaczęła się budzić. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
- Dzięki za......to - dotknęła okładu na swoim czole. - Lepiej mi
- Dzięki za......to - dotknęła okładu na swoim czole. - Lepiej mi
-Na
pewno? kotuś połknij to- podałem jej garstkę tabletek.
- No
dobra. - wzięła ode mnie leki i popiła sokiem.
Pogłaskałem
ją po włosach i ucałowałem je.
-Śpij..
-Śpij..
- Nie
chce mi się już spać. - usiadła i pokazała ręką żeby usiadł obok niej.
Wykonałem
tą czynność obejmując ją ramieniem i bardzo delikatnie przytulając do siebie.
-
Widzisz? Świetnie się mną zajmujesz. Dziękuję. - wtuliła się we mnie mocniej.
-Nie
wydaję mi się- nie byłem przekonany do tego wszystkiego. Moim zdaniem powinna
iść do lekarza. Przecież internistami są też kobiety
- Ale
mi tak. Więc nie dyskutuj ze mną. - pocałowała mnie w policzek. - Nie chce cię
zarazić. - dodała szybko i odsunęła się trochę wcześniej jeszcze raz mnie
całując mnie w to samo miejsce.
-Nie
zarazisz. Co chcesz robić słoneczko?- zapytałem- Może zrobię ci śniadanie ?
- Ale
chce ci pomóc. Muszę trochę rozruszać kości. - wstała i pomaszerowała do
kuchni.
-Nie,
powinnaś leżeć. Jesteś chora. Już szoruj na kanapę aniołku- zaprotestowałem
- No
proszę cię..... -złożyła ręce jak do modlitwy.
-Idziesz
sama czy cię zanieść- nie miałem zamiaru z nią dyskutować.
Usiadła
na blacie kuchennym i założyła ręce na siebie.
- Nigdzie nie idę. Ja chce tu siedzieć i jak nie mogę pomóc to chociaż popatrzeć.
- Nigdzie nie idę. Ja chce tu siedzieć i jak nie mogę pomóc to chociaż popatrzeć.
-Powinnaś
leżeć pod kołdrą malutka- stanąłem przed nią łapiąc jej dłonie.
- Już
się należałam. Teraz kochanie chce posiedzieć z tobą.
-Zjesz
śniadanie i wracasz do łóżka. co chcesz zjeść smyku?- zapytałem podchodząc do
lodówki.
-
Jaje.......nie chce płatki. Zwykle płatki z mlekiem - zeskoczyła z blatu,
podeszła do mnie i podała mleko
-Na
pewno? Czy może jeszcze zmienisz zdanie kochanie?- zapytałem, aby się upewnić.
- Chce
płatki - powiedziała pewnie.
Objąłem
ją jedną ręka w talii, a drugą wyciągnąłem miski. Dla niej specjalnie zagrzałem
mleko, a potem wsypałem nam płatków.
-
Kocham cię. -wzięła swoją miskę i usiadła do stołu. Była chora, a i tak się
uśmiechała
Zjedliśmy
śniadanie, posprzątałem i zaniosłem ją do salonu. Przykryłem kołdrą i włączyłem
jej ten nieszczęsny film, którym mnie wczoraj katowała. No błagam Edward-
wampir- co to w ogóle ma być.
- No
ale przystojny jest nie? - spytała nagle.
-Kto?
On?- podniosłem głowę patrząc na telewizor i wskazując na tego Edwarda czy jak
mu tam.
- No
raczej że on. - śmiała się.
-Lepszy
już ten pies- odparłem lekko się uśmiechając.
- Nie
znasz się - machnęła na mnie ręką.
-Masz
rację. Ja gustuję w dziewczynach- pokiwałem głową opierając ją o ramie
blondynki
- I co,
ładna ta Bella?
-Wolę
blondynki- mruknąłem.
- Co
ty? -uśmiechnęła się do mnie. - Ja też nie lubię ciemnych oczu u chłopców. -
pocałowała mnie w usta, ale bardzo krótko.
-Boli
cię gardło?- zapytałem słysząc jak kaszle.
- Tylko
trochę.
-Chcesz
jakiś syrop? Czekaj, może ci coś przyniosę- wyprostowałem się i powoli wstałem
z kanapy.
Poszedłem
do półki z lekami i wziąłem jakiś syrop na ból gardła. Wróciłem do Alice i
podałem jej. Dziewczyna wzięła lekarstwo i położyła się.
-Zaraz
wracam- poszedłem do kuchni się czegoś napić. Wyjmowałem z szafki szklankę,
kiedy walnąłem się z całej siły w jej skrzydło, które było otwarte.
-
Kurwa! - nie powstrzymałem się.
- Misiek? Co się stało?! - usłyszałem że idzie w moją stronę.
- Misiek? Co się stało?! - usłyszałem że idzie w moją stronę.
-Nic,
idź się połóż...Jezu- zasyczałem rozmasowując głowę.
- Krew
ci się leje! - krzyknęła i podbiegła do mnie.
-Poradzę
sobie..ał...aniołku idź się połóż.
-
Zamknij się! Teraz ja pomogę tobie. I nie dyskutuj ze mną. - zmusiła mnie żebym
usiadł na krześle i zaczęła majstrować przy mojej głowie.
-No
ale...auu po co się tym przejmujesz?- zapytałem, gdy zaczęła mi to przemywać.
- Nie
wkurzaj mnie, ja ci dobrze radzę. - zmieniła chusteczkę i wróciła do mojej
głowy.
-Nie
chcę cię wkurzać, po prostu uważam, że nie powinnaś na to zwracać uwagi.
-
Przecież ty jesteś dla mnie najważniejszy, no i twoja głowa też. - pocałowała
mnie w opatrzone już miejsce na głowie.
-Dziękuję,
ale nie przejmuj się następnym razem- wstałem z krzesła sprzątając chusteczki i
opakowanie po opatrunku, który znalazł się na moim czole.
- Będę,
za każdym razem. - powiedziała dobitnie.
-Nie
będziesz- odparłem tak samo twardo jak ona,
-
Zobaczymy. I ostrzegam że jeśli nie będziesz dawał sobie pomóc to ja będę robić
tak samo.
-Nie,
bo ty jesteś moim małym kochaniem i ja się muszę tobą zajmować, a ty mną nie.
-Tak i
zobaczysz że ja się nie dam kochanie. - pogroziła mi palcem.
-Nie!
już mi na kanapę- popchnąłem ją lekko do salonu
Dwa dni przed świętami
Alice
Wyzdrowiałam
już po dwóch dniach opieki Louis'a nade mną. Oprócz tego mój kochany sierota
rozciął sobie palca i znowu łuk brwiowy. Ja nie wiem jak on to robi. Na
szczęście nie długo to wszystko mu się pogoiło. Musiałam jakoś wymknąć się z
domu i kupić mój jakiś prezent. Byłam zła, no bo on mi na urodziny dał dom! A
ja co mu miałam kupić?
Chodziłam
właśnie po sklepach z kompletną pustką w głowie. Żadnego pomysłu na pomysł dla
mojego Louisa. Ja się zabiję- pomyślałam- Weź i idź człowieku kup mu prezent na
skalę domu. mnie nawet na to nie stać. Grr- wściekła usiadłam na ławce w
centrum handlowym
- No co
ja mam ci kupić? - mówiłam sama do siebie. Wyjęłam telefon i postanowiłam
zadzwonić do swojego brata. W końcu to jego przyjaciel niech mi się przyda.
-Halo?-
zapytał zaspanym głosem.
-
Niall? Obudziłam cię?- spytałam.
-Nie,
mów, mów- mruknął.
-
Potrzebuje twojej pomocy.
-Tak?
Pobił cię?
- Kto
miał mnie pobić? - zdziwiłam się.
-No
Louis.
- Głupi
jesteś? No ale to o niego chodzi. Pojutrze są jego urodziny a ja kompletnie nie
wiem co mam mu kupić.
-Samochód.
Też
wymyślił.
- Ma samochód, poza tym Niall czy ty się słyszysz? Wymyśl coś innego.
- Ma samochód, poza tym Niall czy ty się słyszysz? Wymyśl coś innego.
-Dobrze
mówię. Słuchaj kup mu nie wiem... o tego porshe boxter albo jakiś rodzinny
samochód. Wiesz on o tych dzieciach marzy to rozumiesz- zamyślił się.
-
Dzieci mu nie kupię przecież. No wymyśl coś innego, błagam cię. Tak strasznie,
strasznie proszę. - mówiłam do telefonu przejęta.
-O! ale
możesz mu zrobić chyba nie?
-
Niall! - krzyknęłam, a ludzie dziwnie się mi mnie popatrzyli.
-No co
chcesz siostra? Jeszcze śniadania nie jadłem. Poza tym mogę ci kupić to auto.
Powiemy, że to prezent od nas, a taki osobisty dasz mu... no nie wiem w
sypialni?- on naprawdę jak jest głodny to mu się na łeb wali.
- Nie
chce żebyś mi kupował prezent dla niego. A jeśli chodzi o nasze prywatne
sprawy, to ty się nie interesuj tak lepiej. Ale mi pomogłeś, wielkie dzięki. -
co ja mam zrobić? Mam przesrane.
-Kup mu
album na zdjęcia, możesz mu kupić jeszcze kamerę.
-
Zadzwonię do Dan. Może ona mi pomoże bardziej od ciebie braciszku.
-Oj
czepiasz się. Ale kamera to dobry pomysł. Wiesz kiedyś będzie nagrywał te
pierwsze kroki itd itp.
- Może
to nie taki głupi pomysł..... -zaczęłam się zastanawiać.
-No
mówiłem! Oj..śpij słońce nic się nie stało- zwrócił się do kogoś po drugiej
stronie.
- Do
kogo ty tam tak słodzisz?
-Lottie
śpi u Harry'ego. Kazał mi sprawdzić czy się nie obudziła, więc byłem w jego
pokoju. No śpij.
-
Lottie?! Co ona robi u Harrego do jasnej cholery?
-No
śpi. Byli gdzieś w kinie, bo przyjechała do Londynu. No a potem zabrał ją
gdzieś na kolację i wrócili- odpowiedział zamykając drzwi tam.
- Louis
nie będzie zadowolony. Co Harry znowu kombinuje? Przecież ona jest jeszcze
bardzo młoda
-Tylko
3 lata młodsza od niego. To nie tak dużo mała.
- Ej
.....ale oni spali osobno nie?
-No
nie...
- Jak
to nie?! - zastanawiałam się czy oni się ze sobą przespali. Muszę porozmawiać z
tą dziewczyną.
-No
spali u Styles'a, ale nie martw się jest kompletna- zaśmiał się- Co się
przejmujesz? Ona ma 16 lat, a on tylko 19.
- Mam!
Poproś ją żeby przyszła do tej nowej galerii pomóc mi wybrać prezent. Czekam na
nią niech się pośpieszy.
-Dobra.
Lottie!- wrzasnął- Twoja bratowa ma jakiś problem!
- Tylko
szybko! - krzyknęłam do telefonu.
-Szybko!-
powtórzył- Nie Harry, nie do ciebie! Rób mi śniadanie! NIe, nie gadam z
Louis'em! Tak, z Alice! No powiedziałem! Dobra siostra muszę kończyć, bo czeka
mnie śmierć na miejscu. Charlotte zaraz będzie jak ją jej chłopak zawiezie,
kiedy mnie ukatrupi!
- Jak
to kurwa chłopak? - nie wierzę normalnie
-Nie
przeklinaj kochanie- rozległ się za mną znany głos. A ten co tu robi.
-
Jeszcze sobie z nią pogadam. Papa - rozłączyłam się. - Co ty tu robisz? -
zwróciłam się do stojącego za mną Louisa.
-Nie
odbierałaś telefonów, uciekłaś mi z łóżka już o 9 rano, więc wybacz ale
zacząłem się martwić. Z kim będziesz rozmawiać aniołku?
- No
teraz z tobą. - pocałowałam go na powitanie.
-Ja nie
jestem nią skarbie- odpowiedział przytulając mnie ostrożnie.
- Twoja
siostra się ze mną umówiła. Zaraz ma tu być.
-Co
moja siostra robi w Londynie sama?- odsunął się ode mnie zaskoczony.
- No
przyjechała.
-Tylko
po co? A wiesz, że nasz Styles znalazł sobie dziewczynę?
- Coś
słyszałam.... - podrapałam się nerwowo po karku.
-Ty coś
wiesz...- spojrzał na mnie podirytowany.
- No
ale ja nie chce kablować....
-Nie
będziesz kablować. Czemu ja mam nie wiedzieć z kim się spotyka mój przyjaciel?
Mów.
- No
bo....ten. O patrz twoja siostra już jest - pokazałam na idącą w naszą stronę
siostrę chłopaka.
-No i
mój przyjaciel- burknął.
-
Miałaś przyjść sama -zwróciła się do dziewczyny.
-Jego
miało nie być- odparła wskazując na brata.
- Jego
też nie - pokazałam na Harrego.
-On
miał mnie tylko odwieźć.
- Ja
jego tu nie zapraszałam - miałam na myśli Louisa
-O czym
wy w ogóle mówicie do jasnego cholery?!- odezwał się Lou,
-
Chciałyśmy sobie we dwie pogadać, ale się przyplątaliście.
-Dobra
chodź stary- chłopak zwrócił się do Harry'ego- Kochanie umówmy się tu o 12
dobrze?
-Nie
wiem czy zdążę. Wrócę sama do domu. Nie martw się.
-Nie
wrócisz, bo nie masz auta- pocałował mnie.
- Są
jeszcze taksówki. -zauważyłam. Przecież zobaczy prezent jak z nim wrócę
-Dobra,
tylko proszę maleństwo uważaj na siebie.
- Nie
bój się o mnie. Dobra, chodź Lottie.
Pociągnęłam
dziewczynę za rękę i weszliśmy do jakiegoś ze sklepów
- Co to
odwalasz dziewczyno? - spytałam nagle.
-Co?-
spytała zdezorientowana.
-
Jesteś z Harrym?
-Tak.
-
Przecież on jest dla ciebie za stary.
-Nie
prawda. Jest tylko 3 lata starszy. NO przestań.
- No
ale Lottie, ty u niego spałaś.
-No
spałam ii?
- Masz
16 lat. To trochę niestosowne nie sądzisz?
-Czemu?
Proszę cię. Ja u niego tylko spałam. Nadal jestem dziewicą.
- No to
mam ci może pogratulować? - spytałam, chociaż tak na prawdę mi ulżyło.
-Rób
jak chcesz, ale do życia mi się nie wtrącaj.
- Chce
pogadać, nie mów tak do mnie. Ja nie nakablowałam na ciebie do twojego brata.
-Przepraszam
jeżeli cię to uraziło. Co do mojego brata to możesz mu powiedzieć i tak nic mu
do tego. Rozumiem mógłby się bulwersować jakby Harry był przynajmniej 10 lat
starszy, ale jest o 3. A wiesz co go najbardziej boli? Że to jest jego kumpel.
- Dobra
nie moja sprawa skoro tak mówisz. Pomożesz mi z prezentem dla Louisa?
-Nom.
- Może
ta kamera to dobry pomysł.... No ale on mi kupił dom. - narzekałam.
-mój
brat jest ekstrawagancki wiec wiesz. Nie przejmuj się. On nawet nie chce
od ciebie prezentu. Uważa, że to mężczyźni powinni obdarowywać kobiety a
zwłaszcza te które się kocha
- To ty
byś Harremu nic nie kupiła? - wiem że by tak nie zrobiła.
-Kupiła
bym, ale on nie wyznaje takich zasad jak mój braciszek chociaż nie chce aby
dziewczyna wydawała na niego pieniądze. Ode mnie chłopcy czyli Lou i Hazz
dostaną zegarki. Niall sweter, Liam jakieś książki, a Zayn lusterko i
akcesoria.
-
Fajnie ci. Dobra kamera, ale co jeszcze? No kurde on mi dał dom. - mam problem.
-No to
kup mu koszulki i będzie dziecko szczęścia.
- Sama
nie wiem kto mi bardziej pomógł. Ty czy mój brat.
-Twój
brat?
-No
Niall.
-No
tak. Zapomniałam. Najlepiej to samochód by kupić Louis'owi, bo wiesz to
lamborghini nie jest wygodne dla rodziny.
- coś
cię się tak tej rodziny uczepili? Jak tak dalej pójdzie to ty pierwsza
zostaniesz mamusią. - byłam zła, zdenerwowana i chciałam coś sobie zrobić.
Chciałam dać Louisowi coś wspaniałego tak jak on mnie. Ale nie potrafię nic
wymyślić. - Przepraszam cię mała, na serio. Jestem okropna. Przepraszam.
-Etam
ja jestem gorsza. No ale nie ukrywam, że mój brat bardzo lubi dzieci. Opowiadał
mi o Fabianie.
- Też
chce mieć z nim dzieci, ale przecież niedługo jego trasa. - wyruszyłam
ramionami. - Pomożesz mi wybrać tą kamerę?
-Noo
zapytaj tego przystojnego sprzedawcy- wskazała na dosyć ładnego chłopaka.
- Ok. -
podeszłam do chłopaka niewiele starszego ode mnie. - Przepraszam...
-Tak?
Wow...
- Coś
nie tak? Potrzebuje pomocy w wyborze kamery.
-Wszystko
jest tak- pokiwał głową z uśmiechem- Jesteś dziewczyną tego... jak mu... z tego
zespołu nie?
- Tak.
Jestem Alice-podałam mu rękę. - Pomożesz mi?
-Camil.
Jak mi dasz autograf?- uśmiechnął się cwaniacko.
- Ale ja jestem sama, nie ma tu Louisa. Ale mogę ci przynieść
jutro.
-Ale ja
chcę twój autograf dla siostry. Uratowałaś jej idola. Eh 8 latka ma wyobraźnie
i liczy, że spotka tą cudowną 5.
- Wow,
miło mi. No to ok. Jakaś kartka?
-Proszę-
podał mi i kartkę i długopis.
-
Proszę bardzo, pozdrów ją ode mnie. No a teraz twoja kolej.
-Oczywiście,
a więc.. poczekaj chwilkę przyniosę tu parę modeli- mrugnął do mnie i zniknął
na zapleczu.
Machnęłam
na Lottie żeby tu podeszła.
-No co
tam?
- Pomóż
mi z tą zakichaną kamerą.
-No ten
chłopak ci pomoże. Powiedz że cena nie gra roli ma być najlepsza
- No
ale tak twoim zdaniem to która? - spytałam bo chłopak znowu gdzieś poszedł.
-Ta -
wskazała na czarną sony.
- Mi
też się właśnie ta podoba. - wzięłam kamerę do ręki i zaczęłam oglądać.
-No i
lekka jest. Będą piękne filmy- uśmiechnęła się.
- Ok ,
bierzemy tą - zwróciłam się do chłopaka.
-Dobry
wybór ale ta jest najdroższa śliczna.
-
Dobrze proszę zapakować. - na pewno nie jest tyle warta co dom.
-Oczywiście.
Poczekaj piękna chwilę- poszedł do kasy.
-
Dooobra.... - Lottie zaczęła się śmiać.
-Wiesz
że on cię podrywa?- zapytała chichocząc.
- Zdaje
ci się. Patrz idzie, błagam cię nie powiedz niczego głupiego.
-Proszę
cię bardzo. Dziękuję za autograf Alu-Uśmiechnął się.
-Haha
ale wiesz że ona jest zajęta?- 16 latka wybuchła śmiechem
-
Lottie! Sorry za nią, dzięki. - zapłaciłam za kamerę i skierowałam się w
kierunku wyjścia ze sklepu.
-Jezu
jaką miał minę. Nie no cyrk ...
-
Zabije cię. Jak myślisz Harry powiedział Louisowi?
-Nie
wiem. Jak nie będę miała okazji to mu powiedz- wzruszyła ramionami.
- W
ogóle nie rusza cię to jak może zareagować - zauważyłam.
-Co
mnie to obchodzi?- machnęła ręką.
- No to
jednak jest twój brat, ja się nie będę mieszać ale proszę cię nie zrób niczego
głupiego.
-Nie
mam zamiaru . Nie mój problem czy mu ciśnienie skoczy czy nie.
- Ale
mój tak. - byłam na nią trochę zła, nie o związek z Harrym , tylko za jej
obojętność.
-No
niby czemu?
- Bo to
mój narzeczony do jasnej cholery!
-Co ma
piernik do wiatraka ?- zatrzymała się i spojrzała na mnie pytająco.
- Bo
jak mi na zawał zejdzie, albo w psychiatryku wyląduje to ci wtedy nie wiem co
zrobię....
-Nie
przejmie się tym tak .co się martwisz?
- Nie
ważne. Która godzina? - spytałam.
-12. Ty
go na serio kochasz...- zauważyła z podziwem.
-
Słucham? - nie rozumiałam o co jej chodzi.
-No
naprawdę kochasz Louisa
- Tak.
– powiedziałam. dla mnie to było oczywiste.
-Wow.
Obrazisz się jak ci to powiem..- zaczęła.
- No
ale co? Mów.
-Ale
muszę być szczera bo cię lubię. Na początku trochę się co do ciebie
pomyliłam...
- Chyba
nie do końca rozumiem. - powiedziałam patrząc na dziewczynę.
-Myślałam
że nie zależy ci na moim bracie że jesteś z nim tylko dla...- znowu przerwała
spuszczając głowę.
- kasy.
- dokończyłam za nią.
-No
właśnie.
- Mam
nadzieje, że zmieniłaś zdanie. Wracamy czy chcesz iść jeszcze na lody?
-Ja to
zaraz zwymiotuje więc może wracajmy- poprosiła.
-
Dobra. Lottie chcę żebyś tylko wiedziała, że zawsze jeśli tylko będziesz
chciała oczywiście, możesz do mnie przyjść z każdą sprawą. Tajemnicy nikomu nie
wydam, a problem spróbuje pomóc rozwiązać i rozwiać wątpliwości. - uśmiechnęłam
się do niej.
-dzięki
i przepraszam.- odwzajemniła gest. Wziąłem ją pod rękę i zamówiłyśmy taksówki.
Ona pojechał do domu chłopaków, ja do swojego.
Weszłam
i odruchowo mocniej przycisnęłam torbę z kamerą żeby Louis jej nie zobaczył.
Wymyśliłam że schowam ją gdzieś w garderobie, między moimi rzeczami.
-Już
jesteś malutka?- zapytał wchodząc do przedpokoju ze ściereczką przewieszona
przez ramię.
- Tak,
właśnie wróciłam. Co ty tam masz ?
-Nic
nie mam. Gotuje ci obiad żeby potem nie było że masz przyszłego męża
nieudacznika.
-
Hahaha, nigdy tak nie powiedziałam. Rozmawiałeś może z Harrym? - spytałam i już
nie było mi do śmiechu.
-No
rozmawiałem rozmawiałem – skrzywił się lekko.
- A o
czym....?
-O tym
że obije mu ta piękną twarzyczkę jak mi siostrę skrzywdzi i tyle aniołku
- Czyli
wiesz. No to się cieszę, że nie ja ci muszę o tym mówić. Idę się przebrać w coś
wygodniejszego.
-Dobrze
ślicznotko- mrugnął do mnie.
Pobiegłam
do garderoby i schowałam kamerę między swoje staniki. Nie powinien tam
zaglądać. Przebrałam się i zeszłam na dół.
- Już, gdzie te pyszności kochanie?
- Już, gdzie te pyszności kochanie?
-Do
jadalni kotku do jadalni idziemy
- Ok. -
poszłam za chłopakiem i usiadłam na wyznaczonym przez niego miejscu.
Jedliśmy
pyszny obiad kiedy Louis spojrzał na mnie i chyba chciał coś powiedzieć.
-
Wykrztuś to z siebie. - powiedziałam w końcu.
Dotknął
mojej dłoni która leżała na stole
-
kochanie chciałbym cię o coś poprosić.
-
Słucham? - uśmiechnęłam się do niego i ścisnęłam jego dłoń.
-Czy
naszą pierwszą wigilię możemy spędzić tu? Twoją mamę zaprosimy na kolację potem
ją odwiozę jeżeli będzie chciała.
-
Razem? Jasne, tak, pewnie... - wstałam, podeszłam do niego i usiadłam mu na
kolanach - ..będzie cudownie.
-Wiem
bo będziesz ty.- wyznał obejmując mnie
-i ty.
-Jesteś
najważniejsza wiesz o tym ?- spojrzał mi bardzo głęboko w oczy.
Pokiwałam
głową i oparłam ją na jego ramieniu.
- Ty dla mnie też.
- Ty dla mnie też.
-Jak
zakupy?- zapytał delikatnie mnie z siebie zdejmując aby posprzątać.
-
Dobrze, nie narzekam.
-Nie
bolą cię nogi?-zdziwił się pakując naczynia do zmywarki w kuchni.
- Nie
jest źle, wiesz dosyć dużo rozmawiałam dzisiaj z twoją siostrą.
-O czym
z nią rozmawiałaś maleństwo?- zapytał stając przede mną kiedy opierałam się o
blat.
- O
różnych rzeczach. O tobie, o Harrym i innych sprawach. - wyliczałam.
-Ale
mówisz tak jakby coś ci zrobiło przykrość a ja muszę wiedzieć jeżeli tak jest.
- Nie,
nic.... - nie chciałam mu mówić o zwierzeniu jego siostry.
-Kochanie
...- położył mi dłoń na policzku.
Popatrzyłam
na niego.
- Kocham cię, wiesz o tym prawda? Wiesz, że kocham ciebie? Za twoje oczy, usta, włosy, głos i za to jaki jesteś. Wiesz to prawda?
- Kocham cię, wiesz o tym prawda? Wiesz, że kocham ciebie? Za twoje oczy, usta, włosy, głos i za to jaki jesteś. Wiesz to prawda?
-Tak
wiem to. Czemu mnie oto pytasz ? Mówiłem ci że jestem pewien twojej miłości
-
Chciałam się upewnić. - uśmiechnęłam się do niego.
-Proszę
cię słoneczko moje. Wiem o tym rozumiesz?- wziął moja twarz w obie dłonie .
Ledwo
widocznie pokiwałam głową.
-No to
mnie proszę pocałować- zaśmiał się cicho.
Nie
wahałam się ani chwili i już po sekundzie czułam na swoich ustach jego wargi.
Czułam się cudownie. Tak strasznie pragnęłam mieć go cały czas przy sobie.
-Jezu
ale ty mnie pociągasz- jęknął odrywając się ode mnie.
- To
chyba komplement. - zaśmiałam się .
-Tak to
jest zdecydowanie komplement ale kiedyś to mnie wykończy- odpowiedział stając
metr ode mnie opierając się o kuchenną wyspę.
Podeszłam
do niego znowu i powiedziałam cicho do ucha.
- Poczekaj jeszcze troszkę. Już niedługo kochanie.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z kuchni zostawiając go w totalnym osłupieniu i o to mi chodziło.
- Poczekaj jeszcze troszkę. Już niedługo kochanie.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z kuchni zostawiając go w totalnym osłupieniu i o to mi chodziło.
Louis
Ja z nią kiedyś zwariuję. Umie człowiekowi
namieszać w mózgu. Tak strasznie chciałbym wiedzieć co jej chodzi po tej
głowie. Eh zostawiłem to na później. Obmyłem twarz zimna woda i wróciłem do
salonu gdzie Alice oglądała kolejną cześć tego dziadostwa.
-
Oglądasz ze mną? - spytała.
-Że to?
- Nom.
- zaczęła się śmiać. - Mam żelki misiu.
-Dla
żelek mogę zostać. Chociaż może wezmę marchewki i pójdę na górę.
- No
ale na górze nie ma mnie, no i tych pysznych żelek.
-Możesz
iść ze mną. Poleżymy i pooglądamy mecz.
- Chyba
śnisz.
-Jak
chcesz ja przynajmniej będę miał zabawę bo Polska gra z nami.
- No
zaczekaj....Może jednak pójdę z tobą.....dobra idę.
-Co cię
przekonało? Ja czy ten tam Lewandowsky?
- Te
marchewki, tak zdecydowanie one. - pocałowała mnie.
-Chodź kwiatuszku-
podniosłem ją i zaniosłem na górę
Słodko ;***
OdpowiedzUsuńLouis dba o nią i to mi się podoba ;)
Już nie mogę się doczekać ciągu dalszego ;)
No tak marchewki lepsze od Louisa i nawet Lewandowskiego :)
OdpowiedzUsuńŚwietny ten rozdział. Właściwie za każdym razem taki jest. I Harry z Lottie. Czekam na next <3
Bożenko... Wymyślanie przez Niall'a prezentu .." O! ale możesz mu zrobić chyba nie?" <- rozwaliło mnie. xD
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
Zapraszam do mnie:
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
Super jest, ale to jak Horan wymyślał te prezenty to masakra ! Tylko z kamerą dobrze trafił. Awww a tak w ogóle to rozdział jest świetny no i Harry i Lottie xD Czekam na nn ! Tylko szybko dodaj xDDD
OdpowiedzUsuńMam pytanko czy ty te rozdzialy piszesz z dnia na dzien czy masz jiz wymyslone i tylko przepisujesz ?
OdpowiedzUsuńNie. mamy już bardzo dużo tego napisane, ja to po prostu kopiuje z gg :)
UsuńDzieki za odpowiedz XD
UsuńNiektórzy mówią, że im dalsze rozdziały się pisze, tym będą coraz gorsze... U Ciebie jest wręcz przeciwnie! <3 Każdy rozdział to CUDO! <3
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszym pisaniu, pozdrowienia dla pisarki i z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;* Przepraszam, że się tu wryję z moim dennym blogiem, ale zaczynam dopiero i bardzo chciałabym, żeby moje blogi czytała przynajmniej 1 osoba, żeby nie pisać dla samej siebie :D
A to mój blog - http://opowiadaniamarcixa69.blogspot.com/ zapraszam! <3