ALBUM ZOSTAŁ UZUPEŁNIONY ZDJĘCIAMI DOMU. http://alicehoran-album.blogspot.com/
15 grudnia
Dom
został kupiony i jak na razie pozostał w tajemnicy przed Alice. O moich
oświadczynach chyba już wiedział cały świat i prawie co wychodziliśmy to
mieliśmy zdjęcia. No trudno. Liczyłem że Ala to rozumie. Odbyła się też
rozprawa sądowa skazująca Marca na 10 lat więzienia za dwie próby gwałtu. Nadal
Ali mieszkała u swojej mamy a ja codziennie do niej jechałem żeby mogła mnie
zobaczyć jak się obudzi. Dziewczyna myślała że mamy remont. W pewnym sensie tak
właśnie było. No w końcu remontowałem nasz nowy dom, ale ten szczegół pominąłem
w informacjach dostępnych dla Ali. Właśnie wchodziłem do domu jej mamy, na
progu przywitała mnie właścicielka .
- Dzień dobry pani.
- Witaj Louis.
- Dzień dobry pani.
- Witaj Louis.
-Ala
już gotowa?- zapytałem.
-
Zjadła już śniadanie, chyba się właśnie ubiera.
-No to
dobrze. Chciałem panią o coś spytać. Rozmawialiśmy z Alice i chcielibyśmy panią
zabrać do Doncaster na pierwszy dzień świat.
-
Bardzo chętnie, jeśli tylko twoja mama nie ma nic przeciwko. Z przyjemnością ja
poznam.
-Nie ma
bo pytałem i jej również będzie miło panią poznać.
- W
takim razie cieszę się. O Alice.
- Hej
wam.
-Cześć
kochanie - przywitałem ją obejmując ręką w talii.
- Co
tam?
-Wszystkiego
najlepszego maleństwo.
-
Dziękuje, pamiętałeś, jesteś kochany. - pocałowała mnie w policzek.
-Jakbym
mógł nie pamiętać?
- Tak ,
czy tak jesteś super. - powiedziała.
Wziąłem
dziewczynę na ręce i wsadziłem do auta.
- Gdzie
jedziemy?
-Teraz?
Do domu.
- No
dobra. - powiedziała trochę zdezorientowana.
-co
taka mina? Przecież bym cię nie okłamał
- Wiem,
wiem...jedź - uśmiechnęła się do mnie.
Pocałowałem
jej dłoń i ruszyłem trochę w innym kierunku niż willa chłopaków. Specjalnie nie
chciałem abyśmy mieszkali za blisko nich.
-
Kochanie, ale jedziesz w dokładnie przeciwnym kierunku. Louis, źle jedziesz. -
zaczęła tłumaczyć jak dziecku.
-Aniołku
zaufaj mi. Choć raz...
-
Przecież ja ci ufam. - oburzyła się.
-Dobrze
a więc nie bój się
Nic już
nie mówiła tylko uważnie przypatrywała się widokom i miejsca jakie mijaliśmy
jadąc. Nie długo później byliśmy na miejscu. Wysiadłem z auta i otworzyłem
drzwi ukochanej .
- No i?
Oświecisz mnie? - spytała kompletnie zdezorientowana i dobrze taki był plan.
-no
tak. A więc wypadałoby abym ci dał prezent
- I
musiałeś mnie po to przywieść aż tu?
-Tak
kotku. Mogę ci już go wręczyć ?- zapytałem dyskretnie wyciągając klucze z
kieszeni i zamykając je w dłoni.
-Jeśli
chodzi o mnie to rób co chcesz bo ja się kompletnie pogubiłam. - rozglądała się
cały czas.
-Proszę
- wręczyłem jej zestaw kluczy
- No
dzięki.....fajne klucze. - chciało mi się z niej
śmiać.
-No
twoje do twojego domu misiu .
-
Czekaj! Co?! Przecież ja swoje mam tutaj - pokazałam mi klucze do willi
chłopców.
-Ale to
jest TWÓJ DOM- wskazałem rezydencję przed nami.
- Nie
rozumiem?........Kupiłeś dom?!
- spytała niedowierzająco.
-Tak
kupiłem ci dom słoneczko moje kochane- założyłem jej zabłąkany kosmyk włosów za
ucho .
- Jak
już to chyba nam - na te słowa uśmiechnąłem się - Dziękuję! Jesteś najlepszy!
Dziękuję!
-Mówiłaś
to jak ci dzisiaj składałem życzenia- odparłem szczęśliwy że się uśmiecha
- No to
mówię jeszcze raz. Możemy tam wejść? - spytała nieśmiało
-Przecież
to twój dom najdroższa.
- Nasz.
-Na
pewno?
- Głupi
jesteś. Dużo więcej niż na pewno.
-Kochasz
mnie?
-
Nie........ Ty na prawdę jesteś głupi. Jak możesz o ty pytać? Tego że cię
kocham jestem bardziej pewna niż tego że jutro wstanie znowu słońce.
-Też
cię kocham- tak pragnąłem ją pocałować ale ja nie mogłem nalegać. Musiałem
czekać.
- Co
jest? – spytała
-Co ma
być ?- tak troszkę nie wiedziałem o co jej chodzi bo myślałem o jej ustach.
-
Dziwnie się zacząłeś zachowywać. Misiek no co jest?
-Nie
nic się nie stało- przekonywałem ją kładąc dłonie na jej biodrach bardzo
delikatnie.
-
Chcesz tu ze mną zamieszkać? - spytała patrząc mi się w oczy.
-Oczywiście
że chcę. Tylko może jeszcze nie teraz? Znaczy jest sporo pokoi więc może coś
się dla mnie znajdzie...- gadałem jak najęty
- Nie
rozumiem nic, a nic z tego co mówisz. Kocham cię
-Mówię
o tym że mogę na razie mieszkać u chłopaków albo spać w innej sypialni czy
coś..
Widziałem
że nie wie co powiedzieć. Że czuje się niekomfortowo.
- Nie chce żebyś mieszkał u chłopców - powiedziała patrząc na swoje buty.
- Nie chce żebyś mieszkał u chłopców - powiedziała patrząc na swoje buty.
Podniosłem
palcami jej podbródek.
- no to
zostaje mi inny pokój- uśmiechnąłem się pocieszająco.
Pokiwała
przecząco głową.
-Teraz
to ja nie rozumiem.
-Nie
chcę być nienormalna.
-Nie
jesteś nienormalna skarbie najukochańszy.
- Wiesz
o co mi chodzi..... - intensywnie oglądała wszystko byle by na mnie nie
patrzeć.
Kucnąłem
przy jej nogach aby wyłapać jej spojrzenie które miała teraz wbite w trampki.
-Wiem
ale ja mogę poczekać.
-
Ale......- nie chciałem żeby płakała. - Nie musisz iść do innej sypialni, nie
chce żebyś szedł. - mówiła cichutko.
-na
pewno ?- wolałem się upewnić
Ledwo
widocznie pokiwała głową.
-Idziemy
do środka malutka?- zapytałem splatając nasze dłonie.
- Tak.
- od razu poprawił jej się humor.
-No to
chodź - otworzyłem drzwi i wpuściłem blondynkę do domu.
Weszła
i od razu stanęła w miejscu.
- Jest piękny. - powiedziała tylko tyle, ale mi to wystarczyło.
- Jest piękny. - powiedziała tylko tyle, ale mi to wystarczyło.
Ogarnąłem
jej włosy z karku i ucałowałem go.
- Ja
się tu zgubię, przecież on jest ogromny. - powiedziała dalej wszystko oglądając,
ale stała w miejscu.
-Nie
zgubisz się. To tylko 6 pokoi,salon, kuchnia jakieś garderoby, łazienki, basen, biuro
kuchnia, pokój muzyczny.
- Masz
rację, tylko...- powiedziała ironicznie.
-Wszystko
dla ciebie- obejmowałem ją od tyłu.
-
Dziękuję. - oparła się o mnie. - kocham cię.
-kocham
cię- powtórzyłem- rozejrzyj się
aniołku
- To
mnie oprowadzaj. - uśmiechnęła się szeroko.
-No to
chodź- pociągnąłem ją za rączkę. Weszliśmy na piętro i pierwszym naszym pokojem
była nasza sypialnia.
- To
jest.....? - chciała żebym dokończył.
-Nasza
sypialnia kochanie.
-
Ładna. - powiedziała tylko.
-i
tylko tyle?- zasmuciłem się.
- Jest
na prawdę śliczna, duża. Jest idealna po prostu.
-Kocham
cię. Kocham cię kochanie moje - powtarzałem przybliżając się do niej.
-Wiem.
Też cię kocham - uśmiechnęła się delikatnie.
-tutaj
jest jeszcze garderoba i łazienka- powiedziałem odsuwając się od niej.
- Nie
ucieknę Louis... - powiedziała nagle.
Wyciągnąłem
rękę aby móc dotknąć jej bladego policzka. Uśmiechnęła się i położyła dłoń na
moją, zamykając oczy. Widać było po niej determinację. Przesunęła moją i swoją
niżej do ust. Rysowałem opuszkami palców linię jej wargi. Dziewczyna nie
otwierała oczu. Tak bardzo ją kochałem. Chciałem żeby była szczęśliwa.
Strasznie mi na niej zależało. Pocałowałem ją. Bardzo delikatnie i mało
odważnie.
-
Kocham cię - powiedziała w moje usta
Nie
przerywałem. Nie mogłem. Oddawała pocałunki co wcale nie ułatwiało mi zadania.
-nie
proszę za bardzo cię pragnę aby pozwolić sobie na coś więcej- jęknąłem
odkrywając się od blondynki.
-
Przykro mi...-dziewczyna była na prawdę przygnębiona.
-Nie
przejmuj się ważne żebyś się dobrze czuła.
- Louis
oboje wiemy że tak nie może być.
-Przecież
jest dobrze.
- Nie
jest.....kiedyś było dobrze, nie teraz.
-Co
mogę zrobić ?
- Ja
sama nie wiem. Bądź, proszę zwłaszcza bądź.
-do
końca mojego marnego życia - przyrzekłem.
- Kiedy
możemy się tu przeprowadzić? - spytała nagle.
-Ty już
tu mieszkasz- odpowiedziałem.
- Jak
to?
-Tu są
twoje rzeczy smyku. Wszystko to co tu jest, jest twoje- dodałem
-Czyli
ja tu mieszkam? Nie chce sama.
-To
będę mieszkał z tobą- uśmiechnąłem się podnosząc ją i niosąc do następnego
pokoju, którym była sypialnia już nieco przygotowana na pokój dziecięcy. Nie
było mebli, ale był tak zaprojektowany, aby maluchowi było tu dobrze,
-
To.....t...to jest cudowne. - zaczęła ścierać łzy z twarzy.
-Czemu
płaczesz kotku?
- Ze
szczęścia. Tak strasznie ci dziękuję, to jest jak z jakiejś bajki.
-To
jest po prostu nasz dom- pocałowałem jej dłoń.
-
idealny - powiedziała cicho.
-Chciałem,
aby było ci tu dobrze i abyś była bezpieczna
- No to
musisz tu ze mną zostać - śmiała się.
-Zostanę
kochanie. Chodź- pociągnąłem ją znów. Odwiedliśmy jeszcze inny sypialnie, i
bibliotekę, bo wiem, że ukochana uwielbia czytać książki.
- Nawet
biblioteka. - mówiła do siebie.
-No
wiesz... musisz mieć swój ... hmm swój osobny kąt. Taki w którym mnie nie
będzie, tylko ty sama.
- A
twój kąt?
-Ja go
nie potrzebuję. Ważne, że wiem że będzie ci dobrze- odgarnęłam jej blond
grzywkę
-
Podzielę się moim- pocałowała mnie w policzek.
- O
wiem maleństwo, ja mam pokój muzyczny- odparłem znowu niosąc ją do innych
pomieszczeń,
-
Hahaha, czyli nie ,chcesz mieć ze mną ,,kąta"?
-On ma
być twój. Z tobą to ja mam sypialnie i masę innych pokoi- pocałowałem ją w
czółko.
- No
niech będzie.
-skarbie
wiesz tego jest jeszcze masa. Z 4 łazienki, salon, jadalnia, kuchnia, ogród,
taras basen...no dużo- jęknąłem bo ciągnęłam mnie dalej.
- A są
tu twoje rzeczy?
-Nie
wiedziałem czy będziesz chciała ze mną mieszkać.
- Głupi
jesteś. - dała mi delikatnie w łeb.
-No ale
skąd ja mogłem wiedzieć co kwiatuszku? Przecież ja nawet nie wiedziałem czy
zgodzisz się wyjść za mnie.
- No
tak. Ale mam nadzieję że teraz już wiesz wszystko i jesteś pewien wszystkiego
kochanie.
-Paru
rzeczy jeszcze nie jestem pewny, ale to zostawmy na później. Ja mam taką
propozycję, ja idę się położyć, a ty idziesz zwiedzać hmm?
-
Dobra, jak się zgubie to będę do ciebie dzwonić.
-No bez
przesady misiu kolorowy.
- Etam.
Jesteś zmęczony? To już idź się połóż. Ja się trochę rozejrzę i pójdę się umyć
w naszej łazience. - powiedziała z naciskiem na słowo ,,naszej" .
-Jest
dopiero- spojrzałem na zegarek- 12. Idę na kanapę -skierowałem się do salonu.
- Ale
ja chce się umyć w tej łazience. - powiedziała prosząc.
-Proszę
cię bardzo aniołku. - wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pięknej, NASZEJ
łazienki.
- Czyli
wszyscy wiedzieli co kombinujesz, tylko ja nie.
-Twoja
mama mi pomogła, wiesz była wdzięczna za tą....yyyy szafkę no wiesz co jej ten
no ...e zawiasy naprawiałem
- aha. Mówiłam
ci że się polubicie.
-No
tak..- zacząłem nalewać jej wody do wanny- Pokażesz mi jak zagoiła ci się ta
blizna?- zapytałem nie pewnie
-
Jasne. - powiedziała dosyć pewnie i zaczęła ściągać bluzkę. Stała przed mną w
spodniach i samym staniku i rysowała palcem po brzegach blizny
-Zawsze
mi będzie przypominać o tym, że uratowałaś mi życie- wargami musnąłem to
miejsce.
-
Nigdy, nawet przez sekundę tego nie żałowałam i nigdy nie będę. - uśmiechnęła
się do mnie tak pięknie.
-Dziękuję
ci- pocałowałem jeszcze raz to miejsce i spojrzałem w jej śliczne, niebieskie
oczy.
- Nie
masz za co. Przestań, proszę. Kocham cię. - pocałowała mnie, czym strasznie
zaskoczyła.
Głaskałem
jej kark i oddawałem pocałunki. Była taka delikatna i krucha, a miała w sobie
tyle odwagi. Całowała mnie długo ,ale delikatnie. Byłem ostrożny, nie chciałem
jej przestraszyć. Gdy się ode mnie odsunęła oparłem czoło o jej czoło łapiąc
oddech.
-
Kocham cię. -ostatnio często mi to mówiła.
-Nie
musisz mi tego mówić. Ja to wiem skarbie najpiękniejszy.
- To do
czego nie masz jeszcze pewności? Mówiłeś że potem mi powiesz, więc chce
wiedzieć.
-Nie
jestem pewny czy mogę cię całować i dotykać. Tego nie jestem pewien..-musiałemm
być wobec niej szczery.
-
Hmm..... Chyba musisz próbować, jeśli coś będzie nie tak po prostu ci powiem.
Ja sama nie jestem pewna swoich reakcji. -mówiła bardzo cicho.
-Dobrze,
będę próbował. Malutka wchodź, bo ci woda wystygnie- podszedłem do drzwi powoli
puszczając jej dłoń.
- Ok
już to robię - chciała zdjąć bluzkę ale sobie chyba właśnie przypomniała że już
od dłuższego czasu jej na sobie nie ma.
Roześmiałem
się i kręcąc głową. Wyszedłem z łazienki poszedłem do salonu i wyłożyłem się na
kanapie. Godzina 12 a ja padałem na twarz, ale to przez to, że wczoraj cały
dzień dyrygowałem nad zakończeniami remontu tutaj i jeszcze przenosiłem rzeczy
Alice. Ale było warto. Cieszę się że wszystko jej się podoba. Kocham jak się
uśmiecha, bo wtedy i ja się uśmiechem. Gdy ona jest smutna i mi jest przykro.
Chcę, aby jej było dobrze, aby się nie bała i czuła się bezpieczna
Moje
przemyślenia przerwała Alice.
- Miałeś spać, ja zdążyłam wziąć długą kąpiel, a ty nie masz zamiaru się przespać? Tak w ogóle to łazienka działa bez zarzutu proszę pana.
- Miałeś spać, ja zdążyłam wziąć długą kąpiel, a ty nie masz zamiaru się przespać? Tak w ogóle to łazienka działa bez zarzutu proszę pana.
Otworzyłem
jedno oko.
-Wiem, że działa bo kazałem im sprawdzić. No już idę- przeszedłem do pozycji siedzącej, aby potem się podnieść.
-Wiem, że działa bo kazałem im sprawdzić. No już idę- przeszedłem do pozycji siedzącej, aby potem się podnieść.
-
Gdzie? Do sypialni?
-Mogę
iść i tam- wzruszyłem ramionami
-
Dziwny dzisiaj jesteś - powiedziała trochę się śmiejąc.
-Nie
jestem dziwny kotku. Dobra idę do gościnnego- odparłem kierując się na dolny
korytarz.
- Masz
jeszcze na dzisiaj jakieś plany? - spytała gdy byłem za ścianą.
-No mam
zamiar spędzić z tobą twój dzień...ale tak za pół godzinki- odparłem ziewając.
- Ok.
Może wytrzymam. - śmiała się i zeszła do kuchni żeby zrobić sobie kawę z tego
co mówiła.
Wszedłem
do pierwszego lepszego pokoju i opadłem na miękki materac zasypiając. Jeszcze
chwilę zastanawiałem się gdzie ją zabrać. Chciałem to spędzić inaczej, ale nie
mogłem ze względu na Alice i jej obawy. Po chwili już odpłynąłem.
Alice
Stałam w tej ogromnej kuchni zastanawiając się czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie. Przecież on mnie dosłownie na rękach nosił. Robił dla mnie wszystko. A ja co? Nic mu nie dawałam. Jestem okropną egoistką. Zrobiłam sobie kawę usiadłam w ogromnym fotelu. Czułam się wspaniale, no oprócz tych wyrzutów sumienia. Wszystko było takie piękne, ale mi się wydawało, że ja tu nie pasuję, że jakaś cząstka mnie go rani. Przecież on na to nie zasługiwał, ale nie mogłam go zostawić. Zbyt wiele dla mnie znaczył, on i jego miłość.
Stałam w tej ogromnej kuchni zastanawiając się czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie. Przecież on mnie dosłownie na rękach nosił. Robił dla mnie wszystko. A ja co? Nic mu nie dawałam. Jestem okropną egoistką. Zrobiłam sobie kawę usiadłam w ogromnym fotelu. Czułam się wspaniale, no oprócz tych wyrzutów sumienia. Wszystko było takie piękne, ale mi się wydawało, że ja tu nie pasuję, że jakaś cząstka mnie go rani. Przecież on na to nie zasługiwał, ale nie mogłam go zostawić. Zbyt wiele dla mnie znaczył, on i jego miłość.
- Tak
Alice jesteś beznadziejna. - powiedziałam do siebie i wzięłam łyka kawy, nawet
ona smakowała inaczej. Lepiej. To chyba moja psychika zmienić smak, moje
uczucie szczęścia.
Nabrałam
powietrza do ust i ze świstem wypuściłam. Odstawiłam filiżankę na ławę i
wstałam. chciałam wyjść na teraz, ale zakołowało mi się w głowie. Zsunęłam się
po ścianie i zaczęłam głęboko oddychać. Siedziała tak pewnie z 10min trzymają
się za głowę i wyrównując oddech. W końcu ból zaczął trochę ustawać. Nie
wiedziałam co się stało. Co mi było? Dlaczego nie mogłam oddychać. Po chwili
wstałam i otworzyłam okno żeby mieć dostęp do świeżego powietrza.
Ciepłe
dłonie na moich biodrach odwróciły moją uwagę.
Trochę
się przestraszyłam ale już po chwili na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Już się wyspałeś? - spytałam.
-Już się wyspałeś? - spytałam.
-Nom, a
poza tym usłyszałem jakieś dziwne hałasy tu w salonie. Czy coś się stało
księżniczko?- zapytał.
No i teraz powiedzieć mu prawdę, ale będzie się martwił. Ale znowu jak mi się coś takiego stanie, a on nie będzie wiedział? Nie wiem...
No i teraz powiedzieć mu prawdę, ale będzie się martwił. Ale znowu jak mi się coś takiego stanie, a on nie będzie wiedział? Nie wiem...
-
Trochę mi się w głowie zakręciło, ale już jest ok-dodałam szybko.
-Na
pewno kwiatuszku? Coś blada jesteś, może się połóż co?
- Nie
chce spać, ani nawet się kłaść. Już jest wszystko w porządku. - pogłaskałam go po
twarzy.
Przytrzymał
moją dłoń i jak zwykle pocałował.
-Chcesz iść ze swoim narzeczonym na spacer?- zapytał otwierając oczy, które miał lekko przymknięte wcześniej.
-Chcesz iść ze swoim narzeczonym na spacer?- zapytał otwierając oczy, które miał lekko przymknięte wcześniej.
-
Oczywiście.
-To
proszę ubierz się skarbie cieplej
- Ok
zaraz wracam. - pobiegłam po sweterek i wróciłam do Louisa. - Możemy iść.
Wyszliśmy
na zewnątrz kierując się do parku. Louis delikatnie trzymał mnie za rękę i
dorównywał mi kroku, bo szłam naprawdę wolno. W końcu porwał mnie w ramiona i
postawił na ławce stając przede mną.
-Jaką lubisz piosenkę?- zapytał
-Jaką lubisz piosenkę?- zapytał
-
Hmm.... Lubię wiele piosenek.
-
Będziesz mi śpiewał? - nie mogłam się nadziwić jego pomysłom.-a co mam ci
zaśpiewać?
-Tak
będę ci śpiewał aniołku.
I sit
and wait -
Does an angel contemplate my fate?
And do they know
The places where we go?
When we're grey and old
'cuz I have been told
That salvation lets their wings unfold ..
Does an angel contemplate my fate?
And do they know
The places where we go?
When we're grey and old
'cuz I have been told
That salvation lets their wings unfold ..
Kochałam
tą piosenkę. Kochałam jego jak nic innego na świecie. Był najważniejszy.
On
śpiewał dalej patrząc mi w oczy.
-Teraz powinien ci się oświadczyć, ale zrobiłem już to wcześniej.
-Teraz powinien ci się oświadczyć, ale zrobiłem już to wcześniej.
- Coś
tam kojarzę.....
-Naprawdę?
No nie mów że nie pamiętasz jak taki jeden kretyn ci się oświadczał na środku
ulicy
-Pamiętam,
pamiętam i wiesz co?
-Co?
-Kocham
tego kretyna najbardziej na świecie
-Tak
jak ja kocham piękną królewnę- objął mnie, a ja nadal patrzyłam na niego z
góry, bo wstałam wyżej.
- Kiedy
cię zaciągnę do ołtarza? Zaraz po twoim powrocie z trasy? - spytałam ciekawa
jego odpowiedzi.
-Haha, co ci tak prędko? Nie wiem, jak wszystko
ustalimy i zorganizujemy. A co? Już chcesz zostać panią Tomlinson- uśmiechnął
się.
- Alice
Tomlinson. Ładnie brzmi - rozmarzyłam się
-Pięknie
brzmi kotku. Jesteś śliczna wiesz?- pocałował mnie, a potem spojrzał mi w oczy.
-
Dziękuję. - cmoknęłam jego usta.
-Naprawdę.
Urocza, piękna, mądra, czuła, kochana, seksowna, błyskotliwa...
-
Przestań! Ludzie się gapią kochanie.
-Niech
się gapią, a ja cię dalej będę opisywać maleństwo- wzruszył obojętnie
ramionami.
-
Kocham cię, kocham, kocham, kocham - przytuliłam się do niego mocno.
Podniósł
mnie i zakręcił, a ja się zaśmiałam. Zawisłam mu na szyi, aby nie spaść.
- To
moje najlepsze urodziny, dzięki tobie. - wskazałam na niego palcem
-
Dlaczego? Przecież się ze mną nudzisz. Nigdzie nie wyszłaś, a ni nic..
- Ej w
twoim pytaniu jest odpowiedź na nie..........,,z tobą". I nie nudzę się wcale.
- powiedziałam co drugie słowo całując jego usta.
-Jesteś
wspaniała słoneczko.
-
Kocham cię. – odpowiedziałam
-To już
wiem.
Poszliśmy jeszcze dalej się przejść, potem na obiad po czym zjedliśmy deser w postaci tortu, który kupił mi Lou, a później wróciliśmy do rezydencji.
Poszliśmy jeszcze dalej się przejść, potem na obiad po czym zjedliśmy deser w postaci tortu, który kupił mi Lou, a później wróciliśmy do rezydencji.
-
Mówiłam ci już jak bardzo mi się tu podoba? - spytałam gdy siedzieliśmy razem
oglądając film.
-Mówiłaś-
coś tam wymruczał w zagłębienie mojej szyi. Miałam wrażenie, że ten film go
zupełnie nie interesuje.
-
Ciekawy film nie? - śmiałam się z niego.
-Jak
cholera.
- A
wiesz jaki jest super jak się patrzy na telewizor? Normalnie nie uwierzyłbyś.
-Naprawdę?
Ale telewizor mnie mało interesuję malutka- odparł bawiąc się kosmykiem moich
włosów
-
Kochanie plączesz się we własnych zeznaniach.
-Tak?
Widzisz, ty tak na mnie działasz. nic nie poradzę jak takie cudo przy mnie
siedzi. Ale to nie oznacza, że masz się gdzieś przesiadać albo iść- dodał od
razu.
- To
dobrze, bo mi tu całkiem wygodnie jest. No i ten wciągający film.... - tak
strasznie chciało mi się z niego śmiać.
-Idziemy
spać?- zapytał całując mój kark.
Uznałam, że jest od niego uzależniony.
Uznałam, że jest od niego uzależniony.
- No
ale film się jeszcze nie skończył, a jak sam powiedziałem jest bardzo ciekawy.
Nie
dyskutował ze mną, tylko wyłączył telewizor pilotem i podniósł mnie, a ja
oplotłam jego biodra nogami. Zaniósł mnie do naszej sypialni.
- No
ale film...! - krzyczałam.
-Jutro
obejrzymy, ty obejrzysz- poprawił się kładąc mnie ostrożnie na miękkim
materacu.
-
Louis, ale.... - nie dał mi dokończyć.
-Co ale
kochanie? Zaniosłem cię tylko, już sobie idę.
- Nie
idź! - powiedziałam szybko.
Odwrócił
się do mnie zdezorientowany.
-Ale ja nie mam rzeczy, nie będę z tobą spał w ubraniach.
-Ale ja nie mam rzeczy, nie będę z tobą spał w ubraniach.
- To
nie śpij w ubraniach, tylko bokserkach. No proszę.
-Zadziwiasz
mnie- pokręcił niedowierzająco głową i się uśmiechnął.
-
Dlaczego? - nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Po
prostu mnie zadziwiasz... potem wszystkim nie wstydzisz się mnie- wytłumaczył
mi.
-
Ciebie nie. - powiedziałam tylko.
-Cieszę
się kotku- stanął nade mnę i złożył pocałunek na moich włosach.
Uśmiechnęłam
się do niego czule.
- Idę się przebrać. - wzięłam swoje piżamy i ruszyłam w stronę łazienki.
- Idę się przebrać. - wzięłam swoje piżamy i ruszyłam w stronę łazienki.
Gdy
wróciłam Louis poszedł do tego samego pomieszczenia co przed chwilą ja.
Położyłam
się do łóżka i zaczęłam myśleć. Ten człowiek naprawdę mnie kochał i cały czas
starał się nie zrobić mi krzywdy lub czymś nie urazić czy nie zrobić
przykrości. Był kochany i czuły. Był idealny. Ten dom miał być początkiem
naszego wspólnego dorosłego życia, wspólnej drogi. Wiem, że jestem młodą osobą,
wiem, że znam go za ledwie...3 miesiące! Właśnie ja go znam 3 miesiące.O matko!
Czuje się jakbym znała go całe życie. Tylko 3 miesiące, 3mies.....Do pokoju
wszedł Louis
-Kochanie, ja cię znam 3 miesiące- odezwałam
się.
-Wiem, jestem tego świadom- wycierał włosy ręcznikiem.
-Wiem, jestem tego świadom- wycierał włosy ręcznikiem.
- Do
mnie dotarło to przed chwilą. - powiedziałam.
-I co?
Zrywasz zaręczyny?
- Głupi
jesteś? Chodzi mi o to, że czuje się tak jakbym znała cię całe życie, a nie 3
miesiące.
-Chyba
jednak jestem, w sumie to też się tak czuję- położył się obok.
- No
właśnie.
-Mam do
ciebie pytanie. Wierzę w twoją miłość nie martw się i proszę nie uraź się też.
Ale nawet jeśli odszedł bym kiedyś z zespołu to będziesz ze mną prawda?
- Twoje
odejście przecież nie miało by nic wspólnego z nami. To tak jakbyś stracił
pracę. W życiu bym cię nie zostawiło tylko wspierała, bo na pewno nie było by
ci łatwo.
-Dziękuję,
jesteś więcej warta niż myślisz- objął mnie ramieniem ,ale po chwili cofnął ten
ruch.
-
Mówiłam ci, że sama powiem jeśli coś będzie nie tak. - wtuliłam się w niego.
-Wiem ,
wybacz- powtórzył gest całując moje włosy.
Kurde nie mógłby w usta? Tylko zawsze albo w kark albo w szyję albo we włosy. Zwariować idzie.
Kurde nie mógłby w usta? Tylko zawsze albo w kark albo w szyję albo we włosy. Zwariować idzie.
-
Louis, ale ja mówię poważnie.
-Ale z
czym?
- Nie
bój się że zrobisz mi krzywdę. Wiem że tak nie będzie.
-Ale ty
jesteś taka delikatna...
- A ty
uparty
- nie
jestem uparty. Boję się rozumiesz? Mam w swoich ramionach kruche ciałko,
któremu mogę zrobić coś co go zaboli.
- Wtedy
ci powiem żebyś przestał.
-Mogę
cię pocałować?
Pokiwałam
głową na tak i przybliżyłam się do niego. Teraz wpił się w moje usta bardziej
namiętnie, pokazując, że mnie pragnie, ale się stopuje. Tak jak od dawna tego
nie robił. Brakowało mi tego. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo Ja
również oddawałam pocałunki, odrywając się tylko aby nabrać powietrza.
Chciałam
żeby był blisko i wcale się tego nie bałam. Objął dłońmi moje biodra układając
mnie w wygodniejszej pozycji dla nas obojga.
- Wiesz
że cię kocham? – spytałam
-Yhym-
wymruczał mi do ucha.
-No ale
jesteś tego pewien? - podniosłam jego twarz żeby spojrzał mi w oczy.
-Tak
jestem pewien że mnie kochasz.
- No to
dobrze. - powiedziałam i obróciłam się w drugą stronę. - Dobranoc.
-Dobranoc
kochanie- jeszcze raz pocałował mnie we włosy i pozwolił zasnąć.
- Papa
- powiedziałam ziewając i zasnęłam.
~~~~*~~~~~~
Proszę oto kolejna część. Wiecie, że to już 13? NO ja właśnie to ogarnęłam. Dobra idę jeść frytki, a wy czytajcie ;D
A i Karolina was pozdrawia, bo wiecie że ona to też pisze ;p
Nowy dom = nowe, niesamowite zdarzenia.
OdpowiedzUsuńOby znowu się nie kłócili.
Zapraszam do mnie na świeżutki rozdział:
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com
Ale jesteś! Narobiłaś mi smaka na frytki. Aż pójdę rozgrzać frytkownicę :D haha
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały. Louis jest taki kochany i wyrozumiały. Jego zachowanie jest godne podziwu. Podoba mi się i oczywiście czekam na następny, pozdrawiam Asiek :*
DObra, przerwałam moją interesującą randkę z historią i sobie poczytałam. Uważam, że jest świetny i po prostu brakuje mi słów. Louis jest taki wspaniały i kochany do tego opiekuńczy. Po prosty wspaniały. Powtarzam się. Dobra, to pozdrów ode mnie Karolinę, a tobie :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
świetny rozdział☻♥
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńOj wreszcie im się układa <3
Czekam na następną część ;****
Megaśny! Czekam na nn;* Ahh jak ja bym chciała z taki Louis'em mieszkać tak w swoim własnym domu. Marzenia...
OdpowiedzUsuńSerio? To już 13? Wow. Nie spodziewałam się. Boskiiiiiiiii!!! Czekam na next!!! Miłych frytek! Hah, jak to śmiesznie brzmi...
OdpowiedzUsuńTu jest tyle słodyczy, że rzygusiam tęczą ! Ale nie ma tak źle. Oni mnie zarażają optymizmem. Taki jeden kretyn oświadczał Ci się na ulicy, hah rozwaliło mnie to. Nareszcie pokazał jej domek :)
OdpowiedzUsuńLou ! Alice nie jest taka delikatna do cholery ! ^^
Świetny.
Pozdrawiam.
Isiia xxx.
[SPAM]
Serdecznie zapraszam na moje blogi :
+ http://just-trust-isiia999.blogspot.com/
Zbuntowana Honey zmuszona jest przeprowadzić się do Londynu do wuja, który będzie sprawował nad nią władzę rodzicielską. Dziewczyna dowiaduje się, że jej wujek w rzeczywistości to manager popularnego zespołu - One Direction. Szesnastolatka nie ma zamiaru spoufalać się z chłopakami, jednak z czasem przekonuje się do nich. W tym samym czasie kiedy każdy myśli, że Honey zmieniła się i wyszła ze swoich nawyków, nastolatka pakuje się w prawdziwe kłopoty. Czy da radę z tego wyjść ? Zrozumie co tak naprawdę liczy się w życiu ? Czy zazna smaku prawdziwej przyjaźni i nieznanej nigdy dotąd ... miłości ?
+ http://you-and-i-lizzy.blogspot.com/
Życie dziewiętnastoletniej Lizzy zmienia się diametralnie, kiedy dziewczyna pomaga przyjaciółce spełnić jej marzenie : poznać jej największych Idoli. Lizzy, chcąc zrobić nie fortunne zdjęcie jej idolom, starając się zabłysnąć w świecie show-biznesu, daje się przyłapać. Poznaje razem ze swoją przyjaciółką, jej idoli, mając za zadanie się wytłumaczyć. Ta jednak, mówi co myśli i nie ma najmniejszego zamiaru ich przeprosić. Ulubieńcy jej przyjaciółki są pod wrażeniem jej temperamentu i charakteru, więc proponują jej ofertę nie do odrzucenia. Jaką decyzję podejmie Lizzy ? Czy wyjdzie jej to na dobre ? Czy zazna smaku sławy, o czym marzyła od dziecka? Czy pozna smak prawdziwej miłości ? Czy jej sekrety skrywane przed światem, wyjdą na jaw ?
Zainteresowałam Cię ? Pewnie, nie, ale jak co linki masz : D.
Też bym tak chciała..... Basen w domu.... marzenie... rozdział jak zawsze świetny ;) Czekam an next!
OdpowiedzUsuńczekam na następny <3
OdpowiedzUsuńIza