~dzień wypisu~
Louis
powiedział, że moje rzeczy-oczywiście nie wszystkie- z pomocą mojego taty
przewiózł do ich domu. Nadal uważałam ten pomysł za bardzo zwariowany. Ale
wydaje mi się że nie uda mi się ich wszystkich przekonać. Będę siedzieć cicho i
zobaczę jak to będzie. Dzisiaj miałam już wyjść. Moje ubrania leżały na krześle
w drugiej części sali. Podparłam się na łokciach i próbowałam wstać. Byłam cała
obolała. Chyba jednak trochę zajmie mi powrót do zdrowia. No nic zapowiada się,
że będę miała wielu pomocników w tym mojego brata i nie mojego Louisa.
-Możesz mi
powiedzieć co ty robisz?- do sali wszedł Lo, który na mój widok się
zdenerwował.
-Próbuję wstać
-Próbuję wstać
.-Nie mogłaś
zaczekać?
- Nie
będziesz we wszystkim mi pomagał muszę sobie sama radzić
-Jesteś
chora. Dobra kochana chodź- pomógł mi wstać, dał rzeczy i zaprowadził do
łazienki.
Przed toaletą zatrzymaliśmy się.
- Tutaj już sobie sama poradzę mój drogi, bez obaw.
- Tutaj już sobie sama poradzę mój drogi, bez obaw.
- Nie miałem
zamiaru dalej wchodzić- uśmiechnął się bezwstydnie.
Weszłam do małego pomieszczenia zdejmując z siebie szpitalną koszulę. Spojrzałam w lustro i ujrzałam ranę przy prawym płucu.
Weszłam do małego pomieszczenia zdejmując z siebie szpitalną koszulę. Spojrzałam w lustro i ujrzałam ranę przy prawym płucu.
- Będzie
pamiątka. - Powiedziałam cicho do siebie. Ubrałam się powoli i wyszłam, a przed
łazienką czekał już jak zwykle uśmiechnięty Lou.
- Gotowe, proszę pana - powiedziałam wesoło żeby nie zorientował się że jeszcze przed chwilą było mi przykro. Przez to tylko znowu by się obwiniał.
- Gotowe, proszę pana - powiedziałam wesoło żeby nie zorientował się że jeszcze przed chwilą było mi przykro. Przez to tylko znowu by się obwiniał.
-No to
zbieramy nasze sexy tyłki i idziemy stąd.
- Tak! -
krzyknęłam chyba trochę za głośno bo ludzie zaczęli się na nas gapić, a Louis
zaczął się że mnie śmiać. - No co? Mam już dość tego miejsca. Chodźmy proszę,
bo teraz jeszcze mają mnie za wariatkę.
-Już cię za
nią mają- prychnął z rozbawieniem, wziął moją torbę i mnie pod rękę ostrożnie
prowadząc to auta.
-Proszę niech pani wsiada panienko Horan- otworzył mi szarmancko drzwiczki od srebrnego lamborghini.
-Proszę niech pani wsiada panienko Horan- otworzył mi szarmancko drzwiczki od srebrnego lamborghini.
- Co za
dżentelmen. Dziękuję bardzo. - uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-Ależ proszę
cię bardzo. Mam nadzieję, że moje nie zbyt luksusowe auto panienkę zadowoli
-Chyba sobie
żartujesz. - Powiedziałam zdziwiona jego słowami.
-no tym
razem tak- wystawił mi język i sam wsiadł do samochodu-ale przyznaj że takim
cackiem jeszcze nie jechałaś co?
- Przyznaje,
że takim cackiem jeszcze nie jechała. Czy satysfakcjonuje pana taka odpowiedź
panie Tomlinson? - spytałam śmiejąc się z jego miny, udawał skupionego na
jeździe, ale wiedziałam że sam ledwo powstrzymuję się od śmiechu
-ależ
oczywiście panienko Horan.
Ten człowiek
naprawdę mnie rozbrajał. Miał świetne poczucie humoru. Czułam że się
zaprzyjaźnimy.
Bo na coś
więcej wiem że nie mam co liczyć. Przecież to jest Louis Tomlinson i jak sam
już wcześniej zaznaczył może mieć każdą, więc dlaczego miałby wybrać właśnie
mnie? Gada że jestem wyjątkowa ale ja sama nie wiem. Jeszcze nie wiem.
Pojechaliśmy pod dość duży i ładny dom. Z przodu rozciągał się ogród.
Ciekawe czy jest też taki śliczny w środku. Lou zaparkował i
otworzył mi drzwi.
-panienko Horan jesteśmy na miejscu- podał mi dłoń i pomógł
wyjść.
- Nie mam siły, zostaję tutaj. - powiedziałam chcąc zobaczyć
jego reakcje. Chociaż naprawdę byłam już zmęczona. Taki mały wysiłek a ja już
nie mam siły. Szybko się meczę.
-oczywiście kochanie - delikatnie mnie podniósł cwaniacko się
uśmiechając.
- Żartowałam, przecież mogę iść sama. - zaczęłam się śmiać -
Louis puść mnie naprawdę sobie poradzę, jestem trochę zmęczona ,ale do domu
jeszcze dojdę.
-jasne- puścił mnie ale chyba żeby się przekonać czy aby nie
upadnę. to nie był dobry pomysł, bo zakręciło mi się w głowie.
Chłopak w ostatniej chwili znowu mnie złapał.
- Dobra ,możesz mnie zanieść.
-haha- zaśmiał się i powtórzył poprzednia czynność.
Wniósł mnie
do willi stawiając dopiero w salonie, gdzie siedziała pozostała 4 chłopaków.
Uśmiechali się życzliwie i to było bardzo miłe.
- No więc to jest właśnie Alice. - przedstawił mnie Lou.
- Hej - powiedziałam nieśmiało.
- Hej - powiedziałam nieśmiało.
-Alice
bohaterka?- zaśmiał się sympatycznie Harry podchodząc do mnie i przytulając.
-Nie jestem
bohaterką- zaprzeczyłam
- Przecież uratowałaś naszego Louisa. - powiedział wstając z
kanapy Niall.
Jego reakcji
bałam się najbardziej. Czy mnie polubi, zaakceptuje?
W końcu dowie się, że ma siostrę której wcześniej nic nie
wiedział. Będę dla niego obcą osobą która wlazła mu z butami do jego idealnego
świata.
Chyba, że on
jest inny, ale nie wiem. Louis objął mnie ramieniem, abym poczuła się pewna.
-No skarbie witaj się i idziemy na górę.
-No skarbie witaj się i idziemy na górę.
- Przepraszam my o czymś jeszcze nie wiemy? - spytał śmiejąc
się Harry.
-Może ty
kochanie się wypowiesz?- zwrócił się do mnie Lou uśmiechając się cwaniacko.
Jak on mnie lubi wkurzać.
- No więc, Louis bardzo lubi się zgrywać, ale chyba wy wiecie o tym najlepiej. - Prawda kotku? - uśmiechnęłam się do niego szeroko, ciekawa jego następnego posunięcia. Bo miałam takie własne wrażenie, jakbyś my grali w jakąś grę.
- No więc, Louis bardzo lubi się zgrywać, ale chyba wy wiecie o tym najlepiej. - Prawda kotku? - uśmiechnęłam się do niego szeroko, ciekawa jego następnego posunięcia. Bo miałam takie własne wrażenie, jakbyś my grali w jakąś grę.
-Oczywiście
panienko Ho...- musiałam mu czymś zatkać buzię, a jedynym wyjściem było pocałowanie go. Nie powiem żebym była jakoś bardzo
rozczarowana ,ale bałam się że mnie odtrąci. Ku mojemu zdziwieniu oddał
pocałunek. Kiedy się od siebie oderwaliśmy Louis chciał coś powiedzieć.
-Noo to
idziemy na górę- odpowiedział szybko i popchnął mnie w stronę schodów.
Bałam się trochę teraz zostać z nim sama. Było mi głupio. No
ale musiałam coś zrobić.
-W co ty
grasz?- szepnął przypierając mnie do ściany. Jego wyraz twarzy był
nieodgadniony.
- Przepraszam - zdołałam jedynie powiedzieć. Był tak blisko.
Jego oczy wywiercały we mnie dziury. - Musiałam coś zrobić, chciałeś powiedzieć
moje nazwisko. Przepraszam, to się więcej nie powtórzy. Obiecuje.
-Nie mam nic
na przeciwko i błagam cię nie przepraszaj mnie- odparł uśmiechając się.
- Teraz to ja już niczego nie rozumiem. - stałam skołowana,
przyglądając się chłopakowi.
-Nie
rozumiesz?- zdziwił się.- Czego?
- Twojego zachowania.
-Ale co ja
zrobiłem? To ty mnie pocałowałaś...a mi to nie przeszkadza
- Na początku odniosłam inne wrażenie. - powiedziałam cicho.
Byłam smutna przez jego zachowanie ale nie chciałam żeby to dostrzegł. Czułam
że brnę coraz bardziej.
-Alice
posłuchaj- złapał moją twarz w dłonie- Nie zrozumiałem o co ci chodzi. Najpierw
uważasz że żartuję, bo żartowałem z tym kochanie itd, a potem mnie całujesz.
Oto mi chodziło.
- No to jeszcze raz przepraszam.
-To mnie do
jasnej cholery nie przepraszaj- nie krzyczał, tylko poprosił.
-Ok już kończę. - próbowałam się uśmiechnąć, lecz chyba
wyszedł z tego grymas.
-haha-
zaśmiał się- Nie mogę haha z ciebie.
- No widzisz co sobie ściągnąłeś na głowę? - wystawiłam mu
język.
-Cudo,
śliczne cudo- mrugnął do mnie.
- Idź mi...
Niebieskooki znowu przyparł mnie do ściany. Chciałam coś powiedzieć ale mi przerwał.
Niebieskooki znowu przyparł mnie do ściany. Chciałam coś powiedzieć ale mi przerwał.
Jednak znów
zaczął, ale chyba oto chodziło.
-Jak to wytłumaczysz chłopakom?
-Jak to wytłumaczysz chłopakom?
- To że cię pocałowałam? Liczę że mi pomożesz i podsuniesz
jaki genialny pomysł.
-Hmm, aż tak
cię pociągam, że nie mogłaś się oprzeć?
- Niech to będzie plan awaryjny. Słucham dalej geniuszu.
-Potknęłaś
się albo moje usta cię za bardzo kuszą?
- Widzę że nie mam co liczyć na twoją pomoc. – westchnęłam
-No jak nie?
Ja ci tu proponuję a ty nic. Wybredna jesteś.
- Jak ty ze mną wytrzymasz biedny?
-Nie martw
się kochanie o mnie. Na razie to ty im to jakoś wytłumacz, bo ja już nie mam
pomysłu chyba że chcesz udawać parę?
Zatkało mnie. Nie powiem takie rozwiązanie by mi nie
przeszkadzało. Co mi tam, raz się żyje.
- Skoro ty chcesz, ja mogę.
- Skoro ty chcesz, ja mogę.
- Nie mam innego pomysłu. - dodałam po chwili.
-Ty mówisz
serio?- nagle spoważniał.
- A masz lepszy pomysł. - zdałam sobie sprawę że on przecież
nie zgodzi się ten chory pomysł - Masz rację zejdę na dół i coś im tam
nazmyślam.
-Nie!
Okay... okay- zgodził się kiwając głową.
- Czyli..? Co robimy?
-będziemy udawać parę
-dobra chodź piękna zobaczysz swój pokój- pociągnął mnie za
rękę i wprowadził do sypialni przy której staliśmy.
Ten pokój był 3 razy większy od mojego.
Był śliczny. Na środku stało ogromne łóżko. Na przeciwko
drzwi była wielka szafa.
- Jest genialny. Dziękuję.
- Jest genialny. Dziękuję.
-a tam nie ma za co. Ty się rozpakuj, ja idę do chłopaków -
rzucił i wyszedł.
- dobra. - zaczęłam wyciągać ciuchy z toreb i układać je na
półkach. Trochę mi to zajęło. Gdy skończyłam, chciałam właśnie wyjść z pokoju i
się z kimś zderzyłam.
- Sorry....- zaczęłam przepraszać. Podniosłam wyrok i zobaczyłam Niall’a.
- Sorry....- zaczęłam przepraszać. Podniosłam wyrok i zobaczyłam Niall’a.
Serce zamarło mi ze strachu.
Patrzył się na mnie do póki się nie odezwałam.
-Zamyśliłam się, przepraszam.
-nie ma sprawy - posłał mi uśmiech- serio już po kilku dniach
jesteście z Lou parą?
- Yyyy... no wiesz. Nie wierzysz w miłość od pierwszego
wejrzenia? No wiesz...
-dobra nie kręć - zaśmiał się.
- nie kręcę, skąd taki pomysł co? - dźgnęłam go palcem w
brzuch.
-widzę. Alice ją nie jestem idiotą - pociągnął mnie na łóżko
i zaczął łaskotać
- hahaha...prze..haha..przestań prosze...haha- śmiałam się
strasznie głośno. - Niall błagam!
-dobra już dobra. Ej co chciał powiedzieć Lou że mu tak
brutalnie przerwałaś ?
- Brutalnie? On jakoś nie narzekał. Ałłł! - nagle zaczęła
mnie strasznie boleć rana. Pewnie przez ten śmiech naciągnęłam sobie szwy.
-co jest?- spytał spanikowany
- Nie wiem, zaraz przejdzie. - blondyn pomógł mi dojść do
łóżka, a ja zwinęłam się z bólu w kłębek. - Strasznie boli.
- Co mam robić? Louis!
Kurde Alice weź...
-Spokojnie, zaraz mi
przejdzie, po prostu za dużo ruchu jak na raz. - dalej trzymając się za miejsce
gdzie miałam bliznę, próbowałam uśmiechnąć się pocieszająco do Nialla.
-Alice?- usłyszałam głos Lou który wbiegł zdyszany do
sypialni- jasna cholera Ala co jest? Szwy cię bolą ?
- Nie wiem co, ale boli. - wdech, wydech. wdech.... - zaraz
przejdzie chłopaki, zobaczycie, chwile poleżę i będzie ok.
-Niall przynieś lód schłodzimy trochę to miejsce, a ty się
kładziesz i nie wstajesz- rozkazał.
- Nie mam zamiaru, uwierz - powiedziałam wydychając głośno
powietrze.
-dobra skarbie coś cię jeszcze boli, bo nie wiem czy jedziemy zwiedzać
szpital?
-Nie, nie. Proszę cię tylko nie znowu szpital! - zaczęłam
panicznie krzyczeć.
-już kochanie spokój tak? Niall daj mi ten lód!- Krzyknął
odwracając głowę do drzwi
Za chwile przybiegł Niall z lodem. Louis podszedł do mnie i
zaczął podwijać bluzkę na wysokość rany. Cały czas bolało i nie przestawało tak
jak się tego spodziewałam. Chciałam to zakryć jak najszybciej. Wstydziłam się
ten blizny więc ją szybko zasłoniłam. Louis to zauważył .
- Lód będzie zimny. - próbowałam się jakoś wytłumaczyć, lecz
chłopak nie wyglądał na przekonanego.
-wstydzisz się?- zapytał.
- Już mniej boli. - znowu skłamałam.
-Ala to tylko rana. Nie wstydź się tego- zignorował moje
słowa.
Kurde dlaczego on musi być taki uparty, ja się pytam. Nic nie
mówiłam tylko nerwowo bawiłam się swoimi palcami.
-nie wstydź się- powtórzył i jeszcze raz podwinął mi bluzkę.
Całej sytuacji przyglądał się blondynek.
Tym razem zatrzymałam wzrok na nim i znowu obciągnęłam
koszulkę, tym razem kuląc się przy poduszce jak małe dziecko. Dalej bardzo mnie
bolało, ale nie chciałam by oglądali bliznę. No w końcu musi przejść
-dobra ją wyjdę - Niall opuścił pokój .
-okay a my idziemy na rundkę po szpitalu tak?
- Nie Louis tak strasznie cię proszę nie rób mi tego. Do póki
nie będę rodzić nie chce widzieć tego miejsca na oczy. - powiedziałam
zdecydowanie.
-dobra z dziećmi zaczekamy- zaśmiał się- podwijaj bluzkę.
- Ale ty jesteś śmieszny, ha-ha-ha. - i znowu boli
cholerstwo. - Muszę?
- sam cię rozbiorę więc wybieraj- on jest strasznie pewny
siebie
- Nie - powiedziałam pewnie, no bo przecież na pewno tego nie
zrobi. Nie odważy się.
-okay- przysiadł obok mnie i zaczął podsuwać delikatnie
koszulkę do góry .
- Posądzę cię o gwałt Tomlinson! - chciałam go kopnąć ale nie
dałam rady bo znowu poczułam jak ciągnął mnie szwy.
-no dasz mi przyłożyć ten lód czy nie!
- Ale się nie gap.
-Kobieto to zwykła blizna. Spójrz na to z innej strony. Ta
blizna będzie ci przypominać jaką jesteś odważna i że uratowałaś mi życie.
Już nic nie pokiwałam, tylko uniosłam bluzkę na wysokość
rany, która była zaklejona gazą i plastrami.
- Musisz mi pomóc to zdjąć bo sama nie dam rady. - byłam
zmuszona go o to poprosić. Bo naprawdę szwy tak mnie ciągnęły że sama bym sobie
nie poradziła. Ostrożnie odkleił opatrunek przykładając lód.
Ulga była natychmiastowa, chłopak chyba doszedł do tego
samego wniosku po mojej minie, bo też się uśmiechnął. Potem znowu przybrał
poważną minę.
- Dziękuje. -
powiedziałam tylko, nie miałam siły mówić, nic mi się nie chciało.
-śpij już późno i nie martw się nie musimy udawać. Dobranoc
kochanie.
-Czekaj…
-Co się stało?
- No bo... to.. znaczy...Kurcze ty nie chcesz udawać? To
znaczy..yyy..bo nie wiem skąd tam zmiana.
-nie to nie oto chodzi - zaśmiał się- nie chcę, aby sytuacja
cię krępowała i Niall już wie.
- Czyli? Powiedz mi po prostu co mam robić i mówić bo ja już
nie wiem.
-Haha. Możemy chłopakom powiedzieć prawdę tylko będą się
zastanawiać co chciałem powiedzieć że mnie tak zatkałaś.
- Powiedz że się założyliśmy. Ty mówiłeś że cię przy nich nie
pocałuję, ale to ja wygrałam.
-o widzisz to. Dobry pomysł. Tak im powiem. a teraz idź spać
maleńka, bo na oczka ledwo widzisz- pocałował mnie jeszcze na pożegnanie w
czoło i wyszedł.
- Papa - mówiłam ziewając ledwo przyłożyłam głowę do poduszki
i odpłynęłam.
Rano
Louis
Wszedłem do pokoju Alice, ale jeszcze spała. Przysiadłem obok
i obserwowałem jak miarowo oddycha .
Tak słodko przy tym wyglądała. Tak spokojnie i niewinnie.
Mógłbym tak na nią patrzeć godzinami. Ogółem wyglądała na bardzo nie winna
dziewczynę ale umiała pokazać pazurki. Strasznie było mi przykro że przeze mnie
będzie miała taka bliznę do końca życia. Mi by to nie przeszkadzało gdyby to
moja dziewczyna miała coś takiego. Byłaby inna niż wszystkie.
Wyjątkowa, a Alice taka właśnie jest. Jedyna w swoim rodzaju.
Tylko dlaczego sama w to nie wierzy. Nie wiem jak, ale jej to udowodnię.
Uwierzy jeszcze uwierzy....nagle zaczęła otwierać swoje niebieskie oczka.
- Doberek - powiedziałem wesoło.
- hej - odpowiedziała
przecierając zaspane oczy.
-boli cię coś piękna ?
- Nie, chyba. Poczekaj, daj pomyśleć....hmm... Nie wszystko
jest w porządku.
-Haha jesteś nie możliwa - pstryknąłem ją w jej lekko zadarty
nosek
Przeciągnęła się, ale za chwile syknęła z bólu. Już miałem
się pytać co jej jest ale mnie wyprzedziła.
-Spokojnie wszystko
jest ok. Po prostu nie mogę się tak naciągać i już .
-nie strasz mnie. Dobra idziemy na śniadanie kotku-wziąłem ją
na ręce.
-nowe określenie ?- podniosła brew do góry
- pasuje do ciebie- odparłem schodząc pod schodach.
- ok mi pasuje możesz tak do mnie mówić , misiu. Właśnie! Ale
wymyśliłam, patrz jak tobie pasuje to. Misiu, misiaczek, misiulek, miś. No po
prostu idealnie. Prawda? - zaczęłam się śmiać
-no pewnie maleństwo- cmoknąłem ją w policzek, gdy
przechodziliśmy do kuchni.
- Co robimy na śniadanie? - spytała zakładając
dłonie na biodra.
-ją robię śniadanie- postawiłem ja- ty siedzisz
tutaj- pokazałem na krzesło przy wyspie.
- ale ja chcę pomóc.
-możesz coś gadać. O! Na przykład opowiedz mi
jakie masz stosunki na uczelni- zaproponowałem wyciągając jajka z lodówki.
- jakie mam co...? Aaa no to mam kilku znajomych,
najbliżej jestem chyba z Jennifer, musisz ją kiedyś poznać, a no i mam takiego
mega przystojnego profesora, pewnie trochę
straszy od ciebie jest. Ma na imię Marc, fajnie nie?- jeśli chce mnie wkurzyć
to jest na dobrej drodze.
-taaa no bardzo. Opowiadań dalej- mruknąłem wybijając jajka
na patelnie
- Co jeszcze? Ja nie mam zbytnio o czym opowiadać, mam nudne
życie.
-no o tym profesorze
- Co cię tak ten mój
profesor ciekawi? - spytała powstrzymując śmiech.
-No ...
dobrze was uczy? - ścisnąłem tak mocno rączkę od patelni, że prawie się
złamała.
- Nie tylko dobrze uczy ale jest też fajny tak wiesz do
pogadania, wiesz nie jako nauczyciel tylko znajomy. A uczy dobrze. Tłumaczy i
nie jest nudny tylko można się pośmiać na jego wykładach.
-Tak? A gada
z wami na przerwach?- no myślałem, że kogoś skrzywdzę.
- Nooo... - przeciągnęła ostatnią literę. - Często z nim
gadam jak oboje mamy przerwę akurat. Serio poświęca nam dużo czasu.
-Yhym, a
powiedz mi gdzie znajduję się ta twoja uczelnia?- zapytałem stawiając talerze
ze śniadaniem na blacie.
Wytłumaczyła mi gdzie znajduje się ta jej cała uczelnia. Wiem
gdzie to jest.
- Po co ci to? - spytała po chwili.
- Po co ci to? - spytała po chwili.
-No, żebym
mógł cię zawozić- wyjaśniłem. Dobra nie oto zupełnie mi chodziło, ale wozić ją
też będę.
- No ale sama mogę jeździć, chociażby autobusem. To żaden
problem.
-Złamią ci
jeszcze żebro i nie kombinuj skarbie- mrugnąłem do niej. Kurde ja cały czas do
niej mrugam. Lou masz dziewczynę, dzieeewczynę- Jedz.
- Ok, ale nie dosypałeś mi tam czegoś? - spytała podejrzliwie
pochylając się nad potrawą.
-Ta pewnie.
Odurzę cię, a potem zgwałcę w lesie.
- Dlaczego w lesie? Nie chce w lesie. - powiedziała oburzona.
Chciało mi się z niej śmiać.
-Dobra,
będzie...ale ty i tak nie będziesz wiedzieć co robisz więc powinno cię to nie
obchodzić.
-No wiesz…
-No jedz już
piękna, potem coś porobimy.
- Ale żadnej wycieczki do lasu, dobra? .
-Łąka?
- Zobaczmy. Dobre ci to wyszło misiu. - powiedziała wesoło.
Ona zawsze jest taka wesoła i pełna życia.
- Jaki misiu? - w drzwiach zobaczyłem El.
- Jaki misiu? - w drzwiach zobaczyłem El.
~~~~*~~~~
Zobaczyłyśmy tak dużo komentarzy i postanowiłyśmy dodać kolejną część!
JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY, BO NA PEWNO JAKIEŚ ZNAJDZIECIE.
Hej, hej! :)
OdpowiedzUsuńJejku....z każdą częścią zaczynam coraz bardziej kochać to opowiadanie! No zakochuję się w nim na maxa.xd Zaraz strace dla niego głowe hhaah;d
Dobrze, że zamieszkała z tymi chłopakami;) Też bym tak chciała^^ Oj Niall...pewnie czuje się winny:( No bo głównie przez niego ją ta rana zaczęła bolec;( No, ale jak zwykle Lou musiał przyjść w odpowiednim momencie i ją 'uratować'.
Ten pocałunek:O Nigdy bym się tego nie spodziewała, a szczególnie po Niej.xd
Ciekawi mnie czemu Lou z początku chciał udawać parę skoro ma dziewczynę?;>
W ogóle to wszystko jakieś takie poplątane jest:O
Ale w głębi wydaje mi się, że Lou się zakochał w Alice ^^ Moim zdaniem tworzyliby świetną parę^^
Już się boję co powie Elanor O.o
Nie ładnie przerywać w tak ciekawym i emocjonującym momencie! To powinno być zakazane!:D
Z niecierpliwością wyczekuję nn! :)
Całuski! <3
+ aaaaaaaaaaaaaaaaaaa jestem pierwsza!
UsuńW końcu udalo mi się jako pierwszej skomentować, no normalnie jakieś święto^^
O jak słodko no cudowny ten rozdział. Tylko ta El no ja chcę wiedzieć co dalej. Proszę dodaj szybko next rozdział
OdpowiedzUsuńUps. A to wpadka. Ojoj, El nie będzie zadowolona. :/
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. ;) Myślę, że relacje Alice-Louis nię będą tylko przyjaźnią, coś tak czuję. Oni po prostu muszą być razem. Słodkie słówka już są, więc została jeszcze tylko zmiana statusu ma fb. ;)
Pozdrawiam cieplutki i dużo, dużo weny życzę. xx
hahhahaha ! Jaki misiu ? Wy te wasze pomysły ! :** .Miazga ! No dajecie szybciutko kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńUps... Jaka wpadka...
OdpowiedzUsuńNo El napewno sie wkurzy..
Ale to slodkie jak tak do siebie mowia..
Szybciutko nastepny..
Pozdrawiam xox
Czekam na next..
Ten rozdział jest tak zajebisty, że przeczytałam go aż dwa razy :) Słodki i wspaniały. Ciekawe jak Louis się zachowa względem dziewczyn, popieram rudą mychę. Louis i Alice są dla siebie stworzeni. Muszą być razem. Czekam z niecierpliwością na następny, mam nadzieję że będzie szybko, pozdrawiam Asiek :*
OdpowiedzUsuńomfg. boskie *o* najlepsze opowiadanie jakie do tej pory piszesz ♥
OdpowiedzUsuńuhuhu Elka się wścieknie! :D
mam taki szczerz na twarzy, że bfurbfrvbfdmkj ^^
Always-Worth-Try.blogspot.com
UntilYouLoveAgain.blogspot.com
Mysiu-pysiu. Ale najlepsza i tak jest reakcja El:) hahahhaha. fajny rozdział- serioo :d
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com
Extra~!!
OdpowiedzUsuńOj Elka będzie zła :)
Dawaj szybciutko kolejny <3
Swietny. A zakonczenie... Brak mi slow! Czekam na nn
OdpowiedzUsuńcudowny <3 !
OdpowiedzUsuńIza
Końcówka MEGA! <3 Jestem ciekawa jak chłopaczysko z tego wybrnie.... Czekam na next!
OdpowiedzUsuń