NOTKA POD ROZDZIAŁEM-PRZECZYTAJCIE
Alice
Gdy
otworzyłam oczy ujrzałam nad swoją twarzą te piękne niebieskie tęczówki i
promienny uśmiech mojego kochania.
- No
jasne, ty już nie śpisz.
-Nie
śpię. Podziwiam żonę. Dzień dobry maleństwo.
-
Witam, witam. - przeciągnęłam się leniwie.
-Wyspałaś
się księżniczko?
- Yhym.
A ty?
-W
miarę. Nie mogłem spać- pocałował mnie w szyje.
- Jak
ja cię kocham.
-Też
cię kocham a w nocy usłyszałem od ciebie tego już wiele razy
- Też
mówiłeś parę ciekawych rzeczy.
-Tak?
Ciekawe...
-
Śniadanie? - spytałam.
-Ymm-
wymruczał mi w szyję- Nie chcę mi się schodzić na dół.
- Tak
szczerze to też bym mogła tu zostać.
-No
sama widzisz ale zaraz musimy zbierać bo się spóźnimy- zaczął mnie całować
-
Czekaj ale gdzie, co jeszcze się do końca nim obudziłam.
-Na
samolot misiak
- Jaki
samolot?
-No
taka maszyna co lata.
- A
dlaczego ja nic o tym nie wiem?
-No bo
jakbyś wiedziała to nie byłoby niespodzianki
- No a dzieci?
-Zostają
z mamą. Czemu ty się tak martwisz ? Nie jestem głupi
-
Oczywiście że nie. - pocałowałam go.
-Dziękuję.
Pokaż mi jeszcze raz to moje imię bo wczoraj mało na to zwracałem uwagi.
Usiadłam
i odwróciłam się tak by Louis mógł zobaczyć mój lewy bok. Dotknął dłonią tego
miejsca i delikatnie po nim przyjechał by później pocałować.
-
Cieszę się że ci się podoba.
-Bardzo
mi się podoba. Ale nie chciałbym abyś czegoś kiedyś żałowała kotuś.
- Już
ci mówiłam. Nigdy nie będę. Tak ci nawet powiem że całkiem mi się te tatuaże
podobają, ale to nie znaczy że masz przesadzać.
-Wiem.
Nie będę robił głupich tatuaży. Tylko te ważne- odwrócił mnie do siebie i
lustrował wzrokiem.
- Co? -
spytałam.
-Nic-
wzruszył ramionami- Pamiętam jak siedziałaś w tej białej pościeli w Barcelonie.
-
Hahaha.... Kochanie, ale gdzie my tak w ogóle lecimy?
Odgarnął
mi włosy z ramienia na drugie. Pochylił się i szepnął mi do ucha
-Do
Barcelony.
Nie
wytrzymałam i się na niego rzuciłam. Ten tylko zaczął się śmiać.
-Jak
zawsze co smyku?- zaśmiał się
- Bo ty
jesteś taki cudowny!
-Ja? Ja
nie jestem cudowny.
- No
tak, cudowny to mało powiedziane.
-Ja
jestem jak każdy mężczyzna. Drań.
- Nie
mów tak kotek. Jak sobie zasłużysz to tak powiem.
-Mam
nadzieję że cię nie zawiodę- bawił się pasemkiem moich włosów
- No to
nie gadaj głupot. - pocałowałam go. Cały czas to robiłam.
Przesunął
mnie bardziej na siebie oddając jeszcze bardziej namiętnie pocałunki.
-
Kochanie, ale samolot.... - śmiałam się przez pocałunki.
-O 12
mhmm..
- A
jest...?
-9-
delikatnie smyrał mnie po plecach co strasznie łaskotało.
- To
chyba trzeba się zbierać. - zauważyłam i chciałam wstać, ale mi nie pozwolił.
-Nigdzie
nie idziesz.
- Mało
ci było w nocy? - spytałam praktycznie w jego usta.
-No
wiesz nie mało ale czemu ma nie być więcej.
- No misek
,a samolot?
-Zdążymy.
Malutka zdążymy prywatny samolot nie odleci.
-
Prywatny? No to chyba mamy jeszcze trochę czasu.
Zgodził
się kiwając głową. Mieliśmy piękna powtórkę z nocy poślubnej. Potem ubraliśmy
się i pojechaliśmy na samolot. Był strasznie luksusowy, nawet bardzo. Już po
chwili byliśmy w powietrzu.
-Będziesz
tęsknić ten miesiąc za dziećmi prawda?
-
Bardzo. Moje maluchy będą daleko ode mnie.
-Nasze-
pocałował mnie we włosy.
-
Nasze, nasze....
-No
właśnie. Ja też będę tęsknił.
- Jak
wrócimy to śpią z nami.
-To
jest dobry pomysł? Nie zrobię im nic?
- Nic.
Wiesz że teraz już nie wyróżniam się w naszym domu nazwiskiem?
-Wiem-
zaśmiał się kładąc rękę na moim kolanie.
-
Lecimy do Barcelony na cały miesiąc? - spytałam.
-Tak
jakby. Bo potem lecimy do Norwegii.
- Do
Norw..... No tak przecież ty musiałeś coś wykombinować. - pocałowałam go.
-Inaczej
nie był bym sobą- zamknął oczy opierając się o zagłówek.
- No
zdecydowanie. - ja oparłam się o jego ramię.
Lecieliśmy
w ciszy, przytulając się do siebie. Nagle Louis się odezwał.
-Jak będziemy w Norwegii czeka na ciebie niespodzianka.
-Jak będziemy w Norwegii czeka na ciebie niespodzianka.
-Zabije.
- powiedziałam nie otwierając oczu.
-Nie.
- Oj
tak. Będzie bolało kochanie. - mówiłam normalnym tonem nie zmieniając swojego
położenia
-Wątpię-posłał
mi delikatny uśmiech lekko się później krzywiąc.
-
Powiedz chociaż co to będzie.
-Nie.
Aniołku masz może leki przeciwbólowe?
- Boli
cię? Raczej że cię boli skoro pytasz. Tak, gdzieś w torebce. - zaczęłam szukać.
- Proszę.
-Głowa
mnie tylko boli- uśmiechnął się i wziął tabletkę.
- Moje
biedactwo. - pocałowałam go w policzek i wróciłam do starej pozycji.
Pogłaskał
mnie po włosach i pozwolił się przytulić. Godzinę później byliśmy na miejscu. Pojechaliśmy
do domku i Lou powiedział że wieczorem idziemy na kolację, więc poszłam wziąć
prysznic po podróży. Gdy wyszłam z łazienki, Louis już na mnie czekał gotowy.
Ubrany był w granatową koszulę i ciemne rurki i szelki.
Ubrałam
przygotowaną sukienkę i też byłam już gotowa.
- Jaki przystojny...
- Jaki przystojny...
-Że
ja?- rozejrzał się po sypialni.
- Yhym.
Idziemy? - spytałam.
-Tak, aniołku
mój- pocałował mnie i biorąc na ręce wyniósł na zanurzone w nocy ulice
Barcelony. Duże i piękne lampy oświetlały drogę, a stare kamienice nadawały
uroku.
-
Kurczę, zapomniałam, że tu jest tak pięknie. - powiedziałam.
-No bo
ty akurat masz krótką pamięć. Bywa ..
- Oj
tam. - postawił mnie i spacerem doszliśmy do pięknej i ekskluzywnej
restauracji.
Czemu
on zawsze wybiera tak drogie miejsca- zastanawiałam gdy jedliśmy kolację
- To
jest przepyszne. - powiedziałam kiedy kelner dolewał nam znowu drogiego wina.
wystarczył by mi hamburger i cola.
-To
świetnie. Potem zabieram się na spacer
-
Bardzo chętnie. - uśmiechnęłam się do niego.
Tak jak
powiedział tak zrobił. Do późna chodziliśmy po Barcelonie trzymając się za
rękę. Wciąż nie zdawałam sobie sprawy że jestem już żoną Louisa.
Czułam
się cudownie. Przy nim czułam się tak bezpiecznie.
Zatrzymał
się złapał moja drugą dłoń i spojrzał w oczy
-Kocham
cię i nie wyobrażam sobie swojego życia bez ciebie w nim.
Nic nie
mówiłam tylko go pocałowałam, chciałam mu pokazać jak bardzo ja kocham jego. Całowaliśmy
się długo zapominając o całym świecie. Oświetleni lampami staliśmy złączeni w
pocałunku.
-
Wracamy? - spytałam kiedy się od siebie oderwaliśmy.
-No
jeżeli nie chcesz kochanie nocować na ulicy to wracamy- powtórnie wziął mnie na
ręce niosąc do domu.
-
Uwielbiam ten domek. - powiedziałam kiedy weszliśmy do środka.
-Tak
jak ja
-
Kiedyś musimy tu zabrać maluchy.
-Tak.
Zdecydowanie-.zdjął ze mnie sweterek i wziął za
rękę prowadząc do sypialni.
-
Kochanie, a co będziemy jutro robić? Może zostalibyśmy po prostu w tym domku
który tak oboje uwielbiamy? - spytałam oplatając jego kark rękami.
-Tak to
dobry pomysł. Zmęczona jesteś ?
-
Średnio.
-Tak a
pozwolisz że się wykąpie?
-
Jasne.
Odsunął
się ode mnie i wszedł do łazienki zostawiając mnie samą.
zdjęłam
sukienkę i ubrałam dresy i wytarty top. Włosy związałam w wysokiego kucyka i
wzięłam jabłko z miski w kuchni. Przeszłam do małego salonu i usiadłam na
kanapie. Od razu przypomniały mi się wszystkie chwilę spędzone tutaj. Przewaga
była dobra. Miałam tylko jedno złe wspomnienie związane z tym miejscem. Chciałam
o tym zapomnieć ale wiedziałam że będzie mi trudno. Po chwili przyszedł Louis.
Miał mokre włosy, które śmiesznie się układały na jego głowie.
-Już.
Co robisz smyku?
- Nic,
tak sobie siedzę i myślę.
-Nad
czym?- usiadł obok
- Chyba
nad niczym konkretnym.
-Tak
mówisz- zbliżył się do mnie i zaczął łaskotać.
-
Louis....haha.-śmiałam się
strasznie głośno, a on był z tego bardzo zadowolony. - Przestań....
-Dawaj
buzi to ci odpuszczę.
-
Wyszłam za materialistę. - powiedziałam i go pocałowałam.
-Nie
wiedziałaś tego wcześniej?- zapytał w moje usta
-
Powiedzmy że to zaakceptowałam. - znowu mnie pocałował.
-Ah
tak. Też mi się tak wydawało że przez ołtarzem przyjęłaś wszystkie moje zalety
i wady- posadził mnie sobie na kolanach
- Tak
było panie Tomlinson.
-Dobrze
że się pani ze mną zgadza pani Tomlinson. A teraz idziesz spać bo już jest po
pierwszej- podniósł mnie kierując się do pokoju obok.
-A
później nie będzie mi pani kontaktować- cmoknął mnie w usta kładąc na łóżku-
Tak zdecydowanie muszę ci kupić ładną piżamę
- Ja
nie potrzebuje dużo snu. Co ci się nie podoba w mojej piżamie? - udałam
oburzoną.
-To że
jest to dres. Jutro dostaniesz ładniejszą.
- Ale
ja lubię swój dres.
-Lubić
go możesz. Mąż ci chce prezent dać a ty się sprzeciwiasz. Ale i tak ci kupię.
-
Zastanowię się. - śmiałam się, kiedy przeniósł pocałunki na moją szyję.
-Ja się
zastanawiać nie będę a no i tam tą będzie się łatwiej zdejmować- teraz całował
mój kark.
- Ale
piżama ma inne zastosowanie. Jak zwykle chcesz się najpierw pozbyć moich
ubrań?- spytałam kiedy poczułam jego ręce pod moją bluzką.
-No dla
mnie to ty możesz spać tylko w tej ładnej koronkowej bieliźnie. Tak swoją droga
to skąd ty masz ten biały zestaw z nocy poślubnej
-Od
taty dostałam. - jego mina była bezcenna.
Odsunął
się ode mnie z otwartymi ustami.
- Dobra
skarbie ale w to nie wierzę. On chętnie by rozdzielił nam sypialnie
- Dan
dała mi na święta. - wyjaśniłam.
-A no
tak myślałem- wreszcie ściągnął ze mnie koszulkę- I tak możesz spać.
- Nie
ma tak dobrze. - zaczęłam majstrować przy gumce od jego dresów.
-Ale
moje spodnie zostaw w spokoju mała.
- Bo
co?
-Boo
wolę je mieć na sobie. Co ci przeszkadzają ?
- Nom
tak trochę.
-Ale w
czym?
-
Kochanie.... Nie drażnij mnie
-Ależ
ja cię nie drążnie a spodni i tak nie zdejmę. Idziemy spać
- No
nie wierzę... - obróciłam się tyłem do niego i przykryłam kocem bo na kołdrę
było za gorąco. - Dobranoc.
-Dobranoc.
- Ty
czekaj! Bluzkę mi oddaj. - sięgnęłam po swój top leżący obok niego.
Chłopak
jednym sprawnym ruchem odrzucił go za siebie i przytulił mnie do swojej klatki.
- Oddaj
mi bluzkę. - powiedziałam do niego.
-Nie.
- To
wezmę inną - zaczęłam wstawać. - Bez łaski.
Znów
mnie pociągnął i położył obok siebie
-Gorąco
ci będzie. Oj kotku nie denerwuj się. Lubię podziwiać piękna żonę.
- Mamy
spać. Nie chce cię rozpraszać.
-Nie
rozpraszasz mnie aniołku- pocałował mnie.
- Nie.
Sam powiedziałeś że idziemy spać. Jest późno. - udało mi się dosięgnąć koszulki
leżącej obok łóżka. - Miłej nocy życzę. - ubrałam bluzkę i położyłam się spać.
-Uparta.
Standard…
Nic już
nie powiedziałam tylko poprawiłam poduszkę i już po chwili zasnęłam.
Rano
obudziło mnie łaskotanie w okolicach szyi. Chciałam się podrapać, ale moja ręką
natrafiła na czyjąś twarz.
- Louis daj mi spać.
- Louis daj mi spać.
-Nie
kochanie. Otwórz oczka.
- Chce
spać - powiedziałam jak dziecko.
-Dobra
dobra- zaczął zostawiać pocałunki na mojej szyi karku obojczyku.
- Louis
daj mi spokój. - chciałam go trzepnąć ale robiłam to po omacku bo nie chciało
mi się otwierać oczu.
-Jesteś
okropna- westchnął i chyba wstał.
-
Wiedziałeś jaka jestem, a i tak mnie poślubiłeś kocie.
-Dobrze,
śpij malutka.
- Nie
chce mi się już spać, ale nic innego też mi się nie chce. - słyszałam że się ze
mnie śmieje.
-Yhym...okay.
No to co ja ci poradzę?
- Nie
wiem. - wysuszyłam ramionami. - Mam ochotę komuś przywalić. - powiedziałam w
poduszkę.
-Tylko
nie mi!
- Nie
tobie. Sama nie wiem komu. - usiadłam i popatrzyłam na chłopaka. - Idę zrobić
śniadanie.
-Już
jest gotowe królewno- pocałował mnie w czoło i wziął na ręce.
- Miła
niespodzianka. - posadził mnie na krześle i podał śniadanie.
-No
tak, ja robię ci same miłe niespodzianki. Czyli dzisiaj nie chcesz nigdzie iść?
- Jeśli
nie musimy.
-Nie
musimy kotku.
Zjedliśmy śniadanie i nawet mi się ubrać nie chciało. Zadzwoniłam do mamy, aby wypytać jak sobie radzi z maluchami. Powiedziała, że już powoli siadają. No w końcu mają już pół roczku.
Zjedliśmy śniadanie i nawet mi się ubrać nie chciało. Zadzwoniłam do mamy, aby wypytać jak sobie radzi z maluchami. Powiedziała, że już powoli siadają. No w końcu mają już pół roczku.
-
Ucałuj je mocno ode mnie. - powiedziałam na koniec naszej rozmowy.
-Oczywiście,
a ty pozdrów mojego zięcia. Papa
Rozłączyła
się. Siedziałam i bawiłam się kolorowymi poduszkami. Louis pojechał po jakieś
zakupy i za chwilę powinien wrócić. Jak pomyślałam, że gdyby on wtedy tu nie
wszedł to... przeszły mnie ciarki i w tym samym momencie poczułam czyjeś dłonie
na ramionach.
- Masz
wyczucie nie ma co. - powiedziałam.
-Czemu?
- Bo właśnie
o tobie myślałam. - poniekąd powiedziałam prawdę.
-O
mnie? Myślałem, że po ślubie to już o mnie nie myślisz- uśmiechnął się
zawadiacko
- Ja
myślę o tobie praktycznie cały czas kochanie.
-No to
się bardzo cieszę. Książki ci kupiłem- wyciągnął je z torby- Proszę.
-
Super. Dzięki, kochany jesteś. Co robimy? - spytałam kiedy niósł zakupy do
kuchni.
-Wiesz
co? Mam bardzo fajny pomysł- spojrzał na mnie.
- Tak?
Jaki?
-Zdejmiemy
jednak tą bluzeczkę.
-
Wydaje mi się że już o tym rozmawialiśmy.
-Ale
wtedy i ja pozwolę się rozebrać- nagle znalazł się nade mną.
-
Wczoraj ja chciałam ale ty nie. To teraz ja nie chce. - wystawiłam mu język,
czym prawie go dotknęłam bo był tak blisko.
-Ja nie
chciałem, bo mieliśmy spać kochanie, a teraz nie zamierzamy spać- podciągnął
moją bluzkę do góry zatrzymując się i muskając palcami moje blizny.
- Czyli
mamy się kochać tylko kiedy ty chcesz? - spytałam łapiąc go na podbródek żeby
oderwał się od mojego brzucha.
-Nie,
ale nie dawałaś znaków, że ty byś chciała to robić wczoraj
- Może
ci miałam zaproszenie wysłać?
-Nie,
ale byłaś tak zmęczona, że nie wydawało mi się abyś miała siłę na cokolwiek. To
dla twojego dobra- pocałował mnie w usta zsuwając w dół moje dresy.
- Ty
jesteś niereformowany. - powiedziałam kiedy odsunął się od moich ust.
-Nie
prawda. Dbam o twoje zdrowie fizyczne
-
jeszcze uparty na dodatek
-Oh
żebyś ty wiedziała jaka jesteś uparta- już leżałam tylko w bieliźnie
-
Jasne. Ja z tobą rozmawiam poważnie a ty mnie rozbierasz.
-No
działam od razu
- I ja
nie mam tu nic do gadania?
-No
wiesz możesz gadać, mnie to nie przeszkadza
- Jaki
ty jesteś dobry - powiedziałam z ironią.
-Przesadzasz-
wpił się zachłannie w moje usta
Louis
całował mnie trochę inaczej niż zwykle. W ogóle inaczej się zachowywał. Nie
powiem, podobało mi się to i podniecało, ale nie chciałam mu dawać tej
cholernej satysfakcji. Kurde co ja poradzę, że on tak na mnie działa. Chciałam
być obojętna, nie wychodziło
- Ja
przesadzam? - powiedziałam kiedy pieścił moją szyję. - Słyszeliście go? Ja
przesadzam.
-Weź daj
coś z siebie bo zawsze ja biorę na siebie inicjatywę
- Ja
chciałam wczoraj. - powiedziałam obrażonym tonem. Co ja poradzę że go teraz
taka ochota wzięła. Chyba by nie przestał nawet jakbym zasnęła. - Wyjątkowo. -
zaznaczyłam kiedy pochylił się żeby znowu mnie pocałować. Tym razem leniwie bo
leniwie, ale oddałam pocałunek.
Przeniósł
mnie do pozycji siedzącej i rozpiął stanik., rzucając go gdzieś na bok. Chyba
jednak musiałam mu się oddać. Zdjęłam jego koszulkę i znowu złączyłam nasze
usta ze sobą. W brzuch wpinała mi się ta jego cholerna klamra od paska i za
chiny nie umiałam jej odpiąć.
- Co to
za ustrojstwo do cholery? -byłam zła.
-Sierota.
Ja mam takie same problemy z twoim stanikiem, ale się nauczyłem to i ty wprawy
nabierzesz
W końcu
udało mi się i Louis też był już w samych bokserkach. Później wszystko nie
działo się tak jak zawsze. Był mniej delikatny, a bardziej spragniony i
namiętny. Była to ciekawa odmiana. Po wszystkim leżeliśmy obok siebie.
- Idę wziąć prysznic. - powiedziałam z końcu.
- Idę wziąć prysznic. - powiedziałam z końcu.
-Poszedłbym
z tobą ale mnie przegonisz
- Znaj
me dobre serce.
-To
znaczy ?
- Chodź
głupku. - zaśmiałam się.
Wzięłam
go za rękę i pociągnęłam do łazienki gdzie spędziliśmy kolejne miłe chwilę .
Później ubrałam świeżą bieliznę i poszłam do kuchni w celu zrobienia obiadu. Wkładałam
makaron do gotującej się zupy kiedy poczułam ciepły dotyk rąk na swoich
biodrach.
-Kocham
cię.
-
Słyszałam to już dzisiaj parę razy.
-Tak?
- Yhym.
- zamieszałam w garnku.
-Ciekawe
kiedy ...
- No
dzisiaj. W różnych momentach. Nie będę ci teraz wyliczać
-Nie
wyliczaj. Zaraz wracam.- i wyszedł
- No
dobra - powiedziałam do siebie bo jego już nie było. Dokończyłam gotować obiad.
Kiedy
wrócił wszystko było gotowe
-Proszę- podarował mi bukiet białych róż.
- Wow.
Dziękuję, są śliczne. - pocałowałam go. - Na stole masz obiad. - powiedziałam i
zaczęłam szukać jakiegoś wazonu
-Nie ma
za co- uśmiechnął się i usiadł na krześle
~~~~*~~~~
Jak ja mam Was ładnie prosić o komentarze? Chcę dodawać częściej części, ale nie wiem czy ktoś to przeczytał. Jeżeli jest ponad 30 obserwatorów i 10 komentarzy to ja nie wiem czy mam poczekać i dodać za ileś, aby ktoś nie miał zaległości. Poza tym to naprawdę, naprawdę NAS motywuję. Ja nie chcę nic wymuszać, bo to nie oto chodzi, ale proszę. Po prostu proszę...
NOOO I ZAPRASZAM TEŻ NA TEGO DRUGIEGO BLOGA: http://ukryj-mnie-w-swoich-ramionach.blogspot.com/
NOOO I ZAPRASZAM TEŻ NA TEGO DRUGIEGO BLOGA: http://ukryj-mnie-w-swoich-ramionach.blogspot.com/