Louis
Obudziłem się już lepiej czując. Ali nie było obok i nic na to nie wskazywało, że w ogóle tu spała. Wstałem i ubrałem się, aby zaraz zejść na dół. Moja królewna leżała wtulona w poduszkę śpiąc. Pogłaskałem ją po policzku i udałem się do kuchni zrobić śniadanie. Postawiłem na tosty i już po chwili po domu unosił się zapach pieczonych kanapek. Robiłem herbatę, kiedy poczułem, że ktoś mnie obejmuje.
Obudziłem się już lepiej czując. Ali nie było obok i nic na to nie wskazywało, że w ogóle tu spała. Wstałem i ubrałem się, aby zaraz zejść na dół. Moja królewna leżała wtulona w poduszkę śpiąc. Pogłaskałem ją po policzku i udałem się do kuchni zrobić śniadanie. Postawiłem na tosty i już po chwili po domu unosił się zapach pieczonych kanapek. Robiłem herbatę, kiedy poczułem, że ktoś mnie obejmuje.
-
Nalejesz mi też? - usłyszałem zaspaną Alice.
-Już
nie śpisz?- zasmuciłem się podając jej kubek z ciepłym napojem.
- To
źle? - zdziwiła się.
-Nie,
nie- pocałowałem ją na dzień dobry.
-
Dzwoniłeś już do lekarza?
Odsunąłem
się od niej i westchnąłem.
-
Miałeś zadzwonić - powiedziała z wyrzutem.
-Pojadę
do szpitala.
-
Obiecujesz?
-Możesz
iść ze mną słoneczko- z powrotem przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem w
czoło. Swoją drogą to słodko wyglądała w mojej koszuli.
- Co
się tak patrzysz? - spytała.
-Jesteś
po prostu piękna- wyszeptałem jej do ucha.
-
Dziękuję - uśmiechnęła się do mnie.
-Nie ma
za co. Jak się czujesz?- zapytałem wyjmując tosty nas talerz.
- Jest
ok. Zjemy i od razu jedziemy dobra? - spytała.
-Gdzie
jedziemy?
- Do
szpitala kocie.
-A do
szpitala.
- Tak,
właśnie tam. - pokiwała głową.
-Eh...-
nie chciało mi się tam jechać. Naprawdę nic mi nie było, to była zwykła
migrena, a oni wszyscy przesadzali.
-
Louis, który dzisiaj w ogóle jest?
-No 3
maja kochanie. A co?
- Nic.
Nie chce żebyś jechał. Smutno mi będzie bez ciebie
-No
wiem, ale zobacz my już za tydzień zaczniemy koncertu tutaj. Będę codziennie.
- Na
szczęście. Kocham cię wiesz? – pocałowała mnie.
-Wiem i
ja też cię kocham- odwzajemniłem pocałunki- Jedz śniadanie, a nie mi słodź.
- Nie
lubisz jak ci słodzę?
-Lubię,
ale robisz to rzadko, więc jestem nie przyzwyczajony aniołku.
- No i
znowu mi robisz wyrzuty, - oburzyła się
-Nic
nie robię. Jedz śniadanie.
- Już
jem. - zaczęła spożywać posiłek leżący przed nią.
Usiadłem
na krześle, podparłem głową i ją obserwowałem.
- To że
patrzysz jak jem wcale mnie nie krępuje . - powiedziała sarkastycznie.
-Dlaczego
ma cię krępować? Fajnie wyglądasz taka roztrzepana, w mojej koszuli jedząc
tosty,
-
Skończyłam. - powiedziała dumnie.
-to
teraz szoruj się ubrać smyku- wziąłem od niej talerz i włożyłem do zmywarki.
Po 20
min była już z powrotem ubrana i gotowa do wyjścia.
- Jedziemy proszę pana. - powiedziała.
- Jedziemy proszę pana. - powiedziała.
-Kluczyki-
wystawiłem dłoń. Wiedziałem, że je miała, a ja nie pozwolę aby prowadziła.
-
Dlaczego nie mogę prowadzić?
-Bo
jesteś w ciąży i nie. Kluczyki..
- Masz.
- powiedziała i rzuciła je w moją stronę.
Poszliśmy
do garażu i wsiedliśmy w mercedesa, którym dojechaliśmy do szpitala.
- No
chodź.
Miałem
wrażenie, że ona mnie ciągnie, bo ja chyba sam nie szedłem.
-
Jesteś gorszy niż dziecko. Czekaj tu.
Poszła do rejestracji i coś tam mówiła.
Poszła do rejestracji i coś tam mówiła.
-O Pan
Tomlinson- z sali obok wyszedł znany mi lekarz. To już po mnie.
- Dzień
dobry. - powiedziałem niepewnie.
-Co
jest?
- Ja
nie wiem. Ona mnie tu zaciągnęła. - pokazałem na Alice.
-Musiała
mieć jakiś powód. Ma pan jakieś objawy?
- Bóle
głowy. Czasami. Nic poważnego.
-Yhym.
Jasne, jasne. Idziemy na badania. Proszę bardzo- wskazał na jakiś gabinet.
Alice
Czekam
i czekam. Strasznie się denerwowałam co mu w tych badaniach wyjdzie.
Dobrze
że chociaż wszedł za tym lekarzem. Chodziłam po korytarzu kiedy zrobiło mi się
słabo. Nie zdążyłam się o nic oprzeć bo upadłam. Ciemność. Potem straszny ból
głowy i krzyża. Dziecko. Co z moim maleństwem. Otworzyłam oczy ujrzawszy białe
pomieszczenie. Światło na samym początku oślepiło mnie i musiałam zamknąć oczy.
Po chwili usłyszałam głosy.
-Nic
jej nie jest proszę się uspokoić. Tylko zemdlała. Panie Tomlinson no! Idziemy
na tomografię głowy.
-
Louis? - spytałam cicho. Ledwo mówiłam.
-Puśćcie
mnie do niej. Zaraz mi zrobicie te pieprzone badania- warknął do lekarza. Oho
był wkurzony. Już po chwili widziałam go obok.
- Co
się...- nie dałam rady mówić. Czułam się okropnie.
-Kochanie
już wszystko jest dobrze po prostu się zdenerwowałaś.
Pokiwałam
głową że rozumiem. Czułam się strasznie słabo i śpiąco.
-Muszę
iść..- wyszeptał.
-Ok. -
wychrypiałam.
Louis
Ciągali
mnie po różnych gabinetach robiąc najróżniejsze badania. Jeszcze do tego Alice
zemdlała. Całe szczęście że jej nic nie było. A mi nikt nie chciał powiedzieć
co mi jest ale widziałem bo ich minach że czegoś szukają w tych badaniach.
-
Dowiem się w końcu co mi ma być?
-Podejrzewamy
epilepsje.
- Czyli
padaczka? Ale to pewne ?
-Tak .
- Ja
nie wiem, ale to chyba można leczyć?
-Można
brać leki aby nie miewać napadów.
- Tak,
o to mi chodzi. Czyli nie jest źle? - nie wiem czego ale się nie załamałem.
Chyba po prostu wiedziałem że mam dla kogo walczyć.
-Nie.
To nie takie straszne ale leki trzeba pamiętać aby brać.
- Tak,
wiem. Czy mnie iść do Alice? Wszystko z nią w porządku prawda? Z dzieckiem też.
-Tak.
Proszę może pan ją zabrać do domu. Tylko niech leży dzisiaj bo jest słaba. Nie
może się denerwować.
- Łatwo
powiedzieć....
-Trudniej
zrobić. A czym ona się tak denerwuje?
-
Mną...? Nie wiem. Wszystkim po trochu. - wyruszyłem ramionami.
-No to
proszę jej nie denerwować i tyle. No niech pan ją już zabiera bo ona chyba nie
lubi szpitali.
- Do
widzenia. Dziękuję za wszystko. - wziąłem receptę i poszedłem po Al.
-Chodź
maleństwo wracamy do domku- wziąłem ją pod rękę bo czekała już na mnie.
-
Nareszcie. Co ci jest? Coś poważnego? - była strasznie zdenerwowana.
-No
chyba nic poważnego. Epilepsja.
- O Boże...
- dziewczyna usiadła na krześle które na szczęście stało obok.
Kucnąłem
przy niej.
-Proszę
nie denerwuj się skarbie mój.
-
Mówiłam ci żebyś poszedł do lekarza. - zaczęła płakać. Normalnie się
rozpłakała.
Objąłem
ją i przytuliłem
- no i
poszedłem. Nic się nie stało. Nie płacz niunia.
- Ale
nie chciałeś iść. Wiesz co by się mogło stać? - wtuliła się we mnie.
-Wiem.
Przepraszam- pocałowałem ją w czółko i wziąłem na ręce niosąc do samochodu. Jak
wychodziliśmy widziałem że robią nam zdjęcia.
-
Będziesz musiał brać leki prawda? - spytała gdy jechaliśmy.
-Tak
malutka. A ty dzisiaj leżysz w łóżku.
- Już
się dobrze czuje. Kochanie ale będziesz brak leki zawsze. Będziesz o tym
pamiętał?
-Będę i
nie dyskutujesz ze mną tylko kładziesz się do łóżka misiak.
- Ale
położysz się ze mną?
-A
chcesz ?- zapytałem parkując samochód.
- No
przecież proszę. - popatrzyła się na mnie i zaczęła wychodzić z auta.
-No to
się położę- otworzyłem jej drzwi od domu i podniosłem aby zanieść do sypialni.
Przebrałem ją w coś luźnego i przykryłem kocem.
- Jak
masz brać te tabletki? - spytała nagle.
-No
codziennie chyba nie?
- Tak,
tak ale ile razy dziennie. Powiedz bo nie wiem a muszę cię pilnować
-Dwa
razy- zdjąłem koszulkę i położyłem się obok mojej księżniczki.
-Dobra,
będę pamiętać.
-Sam
będę pamiętać. Ty się nie przejmuj.
- To
będziemy pamiętać oboje.
-Kocham
cię- pocałowałem ją w ramię i delikatnie się odsunąłem.
- Ja
ciebie też kocham - tym razem ona mnie pocałowała.
-Ja
chcę Tommy'iego albo Mike'a.
- A jak
będzie dziewczynka? - jej twarz zdobił wieki i piękny uśmiech.
-Hmm to
będzie Caro.
- Jak w
śnie.
-Podobało
ci się. Wiesz może być Ania, Kathlyn. Twój wybór.
- Nie
Caroline , albo Mike. Dobrze kochanie?
-Dobrze.
To kiedy masz wizytę?
-Pod
koniec miesiąca. Ale chce mieć niespodziankę. Nie pytajmy o płeć. Proszę.
-Nie
musimy aniołku- musnąłem wargami jej szyję i przytuliłem.
-
Jesteś kochany.
-A ty
słodka.
-
Słodka? Zjadłabym coś słodkiego
-Już
idę- odpowiedziałem wystając.
- Nie
już mi się nie chce! Chodź tu teraz mam ochotę na coś innego.
-Tak?-
położyłem się z powrotem- Co byś chciała smyku?
Pokazała
palcem na mnie.
- Cholera wie jak to będzie jak będę miała duży brzuch. Trzeba korzystać. No i wiesz kobiecie w ciąży nie wypada odnawiać.
- Cholera wie jak to będzie jak będę miała duży brzuch. Trzeba korzystać. No i wiesz kobiecie w ciąży nie wypada odnawiać.
-Haha.
Oczywiście kochanie.- zacząłem ją całować aby później spełnić jej życzenie
Całowałem
ją bardzo delikatnie. Z ust zacząłem schodzić w dół. Zwinnym i szybkim
ruchem zdjąłem z niej bluzkę. Spojrzałem na jej brzuszek. Już zaczął się
zaokrąglać, dlatego musiałem uważać. Uśmiechnąłem się i powróciłem do
poprzedniej czynności. Zacząłem całować ją po szyi schodząc do dekoltu.
Wsunąłem rękę pod jej plecy i zdjąłem stanik dziewczyny. Później spodnie
i majtki. Alicja popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem.
- Nie
no ! Czy ty zawsze musisz być ubrany ? - zapytała
-
Spokojnie smyku. Zaraz. - chciało mi się z niej śmiać. Wyglądała tak słodko.
Pocałowałem
ją namiętnie w usta. Alice podniosła się lekko, aby po chwili zdjąć ze
mnie koszulkę. Następnie zaczęła zjeżdżać w dół i zdejmować moje
spodnie. Pomogłem jej w tym. Bokserki zdjąłem już sam. Później
wszystko potoczyło się bardzo szybko. Wróciliśmy do pocałunków. Po
chwili wszedłem w nią. Dziewczyna wygięła się w lekki łuk jednocześnie
lekko przegryzając moją dolną wargę. Spodobało mi się to. Nasze oddechy
się wyrównały. Zwiększyłem tępo. Doszliśmy w tym samym czasie. Również
delikatnie z niej wyszedłem i zmęczony opadłem na łóżko obok mojej
księżniczki.
-Kocham
cię tak w ogóle.
-Mówiłaś.
- To
fajnie.
-Też
się cieszę że ktoś mnie kocha. Idę ugotować ci obiad- zacząłem się ubierać.
-
Dobra. Bo jestem baaardzo głodna
Wyszedłem
z pokoju i zszedłem do kuchni w celu zrobienia lasagne. Wyjąłem odpowiednie
składniki, a po zrobieniu wsadziłem danie do piekarnika. Tak się zastanawiałam
jak ja poradzę sobie z takim maluszkiem. Przecież ja się boję, że zrobię
krzywdę Alice a tu takie maleństwo. Całkowicie zdane na ciebie. Możesz z nim
zrobić wszystko, a ono całkowicie ufa że dobrze się nim zajmiesz. Będę się
starał i jak tylko będę umiał, ale to i tak przerażające. A ja zrobię coś źle i
się źle poczuję? Jezu...
-
Pięknie pachnie. - usłyszałem za sobą.
-Jezus
Maryja- znowu mnie wystraszyła.
- Az
taka jestem straszna. - odsunęła się ode mnie i wydęła usta.
-Nie,
ale wszystko robisz z zaskoczenia.
-
Jeszcze nie raz cię zaskoczę kotku. - puściła mi oczko i wskoczyła pupą na
blat.
-Nie
wątpię. O, co się ubiorę w nową koszulę to ty zaraz masz ją na sobie.
- Bo ty
się ubierasz, a ja cię rozbieram. - zaczęła się śmiać. Coraz częściej zmieniał
jej się humor.
-Dobra-
pocałowałem ją w usta i odwróciłem.
- Co
będziemy jeść? Bo maluch jest głodny. - pogłaskała się po brzuchu.
-Już
jemy- wyjąłem nasz obiad i rozdzieliłam na talerze przy tym się parząc, bo
gorące to jak cholera.
-
Uważaj. - dziewczyna podeszła do mnie i mi pomogła.
Zjedliśmy
posiłek, poszedłem posprzątać, napuściłem wody do wanny i wróciłem do salonu.
-Chodź kochanie pójdziesz się wykąpać.
-Chodź kochanie pójdziesz się wykąpać.
-
Dobra. - wstała i ruszyła w stronę łazienki.
Zanim
zrobiła dwa kroki już była w moich ramionach i to ja nią niosłem, a postawiłem
dopiero w łazience.
-
Wiesz, że ja umiem chodzić?
-Wiesz,
że księżniczki się nosi?
- Cos
czuje że nasz dziecko będzie strasznie, ale to strasznie rozpieszczone. -
położyła ręce na biodra.
-Tak
myślisz? Pewnie tak- pocałowałem ją szybko i wyszedłem z łazienki.
Rozsiadłem
się na kanapie i włączyłem telewizor.
Mega. Czekam na nn ;* Boże Lou czego ty się żeś nabawił co?
OdpowiedzUsuńCudny rozdział . Jezu padaczka ?!
OdpowiedzUsuńDobra lepsze to niż rak ,bo jego podejrzewałam :)
Czekam na nn ;p
Rozdział świetny ;) Pamiętaj co mi obiecałaś! Czekam na next!
OdpowiedzUsuńRozdział boski! :) Biedny Lou... Jeszcze będzie znosił te myśli "a jak ja sobie nie poradzę?!" dosyć długoo... I do tego ta choroba...
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :)
dalej świetne !!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńUuu... Padaczka. To jest okropna choroba.
OdpowiedzUsuńLouis poradzi sobie z maluszkiem. Niech się niezadręczna takimi myślami.
Czekam na następny...
Xox
Zostałaś nominowana do Versatile Blogger Award więcej u mnie :*
OdpowiedzUsuńNadrobiłam zaległości i jestem !
OdpowiedzUsuńPadaczka ? Ojeju, ale ty wredna. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego. ^^
Ciążą Alice mi się nie podoba - mdleje ? To nie dobrze, ;(
Oni są tacy słodcyyy ! ; **
Ładne imię dla chłopca - Mike ;3. Chcę Boy !
Super rozdział ; )
Pozdrawiam.
Isiia.
P.S
Zapraszam serdecznie na nowe posty, które pojawiły się na moich blogach :
+ http://just-trust-isiia999.blogspot.com/
+ http://you-and-i-lizzy.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam do komentowania ;3.
Geeeenialne. Biedny ten Lou. Słodki jest i opiekuńczy. No normalnie wspaniały. Czekam na nn
OdpowiedzUsuńnajlepszy blog ever <3
OdpowiedzUsuńZajebisteee dalej <3333333333
OdpowiedzUsuńJezu, zaczęłam czytać tego bloga dziś o 02:15, a skończyłam teraz... Nie mogłam się oderwać! Czekan na nn! :)
OdpowiedzUsuńhejka fajny rozdział xd Padaczka ? nieźle, nieźle xd czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńBiedny Louis, tylko niech nie zapomina o tych tabletkach! :D
OdpowiedzUsuń