Dwa tygodnie
przed ślubem
Dzisiaj Louis wychodził z chłopakami na jakieś
kawalerskie. Nie wiem gdzie nie pytałam. Było około 19 i właśnie przyszli po
niego chłopcy. Dzieci już spały bo Lou nie chciał mnie samą z nimi zostawiać do
kąpania, więc położyliśmy je wcześniej.
-Mogę zostać ...- zaczął swoją śpiewkę od nowa.
-Idź, idź tylko wróć. - pocałowałam go i popchałam
w stronę wyjścia.
Chłopaki sami go wyciągnęli z domu a ja zostałam w
salonie. Wzięłam jakieś ciastka i wyłączyłam jakiegoś Bonda. Siedziałam tak
jakąś godzinę, może trochę dużej, a potem zadzwonił telefon. Odebrałam i okazało
się że to Danielle.
-Co tam porabiasz?
- Siedzę i oglądam TV, Liam dziękował?
-Dziękował dziękował. Wpaść do ciebie to razem się
po zanudzamy
- Jasne. - ożywiłam się od razu. - Ja się dziwie ż
jeszcze cię tu nie ma tylko pytasz.
-Haha no to otwórz drzwi.
Podeszłam i zrobiłam to co mówiła.
- AAAA! KOcham cię normalnie. - przytuliłam ją.
- AAAA! KOcham cię normalnie. - przytuliłam ją.
-Nie krzycz po dzieciaki obudzisz. No to ci
robimy?- zapytała wyciągając za siebie butelkę wina
- Demoralizujesz mnie, ale i tak cię kocham. Właź.
- usiadłyśmy przy kominku z kieliszkami i rozmawiałyśmy.
Przegadaliśmy chyba pół nocy. Całe szczęście że to
nie jutro miałam ślub tylko za dwa tygodnie bo bym nie wstała.
Byłyśmy już dosyć wesołe, ale nie upite bo
zdawałyśmy sobie sprawę z obecności dzieci.
- Tak wracając to ten twój prezent jest świetny. - powiedziałam.
- Tak wracając to ten twój prezent jest świetny. - powiedziałam.
-No ja mam taką nadzieję. Wiesz taki komplecik
ślubny no ale dziewictwa to ty chyba wtedy nie stracisz
- Wydaje mi się że na górze śpią tego dowody.
-Haha no tak. Jeju a ja to nie mogę. Louis nie
wygląda na ojca. dziwię się że sobie radzi
- Jest idealnym ojcem. Sama zobaczysz jak kiedyś
Liam nim będzie.
-Tak wiem no ale Louis to takie duże nadpobudliwe
dziecko. Jak siedzi to musi czymś ruszać. Albo trzepie ręką o kolana albo nogą
stuka albo coś innego
- Tak, wiem. - roześmiałam się.
-Serio? Zauważyłaś?
- Nie da się nie zauważyć, moja droga
-No nie wiem czy ty zwracasz na takie rzeczy uwagi.
- Specjalnie to mi to nie przeszkadza.
-Wiem wiem. Dobra Liam mnie zabije ale wiesz że
teraz nie tylko on nie pije.
- Nie rozumiem.
-No że Liam i Louis teraz nie piją. Znaczy Liam nie
pił ale Lou dopiero teraz. Idziemy spać ?
- Wiem , że nie może. Chyba czas by już było.
-Ja zawsze chciałam spać w twoim łóżku ale tak
serii serio. Takie duuuże.
- Wiesz dzisiaj mam wolne łóżko więc...
-Aa dobrze kombinujesz- śmiała się pomagając mi
wstać.
- No wiem. Zapraszam panią wskazałam na schody.
-Oh dziękuję- uśmiechnęła się .razem poszliśmy na
górę zasypiając od razu
KIedy się rano obudziłam poszłam wziąć prysznic,
kiedy już wychodziłam usłyszałam płacz dzieci poszłam do nich ale tam była już
Dan. Miała na rękach Caro a Mike spał.
-Chyba królewna jest głodna. Nakarm ją ja pójdę na
dół bo wczoraj chłopaki wrócili.
- Dobra, dzięki.
Nakarmiłam małą i ubrałam ją w czyste śpioszki.
Nastawiłam tą elektroniczną nianie i razem z moją niunia zeszłam na parter.
- Hej wszystkim. – powiedziałam
-Ciii- wymruczał Harry śpiący na podłodze jak
reszta oprócz Lou i Liama którzy leżeli na kanapach.
- Mówiłeś coś?! - zrobiłam mu na złość.
-Zamknij się proszę
- No dobra. - powiedziałam cicho- Patrz Caroline
jaki nieogarnięty.
-Caroline?! A Caro.- od razu się obudził
- Spać miałeś. - przytuliłam córeczkę i poszłam w
stronę kuchni.
Weszłam do małego pomieszczenia gdzie Dan robiła
śniadanie. Przy stole siedział Liam, Louis i Niall.
- Cześć chłopaki. - powiedziałam i dałam mają Niallowi, który siedział najbliżej i pomogłam Dan.
- Cześć chłopaki. - powiedziałam i dałam mają Niallowi, który siedział najbliżej i pomogłam Dan.
-Cześć-mruknął cicho Niall
- Długo balowaliście? - spytałam.
-Do 4.- odparł Liam- Bardziej ta trójeczka- mówił
o Zaynie Harrym i Niallu
- Widać po nich. - śmiała się Dan
-O moja królewna- do kuchni wszedł Harry
- Śmierdzi ci z buzi..... Kurde tobie też dawaj ją
- zabrałam szybko Caro od brata. - Dopóki się nie ogarnięcie to mi się do
dzieci nawet nie zbliżać. Idź do taty kochanie. - podałam ją Louisowi.
-Cześć księżniczko . Wyspałaś się co aniołku, ale
nie ciągnij mnie za włosy proszę.
- Ona nie chce być ignorowana. - śmiałam się
podając na stół gotowe kanapki.
-Ale nie jest. I co ty robisz no co
robisz...uśmiechnij się do tatusia
kwiatuszku .
- Nie uśmiechaj się, niech się pomęczy trochę. -
powiedział Harry.
-Weź się nie odzywaj. Córcia nie słuchaj go .nie
twoja wina że masz głupiego wujka
- Ja ci kochanie powiem więcej. W tym domu jest
takich aktualnie jeszcze dwóch. - miałam na myśli Zayna i Nialla. Dziewczynka
śmiała się jak do niej mówiliśmy.
-Nie obrażaj mnie siostra. Mała mnie kocha. Kochasz
mnie prawda. Chodź do wujka- wystawił do niej ręce ale ona się rozpłakała
- No widzisz bałwanie coś narobił? - wzięłam Caro i
zaczęłam nią kołysać żeby ją uspokoić. - No już maleństwo. Ciii....
To nic nie dawało. Strasznie wrzeszczała. Poszłam
na górę spróbować ją nakarmić bo może po prostu jest głodna. Miałam rację była
głodna ale 10 minut później znowu zaczęła swoją śpiewkę budząc brata i teraz
płakali obydwoje.
Po chwili przyszedł Lou.
- Weź małą, a ja nakarmię Mike'a.
- Weź małą, a ja nakarmię Mike'a.
-Chodź słoneczko. Pośpiewamy? Tak? Dobrze
pośpiewamy- ja karmiłam synka on cicho nucił coś Caroline aż zasnęła.
- Masz jakieś moce normalnie. - powiedziałam kiedy
kładł ją do łóżeczka
-Nie mam kotku. Lubi usypiać jak ją trzymam..
- Na jedno wychodzi. - chłopczyk też zasnął przy
karmieniu więc go położyłam. Razem z Lou zeszliśmy na dół.
Zayn już nie spał. Zjedli śniadanie i właśnie się
ubierali .
- jak się czujesz ? - spytałam ze śmiechem Mulata.
- Hahaha, a kto się tak świetnie bawił?
-Oni- wskazał na Nialla i Harry’ego.
- Boże święty.... - zrobiłam tak zwanego facepalma.
-Cicho siedź. Nie wiesz co to zabawa. Dobra lecimy.
Cześć- rzucił Styles
- Ja mu kiedyś krzywdę zrobię. – powiedziałam. wkurzało
mnie jak tak ktoś mówił. Że nie umiem się bawić, że nie wiem co to zabawa i
takie tam.
-Spokojnie smyku. Nie widział cię na imprezie bo
nie chodzisz i dobrze- Louis pocałował mnie w czoło i pokuśtykał do salonu.
- Co ci się stało?
-Co? A eemm nadwyrężyłem nogę. Boli Jeszce po
wypadku. Nic takiego.
- No dobra, niech ci będzie.
-Nom. Chodź do mnie- wyciągnął rękę siadając na
kanapie.
Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach.
-Kochasz mnie słoneczko?- on mnie lubi drażnić tym
pytaniem.
- Kocham. – odpowiedziałam
-To dobrze bo ja ciebie też. Zobaczysz to będzie
nasz dzień i będzie wspaniały.
- No w końcu z tobą.
-No wiesz myślę że każdy facet na tej planecie
chciałby mieć ciebie więc masz z czego wybierać a wybierasz mnie.
- Oboje wiemy że to nie prawda. A ja nie chce
nikogo innego - pocałowałam go.
-Oboje wiemy że to prawda a ja jestem największym
szczęściarzem- oddał pocałunki.
- Powiedzmy że obojgu dopisało szczęście i już ok?
-Dobrze. Aniołku weźmy bliźniaki i pójdźmy na
spacer ja muszę się przewietrzyć po wczorajszym.
- Dobry pomysł.
-Ja mam same dobre- pocałował mnie szybko i
pozwolił abym poszła po dzieci.
Wsadziliśmy maluchy do bliźniaczego wózka i
wyszliśmy z domu. Louis trzymał mnie za rękę druga prowadząc wózek. Maleństwa
nie płakały ale i nie spały. Chłopak cały czas coś do nich mówił i je zagadywał.
Po chwili wyciągnął kamerę i zaczął nas nagrywać.
- Nie wiedziałam że ją wziąłeś.
- Nie wiedziałam że ją wziąłeś.
-No widzisz mało spostrzegawcza jesteś- wskazał
obiektywem na mnie później znów wracając na dzięki.
- Po prostu nie zauważyłam. Daj teraz ty się pokaż
kamerze. - wzięłam od niego sprzęt i kręciłam jak bawił się z dziećmi. Jeju to
wszystko było takie urocze. Naprawdę cieszę się że mamy nasze skarby.
-Alice, co myślisz o nowym tatuażu?- zapytał.
- Koniecznie? - spytałam niepewnie.
-Ale taki który ma znaczenie. Mam już Alice na
zawsze i myślałem nad imionami małych.
- Jaki ty jesteś kochany.
-No ale jak myślisz ?
- Wydaje mi się że to musi być twoja decyzja.
-Też mi się tak wydaję ale od jakiegoś czasu pytam
ciebie o zdanie.
- Uważam że to by było słodkie.
-No i ok. Wracamy?
- Ty się jeszcze kawałek z nimi przejdź, a ja pójdę
do sklepu.
-oczywiście- pocałował mnie i poszedł dalej.
Nie tyle chciałam iść do sklepu co zadzwonić do
Harrego, ale Lou nie mógł tego
słyszeć. Tak też zrobiłam i zaraz wybrałam numer do
przyjaciela
-Halo?- zapytał.
- Po pierwsze Lou nie może wiedzieć że do ciebie
dzwoniłam.
-Jasne a po co dzwonisz?
- Mam prośbę. Taką wielką. Podobno to z tobą Louis
zawsze chodzi robić tatuaże.
-Tak i?
- Poszedłbyś tam ze mną?
-Z tobą?!
- Yhym.
-Zwariowałaś?! Będziesz robić dziarę ?
- Pójdziesz czy nie? - jaki ciekawski
-Pójdę jak powiesz po co
- Dowiesz się na miejscu.
-Ale że dzisiaj ?
-A jest jeszcze czynne?
-No dopiero 12 jest.
- No ja nie wiem jak to jest otwarte. To co masz
dzisiaj czas?
-Tak. O której ?
- Jak ci pasuje. Ja się dostosuje
-Może być 14?
- Dobra. Przyjadę do ciebie i pojedziemy.
-Dobra a teraz idę spać. Dobranoc
Rozłączył się a ja wróciłam już do domu żeby
przygotować obiad. Dochodziła 14, więc powiedziałam że muszę wyjść. Na
szczęście Louis nie dopytywał gdzie i po co. Właśnie zajechałam pod dom loczka.
Akurat on mi otworzył a nie któryś z chłopaków.
- Cześć. Możemy od razu jechać?
-Taki mam zamiar- wyszedł z domu.
Pojechaliśmy moim autem, ale to Harry prowadził.
-jesteśmy- oznajmił parkując
- No to chodźmy. - weszliśmy do budynku.
-Dobra teraz tłumacz po co tu przyjechaliśmy
- Chce mieć imię Louisa o tu. - pokazałam na swój
lewy bok na żebra.
-Wow.
- No co?
-Żartujesz?
- Nie, dlaczego?
-No jak chcesz ale Louis to jest Louis i to jest
chłopak. Poza tym on lubi twoją bliznę i ją zakryjesz.
- Nie zakryje. Zrobię sobie to tu. - pokazałam na
miejsce obok.
-Dobrze jak chcesz tylko żebym ja potem od niego
nie oberwał.
- Nie masz za co. - podeszliśmy do jakiejś
dziewczyny.
Po godzinie było po wszystkim i miałam piękny napis
ale był zakryty opatrunkiem. Staliśmy przed salonem.
- Dzięki, miło że się zgodziłeś.
- Dzięki, miło że się zgodziłeś.
-ja tu nie mam zdania. Chodź odwieziesz mnie do
domu.
Tak też zrobiłam. Potem pojechałam do siebie. Louis
siedział na kanapie i bawił się z Mikei’em.
- Gdzie
Caroline? - spytałam go.
-Śpi- odparł krótko- kto to wrócił Mike? Mama
wróciła tak.
- Hej słoneczko. - wzięłam go na ręce. - Co
ciekawego robiliście?
-Wiesz że kopciuszek podoba mu się bardziej niż
Caroline ?
- Słucham? - zaczęłam się śmiać.
-No czytałem im kopciuszka to mu się bardziej
podobała
- Hahaha....
-A ty gdzie byłaś kochanie ?
- U chłopców.
-Okay. Chodź ci coś pokaże- poprosił wskazując na
kanapę a biorąc laptopa
- ok - usiadłam obok niego.
Obejrzeliśmy parę filmów nagranych przez Louisa.
Fajne to było.
- Stwierdzam iż to był całkiem udany prezent. -
miałam na myśli kamerę.
-Też tak uważam. Dziękuję królewno- pocałował mnie
w czoło a naszego synka w rączkę.
- Mała dawno zasnęła? - spytałam.
-Przed chwilą- wstał z kanapy i zaczął chodzić po
salonie
- Aha. - poprawiłam Mike'a bo zaczął się wiercić.
Przytuliłam synka do siebie i pocałowałam w główkę.
Louis wziął piłkę i wyszedł przez taras do ogrodu. I tak nie było śniegu.
- Za parę lat będziesz grał w tatą? - spytałam
synka.
Maluch roześmiał się radośnie i wyciągnął rączki w
stronę okna.
- Idziemy popatrzeć? Dobra. - podeszłam do okna i
zobaczyłam Louisa kopiącego piłkę. Mały wydawał się strasznie zainteresowany
tym widokiem. Chłopak odwrócił się na chwilę i mu pomachał a on poruszył znów
wesołą rączkami.
- Tak, tatuś tam gra.
Nasz synek był taki śliczny i słodki. Już mu widać
było blond włoski. Caroline za to miała ciemne. Już teraz wydawało mi się że
nasze dzieci będą zupełnie inne. Chociaż oczka miały piękne niebieskie, takie
diamenciki. Ale dobrze, że będą się odróżniać. Ciekawe czy w przyszłości będą
się dogadywać. Patrzyłam
na chłopaka w ogrodzie kiedy ktoś zapukał do drzwi. Poprawiłam synka i poszłam
do holu otworzyć.
Po drodze mały zaczął płakać, popatrzyłam jeszcze
prze okno, ale Lou dalej grał. Czyli to nie mógł być on. Nacisnęłam klamkę i
otworzyłam drzwi. To był Niall.
- Siema braciszku.
-Cześć. Ja nie sam- odsunął się i za nim ukazał się
Harry i Liaś- My do Lou.
- Jest w ogrodzie.
-O no to on nam chyba w myślach czyta. Siemka
stary- pocałował Mike'a w główkę.
Tym razem chłopczyk wyciągnął rączki w jego stronę.
-Sorry brzdącu ale nie tym razem- wyminęli mnie i
poszli do ogrodu.
- Będziecie grać? - spytałam.
-No przecież nie patrzeć
- No to powodzenia.
-Zapraszamy na mecz. Ubierz go i chodź.
- Nie my zostaniemy tutaj. Zaraz powinna obudzić
się Caro.
-Jak chcesz- wzruszył ramionami i poszedł z resztą.
Rzeczywiście po chwili mała zaczęła płakać. Wzięłam
ją i teraz oboje leżeli na puchatym kocyku w salonie. Siedziałam obok nich i
coś do nich mówiłam.
-Kocham was słoneczka moje. Taak pięknie się do
mnie uśmiechasz. bo ty śliczna jesteś .
Podeszłam do okna i zobaczyłam że chłopcy nadal
grali. Z tego co zauważyłam to tata maluchów strzelał najwięcej bramek. Wróciłam
do dzieci.
- Tacie dobrze idzie.
- Tacie dobrze idzie.
Caroline patrzyła na mnie tymi oczkami uważnie
obserwują co robię.
- Masz śliczne oczy skarbie. Będziesz łamać
chłopcom serca.
Mike też chciał za wszelką cenę zwrócić swoją
uwagę.
- Co blondynku? Ty jesteś też bardzo przystojny.
Od razu się uśmiechnął. No ja po prostu z nich nie
mogłam. Wzięłam kamerę i trochę ich po nakręcałam a potem podeszłam do okna aby
z filmować chłopaków. Zobaczył mnie Liam i mi pomachał. Reszta na to też się
odwróciła i tym sposobem machali mi wszyscy. Uśmiechnęłam się bo to był bardzo
śmieszny widok. Teraz wreszcie byłam szczęśliwa. Miałam wokół siebie osoby które kochałam, które
kochały mnie.
Po prostu raj- pomyślałam.
~~~~*~~~~~~
I to jest ostatni rozdział przed ślubem :D
Coś Was co raz rzadziej na Asku. Zapraszam, zapraszam. Bohaterowie chętnie po odpowiadają. Dobra lecę kopiować Nadię.
Świetny rozdział!! A ile jeszcze będzię rozdziałów? ♥
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
BOSKI :) Ciekawe jak Lou zareaguje na tatuaż :D Czekam na next!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na next :* WENY <3
OdpowiedzUsuńOooo w następnym ślub /:)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :)
Uu, Alica ma tatuaż, wooow. :D xd
OdpowiedzUsuńŚwietny, nie mogę doczekać się ich ślubu. ;)
Czekam na następny. xx :*
łoo. zrobiła sobie tatuaż. *,*
OdpowiedzUsuńjakież to słodkie. no i jak Lou sobie jeszcze dzieci wytatuuje to wgl'e będę rzygała tęczą. no i jestem ciekawa jego reakcji jak zobaczy swoje imię na ciele Alice. nie ma to jak Niall przez którego dziecko się popłakało. hahah. ma chłopak podejście. ogólnie to ten rozdział jest genialny. jestem ciekawa co do ślubu... a i jeszcze rozmowa z Danielle. hahahah, uwielbiam ją w tym opowiadaniu. <3
czekam na kolejny. ;)
one-direction-back-off-camera.blogspot.com
marzenia-1d-opowiadania.blogspot.com
świetne <33 iza :)
OdpowiedzUsuńHaha.. Mega. Ciekawa jestem kiedy Lou dowie się o tatuażu :D czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńŚwietne *.* Nie moge się doczekać ślubu *.*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i już nie mogę się doczekać kolejnego <3
OdpowiedzUsuńwspaniały blog ! : )
OdpowiedzUsuńŚwietny! :)
OdpowiedzUsuń