sobota, 13 kwietnia 2013

Historia nabiera kolorów


~dzień wypisu~
Louis powiedział, że moje rzeczy-oczywiści​e nie wszystkie- z pomocą mojego taty przewiózł do ich domu. Nadal uważałam ten pomysł za bardzo zwariowany. Ale wydaje mi się że nie uda mi się ich wszystkich przekonać. Będę siedzieć cicho i zobaczę jak to będzie. Dzisiaj miałam już wyjść. Moje ubrania leżały na krześle w drugiej części sali. Podparłam się na łokciach i próbowałam wstać. Byłam cała obolała. Chyba jednak trochę zajmie mi powrót do zdrowia. No nic zapowiada się, że będę miała wielu pomocników w tym mojego brata i nie mojego Louisa.
-Możesz mi powiedzieć co ty robisz?- do sali wszedł Lo, który na mój widok się zdenerwował.
-Próbuję wstać
.-Nie mogłaś zaczekać?
- Nie będziesz we wszystkim mi pomagał muszę sobie sama radzić
-Jesteś chora. Dobra kochana chodź- pomógł mi wstać, dał rzeczy i zaprowadził do łazienki.
Przed toaletą zatrzymaliśmy się.
- Tutaj już sobie sama poradzę mój drogi, bez obaw.
- Nie miałem zamiaru dalej wchodzić- uśmiechnął się bezwstydnie.
Weszłam do małego pomieszczenia zdejmując z siebie szpitalną koszulę. Spojrzałam w lustro i ujrzałam ranę przy prawym płucu.
- Będzie pamiątka. - Powiedziałam cicho do siebie. Ubrałam się powoli i wyszłam, a przed łazienką czekał już jak zwykle uśmiechnięty Lou.
- Gotowe, proszę pana - powiedziałam wesoło żeby nie zorientował się że jeszcze przed chwilą było mi przykro. Przez to tylko znowu by się obwiniał.
-No to zbieramy nasze sexy tyłki i idziemy stąd.
- Tak! - krzyknęłam chyba trochę za głośno bo ludzie zaczęli się na nas gapić, a Louis zaczął się że mnie śmiać. - No co? Mam już dość tego miejsca. Chodźmy proszę, bo teraz jeszcze mają mnie za wariatkę.
-Już cię za nią mają- prychnął z rozbawieniem, wziął moją torbę i mnie pod rękę ostrożnie prowadząc to auta.
-Proszę niech pani wsiada panienko Horan- otworzył mi szarmancko drzwiczki od srebrnego lamborghini.
- Co za dżentelmen. Dziękuję bardzo. - uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-Ależ proszę cię bardzo. Mam nadzieję, że moje nie zbyt luksusowe auto panienkę zadowoli
-Chyba sobie żartujesz. - Powiedziałam zdziwiona jego słowami.
-no tym razem tak- wystawił mi język i sam wsiadł do samochodu-ale przyznaj że takim cackiem jeszcze nie jechałaś co?
- Przyznaje, że takim cackiem jeszcze nie jechała. Czy satysfakcjonuje pana taka odpowiedź panie Tomlinson? - spytałam śmiejąc się z jego miny, udawał skupionego na jeździe, ale wiedziałam że sam ledwo powstrzymuję się od śmiechu
-ależ oczywiście panienko Horan.
Ten człowiek naprawdę mnie rozbrajał. Miał świetne poczucie humoru. Czułam że się zaprzyjaźnimy.
Bo na coś więcej wiem że nie mam co liczyć. Przecież to jest Louis Tomlinson i jak sam już wcześniej zaznaczył może mieć każdą, więc dlaczego miałby wybrać właśnie mnie? Gada że jestem wyjątkowa ale ja sama nie wiem. Jeszcze nie wiem. Pojechaliśmy pod dość duży i ładny dom. Z przodu rozciągał się ogród.
Ciekawe czy jest też taki śliczny w środku. Lou zaparkował i otworzył mi drzwi.
-panienko Horan jesteśmy na miejscu- podał mi dłoń i pomógł wyjść.
- Nie mam siły, zostaję tutaj. - powiedziałam chcąc zobaczyć jego reakcje. Chociaż naprawdę byłam już zmęczona. Taki mały wysiłek a ja już nie mam siły. Szybko się meczę.
-oczywiście kochanie - delikatnie mnie podniósł cwaniacko się uśmiechając.
- Żartowałam, przecież mogę iść sama. - zaczęłam się śmiać - Louis puść mnie naprawdę sobie poradzę, jestem trochę zmęczona ,ale do domu jeszcze dojdę.
-jasne- puścił mnie ale chyba żeby się przekonać czy aby nie upadnę. to nie był dobry pomysł, bo zakręciło mi się w głowie.
Chłopak w ostatniej chwili znowu mnie złapał.
- Dobra ,możesz mnie zanieść.
-haha- zaśmiał się i powtórzył poprzednia czynność.
Wniósł mnie do willi stawiając dopiero w salonie, gdzie siedziała pozostała 4 chłopaków. Uśmiechali się życzliwie i to było bardzo miłe.
- No więc to jest właśnie Alice. - przedstawił mnie Lou.
- Hej - powiedziałam nieśmiało.
-Alice bohaterka?- zaśmiał się sympatycznie Harry podchodząc do mnie i przytulając.
-Nie jestem bohaterką- zaprzeczyłam
- Przecież uratowałaś naszego Louisa. - powiedział wstając z kanapy Niall.
Jego reakcji bałam się najbardziej. Czy mnie polubi, zaakceptuje?
W końcu dowie się, że ma siostrę której wcześniej nic nie wiedział. Będę dla niego obcą osobą która wlazła mu z butami do jego idealnego świata.
Chyba, że on jest inny, ale nie wiem. Louis objął mnie ramieniem, abym poczuła się pewna.
-No skarbie witaj się i idziemy na górę.
- Przepraszam my o czymś jeszcze nie wiemy? - spytał śmiejąc się Harry.
-Może ty kochanie się wypowiesz?- zwrócił się do mnie Lou uśmiechając się cwaniacko.
Jak on mnie lubi wkurzać.
- No więc, Louis bardzo lubi się zgrywać, ale chyba wy wiecie o tym najlepiej. - Prawda kotku? - uśmiechnęłam się do niego szeroko, ciekawa jego następnego posunięcia. Bo miałam takie własne wrażenie, jakbyś my grali w jakąś grę.
-Oczywiście panienko Ho...- musiałam mu czymś zatkać buzię, a jedynym wyjściem było pocałowanie go. Nie powiem żebym była jakoś bardzo rozczarowana ,ale bałam się że mnie odtrąci. Ku mojemu zdziwieniu oddał pocałunek. Kiedy się od siebie oderwaliśmy Louis chciał coś powiedzieć.
-Noo to idziemy na górę- odpowiedział szybko i popchnął mnie w stronę schodów.
Bałam się trochę teraz zostać z nim sama. Było mi głupio. No ale musiałam coś zrobić.
-W co ty grasz?- szepnął przypierając mnie do ściany. Jego wyraz twarzy był nieodgadniony.
- Przepraszam - zdołałam jedynie powiedzieć. Był tak blisko. Jego oczy wywiercały we mnie dziury. - Musiałam coś zrobić, chciałeś powiedzieć moje nazwisko. Przepraszam, to się więcej nie powtórzy. Obiecuje.
-Nie mam nic na przeciwko i błagam cię nie przepraszaj mnie- odparł uśmiechając się.
- Teraz to ja już niczego nie rozumiem. - stałam skołowana, przyglądając się chłopakowi.
-Nie rozumiesz?- zdziwił się.- Czego?
- Twojego zachowania.
-Ale co ja zrobiłem? To ty mnie pocałowałaś...a mi to nie przeszkadza
- Na początku odniosłam inne wrażenie. - powiedziałam cicho. Byłam smutna przez jego zachowanie ale nie chciałam żeby to dostrzegł. Czułam że brnę coraz bardziej.
-Alice posłuchaj- złapał moją twarz w dłonie- Nie zrozumiałem o co ci chodzi. Najpierw uważasz że żartuję, bo żartowałem z tym kochanie itd, a potem mnie całujesz. Oto mi chodziło.
- No to jeszcze raz przepraszam.
-To mnie do jasnej cholery nie przepraszaj- nie krzyczał, tylko poprosił.
-Ok już kończę. - próbowałam się uśmiechnąć, lecz chyba wyszedł z tego grymas.
-haha- zaśmiał się- Nie mogę haha z ciebie.
- No widzisz co sobie ściągnąłeś na głowę? - wystawiłam mu język.
-Cudo, śliczne cudo- mrugnął do mnie.
- Idź mi...
Niebieskooki znowu przyparł mnie do ściany. Chciałam coś powiedzieć ale mi przerwał.
Jednak znów zaczął, ale chyba oto chodziło.
-Jak to wytłumaczysz chłopakom?
- To że cię pocałowałam? Liczę że mi pomożesz i podsuniesz jaki genialny pomysł.
-Hmm, aż tak cię pociągam, że nie mogłaś się oprzeć?
- Niech to będzie plan awaryjny. Słucham dalej geniuszu.
-Potknęłaś się albo moje usta cię za bardzo kuszą?
- Widzę że nie mam co liczyć na twoją pomoc. – westchnęłam
-No jak nie? Ja ci tu proponuję a ty nic. Wybredna jesteś.
- Jak ty ze mną wytrzymasz biedny?
-Nie martw się kochanie o mnie. Na razie to ty im to jakoś wytłumacz, bo ja już nie mam pomysłu chyba że chcesz udawać parę?
Zatkało mnie. Nie powiem takie rozwiązanie by mi nie przeszkadzało. Co mi tam, raz się żyje.
- Skoro ty chcesz, ja mogę.
- Nie mam innego pomysłu. - dodałam po chwili.
-Ty mówisz serio?- nagle spoważniał.
- A masz lepszy pomysł. - zdałam sobie sprawę że on przecież nie zgodzi się ten chory pomysł - Masz rację zejdę na dół i coś im tam nazmyślam.
-Nie! Okay... okay- zgodził się kiwając głową.
- Czyli..? Co robimy?
-będziemy udawać parę
-dobra chodź piękna zobaczysz swój pokój- pociągnął mnie za rękę i wprowadził do sypialni przy której staliśmy.
Ten pokój był 3 razy większy od mojego.
Był śliczny. Na środku stało ogromne łóżko. Na przeciwko drzwi była wielka szafa.
- Jest genialny. Dziękuję.
-a tam nie ma za co. Ty się rozpakuj, ja idę do chłopaków - rzucił i wyszedł.
- dobra. - zaczęłam wyciągać ciuchy z toreb i układać je na półkach. Trochę mi to zajęło. Gdy skończyłam, chciałam właśnie wyjść z pokoju i się z kimś zderzyłam.
- Sorry....- zaczęłam przepraszać. Podniosłam wyrok i zobaczyłam  Niall’a.
Serce zamarło mi ze strachu.
Patrzył się na mnie do póki się nie odezwałam.
-Zamyśliłam się, przepraszam.
-nie ma sprawy - posłał mi uśmiech- serio już po kilku dniach jesteście z Lou parą?
- Yyyy... no wiesz. Nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? No wiesz...
-dobra nie kręć - zaśmiał się.
- nie kręcę, skąd taki pomysł co? - dźgnęłam go palcem w brzuch.
-widzę. Alice ją nie jestem idiotą - pociągnął mnie na łóżko i zaczął łaskotać
- hahaha...prze..h​aha..przestań prosze...haha- śmiałam się strasznie głośno. - Niall błagam!
-dobra już dobra. Ej co chciał powiedzieć Lou że mu tak brutalnie przerwałaś ?
- Brutalnie? On jakoś nie narzekał. Ałłł! - nagle zaczęła mnie strasznie boleć rana. Pewnie przez ten śmiech naciągnęłam sobie szwy.
-co jest?- spytał spanikowany
- Nie wiem, zaraz przejdzie. - blondyn pomógł mi dojść do łóżka, a ja zwinęłam się z bólu w kłębek. - Strasznie boli.
 - Co mam robić? Louis! Kurde Alice weź...
 -Spok​ojnie, zaraz mi przejdzie, po prostu za dużo ruchu jak na raz. - dalej trzymając się za miejsce gdzie miałam bliznę, próbowałam uśmiechnąć się pocieszająco do Nialla.
-Alice?- usłyszałam głos Lou który wbiegł zdyszany do sypialni- jasna cholera Ala co jest? Szwy cię bolą ?
- Nie wiem co, ale boli. - wdech, wydech. wdech.... - zaraz przejdzie chłopaki, zobaczycie, chwile poleżę i będzie ok.
-Niall przynieś lód schłodzimy trochę to miejsce, a ty się kładziesz i nie wstajesz- rozkazał.
- Nie mam zamiaru, uwierz - powiedziałam wydychając głośno powietrze.
-dobra skarbie coś cię jeszcze  boli, bo nie wiem czy jedziemy zwiedzać szpital?
-Nie, nie. Proszę cię tylko nie znowu szpital! - zaczęłam panicznie krzyczeć.
-już kochanie spokój tak? Niall daj mi ten lód!- Krzyknął odwracając głowę do drzwi
Za chwile przybiegł Niall z lodem. Louis podszedł do mnie i zaczął podwijać bluzkę na wysokość rany. Cały czas bolało i nie przestawało tak jak się tego spodziewałam. Chciałam to zakryć jak najszybciej. Wstydziłam się ten blizny więc ją szybko zasłoniłam. Louis to zauważył .
- Lód będzie zimny. - próbowałam się jakoś wytłumaczyć, lecz chłopak nie wyglądał na przekonanego.
-wstydzisz się?- zapytał.
- Już mniej boli. - znowu skłamałam.
-Ala to tylko rana. Nie wstydź się tego- zignorował moje słowa.
Kurde dlaczego on musi być taki uparty, ja się pytam. Nic nie mówiłam tylko nerwowo bawiłam się swoimi palcami.
-nie wstydź się- powtórzył i jeszcze raz podwinął mi bluzkę. Całej sytuacji przyglądał się blondynek.
Tym razem zatrzymałam wzrok na nim i znowu obciągnęłam koszulkę, tym razem kuląc się przy poduszce jak małe dziecko. Dalej bardzo mnie bolało, ale nie chciałam by oglądali bliznę. No w końcu musi przejść
-dobra ją wyjdę - Niall opuścił pokój .
-okay a my idziemy na rundkę po szpitalu tak?
- Nie Louis tak strasznie cię proszę nie rób mi tego. Do póki nie będę rodzić nie chce widzieć tego miejsca na oczy. - powiedziałam zdecydowanie.
-dobra z dziećmi zaczekamy- zaśmiał się- podwijaj bluzkę.
- Ale ty jesteś śmieszny, ha-ha-ha. - i znowu boli cholerstwo. - Muszę?
- sam cię rozbiorę więc wybieraj- on jest strasznie pewny siebie
- Nie - powiedziałam pewnie, no bo przecież na pewno tego nie zrobi. Nie odważy się.
-okay- przysiadł obok mnie i zaczął podsuwać delikatnie koszulkę do góry .
- Posądzę cię o gwałt Tomlinson! - chciałam go kopnąć ale nie dałam rady bo znowu poczułam jak ciągnął mnie szwy.
-no dasz mi przyłożyć ten lód czy nie!
- Ale się nie gap.
-Kobieto to zwykła blizna. Spójrz na to z innej strony. Ta blizna będzie ci przypominać jaką jesteś odważna i że uratowałaś mi życie.
Już nic nie pokiwałam, tylko uniosłam bluzkę na wysokość rany, która była zaklejona gazą i plastrami.
- Musisz mi pomóc to zdjąć bo sama nie dam rady. - byłam zmuszona go o to poprosić. Bo naprawdę szwy tak mnie ciągnęły że sama bym sobie nie poradziła. Ostrożnie odkleił opatrunek przykładając lód.
Ulga była natychmiastowa, chłopak chyba doszedł do tego samego wniosku po mojej minie, bo też się uśmiechnął. Potem znowu przybrał poważną minę.
 - Dziękuje. - powiedziałam tylko, nie miałam siły mówić, nic mi się nie chciało.
-śpij już późno i nie martw się nie musimy udawać. Dobranoc kochanie.
-Czekaj…
-Co się stało?
- No bo... to.. znaczy...Kurcze​ ty nie chcesz udawać? To znaczy..yyy..bo nie wiem skąd tam zmiana.
-nie to nie oto chodzi - zaśmiał się- nie chcę, aby sytuacja cię krępowała i Niall już wie.
- Czyli? Powiedz mi po prostu co mam robić i mówić bo ja już nie wiem.
-Haha. Możemy chłopakom powiedzieć prawdę tylko będą się zastanawiać co chciałem powiedzieć że mnie tak zatkałaś.
- Powiedz że się założyliśmy. Ty mówiłeś że cię przy nich nie pocałuję, ale to ja wygrałam.
-o widzisz to. Dobry pomysł. Tak im powiem. a teraz idź spać maleńka, bo na oczka ledwo widzisz- pocałował mnie jeszcze na pożegnanie w czoło i wyszedł.
- Papa - mówiłam ziewając ledwo przyłożyłam głowę do poduszki i odpłynęłam.
Rano
Louis
Wszedłem do pokoju Alice, ale jeszcze spała. Przysiadłem obok i obserwowałem jak miarowo oddycha .
Tak słodko przy tym wyglądała. Tak spokojnie i niewinnie. Mógłbym tak na nią patrzeć godzinami. Ogółem wyglądała na bardzo nie winna dziewczynę ale umiała pokazać pazurki. Strasznie było mi przykro że przeze mnie będzie miała taka bliznę do końca życia. Mi by to nie przeszkadzało gdyby to moja dziewczyna miała coś takiego. Byłaby inna niż wszystkie.
Wyjątkowa, a Alice taka właśnie jest. Jedyna w swoim rodzaju. Tylko dlaczego sama w to nie wierzy. Nie wiem jak, ale jej to udowodnię. Uwierzy jeszcze uwierzy....nagle​ zaczęła otwierać swoje niebieskie oczka.
- Doberek - powiedziałem wesoło.
 - hej - odpowiedziała przecierając zaspane oczy.
-boli cię coś piękna ?
- Nie, chyba. Poczekaj, daj pomyśleć....hmm.​.. Nie wszystko jest w porządku.
-Haha jesteś nie możliwa - pstryknąłem ją w jej lekko zadarty nosek
Przeciągnęła się, ale za chwile syknęła z bólu. Już miałem się pytać co jej jest ale mnie wyprzedziła. ​
 -Spokojnie wszystko jest ok. Po prostu nie mogę się tak naciągać i już .
-nie strasz mnie. Dobra idziemy na śniadanie kotku-wziąłem ją na ręce.
-nowe określenie ?- podniosła brew do góry
- pasuje do ciebie- odparłem schodząc pod schodach.
- ok mi pasuje możesz tak do mnie mówić , misiu. Właśnie! Ale wymyśliłam, patrz jak tobie pasuje to. Misiu, misiaczek, misiulek, miś. No po prostu idealnie. Prawda? - zaczęłam się śmiać
-no pewnie maleństwo- cmoknąłem ją w policzek, gdy przechodziliśmy do kuchni.
- Co robimy na śniadanie? - spytała zakładając dłonie na biodra.
-ją robię śniadanie- postawiłem ja- ty siedzisz tutaj- pokazałem na krzesło przy wyspie.
- ale ja chcę pomóc.
-możesz coś gadać. O! Na przykład opowiedz mi jakie masz stosunki na uczelni- zaproponowałem wyciągając jajka z lodówki.
- jakie mam co...? Aaa no to mam kilku znajomych, najbliżej jestem chyba z Jennifer, musisz ją kiedyś poznać, a no i mam takiego mega przystojnego profesora, pewnie trochę straszy od ciebie jest. Ma na imię Marc, fajnie nie?- jeśli chce mnie wkurzyć to jest na dobrej drodze.
-taaa no bardzo. Opowiadań dalej- mruknąłem wybijając jajka na patelnie
- Co jeszcze? Ja nie mam zbytnio o czym opowiadać, mam nudne życie.
-no o tym profesorze
- Co cię tak  ten mój profesor ciekawi? - spytała powstrzymując śmiech.
-No ... dobrze was uczy? - ścisnąłem tak mocno rączkę od patelni, że prawie się złamała.
- Nie tylko dobrze uczy ale jest też fajny tak wiesz do pogadania, wiesz nie jako nauczyciel tylko znajomy. A uczy dobrze. Tłumaczy i nie jest nudny tylko można się pośmiać na jego wykładach.
-Tak? A gada z wami na przerwach?- no myślałem, że kogoś skrzywdzę.
- Nooo... - przeciągnęła ostatnią literę. - Często z nim gadam jak oboje mamy przerwę akurat. Serio poświęca nam dużo czasu.
-Yhym, a powiedz mi gdzie znajduję się ta twoja uczelnia?- zapytałem stawiając talerze ze śniadaniem na blacie.
Wytłumaczyła mi gdzie znajduje się ta jej cała uczelnia. Wiem gdzie to jest.
- Po co ci to? - spytała po chwili.
-No, żebym mógł cię zawozić- wyjaśniłem. Dobra nie oto zupełnie mi chodziło, ale wozić ją też będę.
- No ale sama mogę jeździć, chociażby autobusem. To żaden problem.
-Złamią ci jeszcze żebro i nie kombinuj skarbie- mrugnąłem do niej. Kurde ja cały czas do niej mrugam. Lou masz dziewczynę, dzieeewczynę- Jedz.
- Ok, ale nie dosypałeś mi tam czegoś? - spytała podejrzliwie pochylając się nad potrawą.
-Ta pewnie. Odurzę cię, a potem zgwałcę w lesie.
- Dlaczego w lesie? Nie chce w lesie. - powiedziała oburzona. Chciało mi się z niej śmiać.
-Dobra, będzie...ale ty i tak nie będziesz wiedzieć co robisz więc powinno cię to nie obchodzić.
-No wiesz…
-No jedz już piękna, potem coś porobimy.
- Ale żadnej wycieczki do lasu, dobra? .
-Łąka?
- Zobaczmy. Dobre ci to wyszło misiu. - powiedziała wesoło. Ona zawsze jest taka wesoła i pełna życia.
- Jaki misiu? - w drzwiach zobaczyłem El.
~~~~*~~~~
Zobaczyłyśmy tak dużo komentarzy i postanowiłyśmy dodać kolejną część!
JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY, BO NA PEWNO JAKIEŚ  ZNAJDZIECIE.
 

13 komentarzy:

  1. Hej, hej! :)
    Jejku....z każdą częścią zaczynam coraz bardziej kochać to opowiadanie! No zakochuję się w nim na maxa.xd Zaraz strace dla niego głowe hhaah;d
    Dobrze, że zamieszkała z tymi chłopakami;) Też bym tak chciała^^ Oj Niall...pewnie czuje się winny:( No bo głównie przez niego ją ta rana zaczęła bolec;( No, ale jak zwykle Lou musiał przyjść w odpowiednim momencie i ją 'uratować'.
    Ten pocałunek:O Nigdy bym się tego nie spodziewała, a szczególnie po Niej.xd
    Ciekawi mnie czemu Lou z początku chciał udawać parę skoro ma dziewczynę?;>
    W ogóle to wszystko jakieś takie poplątane jest:O
    Ale w głębi wydaje mi się, że Lou się zakochał w Alice ^^ Moim zdaniem tworzyliby świetną parę^^
    Już się boję co powie Elanor O.o
    Nie ładnie przerywać w tak ciekawym i emocjonującym momencie! To powinno być zakazane!:D
    Z niecierpliwością wyczekuję nn! :)
    Całuski! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + aaaaaaaaaaaaaaaaaaa jestem pierwsza!
      W końcu udalo mi się jako pierwszej skomentować, no normalnie jakieś święto^^

      Usuń
  2. O jak słodko no cudowny ten rozdział. Tylko ta El no ja chcę wiedzieć co dalej. Proszę dodaj szybko next rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Ups. A to wpadka. Ojoj, El nie będzie zadowolona. :/
    Rozdział świetny. ;) Myślę, że relacje Alice-Louis nię będą tylko przyjaźnią, coś tak czuję. Oni po prostu muszą być razem. Słodkie słówka już są, więc została jeszcze tylko zmiana statusu ma fb. ;)
    Pozdrawiam cieplutki i dużo, dużo weny życzę. xx

    OdpowiedzUsuń
  4. hahhahaha ! Jaki misiu ? Wy te wasze pomysły ! :** .Miazga ! No dajecie szybciutko kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ups... Jaka wpadka...
    No El napewno sie wkurzy..
    Ale to slodkie jak tak do siebie mowia..
    Szybciutko nastepny..
    Pozdrawiam xox
    Czekam na next..

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten rozdział jest tak zajebisty, że przeczytałam go aż dwa razy :) Słodki i wspaniały. Ciekawe jak Louis się zachowa względem dziewczyn, popieram rudą mychę. Louis i Alice są dla siebie stworzeni. Muszą być razem. Czekam z niecierpliwością na następny, mam nadzieję że będzie szybko, pozdrawiam Asiek :*

    OdpowiedzUsuń
  7. omfg. boskie *o* najlepsze opowiadanie jakie do tej pory piszesz ♥
    uhuhu Elka się wścieknie! :D
    mam taki szczerz na twarzy, że bfurbfrvbfdmkj ^^

    Always-Worth-Try.blogspot.com
    UntilYouLoveAgain.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Mysiu-pysiu. Ale najlepsza i tak jest reakcja El:) hahahhaha. fajny rozdział- serioo :d
    Zapraszam do mnie :
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Extra~!!
    Oj Elka będzie zła :)
    Dawaj szybciutko kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Swietny. A zakonczenie... Brak mi slow! Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  11. cudowny <3 !
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  12. Końcówka MEGA! <3 Jestem ciekawa jak chłopaczysko z tego wybrnie.... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń