sobota, 27 kwietnia 2013

Historia pokazuje nam jak kochać

 ALBUM ZOSTAŁ UZUPEŁNIONY  http://alicehoran-album.blogspot.com/
A jednak nie.Usłyszałam głośny krzyk na ulicy.
-KOCHAM ALICE HORAN NAD ŻYCIE! ROZUMIESZ TO?! KOCHAM CIĘ I BĘDĘ SIĘ TAK DARŁ AŻ DO MNIE NIE WYJDZIESZ!
Nie mogłam pozwolić żeby tak krzyczał. Zbiegłam na dół, otworzyłam drzwi i wyszłam na dwór.
- Przestań się drzeć! - krzyknęłam do niego. Jednak kiedy zobaczyłam jego zdziwioną minę, uśmiech sam wyszedł mi na twarz.
-KOCHAM I NIE PRZESTANĘ!
- Wejdź do domu, bo sąsiedzi się zaczną gapić. - poprosiłam go.
-Niech się gapią. Pierścionka tylko nie mam, ale mogę ci dać kwiatka a pierścionek dorzucę kiedy indziej.
- Przestań głupku. - zaczęłam się śmiać. - No właź. - pokazałam na drzwi.
Klęknął przede mną ze stokrotką.
-Wyjdź za mnie- poprosił.
- Przestań się wygłupiać. - patrzyłam na niego cały czas
-Ale ja nie żartuję. Wyjdź za mnie- powtórzył.
- O matko.... - nie mogłam w to uwierzyć. - Mówię ci żebyś mnie zostawił i żył normalnie, a ty mi się oświadczasz? - łzy napływały mi do oczu.
-Tak, bo ja nie umiem żyć bez powietrza. Ty byś umiała?
Teraz już płakałam.
- Kocham cię! - krzyknęłam i wbiegłam na niego. przewracając go i upadając na nim
-Boże jedyny.- roześmiał się- Ale zgadzasz się?
- Tak, tak, tak....- mówiłam cały czas.
-I nie uciekniesz mi skarbie?
- Sam będziesz miał mnie dość. - przytuliłam się do niego mocniej. - Ale ja nigdy, nigdy cię nie zostawię.
-Kocham cię aniołku- pocałował mnie we włosy- Ja nie chcę ci mówić, ale leżymy na środku asfaltu.
- Mi tam jest wygodnie.- znowu się w niego wtuliłam
-Wiem, ale samochód jedzie- skrzywił się lekko.
- Ojoj... - szybko wstałam i pociągnęłam chłopaka za rękę na pobocze. - Chodź do tego domu.
-Już, już- wziął mnie na ręce i wniósł do środka.
- Na nogach też bym doszła. Kocham cię, bardzo.
-Mówiłaś, ale księżniczki się nosi, więc i ja cię noszę.
- Głupi jesteś, ale i tak cię kocham.- wyswobodziłam się z jego objęć i usiadłam w fotelu.
-Boże jedyny, całe osiedle was słyszało- do pokoju weszła moja lekko przerażona mama.
- Przepraszam...- powiedziałam śmiejąc się.
-Rozumiem. Louis mam jutro kupować gazetę ?
- Nie widziałem żadnych dziennikarzy proszę pani. - powiedział trochę przestraszony. Chciało mi się z niego śmiać.
-Przed nimi chyba nigdy nie da się ukryć. Ja wam mówię, że będziecie jeszcze w gazetach.
-Możliwe- brunet się uśmiechnął- Pani Isabello pani mi mówiła, że się pani coś w kuchni z drzwiczkami zepsuło. No wie pani, miałem pani pomóc...czy coś
- No to jak obiecałeś to śmigaj kocie. - powiedziałam grożąc mu palcem, jednak na ustach wciąż gościł mi uśmiech.
Louis
-Prze pani, niech mi pani pomoże- szepnąłem, gdy byłem sam z kobietą w pomieszczeniu obok.
- Ale z czym? Przecież ty mi nic nie miałeś naprawiać. - mówiła zdziwiona.
-Pani Isabello nie chodzi o żadną naprawę- odwróciłem się sprawdzając czy Alice nie przyszła- Chodzi o dom.
- Jaki dom? Louis do jasnej Anielki o co ci chodzi?
-Prze pani kupuję dla Ali dom, jako prezent i musi pani ją tu kilka dni przed jej urodzinami przetrzymać, bo musimy wynieść ze starego parę rzeczy. Powiem jej, że mamy remont czy coś, ale to jeszcze nie teraz. Za kilka dni.
- Dom? Kupujesz mojej córce dom?- podeszła do mnie - Troszcz się o nią, proszę cię. A co do twojej prośby to po prostu przetrzymam ją tu dłużej i już. To, że do mnie przyjechała tylko ułatwia sprawę.
-Dobrze, ale mogę ją odwiedzać?
-O każdej porze dnia i n.... dnia.
-Haha, już dostałem kazanie prze pani i już wiem- zaśmiałem się.
- Z tą różnicą , że ja się nie łudzę, że przestrzegasz zasad misiu kolorowy. Idę do Alice, a ty mi napraw..... coś tam.
-Skąd pani wie?- zaskoczyła mnie
- No już, naprawiaj. - wyszła z kuchni.
-Ciekawe co- mruknąłem opierając się o blat.
Miałem już wyjeżdżać bo powoli robiło się ciemno, a Alice upierała się że nie będę po ciemku jechać.
- Błagam, proszę i nie wiem co jeszcze uważaj jak będziesz jechał. - usłyszałem gdy zakładałem buty.
-Zawsze uważam..- wzruszyłem ramionami.
- Tak jak ostatnio?
-Ostatnio... ostatnio to ktoś mnie mocno zdenerwował, a dzisiaj jest mój najszczęśliwszy dzień w życiu- mówiłem ubierając kurtkę.
- A co twoja drużyna wygrała mecz?
-Nie moja ukochana zgodziła się zostać moją żoną. Kojarzysz? Taka uśmiechnięta blondynka.
- Że co przepraszam?! - za plecami Alice ujrzałem jej mamę.
-Podobno pani słyszała?
- Tego mogła nie usłyszeć, nie darłeś się już jak kretyn. - powiedziała Al.
-A no tak możliwe.
- Moja córeczka będzie wychodzić za mąż! - podbiegła i nas przytuliła.
-Jezu, ale pani ma siły- wzdrygnąłem się.
- Przestań mamo, daj mu jechać bo zaraz będzie ciemno. A jak się nie jest dobrym kierowcą to się nie powinno jeździć nocą. - uśmiechnęła się do mnie złośliwie.
-Nie wytrzymam z nią- jęknąłem. Chciałem ją pocałować, ale nie wiedziałem czy się zgodzi.
- Musisz przyznać mi rację kochanie. - dalej mówiła złośliwym głosem.
-Oczywiście
- Serio? - była szczerze zdziwiona
-No- skłamałem, ale już nie chciałem jej denerwować.
- No to jedź. - mówiła już swoim głosem, który tak kochałem.
-A pocałujesz mnie?- spojrzałem na nią z nadzieją.
Nic nie powiedziała tylko do mnie podeszła i pocałowała. Czułem, że jest spięta, tak bardzo pragnąłem żeby było jak dawniej. Chciałem żeby się nie bała. Całowała mnie bardzo ostrożnie. Nie była jeszcze gotowa Na wszelki wypadek odsunąłem się od niej.
Popatrzyła na mnie zawstydzona. Wiedziałem, że chciała żebym wiedział, że się mnie nie boi, żebym nie miał jej za złe. Nigdy nie miałem. Było mi tylko szkoda tej niewinnej, kochanej dziewczyny, która sprawiała, że byłem szczęśliwy.
-Kocham cię.- szepnąłem- Dobranoc pani Isabello.
- Też cię kocham, bardzo. - powiedziała cicho.
- Papa Louis, dziękuje za pomoc! - krzyknęła z salonu.
- Proszę uważaj, wiem, że to nie daleko ale uważaj. - dodała jeszcze Alice.
-Pa kochanie- mrugnąłem do niej i wyszedłem wsiadając do auta. Odjeżdżając zobaczyłem jeszcze machającą do mnie Alice w oknie.  Uśmiechnąłem się, a później sobie przypomniałem- kurczę ja się oświadczyłem. Dojechałem do domu i z uśmiechniętą gębą wszedłem do holu.
-Patrzcie królewicz przyjechał- zaśmiał się Harry.
- Dać ci w łeb? - spytałem śmiejąc się jednak, dzisiaj nic nie zepsuje mi humoru.
-Ty? Mi?
- Nooo...
-hahahaha, dobre- wybuchł śmiechem.
- Masz racje , szkoda mi na ciebie siły.
-Jasne, a gdzie twój rumak i królewna?- doczepił się Zayn
- Rumak w garażu, a królewna w komnacie.
-Ty..- zwrócił się do Loczka- Jemu to już na łeb leci.
- Sam zacząłeś. - powiedziałem dosyć głośno.
-Dobra, ale jakiś dziwny jesteś. Co nie Liam?- podszedł do mnie i wziął moją twarz w dłonie- Gdzie jest mój louis? Gadaj co z nim zrobiłeś?
- Żenić się będę!
-Co przepraszam? Powtórz, bo jak tobie na łeb leci to mi na słuch- wykrztusił.
- Nie powiem drugi raz. - chciało mi się z nich śmiać.
-Jezu jedyny, on mi siostrę rozdziewiczył, a teraz się z nią hajtnie.!- krzyknął Niall.
- Znam ją dłużej od ciebie. - powiedziałem i rzuciłem się na kanapę.
-Ale,... no ale ja jestem jej bratem.
- Ale ja ci tego nie zabraniam, dzieci mi będziesz bawił....albo lepiej nie.
-Nie, nie nie mów że ona jest w ciąży. Ja nie chcę tego słyszeć- chodził niespokojnie po salonie, kiedy ja leżałem na kanapie patrząc na to wszystko.
- Nie jest w ciąży baranie........jjeszcze.
-Wy zamierzacie mieć dzieci?- zapytał Harry
- No wyobraź sobie..... - zrobiłem głupią minę.
- Masakra..
- Spie*dalaj. - powiedziałem tylko.
-No wiesz, ty i ojcostwo. Haha
- Będę kurwa ojcem numer jeden, a ty mi jeszcze sam będziesz pomnik stawiał.
-No jak ich takiego słownictwa będziesz uczył...to na bank- dodał Liam.
- Weźcie się wszyscy.... - machnąłem na nich ręką i zamknąłem oczy.
Cały czas słyszałem śmiechy.
-Nie no haha... ja bym na miejscu Alice 5 razy się zastanowił czy bym się zgodził zostać żoną takiego idioty haha.
Głęboko oddychałem żeby im nie przypieprzyć.
- Nie zaproszę was i ch*j wam w dupę. - zaśmiałem się.
-Dobra ej chyba trzeba mu pogratulować, bo partnerkę dobrą wybrał, ale za to mojej siostrę będziemy tylko i wyłącznie współczuć- odparł Niall zwracając się do chłopaków.
- Ja ci zaraz naprawdę krzywdę zrobię, szwagier. - usiadłem żeby zobaczyć jego minę
-Odgrażasz się od .. hmm tygodnia.
- Mam przejść do czynów? - uniosłem jedną brew.
-Nie, nie musisz, ale twoje obietnicę są mało warte- oj grabił sobie co raz bardziej.
- Idę się położyć. - powiedziałem i ruszyłem do swojego pokoju.
-Będziemy wujkami, zobaczycie. Inaczej by im się tak do ślubu nie śpieszyło. Oni się boją Niall twojego taty- usłyszałem jeszcze.
- ja to słyszę!
-Przecież śpisz!
- Na twoje nieszczęście jeszcze nie!
-Mówię wam, że jemu już w głowie pie*doli. Najlepszemu przyjacielu wygraża- oczywiście to Styles ze mną tak ambitnie rozmawiał,
- Nie gadam z wami! - obróciłem się na drugi bok w moim łóżku.
-Ale my z tobą nie rozmawiamy! No więc chłopaki trzeba przedyskutować jak będziemy się zajmować tym dzieckiem. Jakieś reguły, zmiany, żebyśmy wszyscy się wymieniali.
Chciało mi się z nich śmiać. Niech sobie idioci myślą że będą wujkami. Trochę się zdziwią, zwłaszcza, że nie zanosi się żeby Alice szybko miała okazje zajść w ciąże.
Już miałem zasypiać, kiedy znowu podnieśli głos by dyskutować
-A wiecie, że ten sierota sobie nie poradzi jako mąż? Alice ma przerąbane. On nawet krawata nie umie odpowiednio dobrać- prychnął Niall
-Tak, a twój tata go zabije.- dorzucił Harry.
- Ja pie*dole. - powiedziałem do siebie. Przez nich nie mogłem zasnąć.
-Ale, nie możemy również dopuścić do szybkiej śmierci przyjaciele- odezwał się Liam. A myślałem, że to ten na rozsądniejszy.
-Ej a nie zastanawia was jak on w ogóle się oświadczył. Przecież on nie kupował pierścionka, bo sam by nawet nie umiał wybrać.
- Może się go zapytamy? - chyba Zayn.
- Jak się wku*wię to do was zejdę!- krzyknąłem rzucają się na poduszkę
- To nam coś powiesz od razu! - znowu darł się kretyn w lokach.
-Żebyś się rano w prostych włosach nie obudził!- warknąłem.
Co ich to tak obchodzi? I kurde czemu mam być złym mężem, a ojcem to już nie wspomnę? Wierzę we mnie cholernie...
Alice
Kładłam się właśnie spać kiedy z dołu zawołała mnie mama. Zeszła do salonu i zobaczyłam kobietę siedzącą na kanapie.
- Co chciałaś? - spytałam.
-Powiedz mi dziecko... kochasz Louis'a?
- Bardzo, przecież wiesz. - nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Tak, no to dobrze. A będziecie się śpieszyć ze ślubem?
- Nie rozmawiałam o tym z Louisem, ale mi się nie spieszy, chce trochę pobyć narzeczoną.
-Pokaż mi pierścionek- poprosiła.
- Yyy...no..nie mam. - powiedziałam cicho.
-Co? Jak to?- zdziwiła się.
- No nie dał mi.
-No to jak? Oświadczył ci się bez pierścionka? No tak się nie robi...
- Mamuś przestań..... -kocha mnie, a chyba to się liczy nie? - usiadłam koło kobiety i przytuliłam się jak małe dziecko.
-No tak, tak ale to i tak dziwne. W sumie jest bogaty
- Mamo!
- No co? To dziwne, bo raczej jak się ktoś komuś oświadcza to daje pierścionek.
- No wiem, ale przecież go nie poproszę. - szczerze było mi trochę przykro z tego powodu, ale to nie jest najważniejsze.
Chociaż powiedział, że mi da kiedy indziej, bo w końcu to wszystko było takie spontaniczne. No ale w końcu nie kocham go za pierścionek czy jego pieniądze.
-Kocham cię mamuś. - powiedziałam dalej wtulona w rodzicielkę
-Też cię kocham, ale idź już dziecko spać. Jutro coś porobimy i po jutrze i tak dalej.
- Kiedyś pasowałoby wrócić, ale nie chce tego jeszcze robić.
-Nie no zostaniesz tu do świąt
- Zobaczę jeszcze, dobra idę spać. Papa.
-Czekaj! A jak ze świętami? No wiesz jestem ja, tata i jest jeszcze rodzina Lou
- Nie mam pojęcia. Nie myślałam nad tym. Na pewno z tobą, to wiem. - uśmiechnęłam się do niej.
-Tak, tak dobra idź już śnić o tym swoim królewiczu.
- Dobranoc! - krzyknęłam już na schodach.
Brakowało mi Louis'a przy sobie, bo byłam przyzwyczajona, że jest gdzieś obok mnie i jak rano się obudzę to go zobaczę. Poszłam się umyć. Wyszorowałam ciało płynem truskawkowym, a włosy umyłam szamponem o tym samym zapachu. Dokładnie się spłukałam i wyszłam z łazienki. Ubrałam się w piżamę i położyłam się spać. Dobrze mi się spało, ale słońce które wpadło do mojego pokoju kazało mi otworzyć oczy. Przetarła je i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Louis leżał obok mnie i uśmiechał się.
-Dzień dobry kochanie- przywitał się ze mną.
- Co tu robisz? - zanim mi odpowiedział przytuliłam się do niego mocno. To była odruchowa reakcja na jego widok, nie miałam czasu zastanowić się czy się tego boje. Ucieszyło mnie to.
-Obiecałem ci coś już nie pamiętasz kotku? Poza tym chciałem się przywitać z moją narzeczoną...i
- No to witam kochanie - uśmiechnęłam się do niego szeroko.
-I chciałem ci coś dać- dodał całując mnie bardzo subtelnie w policzek.
- Całusa?
-Całusa też ci dam jak będziesz chciała- posłał mi czuły uśmiech.
- Też? Powiedziałeś chłopcom tak w ogóle? - spytałam ciekawa.
-Jezu z nimi to jakaś masakra, ale to zaraz- sięgnął za siebie i wyjął zza pleców czerwoną różę, którą mi wręczył, a zaraz potem otwarte pudełeczko z pierścionkiem
Nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
- Jest śliczny! - zaczęłam krzyczeć, a chłopak założył mi pierścionek na palec, gdzie miał zostać już na zawsze. - Dziękuje! - rzuciłam się na niego.
-Czemu za każdym razem się na mnie rzucasz, co smyku?- zaśmiał się poprawiając mnie.
- Przeszkadza ci to? Nie panuję nad tym po prostu. - wzruszyłam ramionami.
-Nie nie przeszkadza mi to malutka- przejechał opuszkiem palców po linii od mojej skroni do podbródka.
- Kocham cię! Kocham, kocham, kocham......- mówiłam w kółko i patrzyłam się głęboko w oczy chłopaka.
-Wiem, dlatego chcę abyś została moją żoną, ale to jeszcze nie teraz- pocałował mnie. Zrobił to.
- Dokładnie to samo powiedziałam wczoraj mamie, nie musimy się spieszyć.
-Nie, ale nawet wiesz ja teraz mam trasę. Nie zdążylibyśmy. Kochanie..-splótłł nasze palce.
- No tak , trasa.... - humor trochę mi się popsuł
-Chciałbym cię o coś zapytać..
- Słucham? - poprawiłam się wygodniej na łóżku. Louis usiadł za mną i delikatnie objął. Był taki kochany.
-Jak spędzimy święta maluchu?
- Ty chyba gadałeś z moją mamą.
-Nie, po prostu mnie to dręczyło. Nie chciałbym się z tobą rozstawać na ten czas.
- Ja też nie, ale nie mogę zostawić mamy samej.
-Hmm, kochanie jest Boże narodzenie i dwa dni świąt. Przecież możemy zabrać ją do mojej mamy.
- Myślisz że się obie zgodzą? - obróciłam głowę w jego stronę.
-Moja na pewno. Chętnie pozna kobietę, która stworzyła takie cudo- przytulił mnie do siebie- Maleństwo, twój brat a mój przyjaciel jest mocno popierdo*ony.
- Dlaczego tam sądzisz?
-No to słuchaj...- opowiedział mi wszystko ze szczegółami z wczorajszego wieczora. Nie raz wybuchłam śmiechem.
- Głupki, wydaję mi się, że wiesz lepiej czy jestem w ciąży, a już na pewno ja.
-No tak ale weź im przetłumacz. Skarbie ale ty na pewno nie jesteś w ciąży?
- Nie, nie jestem.
-A możesz to jakoś sprawdzić ?- zapytał.
- Louis no nie jestem w ciąży, nie bój się. - zabije chłopców.
-Ale ja się nie boję...no może trochę twojego taty ale chciałbym mieć takiego maluszka.
- Skąd ta zmiana? - trochę się przestraszyłam, bo w końcu zanim zajedzie się w ciąże, trzeba zrobić coś innego.
-Zawsze chciałem mieć z tobą dzieci.
- No ale jak kiedyś o tym rozmawialiśmy ,to mówiłeś co innego
-Co mówiłem kochanie ?
- No żebyśmy poczekali. - średnio komfortowo mi się z nim o tym rozmawiało, a nie chciałam żeby tak było
-No i poczekamy. Na razie to muszę twojego tatę poprosić o twoja rękę
- No chyba ja tu mam najwięcej do gadania. - oburzyłam się.
-Ale taka jest zasada maleństwo. Fajną masz ta piżamkę- zaśmiał się wskazując na moja koszulę nocą w misie. Ale takie słodkie misie
- Dziękuje. -Wtuliłam się w niego mocniej.
-Boże czy wy się musicie tak miziać?- do pokoju wpadł Harry z Niallem
- A wy co tu robicie? - zdziwiłam się bardzo.
-No wiesz wpadliśmy przywitać ciężarną- uśmiechnął się Loczek .
- No to domy pomyliliście kochany. - uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
-No chyba wiem co ten kretyn mówił- wskazał na moje kochanie które obejmowało mnie ramieniem.
- Co mówiłeś? - spytałam się Louisa.
-Tłumaczyłem tym tłumokom że nie ich sprawa a oni sobie coś ubzdurali, bo tak szybko ci się oświadczyłem
- Czyli jestem w ciąży? - spytałam się tych idiotów stojących w drzwiach.
-Na to wyszło z tego co gadał.
-Nie mówiłem wam że Alice jest w ciąży!
- Widzę że są dwie wersje wczorajszego wieczoru. Może tak, nie jestem w ciąży. - mówiłam bardzo wolno żeby zrozumieli.
-Aaa no to mówię że masz męża kretyna. Eh przyszliśmy ci współczuć.
- Nie mam męża to po pierwsze, a po drugie to wyjazd z mojego pokoju bo chce się ubrać!
-Możesz przy nas. Znaczy ty Niall wyjdź- odpowiedział Styles.
- a wy razem z nim. Już! - krzyknęłam.
-No chłopaki zbierać tyłki idziemy na dół- Lou wyskoczył z łóżka.
Posłałam mu wdzięczne uśmiech, a potem reszcie wystawiłam język
-Człowieku ty to z nią masz raj- usłyszałam słowa Harry'ego
- O co ci chodzi?! - krzyknęłam z pokoju.
-Ubieraj się !- odkrzyknął
- Gadaj!....Ale przez drzwi!.
-O nic młoda. Ubieraj się bo głodny jestem- dodał.
- Nie wytrzymam z nimi. - powiedziałam do siebie.
Louis
Staliśmy w kuchni całą 4 ustalając szczegóły kupna domu. Już miałem ten wybrany .
- Czyli co my mamy robić? - spytała blondyn
-Bajerować Alice.
- No ale żebym potem po mordzie od ciebie nie dostał. - śmiał się Harry.
-Ale nie tak kretynie . Przepraszam za słownictwo - zwróciłem się do mamy Ali która tylko pokiwała głową- Po prostu ona ma się nie domyślać
- No wiem, wiem, tak sobie tylko żartuje.
- Spoko ja się Alice zajmę. - powiedział Niall jedząc kolejne ciastko.
-Taa nie wątpię. Harry na dwór. Szybko
- Po cholerę?- zdziwił się.
-Bo muszę się przewietrzyć za nim cię przypierdo ... musimy pogadać.
- No ok. – wyszedł za mną.
-Możesz mi powiedzieć co ty odwalasz w stosunku do mojej siostry?!
- O co ci chodzi? Odwiozłem ją tylko.
-Ja na oczy widzę. Widzę jak się zachowuje przy tobie. Podobasz jej się.
- Nie wiem jak jest, no ale nawet jak co czego się kurwa drzesz na mnie?! Moja wina, że jestem przystojny i zajebisty?.......Ej ale serio jej się podobam?
-Tak! Daj jej spokój skromny człowieku!- krzyknąłem
- No przecież ja nic nie robię!
-A ja wiem ?! Jesteś nie wyżyty.
- Weź się ode mnie odwal. - był już trochę wkurzony.
-Ale ja ci nic nie robię! Dobra weź wejdźmy do domu bo sąsiedzi pomyślą że jestem jakimś idiotą. Już wczoraj chyba sobie nagrabiłem .- powiedziałem cicho.
Wchodziliśmy już do domu kiedy Harry zapytał się cicho.
- Ale serio na mnie leci?
-Boże trzymajcie mnie- jęknąłem i poszedłem do salonu gdzie czekało na nas śniadanie .
- No pytam tylko! - krzyknął Harry z holu.
-To nie pytaj!
~~~~*~~~~~~
mamy już dzisiaj kolejną część, bo mi się nudziło to postanowiłam dodać. Nadal liczymy na komentarze i dziękujemy za udział na asku ;) http://ask.fm/AliceLouisworld
ZOSTAŁ STWORZONY ASK DO NADII http://ask.fm/NadiaHarryworld

14 komentarzy:

  1. O matko oświadczył się jej Awww.
    Umieram ze śmiechu, to jest wspaniałe, a te wasze teksty mnie rozwalają. Cudowny i już bym chciała następny. Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Znasz już moją opinię bo pisałam Ci o tym wcześniej ;) Rozdział jest świetny ;P Dam sobie rękę uciąć że ona jednak jest w ciąży... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. kolejny zajebisty rozdział <3 pytanko, harry leci na siostrę louisa?

    OdpowiedzUsuń
  4. Megaśny. No i niedługo będzie Alice Tomlinson a nie Horan xD
    Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Oświadczyny ? To bardzo słodkie, ale też i szybkie. Fajny rozdział. Pośmiałam się. Narzeczony kretyn xD. Albo jak Lou darł się na głos, że kocha Alice, albo jak leżeli sobie wygodnie na asfalcie a tu samochód jechał.
    On jej chce kupić dom ! Mnie też by mógł - nie obraziłabym się :)
    Harry leci na siostrę Lou !!!
    Niall szwagier, jak słodko <3.
    Super rozdział.
    Pozdrawiam.
    Isiia xxx.


    + http://just-trust-isiia999.blogspot.com/
    + http://you-and-i-lizzy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha leżę i kwiczę! :D ten rozdział jest zajebisty! Fajnie że Lou się oświadczył i to tak spontanicznie. Super, czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oświadczyć się na asfalcie, ze stokrotką w ręku i bez pierścionka?
    To tylko Louis potrafi.
    Gratuluje weny na ten rozdział jest cudowny...
    Xox

    OdpowiedzUsuń
  8. <3 <3 <3 <3 kocham was normalnie !!! Alice Tomlinson <3 <3 <3 <3
    czekaam na ślub i dzidziusia <3
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  9. hahaha. serio ? <:
    One love widzę..
    Zapraszam do mnie:
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Heeejjj! :D
    Ale słodko*.* Jak ja kocham takie przeslodzone momenty w opowiadaniach;x
    Lou nieźle wypalił z tymi oświadczynami! :D Nie ma to jak leżeć na asfalcie<33 A ja już myślałam, że ich to auto przejedzie .xd - zuaa ja;D
    Chłopcy są genialni<3 Kocham ich dogadywanie, wkurzanie:D Są do tego wprost stworzni^^ No i ta 'niska' samoocena stylesa.xd Ten chłopak mnie czasami dobija:D
    Już nie mogę się NN doczekać! :D
    Oby coś zaczęło się dziać^^ Jakaś akcja etc. xd
    Całuski! xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak romantycznie, awww. ♥ Sama bym chciała takie oświadczyny, hahah. :))
    Rozdział genialny, nie mogę się doczekać momentu, kiedy Alice się dowie o prezencie. Oni są taaaacy słodcy. *.* Rozpływam się. ♥
    Czekam na następny. :)) Pozdrawiam. xx :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahaha! Serio? No, ale serio, serio? Haha, oni mnie pozwalają! Jejuuuuuuu! Oświadczył się jej!!!!!! Śmieszny,świetny i romantyczny rozdzialik! Bosko! Czekam na next!!

    OdpowiedzUsuń