niedziela, 12 maja 2013

Historia każe nam przeżywać koszmar

dzień wizyty u ginekologa.
Od rana wariowałem. Nie mogłem się doczekać, aż zobaczę moje maleństwo.
Alice też była niespokojna.
- Dobra, chyba mam wszystko. możemy jechać. - stanęła w holu.
-Chodź smyku- wziąłem ją za rękę i poszliśmy do auta.
Jechaliśmy około pół godziny. Wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę gabinetu.
-Nie... a nie ważne- właśnie przypomniałem sobie o rzeczy której nie zrobiłem rano, ale nie mogłem denerwować Alice.
- No co? - spytała.
-Nic, wchodź- otworzyłem jej drzwi,
- Louis.....dobra tym razem ci odpuszczę. Dzień dobry.
-Dzień dobry- przywitała nas lekarka- Zapraszam panią Horan na fotel.
Alice podeszła do wyznaczonego miejsca, a ja nie wiedziałem co mam z sobą zrobić.
-Proszę usiąść obok- poprosiła mnie lekarka.
Zaczęła Ali jeździć bo brzuchu jakimś urządzeniem. Ja tam nic na tym ekranie nie widziałem.
- Poczekaj trochę. - powiedziała Alice patrząc na mnie.
-Oh tu jest państwa.... są państwa maleństwa?
- Jak to są? - spytała moja dziewczyna. - Bliźniaki, naprawdę?
-No tak. Bliźniaki. Musiałam nie zauważyć wcześniej jednego zarodka.
- Czyli to będą dzieci a nie dziecko? - spytałem głupio.
-No tak. Dwójka.
- No jasne Louis bo ty nie mogłeś normalnie. - Alice zaczęła się śmiać.
-No wiesz... nie moja wina.
- Pani doktor, a wszystko jest w porządku? - spytała Al.
-Tak ciąża przebiega prawidłowo. 3 miesiąc dobrze się zaczął. Jest w porządku. Proszę się nie martwić, a pan- zwróciła się do mnie- ma pan dbać o narzeczoną.
- Tak jest pani doktor.
Wstałem z krzesła, kiedy Alice ubierała bluzkę, ale trochę zakręciło mi się w głowie. Przymknąłem powieki, aby ochłonąć i nic o po sobie nie poznać
- Louis wszystko ok? - usłyszałem Al.
- Oczywiście- odwróciłem się do niej i uśmiechnąłem.
- Chodź jedziemy do domu. - wziąłem ją za rękę i poszliśmy do auta.
-Prowadzisz?- zapytałem gdy staliśmy przed mercedesem.
- Znowu cię boli? - czyli się zorientowała.
-Nie boli mnie- odparłem.
-Louis.....- jęknęła.
-Nie boli mnie -powtórzyłem twardo.
- Jasne. Ja prowadzę. Przyjeżdżamy do domu i się kładziesz.
-Prowadź- podałem jej kluczyki- ale ja się dobrze czuję, po prostu .. nie wziąłem.. nie ważne. - machnąłem ręką i wsiadłem do samochodu.
- Zabije cię! - krzyknęła gdy wsiadła do auta. - Nie wziąłeś leków tak?
-Niestety tak. Tylko ja cię proszę nie denerwuj się. Pamiętaj, że jest was 3.
- To mnie nie denerwuj.
-A co ja niby robię?
- Właśnie czego nie robisz.
-Och... dobra. Ja jestem nie ważny. Czemu tylko mnie zaskoczył fakt, że to będą bliźniaki?
- Bo ja wiedziałam że ty mi coś wywiniesz. - uśmiechnęła się ruszając.
-Tiaa jas...- zamknąłem oczy- ne.
- Muszę cię pilnować jak dziecko.
-Nie musisz
- Kochanie jak ty zapominasz brać leki i sam widzisz jakie są tego skutki.
-Raz zapomniałem. Taka choroba czasem się zapomina a poza tym byłem przejęty dzisiejszą wizytą...- ściszyłem głos.
- Dobra i tak cię będę pilnować. - dalej jechaliśmy w ciszy.
Ona wysiadła pierwsza z auta. Ja musiałem się oprzeć najpierw o maskę bo we łbie mi się tak zakręciło że bałem się że się przewrócę.
-Ty naprawdę nie widzisz co się z tobą dzieje? - była przerażona.
-Nic się ze mną dzieję. Źle się poczułem bo nie wziąłem leków.
- Chodź. - wzięła mnie pod rękę i zaprowadziła do domu. - Kładź się i mi waż mi się wstawać.
-Misiak noo- jęknąłem.
- Ja też cię kocham, ale jak wstaniesz to nie wiem co ci zrobię, ale nie będzie to przyjemne. - pocałowałam mnie i poszła. Za chwilę już niosła tabletkę i szklankę wody. - Proszę.
Połknąłem to i grzecznie położyłem się na kanapie
-chodź tu- wskazałem na miejsce obok.
Dziewczyna posłusznie ułożyła się koło mnie i przytuliła.
-Ja się bałem z myślą że będę musiał opiekować się jednym maleństwem a tutaj dwa. Boję się że mogę zrobić in krzywdę- wyznałem.
- Nie zrobisz. Na pewno. Będziesz najlepszym tatusiem na świecie. Jestem tego pewna. Tylko czy ja sobie poradzę? - pogłaskała się po brzuchu. - Hej maluszki. Dobrze wam tam?
-Ty? Ty jesteś taka delikatna a dzieci cię kochają. Widzę ile sprawiają ci radości. Kocham cię i to bardzo.
- Ja ciebie też.
-O Jezu...-jęknąłem
- Co? Dalej boli? - zaniepokoiła się.
-Nie. Koncert dzisiaj mam.
- O Boże..No nic, ale dobrze się czujesz?
-Nie ale to szczegół.
- Louis proszę cię.
-Co? No urlopu raczej nie wezmę. Jak mnie boli to też muszę iść i nikogo to nie interesuje więc ro szczegół.
- Ty mnie chcesz do grobu wpędzić.
-Malutka no muszę iść do pracy.
- Wiem. - powiedziała smutno.
-No widzisz- pocałowałem ją delikatnie w usta.
- Co chcesz na kolację? - spytała.
-Nic. Nie przejmuj się. Nie musisz nic robić.
- Ale chce. I tak się będę nudzić.
-To sobie książkę poczytasz. Ja się muszę zbierać kotku- powoli wstałem.
- Tylko uważaj. - usiadła, kiedy ja wstałem.
-Jest dobrze- uśmiechnąłem się.
Gdy dojechałem pod arenę pierwsze co zrobiłem to znalazłem chłopaków. Cała czwórka czekała na jakieś wiadomości bo wiedzieli że mieliśmy wizytę. Co do mojej choroby to akurat tego nie wiedzieli.
- Czyli masz zdrowego dzieciaka?
-Haha chłopaki ja mam bliźniaki- pochwaliłem się. Nie myślałem że tak to zaskoczy Horana bo aż spadł z krzesła na którym go charakteryzowano
- Kurwa. Dwa razy więcej wszystkiego.
- No Tomlinson spisałeś się.
-Tak no wiem ale wiecie to genetyka. Aa co ty się przejmujesz?- spytałem Nialla- to ja będę miał dwa razy więcej roboty ale i szczęścia a ty będziesz tylko wujkiem który nawet nie umie się dzieckiem zająć.
- Ja będę super, mega, giga, extra wujkiem. - oburzył się
-Hahaha słyszeliście go?
- No co nie wierzycie we mnie? - spytał blondyn.
Alice
Siedziałam w kuchni i dumałam co zrobić na kolację. Nagle bardzo źle się poczułam. Musiałam chwilę dochodzić do siebie. Wzięłam głęboki wdech i wydech a potem napiłam się szklanki wody.
 -No ale mama nic złego wam nie robi-powiedziałam do maluchów.
Nie wiedziałam co się dzieje. Nigdy wcześniej się tak nie czułam. Myślałam że to po prostu gorszy dzień. Było mi naprawdę słabo i musiałam się położyć. Kiedy ból nie przeszedł wahałam się przy tym aby zadzwonić do Louisa ale on ma przecież koncert.
Postanowiłam zrobić sobie herbatę. Wstałam i powoli poszłam do kuchni. Strasznie bolał mnie krzyż.
- No co jest do cholery? - mówiłam do siebie. Trochę się denerwowałam czy z dziećmi wszystko w porządku.
Zaczęłam rozmasowywać kręgosłup, ale to nie pomagało. Wyjmowałam szklankę z szafki kiedy ta wypadła mi z dłońmi rozbiła się na kawałeczki kalecząc moja gołą stopę.
- Kurde.... - zaczęłam zbierać szkło pomimo bólu pleców. Nie chciałam żeby Louis cokolwiek zobaczył.
Poszłam do łazienki aby obmyć nogę z krwi. Byłam zdenerwowana zmęczona i wszystko mnie bolało. Jednym słowem miałam po prostu dość.
-Aua-.rana rozcięta mnie zaszczypała. Louis mnie zabije.
Ja to mam szczęście. Opatrzę nogę i położę się spać. Może nie zauważy. Zrobiłam mu kilka kanapek i poszłam się położyć wcześniej się przebierając.
Louis
Wróciłem padnięty do domu. Głowę mi rozsadzało. Było cicho gdy wszedłem do środka więc pomyślałem że Alice się wcześniej położyła. Udałem się do kuchni gdzie czekała na mnie kolacja i zakrwawiona gaza. Przestraszyłem się i modliłem żeby okazało się że to tylko palec wpadł jej pod nóż. Wziąłem jedną kanapkę i poszedłem na górę do naszej sypialni. Tam spała Alice. Odkryłem kołdrę i dokładnie zlustrowałem jej ciało. Moją uwagę przykul opatrunek na jej nóżce. Nie wiedziałem czy ją obudzić. Czy sprawdzić co się jej stało. Zjadłem swoją kolację i zszedłem ma dół. Otworzyłem kosz w kuchni i znalazłem rozbite szkło.
- świetnie- powiedziałem do siebie.
Poszedłem wziąć prysznic i położyłem się obok dziewczyny , która od razu się we mnie wtuliła.
-śpij kochanie- szepnąłem bo poruszyła się nie spokojnie.
Już po chwili i ja odpłynąłem.
Alice.
Obudził mnie ból pleców Było mi nie wygodnie i jeszcze ta noga. Zaczęłam się wiercić. Po chwili zobaczyłam śpiącego Louisa i się trochę uspokoiłam. Podparłam się i przeszłam do pozycji siedzącej niezdarnie zaplątując się w kołdrę.
- Brawo Alice....- powiedziałam cicho do siebie
-Alice..- usłyszałam zaspany głos Louisa. Podniósł głowę i na mnie spojrzał-Coś nie tak?
- Nic, nic. Śpij kotek.
-Nie bo ty nie śpisz.
- Wcześniej się wczoraj położyłam.
-Wiem a możesz mi skarbie powiedzieć co zrobiłaś sobie w nogę?
- Tam się trochę skaleczyłam. To wszystko. Jak koncert? Dobrze się już czujesz? Właśnie tabletkę weź.
-Zaraz wezmę. No koncert jakoś uszedł ale opornie. Coś czuje że mnie twój ojciec przechrzci.
-Co dlaczego?
-A no bo zrobiłem ci bliźniaki i to przed ślubem. Wiesz to od razu dwójka dzieci.
- Znowu zaczynasz? Nic ci nie zrobi. Dowie się dopiero po porodzie, a wtedy od razu się w nich zakocha i jeszcze ci dziękować będzie.
-Dobrze. Jak się czujesz?
- Jest ok.
-Idę ci zrobić śniadanie- odparł wstając.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niego.
5 miesiąc ciąży
Siedziałam w bibliotece i czytałam kolejną książkę kiedy Louis pojechał na koncert. Nagle zadzwonił telefon. Poszłam odebrać.
-Dzień dobry. Szpital św. Patryka czy rozmawiam z panią Alice Horan ?
- Tak, słucham?
-Czy mogła by pani teraz do nas przyjechać?
- Tak, oczywiście, ale co się stało? - byłam strasznie zdenerwowana.
-Wszystkiego dowie się pani tutaj.
- Dobrze, już jadę. - rozłączyłam się i pojechałam do szpitala.
Wbiegłam do budynku odszukując wzrokiem jakiejś pielęgniarki czy lekarza. Było małe zamieszanie, dużo fotoreporterów. To podpowiedziało mi co mogło się stać. Byłam przerażona. Zaczepiłam jakąś przechodzącą pielęgniarkę.
- Przepraszam. Jestem Alice Horan. Kazano mi przyjechać. Chyba trafił tu mój narzeczony.
-Tak. Pan Louis Tomlinson trafił na blok w stanie krytycznym. Teraz przeprowadzona została reanimacja.
- O matko...- zrobiło mi się słabo. - Co się stało? - spytałam jeszcze.
-uderzenie z przeciwka, a potem samochód pana Louis'a dwa razy dachował. Z tego co wiem to był problem z klatką piersiową, która została mocno przygnieciona.
- Ale już jest wszystko w porządku? Błagam niech pani powie że już jest wszystko dobrze.
-Tak jak mówię lekarze z trudem go przywrócili, reanimacja była ciężka. Teraz jest operowany, ale więcej nie mogę pani udzielić, bo sama nie wiem. Jeżeli będzie po wszystkim to na pewno lekarz z panią porozmawia. Pani jest blada. Proszę usiąść- wskazała na krzesło.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do chłopców. Kiedy się rozłączyłam schowałam twarz w dłoniach i się rozpłakałam.
To wszystko mnie przerosło. Świadomość, że przed chwilą mogłam go stracić i nadal mogę mnie dobijała ostatecznie. Przecież ja bym nie mogła bez niego żyć..
Jeszcze dzieci. Ja sobie bez niego nie poradzę. Ale co ja.....on z tego wyjdzie. Przyjdzie i mnie przytuli. Na pewno będzie do..
-Auua- jęknęłam czując, ból brzucha.
Już wiedziałam, że to stres i zdenerwowanie wypływają na to. Nie mogę się denerwować, a właśnie przechodzę istny koszmar. Zobaczyłam lekarza wychodzącego z sali. Podszedł do mnie, widząc że mi ciężko jest wstać.
-Pani Horan...- zaczął
- Co z nim?
-Nie będę pani okłamywać. Jego stan jest tak krytyczny, że szanse są nikłe. Wstrząs mózgu, złamane żebra, pobijane ciało.
- Nie. Nie błagam pana. - zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
-Na razie jest w śpiączce i leży na oiomie.
- Długo będzie w tej śpiączce?
-Nie wiadomo czy się w ogóle wybudzi.
- Musi się obudzić. Niech pan powie że się obudzi. - czułam się okropnie.
-Ja mogę tak mówić, ale nie wiem, bo szanse są małe
- Boże.... - załamałam się. Mój świat się zawalił.
-Alice!- podbiegł do mnie Niall i przytulił- Ali co tu się dzieję? Czemu wszyscy chcą wiedzieć co z Louis'em? Czemu ty płaczesz?
Nic nie powiedziałam tylko się w niego wtuliłam i cały czas płakałam.
- Idę do lekarza się czegoś dowiedzieć. - usłyszałam Zayna.
-Ciii skarbie nie płacz. Na pewno wszystko będzie dobrze. Możesz mi chociaż powiedzieć czy Louis żyje?
- Żyje.... – wychrypiałam
-uff.Ale co się stało? Skręcił nogę jak schodził po schodach. Złamał rękę no powiedz..
- Miał wypadek.
-Jak to wypadek?! Czekaj...Znaczy on był strasznie zmęczony, chcieliśmy go odwieźć ale się uparł że sam wróci .
- Mój Louis.....
-Harry odwieź ją do domu- poprosił Stylesa
- Nie chce. - powiedziałam szybko
-Nie ma nie chce. Jedziesz do domu. Pamiętaj że jesteś 5 miesiącu ciąży i to z bliźniakami, więc musisz odpoczywać- podniósł mnie.
- Nigdzie nie jadę do cholery. Nie mogę się też denerwować więc mnie zostawcie. Ja chce do Louisa.....
-Ale cię tam nie wpuszczą. nikogo nie wpuszczą- dodał Zayn, który wrócił i zaraz podzielił się informacjami z przyjaciółmi.
- To zostanę tutaj
-Po co? Nic się nie zmieni, my tu będziemy. Jedź i odpocznij. Zrób to dla dzieci, a jak nie dla nich to dla Lou...
- Ale powiecie mi jeśli cokolwiek będzie wiadomo?
-Powiemy- brat cmoknął mnie w policzek i przekazał w ramiona Harry'ego.
Ten wziął mnie do auta i zawiózł do domu. Otworzył drzwi i zaniósł mnie do sypialni.
-Wszystko dobrze mała?- zapytał, gdy mnie położył
- Nic nie jest dobrze Harry - znowu zaczęłam płakać.
-Wiem, ale nie płacz. Musisz być silna. Dla niego. Dla maluchów. Słyszysz- głaskał mnie po włosach.
- Ale jak oni nawet nie wiedzą czy on się w ogóle obudzi. Ja sobie nie poradzę. Nie dam rady.
-Ale on się wybudzi. Na pewno nie zostawi was. Nas- pocałował mnie w czoło- Będzie ci to przeszkadzać, jeżeli zostanę na dole? Wolałbym mieć cię na oku.
- Nie musisz zostawać i mnie pilnować. - popatrzyłam na niego. - Mam dość. - usiadłam.
- Czego? A i tak zostanę.
- Wszystkiego.
-Nie tylko ty. Kładź się. Jest już po pierwszej w nocy.
- Też się połóż. - poszłam pod prysznic.
Gdy wróciła, Harry chyba już zszedł na dół. Ubrałam piżamę i położyłam się do dużego łóżka, w którym brakowało mi jego. Już po chwili zasnęłam. Tak strasznie chciałam żeby to wszystko okazało się snem.
~~~~*~~~~~~
Ja( bo to ja dodaje części) chce jeszcze pożyć! 
Nie róbcie mi krzywdy proszę. 
mam nadzieję, że popytacie trochę bohaterów ;) 
no i czekajcie na nn 

13 komentarzy:

  1. świetne to po prostu jest świetne pisz dalejj<33

    OdpowiedzUsuń
  2. Pożyjesz, pożyjesz jak dodasz następny :D
    Wiesz.... taki bonusik za darowanie życia :*

    Pozdrawiam
    Marzena

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda Lou. Biedny :( Kiedy nowy? Jak możesz kończyć w takim momencie?!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, czekam na nn ;33

    odplyn-z-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezuu nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń .
    Mam nadzieje ,że Lou się obudzi i wszystko będzie dobrze .
    Już się nie mogę doczekać nn ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Pamiętaj co ci mówiłam chociaż ja i tak wiem co będzie dalej ;D To i tak nie mogę doczekać się next!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny blog naprawdę :D :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ty straszna kobieto, żeby tak załatwić biednego Louisa. No ale rozdział świetny i mam nadzieje, że wszystko skończy się dobrze. Czekam na next <3 Kocham :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział. Biedny Lou . Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz szczęście, że Cię kocham, bo inaczej bym Ci ukatrupiła. Co Ty zrobiłaś z Louisem? Ja się pytam? A tak poza tym to świetny rozdział i oczywiście że czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj ty chyba nie chcesz żyć. Ciesz się że mieszkam trochę za daleko od Ciebie. Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Koffam... Zauważyłam, że jeśli chcem dostać się na jednego bloga, muszę być zalogowana na bloggerze. Nie mam na nim konta i mam nadzieję, że Ty tego nie wprowadzisz. No bo ja bez Twoich blogów bym nie wytrzymała.
    Ala

    OdpowiedzUsuń
  13. No ja nwm czyjeszcze pozyjesz! Hah... Twoje zycie zalezy od zycia Lou! 0.o
    Bosko, bosko :D Next please!

    OdpowiedzUsuń