wtorek, 7 maja 2013

Historia każe nam się spowiadać przed tesciem

- Słucham?! - krzyknął w tym samym momencie co ja.
- Louis nigdy nie podniósł ręki na żadną kobietę, a co dopiero na Alice. - zaczął Niall
-Ja tylko pytam. Czyli twoja rozcięta ręka nie ma nic z tym wspólnego?
- Nie, zdecydowanie nie. Nawet nie widziałem się jeszcze z moją dziewczyną kiedy mam to. - wskazał na rękę.
-No ale przyznałeś że nie panujesz nad emocjami .
- Matko.....Miałem na myśli, że jest mi ciężko kiedy nie ma przy mnie Alice. Po prostu wariuje i tyle. - słuchałam tego i sama nie wiem kiedy poczułam spływające łzy, a Louis mówił dalej słowa które sprawiały że bałam się jeszcze bardziej jego reakcji, tego że mnie zostawi.
-Dobrze a tobie Harry co się stało w oko?
- Yyyy.... Złośliwa szafka od kuchni mi przywaliła. - loczek zaczął się śmiać, a reszta razem z nim, tak ja zresztą.
-Ah dobrze ...- coś tam jeszcze gadali a ja nie słuchałam. Potem jak zwykle zadzwonił do mnie louis.
Tym razem odebrałam, nie mogę się przecież zachowywać jak dziecko, zwłaszcza że niedługo sama będę je mieć.
- Cześć. - powiedziałam krótko.
-Cześć skarbie. Co tam?
- Nic nowego. Nie poszłam dzisiaj na uczelnie bo źle się czułam. U was wszystko w porządku? - byłam na niego zła, ale i tak się martwiłam co u nich. Denerwował mnie też fakt, że Lou zachowywał się jakby nic się nie stało, Czułam że jest to częściowo spowodowane hormonami, które już tak wcześnie dają o sobie znać.
-Tak wszystko dobrze. Gniewasz się jeszcze aniołku i idź może do lekarza?
- Jeśli mi nie przejdzie to pójdę. - powiedziałam obojętnie chociaż miałam ochotę go przytulić.
-Przepraszam że cię zdenerwowałem.
- Wiesz jak się martwiłam czy nie zrobiłeś czegoś głupiego? Czy tobie nic się nie stało? Myślałam że oszaleje.
-Wiem przepraszam kochanie. Chciałbym cię teraz przytulić wiesz? A właśnie się dowiedziałem że cię bije
- Słyszałam - nie powstrzymałam śmiechu. - Jesteś po prostu okropny.
-Tak i zrzucam cię że schodów- sam się zaśmiał -proszę smyku idź do lekarza.
- Pójdę, pójdę... - chciałam zmienić temat. - Twoja mama wczoraj przyjechała po Lottie.
-Tak? Super. Rozmawiałaś z nią?
- Nie, twoja siostra wybiegła do auta i pojechały.
-Ah. No szkoda. Tęsknię za tobą wiesz to prawda?
- Oglądałam wywiad. Harry nieźle to wykombinował.
-No ten...tak.
- Jak ręką, boli? - spytałam.
-Cholernie. Mam już dosyć wiesz?
- No wiem to może być dokuczliwe. W końcu to ręka, na pewno przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu. - starałam się mieć normalny ton głosu.
-Nie mówię o ręce. Mam wszystkiego dość.
- No to witam w klubie.
-Dobra, jadę z Harry'm zrobić tatuaż. Potem do ciebie załadownię.
- Harry będzie robił tatuaż?
-Ja.
- Ty? Fajnie że mi mówisz. Pewnie bym się jutro dowiedziała z jakiejś gazety. - byłam zła. Znowu. On po prostu w ogóle się mną nie przejmował.
-Bo to miała być...niespodzianka. Będę miał Alice przy sercu
- Jak Alice? - nie rozumiałam.
-Napis kochanie. Będzie Alice na zawsze.
- O matko..... - nie wiedziałam co powiedzieć.
-Coś się stało skarbie?- zaniepokoił się.
-Nie rób tego. - przecież jak się dowie o dziecku to mnie zostawi a tatuaż zostanie mu do końca życia. - To znaczy bo najpierw musisz coś wiedzieć.
-I tak to zrobię, bo kocham cię i nie przestanę. Co mam wiedzieć kochanie?
- Oj ale poczekaj jeszcze. Proszę cię. Nie chce żebyś tego żałował, no proszę - zaczęłam panikować.
-Nie będę tego żałował. Maleństwo wiem co robię. Co chciałaś mi powiedzieć?
- Ale jak się dowiesz to już nie będziesz chciał mojego imienia na sobie, a co dopiero mnie. O matko....- mówiłam bardzo szybko.
-O czym ty mówisz Alice? Mówisz tak jakbyś mnie...Boże drogi...zdradziła?
- Co?! Nie, oczywiście, że nie! No wiesz?!
-Jezu to mnie nie strasz. Kobieto na zawał zejdę tutaj.
- Ciebie zawał dopiero czeka.
-Ala powiedz mi o co chodzi, bo się denerwuje słoneczko najdroższe.
-Bo....bo, bo jak ostatnio byłeś w domu. To, to coś zostawiłeś. - mówiłam bardzo cicho mając nadzieję że może nie usłyszy.
-Co zostawiłem?
- Hmm....jakby ci to powiedzieć...? Louis, no po prostu coś zostawiłeś. - tak strasznie bałam się mu to powiedzieć.
-A to coś ważnego? Ja chyba za tydzień będę w Londynie, ale tylko na chwilę.
- No za tydzień to ty tego jeszcze nie weźmiesz.
-Kompletnie cię nie rozumiem, ale i tak przyjadę ciebie zobaczyć malutka
- Louis! Domyśl się bo ja chyba nie jestem w stanie tego powiedzieć......
-Kochanie ja się zastanowię, no a teraz jadę, bo  mnie Styles woła. Kocham cię.
- Dobra, czekaj...
-Słucham cię.
- Zrobimy tak, ja ci to powiem i się rozłączę ok? Proszę zgódź się bo ci nie powiem.
-Nie, na to się nie zgodzę. Powiesz mi teraz, albo do ciebie przyjadę na jakieś pół godziny.
Dobra, powiem mu, ale i tak się rozłączę bo nie chce słyszeć co będzie miał mi do powiedzenia. Tak wiem jestem tchórzem.
- Jestem w ciąży. - czerwona słuchawka. - O matko......-mówiłam już do siebie.
Po jakiś 5 minutach zadzwonił do mnie Harry.
- Halo....? - niepewnie odebrałam.
-Co ty mu powiedziałaś, że zaliczył glebę? Leży teraz nieprzytomny ?
- Boże..... On mnie zabije, albo któryś z was to zrobi. Jestem w ciąży Harry.
-Że przepraszam? Aaaaaaa! Czekaj, bo się obudził i drze ryja, że ojcem zostanie.
- O matko, matko, matko..... Dobra ja kończę Harry, muszę coś zrobić. No to pa. - nie dałam mu nic powiedzieć tylko się rozłączyłam. Tak strasznie się bałam.
-Chwila, ale on się chyba cieszył. Przecież...Jezu mam mętlik w głowie- mówiłam do siebie.
Usiadłam na wysepce w kuchni i jadłam maliny. Człowieku zadzwoń do mnie i powiedz co czujesz bo zwariuje.  Jeszcze na dodatek maliny mi się kończą. Jest po prostu cudownie Alice. W lodówce znalazłam jeszcze truskawki. Marzec...truskawki? Dooobra. Przez półgodziny cały czas coś jadłam, kiedy ktoś wszedł do domu. Strasznie się przestraszyłam. Lottie zawsze pukała. Szczęście Alice, ciąg dalszy. Słyszałam, że ten ktoś zmierza w kierunku kuchni. Nawet nie miałam czym się bronić. Byłam przerażona.
-Kochanie...?- usłyszałam ten głos. ten dobrze znany głos.
Odetchnęłam z ulgą, ale po chwili uświadomiłam sobie że chyba wolałabym żeby to jednak był złodziej.
- Louis. - powiedziałam do siebie, chyba chciałam żeby to do mnie dotarło.
Wszedł do kuchni, a w oczach miał łzy.
- Wiedziałam...- myślałam że będzie krzyczał a nie płakał.
-Alice, skarbie mój- podszedł do mnie i delikatnie przytulił.
- Zapomnieliśmy......-powiedziałam mając na myśli jego ostatnią wizytę.
-Będziemy mieć dzidziusia- zaczął mnie całować, a przy tym uśmiechać się.
- Ty....nie jesteś zły?
-O czym ty mówisz? Nie jesteś pewna tego, że cię kocham? Że nie widzę świata poza tobą? Że jesteś najważniejsza?
- No ale dziecko to obowiązek, a kariera. Nie boisz się? - powoli zaczęłam się uśmiechać. Tak strasznie go kochałam i co dziwne on mnie też.
-Nie, nie boję się. Będziemy mieć dzidziusia rozumiesz to?
- Tak codziennie rano, gdy lecę do ubikacji uświadamiam to sobie.
-Ojoj. Moje biedactwo.
- Jezu...Jak ja cię kocham - zaczęłam go całować.
Objął mnie i ruszył do salonu, aby tam usiąść ze mną na kolanach na kanapie cały czas składając pocałunki.
- Po coś ty tu przyjechał? Wystarczyło zadzwonić.....Ale się cieszę że jesteś - zawiesiłam się na jego szyi.
-Musiałem cię przytulić. Nie długo jadę. Moje kochanie- pogłaskał mnie po policzku
Wtuliłam się w niego mocno i napajałam się jego zapachem. Poczułam jego dłonie pod bluzką, które badały mój brzuch i delikatnie go łaskotały.
- Tam jest to co zostawiłeś. - pokazałam na miejsce które głaskał
Uśmiechnął się i zaczął całować moją skórę pod koszulką.
- Za 8-9 miesięcy będzie gotowe do odbioru panie Tomlinson
-Ile już ma?
- 4 tydzień. - powiedziałam wesoło.
-Myślisz, że jemu coś się stanie jak...
- Najwyżej dorobisz drugie - śmiałam się, chociaż dobrze wiedziałam że jest to niemożliwe.
-Idziemy na górę maleństwo?
Pokiwałam głową i jeszcze raz go pocałowałam. Nie chciałam żeby znowu jechał.
Niestety wiedziałam, że będzie musiał. Zaniósł mnie do naszej sypialni, gdzie cieszyliśmy się sobą. potem się pożegnał i znowu wrócił. Leżałam w łóżku i byłam po prostu szczęśliwa. Dopóki nie poczułam kolejnych mdłości. Założyłam szlafrok i pobiegłam do toalety. Później wzięłam prysznic i posprzątałam nieco w sypialni.
Miesiąc później
Mój dzidziuś rozwijał się bardzo dobrze. Przyjęłam już 2 przedszkolanki, kucharki i inne potrzebne osoby do przedszkola to tak na marginesie. Louis częściej rozmawiał ze mną przez Skype, a ja nadal i tak bardzo za nim tęskniłam . No nie tylko ja...
Dzisiaj mieli już wrócić do Londynu i grać tutaj koncerty. Chciałam zrobić niespodziankę chłopakom i wybrać się na jeden akurat dziś. Miałam jeszcze dwie godziny do wyjścia, więc zaczęłam się szykować. Mój brzuch nie był jeszcze widoczny, może trochę ale wydaje mi się że to tylko mi się tak wydaje.
Weszłam do garderoby i tak się zastanawiałam. Wszystko praktycznie było nieco za małe. Usiadłam na pufie i zaczęłam płakać. A to już nie moja sprawka. Za chciało mi się płakać, więc musiałam to zrobić. Moje hormony wariowały. Bardzo mocno odczuwałam ciążę. Nie wszyscy tak mają, ale ja tak. Wyciągnęłam jakąś luźniejszą bluzkę i rurki. Byłam gotowa do wyjścia. Wsiadłam do swojego auta i pojechałam w kierunku areny, gdzie mieli grać chłopcy. Tak się zastanawiałam czy mnie wpuszczą bez wejściówki i bez biletu.
Bo ja genialna o tym zapominałam. Podeszłam do wejścia i już miałam się odezwać, ale ochroniarz wpuścił mnie i zaczął gdzieś prowadzić.
-Mam mówić chłopakom że pani przyszła?
- Nie, nie powiedzmy że to taka niespodzianka. - uśmiechnęłam się.
-Proszę tu pani Horan- wskazał na odrodzoną strefę pod scenę.
- Dziękuję. - odszedł zostawiając mnie samą. - Tak maleństwo, zaraz będzie tatuś na scenie. - głaskałam swój brzuch.
Po nie długim supporcie, pojawiło się 1D. Wbiegli na scenę śpiewając Kiss you. Miałam nadzieję, że nie będę musiała dzisiaj nikogo ratować.
Wszyscy świetnie się bawili. Chłopcy świetnie śpiewali, no i oczywiście nie obyło się bez wygłupów.
Little Things
Solówka Louisa
Tylko on
Jego wzrok odnajduje moje spojrzenie
Głos mu drży
Uśmiecha się
Również się do niego uśmiechnęłam i słuchałam jego głosu który zawsze mnie uspokajał.
-Its you- wskazał na mnie.
Uśmiechnęłam się szeroko i już nie mogłam się doczekać żeby go przytulić.
Zakończyli występ i udali się na back stage do fanów tam na nich czekających.
Stwierdziłam że nie będę im przeszkadzać i poczekam na nich aż rozdadzą autografy.
-Dasz mi autograf?
-Zrobisz sobie ze mną zdjęcie?
-Jesteś śliczna.
-Jak nazwiesz dzidziusia?
-Mi też daj autograf
-Wasze dziecko już jest sławne na TT
Wszyscy coś do mnie krzyczeli.
Ale skąd oni wiedzieli o mojej ciąży? Kurde szybcy są nie ma co.
 -Alice, zrób sobie ze mną zdjęcie. Plose!- podeszła do mnie na około 5 letnia dziewczynka.
Zaraz za nią zobaczyłam chyba jej mamę.
- Jasne maluchu, jak masz na imię? - wzięłam ją na ręce.
-Dalcy.
- Ślicznie. - uśmiechnęłam się do niej.
-Dzięki- pocałowała mnie w policzek- Ti tesz mas śliiczne imie.
- Dziękuje szkrabie. Robimy zdjęcie?
-Tak robimy, a bo ja bym ciała tess Lou na zdjęciu, a tam- wskazała na tłum koło chłopaków- sę nie dostiane
- Zaraz coś wymyślimy kochanie. - wyjęłam telefon i wysłałam do Louisa sms'a żeby przyszedł jak będzie mógł bo czeka tu na niego przesłodka fanka.
Już po chwili był obok mnie i to z Harry'm. Darcy pisnęła ze szczęścia.
- Patrz przyszedł i to nie sam. - zwróciłam się do dziewczynki.
-Jeju! Hally!
- Chłopcy to jest Darcy i bardzo chciała mieć z wami zdjęcie. Ich chyba nie muszę ci przedstawiać.
-Darcy? no masz piękne imię- Harry wziął ją na ręce.
- Kochanie chodź już, tatuś na nas czeka. - zwróciła się do małej jej mama. - Możemy zrobić zdjęcie? - spytała mnie.
Louis się uśmiechnął, stanęliśmy wszyscy obok siebie, a kobieta zrobiła zdjęcie. Uradowana dziewczynka pożegnała nas pocałunkami w policzki.
- Słodka była - powiedziałam kiedy Louis do mnie podszedł i mocno przytulił.
-Ty też jesteś słodka- zaczął mnie całować.
- Dzięki kochanie.
-Czemu mi nie powiedziałaś, że przyjdziecie?
- Przyjdziecie.....? Ołł...No niespodzianka miałam być. - wzruszyłam ramionami.
-No chyba jest was dwójka....Udała ci się ta niespodzianka maleństwo. Twój tata już wie?
- Nie, nie chciałam ci zabierać przyjemności powiadomienia go o tym
-Alice proszę cię- jęknął.
- Możemy już wracać do domu? - spytałam.
-Chyba tak. Będę z tobą 2 miesiące wiesz?
- Nareszcie. Tylko że ja się obawiam , że możesz mieć mnie dość, bo ja teraz cholernie marudzę.
-Muszę wytrzymać. Chodź, do chłopaków. chcą się przywitać- weszliśmy do garderoby, a tam cała 4 bez koszulek.
-Hej chłopcy. - powiedziałam nieśmiało.
-O Alice- Zayn mnie pierwszy przytulił, potem mój brat i Liam, bo z Harry'm się widziałam
-Tęskniłam za wami. - zaczęłam się śmiać bo oczywiście chłopcy bili się co chwile.
-No my a tobą też, ale co my się dowiedzieliśmy to...Gratulację. No tylko szkoda, że tak wcześnie zostaniesz wdową- zaśmiał się Liam.
- To nie jest śmieszne Liam. Tato nie jest przecież taki, nie będzie robił awantur, jestem w końcu dorosła.
-Będzie- zgodził się Niall- Właśnie wybiera się do was z wizytą.
- Kurwa. - nie wytrzymałam.
-Noo, ale jeszcze nie wie i nie przeklinaj.
- Może nie będzie tak źle. - starałam się przekonać samą siebie.
-No my z wami zostaniemy. Tak na wszelki wypadek- odezwał się Harry.
- Kochany jesteś  - poczochrałam go po jego loczkach.
-Wracajmy- powiedział Louis.
My pojechaliśmy moim autem, a chłopaki vanem.
Przyjechaliśmy do domu, a ja zmęczona od razu usiadłam w fotelu. Nogi mnie strasznie bolały.
-Źle się czujesz?- zapytał Louis.
-Masz mdłości? -wtrącił Niall.
-Chcesz jeść?- spytał Zayn.
- Jestem po prostu trochę zmęczona chłopaki, teraz mecze się trochę szybciej.
-Dziwne- odezwał się Harry, a miał minę jakby coś rozpracowywał.
- Wyobraź sobie że to całkiem normalne - zrobiłam głupią minę.
-Nie. To my lataliśmy po scenie. Ty nic nie robiłaś- zauważył.
- Ja zeszłam po schodach mój drogi, to już jest dużo. - zaczęłam się śmiać. -Jestem leniwa, a maluch wcale mi nie pomaga.
-Dobrze, kochanie- Louis kucnął przy mnie i złapał moją dłoń- Może się położysz malutka?
- Nie, nie jestem śpiąca. Za bardzo się za wami stęskniłam.
- My za tobą też. W ogóle to my tu zamieszkamy- zdecydował Niall.
-Słucham?!- równo z Lou krzyknęliśmy.
-Co?
- Ja się chyba jednak pójdę położyć.
-nie, nie i nie, bo twój tata zaraz przyjdzie, a ja sam nie mam zamiaru z nim gadać- zadecydował Louis.
- Tata ma przyjść?! - przestraszyłam się.
- No mówiłem ci nie? Jedzie do was z wizytą- dodał Harry.
- No to poczekamy na tatusia. - usiadłam znowu w fotelu.
Louis usiadł na kanapie i oparł łokcie o kolana. Spuścił głowę na dłonie i się nie odzywał. Nic nie mówiłam tylko czekałam. Chłopcy też nie za wiele się odzywali.
Dzwonek do drzwi obudził nas z ciszy .
- Ja otworze. - podeszłam do drzwi i zobaczyłam tatę z Maurą. - Hej tato.
-Cześć córcia. A co was tak dużo?
- Tak sobie siedzimy i gadamy. Chłopcy dopiero przyjechali.
-No a my przyjechaliśmy was odwiedzić i wreszcie zobaczyć ten piękny dom.
- Cieszę się. Tato obiecaj mi że nie zrobisz niczego głupiego.
-Przepraszam o czym ty mówisz? Cześć Louis- cały czas na mnie patrząc podał rękę chłopakowi.
- Tak na zapas.
-Rozumiem. No jak tam chłopaki?
- Dobrze proszę pana - powiedział Zayn. - A u pana?
-Też dobrze. A u was Lou?
-Co się jąkasz?- zaśmiał się i poklepał Louisa po ramieniu.
- Może się pan czegoś napije, mam na myśli coś mocniejszego. - Louis miał minę jakby odkrył Amerykę. Czyli postanowił go upić i wtedy mu powiedzieć.
- Tak oczywiście. - Louis wręcz pobiegł po kieliszki.
Rozdał wszystkim tylko mi nie co nie uszło uwadze mojemu tacie.
- A ty Alice? Zawsze pierwsza haha.
- Nie mam ochoty. Ale dzięki że się martwisz
-Mój przyszły zięciu a kiedy zamierzacie cię pobrać?
- No zaraz po mojej trasie.
-Uh szybko. Ale ja wiem że tobie się śpieszy.
- Po prostu chcemy się pobrać. - powiedziałam w końcu
-Dobrze. Co wy jacyś dziwni je...- nie skończył bo poczułam mdłości i szybko ruszyłam do łazienki a za mną wystraszony Louis. Trzymał mi włosy kiedy ja zwracałam obiad i śniadanie. Kiedy skończyłam swoją modlitwę w ubikacji umyłam zęby i przepłukałam twarz zimną wodą.
-Wszystko dobrze już kochanie?- zapytał Louis
- Tak, już jest w porządku. - uśmiechnęłam się.
-Może się położycie co?
- Nie trzeba, już jest ok. Na prawdę. Chodź trzeba im w końcu powiedzieć.
-Nie, Alice nie proszę nie.
- Louis idziemy im powiedzieć że zostaną dziadkami. Już. - mówiłam groźnie.
-Ale ja chcę zostać ojcem.
- Przestań. - zaczęłam się śmiać. - Dobra, to nie jest śmieszne. No już bądź mężczyzną kochanie. - pocałowałam go szybko.
-Dobra chodź. Tak mnie kocha- mruczał coś pod nosem.
- Sam się tak urządziłeś.
-Do tego potrzeba dwojga.
- Co ty? Znalazł się specjalista.
-Alice, Niall zaczyna wariować- przybiegł do nas Harry.
- Jak to wariować? - spytałam zdziwiona.
-Za dużo wypił. Ja wam radzę go gdzieś położyć, bo zaraz sam wyga...
-ALICE HORAN W TEJ CHWILI DO POKOJU!- dobiegł nas krzyk taty
- Zabije go. Zabije. Zginie marnie ten blondyn. - szłam w kierunku krzyków i groziłam bratu pod nosem.
-Ala zaczekaj- zatrzymał mnie ukochany- Nie możesz się denerwować.
- I tak go zabije
-TOMLINSON TEŻ!- dodał ojciec..
- No kochanie, mówiłeś coś?
-Zabiję kretyna. Już nie żyje-warknął.
Weszliśmy do salonu i zobaczyłam mojego tatę który był wściekły.
- Tato ja cię bardzo proszę. Uspokój się.
-Jak mam się uspokoić?! Obiecałeś mi coś!
- No ale jakoś tak wyszło..... - jąkał się Lou
-Jak wyszło? Dziecko wyszło! Miałeś pilnować się zasad! Miałeś moja zaufanie- mój tata popchnął Louisa na ścianę, ale nie aż tak mocno.
- Kochany się, no to co jest złego w tym że będziemy mieć dziecko?
-Alice do ciebie też miałem zaufanie. Prosiłem, abyście poczekali do ślubu.
- Tato jest 21 wiek. - krzyknęłam.
-Jest nie jest, tak czy siak masz dziecko przed ślubem!
- No tak bo przecież co ludzie powiedzą! - wyrzuciłam ręce w górę
-Jesteś za młoda, a poza tym pomyśl. A może teraz gdy przyszły konsekwencje cię porzuci.
- Nie na pan prawa tak mówić. -powiedział spokojnie Louis. Widziałam że go to zabolało.
-Jesteś sławną osobą, możesz mieć każdą po co ci dziewczyna z dzieckiem?
- Bo ją kocham, a dziecko jest moje i bardzo mnie to cieszy.
-I nie niszczy tego co zbudowałeś? Co osiągnąłeś?
- Nie. - powiedział tylko. Miał taki głos że każdy się zorientował że nic już nie doda. Widziałam w jego oczach złość, ale też smutek. Było mi go bardzo szkoda
-Nie? No to ustaliliśmy. Który to miesiąc?
- Nie rozumiem. Nie jesteś już zły? - spytałam siadając na kolanach Louisa.
-Jestem zły że nie poczekaliście do ślubu ale mu jakoś wierzę...
- Kocham cię, wiesz? - powiedziałam cicho Louisowi do ucha.
-Wiem skarbie- odparł uśmiechając się- Drugi miesiąc .. no prawie proszę pana.
- Dopiero początek tato, z resztą jak widzisz. - pokazałam na swój brzuch.
-Fajnie wyglądasz. Ja mam nadzieję że ty będziesz dobrym ojcem bo inaczej to...
- Ja się nie mogę denerwować tato. - ostrzegłam go
-Co to ma wspólnego z tym jak on mi wnuka będzie wychowywać?
- Bo głupio gadasz i to trochę denerwujące. Daj mu spokój. Będzie idealnym ojcem, na pewno.
-Czemu mówisz za niego?
- A co ja mam panu jeszcze powiedzieć? - wyruszył ramionami.
-Na przykład odpowiadać zamiast Alice. Po drugie jak ty do mnie mówisz?
- No to słucham. Co mam panu powiedzieć?
-Ja się pytam jak do mnie mówisz? Chyba raczej tato nie?
- Yyy..... Mam mówić do pana tato? - spytał niepewnie.
-Nie no per Horan. Synu błagam cię …
- Mój tatuś! - rzuciłam się na niego.
-No twój, twój a ja jestem bardzo ciekaw jak zareaguje twoja mama.
- Na pewno się ucieszy.
-Dobra kończymy to przyjęcie bo mi syn wysiada- spojrzał na Niall- my sobie wynajmiemy coś w hotelu .
- Nie no co pan? Przecież jest mnóstwo wolnych pokoi. – Louis wstał.
-Pan?
- To znaczy .....tato?
-Dokładnie. Nie chcemy wam przeszkadzać. Chłopcy nas przygarną.
- Przestań się wygłupiać tato. Maura, powiedz mu coś. - skierowałam się do blondynki.
-No ale my naprawdę nie chcemy wam przeszkadzać.
- I nie będziecie. - dokończył Lou.
-Dobra ja się poddaje a co z nim- tata wskazał na blondyna.
- Nim to ja się już zajmę. Spokojnie. - chciało mi się śmiać z słów chłopaka.
-No to chyba przekazuje go w dobre ręce.
- Taa...- powiedziałam.
-Alu mogę się już położyć?- zapytała Maura.
- Jasne. Chodź zaprowadzę cię.
Tata też z nami poszedł. Dałam im pokoju i poszli spać. Poszłam do łazienki się wykąpać, a potem skierowałam się do naszej sypialni. Louis przyszedł po pół godzinie.
- Zakopałeś go w lesie, czy do jeziora wrzuciłeś?
-Żyje na razie ale tak go spiłem że kaca to on będzie miał wielkiego a jutro jeszcze go że trzy razy opieprzę.
- Oj misiek..... - zaczęłam się śmiać.
Wszedł pod kołdrę i zaczął mnie łaskotać.
- Louis.....hahaha...Lo....haha..bo będę krzyczeć. - zagroziłam dalej się śmiejąc.
-To krzycz. Jesteśmy w naszym domu- on nie ustępował
- Ale za ...haha ścianą...... są rodzice. No....weź..proszę.
-A co my robimy?- przesunął się do mnie.
- Jesteśmy głośno głupku. Oni są zmęczeni i chcą spać.
-Ja już jestem cichutko- on chyba coś wypił.
- Czy ty piłeś kochanie? - kiedy się przysuną poczułam, dosyć mocno. No tak w końcu pił z moim bratem i tatą.
-Tak troszkę ...troszeczkę misiaku.
- Bo ja tak czuje troszkę więcej. - pokazałam palcami.
-no bo tak jakoś kotuś.
- Dobra, nie tłumacz się. Idź spać lepiej.
-Kocham was.
- Wiem, wiem. Czy ty w ogóle brałeś prysznic? - poczułam nieprzyjemny zapach alkoholu.
-Brałem. Wódka tak pachnie.
- Pachnie? Dobranoc Louis. - obróciłam się do niego plecami.
-No śmierdzi. Jedno i to samo. No śpij.
- Pa. Jutro też ciebie będzie boleć łeb.
-Nie martw się mam mocną głowę
- Tak, tak....
Po chwili już spalam. 
~~~~*~~~~
Hey,hey.
O wiecie, że ja jutro test piszę? Polski i historia...ugh głupie gimnazjum, które przygotowuje nas już do testów 3 klasisty. JEST KTOŚ Z WARSZAWY?

10 komentarzy:

  1. Ja też będe pisać ,ale dopiero od następnego tygodnia te testy :p
    Bez sensu pisać je w 1 czy 2 klasie :/
    Rozdział wspaniały :)
    Czekam na nn .

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę następny!! I to bardzo, bardzo...
    Chciało mi sie śmiać jak to czytałam! Masz talent!

    Pozdrawiam
    Marzena :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No i będzie mały Tomlinson. Cudny rozdział ; )
    Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział wspaniały ;) Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski. Czekalam na rozmowe z tatusiem XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że się nie pozabijali....
    I ja jestem z Warszawy, a co?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ala to jest boskie! A ja głupia nie nadążam z czytaniem rozdziałów. Kiedy Ty je dodajesz? :D Wchodzę i patrzę a tu 5 nowych. Szoook. Chciałam Ci życzyć powodzenia na teście tak w ogóle. I napisać że te rozdziały wyszły zajebiste. Haha jak zwykle Louis mnie rozbawił. I był groźny Pan Horan, fajnie że poznała tą Hanię i że z Lottie jej się układa. No to chyba na tyle. Czekam na nexta, pozdrawiam Asiek.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale się uśmiała, no normalnie cudowny rozdział i czekam na nestępny

    OdpowiedzUsuń