wtorek, 14 maja 2013

Historia na nowo próbuje stawać

Nasza trójka wyszła dwa dni przed Lou. Wielką niespodzianką był urządzony pokoik dla maluchów kiedy pokazał mi go Niall. Był śliczny a ją byłam im wdzięczna za taka pomoc bo wcześniej nie miałam do tego głowy. Wczoraj ze szpitala wyszedł Louis i chłopcy przywieźli go do domu. Jemu również bardzo spodobał się pokoik dzieci. Właśnie siedzieliśmy wieczorem w naszej sypialni i ja karmiłam Caro, a Lou trzymał już najedzonego Mike'a.
-Będziesz ich kąpać dzisiaj maleńka?- zapytał układając wygodniej synka w ramionach.
- Lekarka powiedziała żeby na razie robić to jak najrzadziej. Dzisiaj im odpuścimy. I tak bosko pachnął. - powąchałam główkę córeczki.
-Dobrze. Odłożysz małego?
- Tak. - położyłam małą w ich pokoju i wróciłam po synka. Ułożyłam go w jego łóżeczku i pocałowałam w głowę. - Dobranoc moje skarby. - powiedziałam cicho i wyszłam.
Louis próbował wstawać bez kul ale bezradnie.
- Chcesz sobie coś zrobić ? - usiadłam koło niego.
-Oj przestań- mruknął znów wstając tym razem już z pomocą sprzętu- Mój kręgosłup- jęknął kierując się do łazienki.
- Sam widzisz. - powiedziałam i zaczęłam ścielić łóżko. Po chwili wrócił Louis, a ja poszłam się myć.
Gdy się wykąpałam poszłam z powrotem do sypialni. Lou siedział na łóżku głęboko oddychając.
- Co jest? - zaniepokoiłam się
-Nic. Żebro mi na żebro naszło.
- Jejku jak? Nie trzeba z tym gdzieś jechać?
-Nie. Już jest dobrze. Nie przejmuj się.
- Przestań gadać żebym się nie przejmowała. Na pewno jest ok?
-Na pewno. Ja się zawsze zastanawiam czemu ty tak przezywasz wszystko jak coś mi jest..
- Bo cię kocham idioto i się martwię. - usiadłam na łóżku.
-No widzisz. Idiota kretyn do tego kaleka i chory.
- Przestań tak gadać. Zacznę krzyczeć i dzieci obudzę. - byłam już trochę zła. Nie chciałam żeby tak mówił. Nie miałam już sił cały czas udawać że niczym się nie martwię. Chciałam żeby to on mi powiedział że będzie dobrze
-Dobra przepraszam. Po prostu ciągle nie mogę pogodzić się z faktem że mnie kochasz i ci na mnie zależy bo ja ani trochę na ciebie nie zasługuje.
- To nie prawda. Jesteś cudowny, kochany i po prostu najlepszy. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Chodź- wskazał na swoje kolana.
- Ale mogę? No wiesz nic ci się nie stanie? - spytałam.
-Nie. Kochanie ja miałem połamane tylko żebra no i coś tam z kręgosłupem ale nie z nogami . No chodź niunia- wyciągnął do mnie ręce.
- Nie chce ci po prostu czegoś zrobić. - usiadłam na jego kolanach i się do niego przytuliłam.
-Raczej ja tobie. Tęskniłem za tobą- przyznał całując mnie we włosy.
- Ja za tobą też. Strasznie. Ten okres był okropny. Mam nadzieję że jak na razie nic więcej złego nam się nie zdąży. Chce cię mieć przy sobie i dzieciach.
-Wiem. Przepraszam skarbie. Co z przedszkolem?
- Możemy o tym jutro pogadać. Nie chce teraz o tym myśleć. Mam ciebie i dzieci i to jest teraz najważniejsze. Przytul mnie, proszę....
-Dobrze- objął mnie ramionami i przygarnął do siebie. Jego zapach jego bliskość. On. tego mi brakowało.
- Kocham cię.
-Ja ciebie też kocham. Tak bardzo, bardzo.- zaczął mnie całować.
Tak strasznie dobrze było znowu czuć jego usta na moich.
- Trzeba będzie się w najbliższym czasie zastanowić nad tymi chrzestnymi. - powiedziałam.
-Yhym. Harry Niall i dziewczyny to ty wybierz misiak.
- Się zobaczy. - powiedziałam wesoło. Byłam szczęśliwa, czułam że teraz będzie tylko lepiej.
-Kładź się królewno.
- Ty też. Dobranoc kochanie. - pocałowałam go i się położyłam.
-Dobranoc- usłyszałam przed snem. Louis. Gdy tylko Ali zasnęła wziąłem kule i poszedłem do pokoju maleństw. Patrzyłem jak śpią. Takie niewinne. Ucałowałem je i z trudem zszedłem na dół. W salonie odsunąłem kanapę i stolik i ćwiczyłem normalne chodzenie. Upadłem ale powoli się podniosłem i próbowałem znowu. Zeszło mi tak do rana. Po prostu byłem zdeterminowany. Rano umyłem się i położyłem koło Alice. Byłam bardzo zmęczony. Na szczęście w nocy dzieci nie płakały tylko grzecznie spały
Już wiedziałem że jak zasnę to będę spać do południa i byłoby to podejrzane więc po prostu patrzyłem jak ona śpi. Była spokojna, ale widziałem że była też czujna.
Mały ruch a się obudzi. Starałem się leżeć nie ruchomo ale nogi mi tak drętwiały, że musiałem się trochę przekręcić.
Zaczęłam przecierać oczy i po chwili je otworzyła.
- Nie śpisz? - zdziwiła się.
-No ee chyba tak.
- Maluchy płakały?
-Co? Jak .. nie. Śpią- ziewnąłem.
- Dobra to idę do nich zobaczyć. - zaczęła wstawać.
-Ale ja u nich byłem.- pociągnąłem ją z powrotem.
- Kiedy? To długo nie śpisz?
-No tak troszkę- skłamałem
- Dobra. To fajnie. Mogę sobie z tobą jeszcze poleżeć - pocałowała mnie.
-No możesz- powiedziałem cicho. Oparłem głowę o jej ramię i starałem się nie zamykać oczu.
- Chyba się nie wyspałeś. Może się jeszcze prześpij.
-Nie ni ... kurwa- nie świadom tego że przekląłem przypomniałem sobie że meble na dole są porozsuwane.
- Co? - spytała Alice
-Nic- znów skłamałem.
- Serio jesteś jakiś dziwny. Spróbuj jeszcze pospać, a ja zrobię śniadanie.
-Nie! Ja zrobię- zaprzeczyłem raptownie siadając. Musiałem jak najszybciej zejść na dół bo ona mnie udusi jak się dowie co robiłem a mój kręgosłup nie jest jeszcze na tyle sprawny więc śmierć na miejscu jak się dowie.
- Ja zrobię a ty słuchaj czy dzieci nie p.....- usłyszałem płacz jednego z nich. - Dobra idę do nich. - wstała z łóżka.
-Jezu dziękuję- odetchnął z ulgą. Wziąłem kulę i udałem się do kuchni. Ta ciekawe jak ja śniadanie jedną ręką zrobię.
Alice pewnie karmiła brzdąca który płakał, bo nie słyszałem już płaczu. Ciekawe które się obudziło. Kiedyś będę je rozróżniał- pomyślałem udając się do salonu. Najpierw jedną ręką ustawiłem kanapę, dobrze że poszło lekko i resztę mebli., gdy na dół ze szła Ali. Razem wróciliśmy do kuchni,
- Stwierdzam, że Mike ma mocniejszy sen od siostry. - powiedziała i zaczęłam mi pomagać w śniadaniu.
-Tak? No, bo to chłopak- uśmiechnąłem się.
- Czyli bardziej leniwy? - zaczęła się śmiać.
-No właśnie tak kochanie. Co jesz?- zapytałem stając przy lodówce.
- Nie wiem, zaraz sobie coś zrobię.
-Dobrze, ja ci nie pomogę, bo to się źle może skończyć- odparłem siadając przy wyspie i podpierając głowę na rękach.
- Ty jadłeś? - spytała.
-Co? Nie..- odpowiedziałem wyrwany z myśli, a raczej z krótkiego nieświadomego snu.
- To co ci zrobić?
-Obojętnie... nawet nie musisz.
- Musisz coś zjeść. Mogą być kanapki?
-Mogą... Alice, gdzie są moje leki?- zapytałem i od razu oprzytomniałem.
- W narożnej szafce, już ci daje.
-Skąd ty to wszystko wiesz?- zdziwiłem się ziewając.
- Po prostu wiem, proszę. - podała mi tabletkę i kanapki ze szklanką wody.
-Dzięki.
Zjedliśmy śniadanie, wziąłem leki. nie, najpierw wziąłem leki. Dobra, nie ważne. Alice poszła po maluchy i zniosła je na dół do salonu.
-Skarbie, a wiesz przypadkiem może gdzie jest moja kamera?
- Tego nie wiem. To twoja kamera i nie wiem gdzie ją dałeś.
-N ja cię błagam- jęknąłem stając przy pomocy podparcia.
Musiałem ją znaleźć. Coś mi się wydawało, że będzie w pokoju muzycznym,
Wszedłem do tego pokoju i zobaczyłem kamerę leżącą na fortepianie. Wziąłem ją i wróciłem na dół. Alice siedziała na kanapie karmiąc chyba...Caro? Boże nie rozróżniam swoich dzieci.
- Gdzie była? - spytała.
-No na pianinie leżała- włączyłem skomplikowane urządzenie.
- Cieszę się że ją znalazłeś. Będziesz nakręcał maluchy? Patrz córcia co tata robi? - pokazała na mnie palcem.
-No.. jeszcze jakby królewna się uśmiechnęła.
- Przecież jej nie zmuszę.
-Cicho, do córki mówię.  A i mamy królewicza- przeniosłem kamerę na Mike'a, który uśmiechał się z zamkniętymi oczkami.
- No on cię przynajmniej słucha.
Zadzwonił mi telefon, więc odszedłem kawałek, aby odebrać.
-Halo?
- Cześć Louis, tu mama. Dzwonię zapytać jak się czujesz.
-Mama? A mama. Yyy ee dobrze .
- a jak się czuje Alice przed porodem ?
-Przed porodem? Mamo nie osłabiaj mnie. Cały świat wie, że mam piękną córkę i super syna a ty nie? Mamo noo.
- Jestem babcią?! O matko jestem babcią i to podwójnie. Jak ty mogłeś do mamusi nie zadzwonić?!
-No przepraszam! Ja się dopiero no się obudziłem, potem wróciłem do domu i się ojcostwem cieszyłem. Nie krzycz na mnie, śpiący jestem.
- Dobra, ale chociaż mi ich zdjęcia wyślij synek
-Zaraz zrobię, wstawię na TT i zobaczysz. Mamo, a jak tam u was? Dziewczyny zdrowe?
-Tak, tak.
-No to dobrze. Pozdrów je.
- Dobra, kocham cię pozdrów dzieci i Alice. Papa.
-Papa- i się rozłączyła.
Wróciłem do ukochanej i zrobiłem dzieciom zdjęcia. Ala patrzyła na mnie pytająco.
- Powiesz mi kto dzwonił?
-Twoje teściowa- odparłem klikając coś w iphonie.
- Co chciała?
-Pytała jak się czujesz przed porodem- ta moje dzieci zaraz będą miały miliony fanów- pomyślałem siadając obok dziewczyny.
- Nie wie już urodziłam? - zdziwiła się.
-Już wie.
-Aha. A co u nich?
-Wszystko dobrze. O! Twój tatuś do mnie dzwoni. Masz i z nim gadaj- podałem jej telefon.
- Dobra, daj. - wzięła ode mnie komórkę - Cześć tato.
Alice
-Alice?
- Tak, cześć.
-Cześć. Kiedy mnie zamierzaliście poinformować że już zostałem dziadkiem?
- No właśnie mieliśmy dzwonić tatusiu
-Ah... a że aż dwójka?
- Tak jakoś wyszło.
- Ten chłopak to ma zawzięcie- tato się zaśmiał- raz a porządnie.
- Tato! - sama zaczęłam się śmiać.
-No taka prawda. A jakie mam te wnuczęta?
- Cudowne. - uśmiechnęłam się do siebie.
-To fajnie, a to chłopcy?
- Jeden. Druga to mała królewna.
-Oo to cieszę się, a Louis? Jak on się wywiązuje z roli ojca?
- Najlepszy na świecie jest.
-No dobra, dobra. Dasz mi go?
- Tak, już. - przekazałam telefon Louisowi
Ten pokręcił przecząco głową.
-Nie ma mnie. Śpię, cokolwiek- wyszeptał
- Tato bo on zasnął. W ogóle w nocy nie spał bo maluchów pilnował. - zaczęłam kłamać, chociaż nie byłam pewna czy nie było w tym trochę prawdy
-Dobrze. To trzymajcie się i odwiedźcie nas nie długo. Papa
- Jasne, papa. - rozłączyłam się.
Oddałam komórkę chłopakowi i ułożyłam Caroline w nosidełku, żeby mogła spać. Zastanawiałam się dlaczego mój stolik stoi krzywo. Kompletnie nie w tym miejscu gdzie powinien.
- Robiłeś coś z meblami? - spytałam.
-Co? Czemu?
- Wydaje mi się że trochę inaczej stoją.
-No wieeeesz... może się przesunęło nie chcący- zaczął wstawać.
- Dobra nie ważne.
-No nie ważne, nie ważne- pokiwał głową i co raz szybciej o tych kulach szedł.
- Tata mówił żebyśmy do nich kiedyś przyjechali z małymi.
Odwrócił się przy schodach.
-No taak, tak, fajny pomysł- mruknął.
- Gdzie idziesz? - spytałam. Był dzisiaj strasznie dziwny.
-Ee okno zamknąć w sypialni, bo zimno .. będzie
- Louis stało się coś? - spytałam gdy wchodził już po schodach.
-Nic się nie stało. Mówię ci że idę okno zamknąć.
Poszedł więc nic już nie mówiłam. Wzięłam na ręce synka bo ten mało dzisiaj jadł.
- Chodź słońce mama da ci jeść.

~~~*~~~~
Tak, proszę dodaję. Tylko mam prośbę. JA CZĘŚCIEJ DODAJĘ WY KOMENTUJECIE.
PRZECIEŻ JEST TAK DUŻO OBSERWATORÓW. 

16 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział jak zawsze .
    Louis dalej się boi taty Alice ;p Haha
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam już złe przeczucia ale wszystko się wyjaśniło :) rozdział super czekam na nn i zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział.
    Czekam na nn.<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj Lou! Czy ty chcesz się bardziej połamać?! Haha jak on się zachowuje. Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham kocham to <33 czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny! ;D i geNIALLny ;P
    A ile jeszcze zostało nam do… końca? ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. Lou, ty idioto! masz leżeć i nic nie robić!
    PS: rozdział świetny, czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  8. ZAJEBISTY !! rozdział jak zwykle B o S k I !! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zawsze zachwycający i zapierający dech w piersi. Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  10. Śliczny... Czekam nn.
    Ala

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiem, że dawno nie komentowałam, wiem. Pozwalal Ci/Wam mnie za to zbić, ale przyznam szczerze - lenistwo wzięło górę. Nie będę się usprawiedliwiać szkołą, bo to przecież żadne tłumaczenie, chociaż ona też trochę czasu mi zabiera, ale musisz/musicie po prostu wiedzieć, że jeśli tylko mogę, odkładam wszystko na ostatnią chwilę. Przykład? - jutro spr. z chemii,walczę o lepszą ocenę i jeszcze nie zaczęłam się uczyć. Mam nadzieję, że mi wybaczysz/wybaczycie. ;)
    To może ja przejdę do rozdziału. Tiaa... I tu się zaczyna problem. Nigdy nie wiem, co mam napisać o dobrym rozdziale, żeby to zabrzmiało ładnie i żeby się nie powtarzać. Czas wysilinć mózgownicę...
    Jako, że jestem na komórce (wspominałam już, że jestem leniwa? xd), nie mam zbytnio możliwości dokładnego sprawdzenia rozdziału pod względem poprawności językowej. W każdym razie żaden poważniejszy błąd nie rzucił mi się w oczy. :)
    Została jeszcze treść, czyli to, co najistotniejsze, a jednocześnie najtrudniejsze do opisania dla mnie. Ale jak trzeb to trzeba.
    Cieszę się, że Alice razem z Mike'iem i Caro wrócili już do domku, że obyło się bez komplikacji. Notabene maluszki są przeurocze. Te ich oczy, awww. *.* <3 Są cudne. :*
    Wracając. Jak przeczytałam, że Lou też już wrócił do domu to minę miąłam raczej skwaszoną, bo przyznam szczerze, że nie przepadam za Louisem w tym opowiadaniu. Głównie dlatego, że jest bardzo nadopiekuńczy, czego nie trawię. Ja bym z takim gościem nie wytrzymała. No ale ok. W każdym razie nie dość, że Lou jest zbyt troskliwym facetem, to jeszcze jest strasznym uparciuchem. Dla mnie istna mieszanka wybuchowa. Prędzej bym się z takim pozabijała, niż uzgodniła listę zakupów albo kolor ścian w salonie. Ale jak widzę Alice go jeszcze nie zagryzła, z czego wnioskuję, że dobrze się dobrali i pasują do siebie.nawzajem. A to najważniejsze.
    Tej, piszę ten komentarz i piszę, chemia czeka, a ja nie napisałam nic konkretnego. Że tak powiem - standard.
    To może przejdę do sedna - rozdział mi się mega, mega podoba. Piszesz/piszecie językiem tak zwyczajnym, a jednocześnie tak wciągającym. Kiedy tylko zaczynam czytać, po prostu nie mogę się oderwać. Nie wiem, jak Ty/Wy to robisz/robicie, ale piszesz/ piszecie genialnie, więc nigdy nie przestawaj/przestawajcie.
    Sorka za to Ty/Wy, wiem że jest Was dwie, ale nie wiem, czy obie piszecie rozdzaiały, a nie chciałam żadnych nieścisłości. :) No. :D
    Chyba już czas zakończyć ten komentarz. Piszę go już dobre pół godziny, a ta przeklęta chemia nadal czeka. Wiem, że się powtarzam i marudzę, ale serio, jak ze średniej ważonej brakuje Ci 0.07 punkta do szóstki to można być w nieco gorszym nastroju, prawd?
    Teraz to już serio będę lecieć, bo jeszcze zaśniesz/zaśniecie przy czytaniu tego komentarza i co wtedy zrobimy? Gratuluję wszystkim, którzy dotarli do tego miejsca. Moje miszcze. <3 xd
    A może z okazji moich jutrzejszych urodzin zrobisz/zrobicie mi prezencik i dodasz/dodacie następny rozdział, hm? Ja lu bię takie prezenciki. :D
    Pozdrawiam cieplutko. xx :*
    ~ ruda mycha

    OdpowiedzUsuń
  12. kocham <3
    Izabela

    OdpowiedzUsuń
  13. No ja się nie rozpiszę bo mama stoi mi nad głową, a wszystko za sprawą jedynki z fizyki. Bleeee ten przedmiot.
    Więc rozdział suuuper i świetnie. No i śliczne maluszki i pokoik. No i Lou wrócił, zdeterminowany facet. Podoba mi się to, ale mam dość facetów jak na razie. No nic czekam na next. Kocham <3 Całuje :*
    PS. Ala będę późno na gg

    OdpowiedzUsuń