niedziela, 5 maja 2013

Historia stawia nas w trudnych chwilach



 Na jednej nodze podskoczyłam do krzeseł lotniskowych i usiadłam próbując rozmasować bolącą nogę.
-Co się stało?- podeszła do mnie jedna z dziewczyn, która też żegnała chłopaków jako fanka.
- Chyba zrobiłam sobie coś w nogę. Zaraz przejdzie.
-No chyba ci nie przejdzie. Dziewczyno- zdjęła mój but z prawej nogi- Ona jest cała spuchnięta.
- O matko.... Louis mnie zabije.
-Dlaczego?- zdziwiła się.
- Dopiero pojechał a ja już coś sobie zrobiłam. Tak w ogóle to jestem Alice.
-Wiem- uśmiechnęła się- Ja jestem Hania.
- Miło mi - podałam jej rękę.
-mnie też. Chodź jedziemy do szpitala
- Nie chce ci zawracać głowy.
-Przestań, a ty zawracałaś sobie głowę jak ratowałaś życie Louis'owi.
- No nie miałam zbytnio czasu - śmiałam się.
-No to sama widzisz, a ja cię tylko do szpitala odwiozę i raczej życia nie ryzykuję- podniosła mnie.
- No dobra, dzięki - uśmiechnęłam się do niej.
Wsiadłyśmy do taksówki i już nie długo później byliśmy na miejscu. Ja nie wiem czy w tym szpitalu to są sami młodzi lekarze.
-O pani Alice. Jak się pani czuje?- zapytał jeden z nich,
- Dobrze, dziękuję. Chyba zrobiłam sobie coś w nogę. - pokazałam na bolącą kończynę.
-U nieźle. No pan Tomlinson nie będzie zadowolony. Kazał nam dzwonić jeżeli pojawi się pani w szpitalu. Zapraszam na prześwietlenie.
- Chwila co?! - zabije go.
-Co co?- odwrócił się do mnie zdziwiony
- Kazał panu dzwonić jeśli bym tu trafiła? - nie wierzyłam
-No nie tylko mi. Całemu personelowi, który by panią badał czy przyjmował, a tym razem trafiło na mnie- uśmiechnął się.
- Ma pan pecha widocznie.
-Nie, dlaczego? Pan Tomlinson przypuszczał, że prędzej pani trafi na chirurgię czyli tu niż na przykład na ginekologię albo hmm jakiś inny.
- Tylko że jako pacjentka mam prawo żądać tajemnicy lekarskiej. Czyż nie?
-Ma pani prawo, ale myślę że chyba nie będzie pani tego ode mnie żądać. Nie chcę, potem stracić szacunku u pana Tomlinsona- pana, pana.bla, bla, bla. Ten gość był może troszkę starszy od Louis'a. Kiedy on sobie taki szacunek wyrobił kurde?
- Sama powiem panu Tomlinson’owi o mojej wizycie tutaj.
-Dobrze, pani poczeka- zwrócił się do Hani- A panią Horan zapraszam na prześwietlenie.
- Niech pan prowadzi. - trochę mnie wkurzał sama nie wiem dlaczego.
-Proszę się tu położyć i nie ruszać- wskazał na wielki stół, a nad nim rentgen. Nie minęło 10 sekund, a zdjęcie zostało wykonane.
- Już mogę zejść?
-Tak, tak. Poczeka pani na korytarzu i zaraz będę miał wyniki. Kolorowo to nie wygląda
- Super..... - powiedziałam do siebie i wyszłam na korytarz gdzie czekała Hania.
-I co?
- Zaraz będą wyniki. Nie musisz tu ze mną siedzieć, na pewno masz coś lepszego do roboty.
-Nie mam. Zwolnili mnie z pracy- uśmiechnęła się smutno.
- Przykro mi. Mogę wiedzieć czym się zajmowałaś? - spytałam niepewnie.
-Pewnie. Byłam przedszkolanką, ale ze względu na "kryzys" zwolnili mnie.
- No to twój szczęśliwy dzień. Jako wróżka przewiduje znalezienie nowej pracy i na dodatek zajebistą szefową.
-Co? O czym ty ... o lekarz przyszedł.
-Potem ci powiem. I co panie doktorze?
-No tak pani Horan, musimy założyć stabilizator i ma pani naderwane ścięgno.
- Czyli to bardzo źle? Wie pan ja się na tym nie znam. - popatrzyłam na mężczyznę.
-No musimy pani leżeć i to chyba tyle. Nie wolno nadwyrężać nogi, poza tym jest pani za drobna, aby dać radę chodzić ze stabilizatorem i z bolącą nogą pani Horan.
- Jak mus to mus. - poszłam i założono mi to ustrojstwo.
-To wszytko pani Horan. Może pani wracać do domu. Czyli pani poinformuje pana Tomlinsona?
- Tak. - powiedziałam pewnie. - Niech pan się nie martwi.
-Dobrze. Do widzenia pani Horan- uśmiechnął się.
- Do widzenia.
Wyszłyśmy z Hanią ze szpitala i zamówiłam taksówkę.
-Dobrze, dojedziesz do domu sama?- zapytała
- Tak, ale może wpadniesz na kawę czy herbatę w ramach podziękowania.
-Do ciebie do domu?
- Tak. Nie daj się prosić, zwłaszcza, że mam dla ciebie propozycje
-No ale wiesz że zapraszasz directionerke?
- Hahaha, domyślam się skoro spotkałam cię tam gdzie spotkałam, poza tym nie przeszkadza mi to, to jak?
-No dobrze, ale ja serio nie chcę ci przeszkadzać czy coś.
- Nie będziesz przeszkadzać. - zapewniałam dziewczynę
-Okay- mruknęła i razem ze mną wsiadła do taksówki kierującej się do rezydencji.
Wysiadłyśmy , wyjęłam klucze i weszłam do środka, a zaraz za mną dziewczyna.
-Jezu.... nadal nie wierzę.
- Ale w co? - zdziwiłam się
-Jestem w domu Louis'a!
- Tak. To jest jego dom. - pokiwałam głową. - To czego się napijesz?
-Co? Nie, niczego..Wow
- Na pewno?! - krzyknęłam z kuchni do dziewczyny oglądającej dom
-Na pewno, na pewno. Nie gubisz się tu?
- Już nie. - zaśmiałam się.
-A mapy jakiejś nie masz? W sumie to myślałam, że Louis mieszka w jakiejś willi strasznie nowoczesnej.
- Mieszkał..... - powiedziałam wchodząc do pokoju gdzie była Hania.
-No tak, ale chodzi mi o ten dom. Dziwne jak na chłopaka- wzruszyła ramionami.
- Wracając  do naszej rozmowy ze szpitala....Tak się składa, że zakładam przedszkole i szukam przedszkolanek, byłabyś zainteresowana?
-Pewnie! Jezu nie no ja dzisiaj to chyba ... gadałam ze swoim idolem, pomogłam jego ukochanej, jestem w jej domu i ona jeszcze mi proponuje pracę- Hania chyba w to wszystko nie wierzyła.
- Cieszę się, że miałaś udany dzień. Ja nie mogę tak powiedzieć, twoja zgoda jest pierwszą dobrą rzeczą dzisiaj. - powiedziała smutno.
-No tak. Noga, wyjazd biedactwo- przytuliła mnie.
- Dzięki, czyli mogę na ciebie liczyć od września? - spytałam.
-Oczywiście. Jesteś fajna. No dobra ja się już muszę zbierać.
- Szkoda, no nic cieszę się z naszej przyszłej współpracy, proszę to mój numer telefonu.
-Okay, ja ci podam mój- wystukała na ekranie ciąg liczb, pożegnała się ze mną i wyszła.
- Znowu sama Alice... - powiedziałam do siebie i położyłam się na kanapie z herbatą w ręce.
Louis
Dotarliśmy do Manchesteru, więc postanowiłem zadzwonić do mojego słoneczka.
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer.
- Halo? - usłyszałem zmęczony głos Alice.
-Halo? Alice, coś nie tak?
- Louis! - od razu się ożywiła. - Dolecieliście już?
-Tak, aniołku już jesteśmy. Co robisz?
- Piję herbatę.....Kochanie co ty masz za układy ze szpitalem, co?
-No mam takie jedne.... skąd to wiesz?
- Boooo....byłam tam dzisiaj i od razu chcieli dzwonić do pana Tomlinsona. - była trochę zła.
-Po co tam byłaś skarbie?- nieco mnie przestraszyła, bo przecież ona nie lubi jeździć do szpitali, więc nie sądzę, aby sobie wycieczkę urządzała.
- Bo jak wychodziłam z lotniska to zrobiłam sobie coś w kostkę, a no i okazało się że naciągnęłam sobie ścięgna i dali mi jakieś gówno na nogę. - mówiła niepewnie.
- Co zrobiłaś?! Kochanie ciebie nie można zostawić- ja się kiedyś powieszę.
Czemu jej musi coś być, kiedy mnie nie ma do jasnej cholery.
- No to lotnisko jest jakieś krzywe! - oburzyła się.
- Skarbie prosiłem, abyś uważała. Jak ty teraz będziesz chodzić maleństwo.
- No właśnie przerwałeś mi zastanawianie się nad tym. - śmiała się. - Wiesz, że już za tobą tęsknie.
-Też za tobą tęsknie, a teraz będę się podwójnie martwił. Harry! Czekaj chwilę! To powiedz, że... jak teraz?! Dobra! Muszę iść. Kocham cię. Dobranoc
Alice
- Papa. - rozłączył się. Położyłam się na kanapie, wcześniej odstawiając kubek po herbacie i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Koniec marca
Szłam z tym stabilizatorem z uczelni rozmawiając przez telefon z jakąś dziewczyną, która odpowiadała na moje ogłoszenie.
- Dobrze, dziękuje tak do widzenia. - usiadłam w kafejce znajdującej się na mojej uczelni i piłam kawę. Czułam się strasznie sennie.
Musiałam się trochę przewietrzyć, bo bolała mnie głowa i brzuch. Nie chciałam chodzić nigdzie daleko, ponieważ moja noga nie była jeszcze zbyt sprawna, no i ciągle miałam stabilizator. Krążyłam więc wokół budynku. Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na ekran ''Charlotte" Nie byłam pewna czy chce z nią rozmawiać, jednak po chwili nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć Lottie. - zawsze mówiłam do niej tak, jakoś nie przepadałam za jej pełnym imieniem.
-Cześć- usłyszałam jej zapłakany głos.
- Coś się stało? - spytałam od razu. - Hej, mała?
- Przepraszam cię to tak na początku. Mogę przyjechać do ciebie?
- Coś się stało? - byłam trochę zaniepokojona.
-Louis mnie zabije...
- Dobra tak się nie dogadamy. Bądź u mnie za dwie godziny bo ja mam jeszcze jedne zajęcia, ok?
-Dobrze- znowu zaczęła płakać mi do słuchawki.
- Nie płacz.......proszę, cokolwiek się stało nie płacz. - mówiłam wchodząc już do budynku.
-Jak mam nie płakać?! On mnie zabije jeden z drugim.
- Ja muszę kończyć. czekam na ciebie za dwie godziny. Pa
-pa- połączenie zostało przerwane.
Weszłam do sali gdzie właśnie rozpoczynał się wykład, ale za cholerę nie mogłam się na nim skupić, bałam się o Lottie. Już nie długo później byłam w domu, a zaraz przyjechała młoda.
- Teraz mów. - nakazał siadając razem z nią na kanapie w salonie
-Alice ja...- przerwała dławiąc się łzami.
- Boże powiedz bo zwariuje.
-Ja jestem w ciąży,
- Żartujesz sobie? - błagam, błagam powiedz, że żartujesz.....modliłam się.
-Tak cholera sobie żartuję i płaczę dla zabawy- burknęła.
- O matko.....sorry, że pytam, no ale to Hazzy, nie? - mówiła zszokowana.
-No brawo. Znaczy tak jego. Lou mnie zabije, powiesi, udusi.
- To prawda. Ale wcześniej wykastruje Harry’ego.
-Boże, Alice zrób coś...- cała drżała
- Dlaczego przychodzisz z tym do mnie? - w końcu nasze ostatnie spotkanie było dosyć....nieprzyjemne.
-Bo jesteś jedyna. Przepraszam. nie byłam sobą.
- Tylko pytam. Powiedziałaś Harry’emu?
-No co ty? Jego też się boję, ale najpierw zabije mnie brat.
- Trochę prywatne pytanie, ale robiliście to raz? No i tak od razu? Jak nie chcesz to nie mów.
-Raz.
- To się nazywa szczęście. - mruknęłam.
Rozmowę przerwał nam dzwoniący telefon. Mój telefon. Cały czas tuląc zapłakaną dziewczynę odebrałam urządzenie, chociaż nie byłam pewna czy będę w stanie rozmawiać.
-Kochanie?- usłyszałam.
- Louis? - spanikowałam, a Lottie na dźwięk tego imienia popatrzyła na mnie ze strachem.
-Jak się czujesz, bo mówiłaś rano, że było ci nie dobrze.
- Jestem trochę przymulona, to wszystko. - mówiłam, byłam strasznie zdenerwowana, bałam się że nagle wypale  znikąd ,,Louis twoja siostra jest w ciąży!".
- Jesteś sama, bo słyszę szloch?
- Szloch? Twoja siostra mnie odwiedziła i tak sobie rozmawiamy.
-No ale nie rób ze mnie idioty.
- Nie robię. - oburzyłam się.
-Robisz, bo ja słyszę płacz.
- Bo, oj Louis, Lottie mi się wyżala, to wszystko. - próbowałam być przekonująca
-Ona. Ci. Się. Wyżala?
- No tak, takie babskie sprawy, nic ciekawego kochanie.
-Idź może do lekarza jeżeli jutro ci nie przejdzie co?
- Dobra, zobaczę jak się będę czuła, a co u ciebie? - spytałam posyłając Lottie pocieszający uśmiech.
-Źle.
- Co się stało?! - pisnęłam przerażona.
-Po pierwsze nie mam ciebie przy sobie po drugie tęsknię po trzecie mam rozwalona rękę.
- Co zrobiłeś?
-Walnąłem w lustro.
- Dlaczego? - on jest niemożliwy.
-Bo cierpię.
- Louis możesz mówić zrozumiale.....
-No bo mi ciężko jak cię nie ma- przyznał smutno.
- I dlatego walnąłeś w lustro? - nie mogłam uwierzyć
-Tak właśnie dlatego.
-Kocham cię.
-Kocham cię - powtórzył- twój tata do mnie dzwonił.
- Po co?
-Dostałem wykład na temat tego że jak sobie tam w trasie znajdę inną to mnie .... mam powtarzać przekleństwa?
- On jest niemożliwy. - westchnęłam. - Louis słuchaj pogadałabym z tobą, ale Lottie.....
-Tak wiem. Dobra jak i tak kotku jadę do szpitala. Trzymaj się.
- Powodzenia, papa. - rozłączyłam się.
-Alice co ja mam zrobić?- zapytał histerycznie dziewczyna.
- No chyba nie chcesz......
-Nie wiem. Jak mnie zabiją to dziecko też nie przeżyje
- Jak możesz w ogóle o tym myśleć?! Rozumiem boisz się i nie dziwię ci się, ale do jasnej cholery nie możesz zabić dziecka, swojego dzidziusia.
-No to nie wiem. Zerwę z Harrym i nie będę utrzymywać kontaktu. Kurczę noo. Ja nie chcę.
- Czy ty się słyszysz?
-Tak słyszę. Nie chcę być jeszcze matką.
- trochę za późno, no ale nie zabezpieczyliściee się czy jak? nie wierze, że Hazza o tym nie pomyślał.
-Zabezpieczaliśmyy. Dobra nie ważne. Dzięki jadę do domu
- Możesz zostać.......jeśli chcesz - dodałam szybko.
-Nie dzięki. Jadę do Doncaster. Jakbyś mogła powiedzieć Lou to bym była wdzięczna.
- A Harry? - dziewczyna chciała mi odpowiedzieć, lecz nie zdążyła bo pobiegłam do łazienki na bliskie spotkanie z ubikacją.
-Alice? Alice?! Co ci jest?- dziewczyna wpadła do pomieszczenia przestraszona.
- Nie wi..... - kolejny atak mdłości. - Już dobrze. - wstałam i przepłukałam usta wodą.
-Weź się lepiej połóż. Co do Harryego to Louis nie omieszka mu powiedzieć. Ja muszę iść bo spóźnię się na pociąg. Papa.
- Pa. - powiedziałam niepewnie. W chwili kiedy dziewczyna wyszła , coś do mnie dotarło. Zapomnieliśmy, zapomnieliśmy się zabezpieczyć.
- Nie, nie, nie, nie......proszę nie... - rozpłakałam się na całego. - Nie teraz.... - złapałam się za głowę i mówiłam sama do siebie.
Stanęłam przed lustrem łzy spływały mi po policzkach a ręką badałam brzuch.
- Wygląda normalnie...... - coraz częściej mówiłam sama do siebie.
-Jak ma wyglądać jak to miesiąc. Brawo Alice- sama sobie odpowiedziałam. Zanim się zorientowałam już klęczałam przy toalecie.
Po długiej wizycie w ubikacji, zmęczona padłam na kanapę i momentalnie zasnęłam z zaschniętymi łzami na twarzy. Gdy się obudziłam byłam cała obolała i głodna. Alice pamiętaj że pewnie jesteś odpowiedzialna za dwie osoby- pomyślałam wstając. Zjadłam coś na śniadanie i zadzwoniłam do lekarza by umówić się na wizytę, przy okazji pomyślałam że wezmę ze sobą Lottie, muszę jej pomóc bo sama może sobie nie poradzić. Idąc się ubrać minęłam pokój dziecięcy który kiedyś pokazywał mi Louis. Właśnie Louis ! Jego ręka. Musiałam do niego zadzwonić i zapytać jak z nią. Wzięłam telefon i wykręciłam dobrze mi znany ciąg cyfr.
-Halo? Alice?
- Hey... - powiedziałam niepewnie. - Jak ręka?
-Szwy. Jak się dziś czujesz misiak?
- Może być. - mówiłam bardzo cicho. Nie wiedziałam czy mam mu mówić, a już na pewno nie do póki nie byłam pewna.
-Na pewno królewno?
- Yhym...Louis, bo co do Lottie to ona prosiła żeby ci coś powiedziała
-Co kochanie moje?
- Nie ma nigdzie obok Harry’ego , ani żadnego wazonu?
-Co? Nie no czekaj. Jestem na dworze. Co się stało?- był przejęty.
- Obiecaj mi, że nie zrobisz niczego głupiego.
-Alice do cholery ciężkiej. Mów o co chodzi bo się tam do ciebie pofatyguje.
- Obiecaj! - krzyknęłam do słuchawki.
-Obiecuję. Tylko aniołku uspokój się.
- Bo, bo twoja siostra jest w ciąży.
-Słucham?! Żartujesz sobie ze mnie?!
- Louis proszę uspokój się. - błagałam żeby nic się nie stało.
-Styles pieprzony dupku już nie żyjesz kurwa!- wrzasnął gdzieś do kogoś.
- Louis! Błagam..... - byłam przerażona.
-Nie teraz Alice. Zadzwonię ... później. Zabiję cię gnoju!
-Louis!
Połączenie zostało przerwane. zsunęłam się po ścianie i rozbeczałam. Jak mógł się po prostu rozłączyć, nie pomyślał co ja teraz będę przeżywać? Mam dość. Poszłam do toalety i zaczęłam się szykować do lekarza. Cały czas powtarzałam sobie, że nie mogę się denerwować. Uczesałam włosy w kok założyłam buty kurtkę i wsiadłam w samochód. Umówiłam się z lottie pod gabinetem. Gdy podjechałam dziewczyna już czekała.
- Cześć. - przywitałam się.
-Cześć- znowu głos jej drżał- tak w ogóle to czemu ty tu przyjechałaś?
- Chce coś sprawdzić. - wzruszyłam ramionami i weszłyśmy do środka. Pierwsza do gabinetu weszła Lottie. Czekałam na korytarzu nie wiedząc co z sobą zrobić.
Boże Louis myśl racjonalnie- błagałam. Próbowałam do niego dzwonić, ale nie odbierał- pieprzony egoista- myślałam, byłam wściekła. Zadzwonię do Harry’ego. Wyjęłam telefon i połączyłam.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci....
- No odbierz.....
-Alice nie teraz!- odebrał, warknął i się rozłączył.
Zabije ich, zabije. Jak Louis może mi to robić? jak? Nagle z gabinetu wyszła Lottie.
-Alice ...
- Wszystko jest w porządku, to znaczy z dzieckiem? - martwiłam się .
-Nie ma dziecka - uśmiechnęła się radośnie.
- Jak to nie ma? - nic nie rozumiałam.
-no nie ma i już.
- Lottie nie rozumiem! Nie jesteś w ciąży?
-No nie.
- Przecież oni się tam zabijają! - byłam bardzo zła na Louisa, bo zostawił mnie samą z tym i jeszcze niepewnością na dodatek. - Próbuj się do dodzwonić a ja idę.....tam. - wskazałam na gabinet.
-Powiedziałaś mu tak?
- Yhym..... - ruszyłam w stronę gabinety.
-Ale po co ty tam idziesz to się już nie dowiem- mruknęła siadając na krześle z telefonem przy uchu.
Nic nie odpowiedziałam tylko weszłam do środka. Bałam się tego co za chwilę usłyszę.
-O dzień dobry pani Horan jak noga ?- zapytała lekarka. Czy każdy w tym szpitalu mnie znał?
- Lepiej, dziękuje. - powiedziałam trochę zmieszana.
-Co panią do mnie sprowadza?.
- Niepewność. To znaczy wydaje mi się, że mogę być w ciąży.
-Oo. To zaraz sprawdzimy czy pan Tomlinson zostanie szczęśliwym tatusiem- uśmiechnęła się i wskazała na fotel.
- Szczęśliwym........ - powiedziałam cicho do siebie.
-Proszę się położyć i podwinąć bluzkę- poprosiła siadając obok mnie.
Zrobiłam to co kazała i czekałam na wyrok. Chyba nigdy w życiu się tak nie denerwowała. Jeździła tym ustrojstwem po moim brzuchu a ja czekałam.
-3 tydzień pani Horan. Gratuluję
Kiedy dotarło do mnie co powiedziała, sama nie wiem czemu ale chciało mi się płakać.
- Dziękuje, czy mogłaby, mogłaby pani nikomu nie mówić?
-Obowiązuje mnie tajemnica lekarska. Oczywiście
- Jeszcze raz dziękuje. - uśmiechnęłam się do kobiety szeroko.
Opuściłam gabinet wychodząc na korytarz do Charlotte.
- Dodzwoniłaś się? - to były moje pierwsze słowa.
-Chciałabyś- prychnęła- Wracamy?
- Tak - pokiwałam głową. Kiedy byłyśmy już u mnie w domu, puściły mi emocje i zaczęłam płakać.
-ej czemu ty płaczesz?- zapytała przytulając mnie.
- Nic, nic. Spróbuj się dodzwonić bo oszaleje. Louis mnie zignorował i się rozłączył, a ja się martwię.
-Poczekaj- wybrała numer i po chwili ktoś odebrał. Po prosiłam, żeby wzięła na głośno mówiący
-Harry powiedz mojemu bratu że nie jestem w ciąży.
-Nie jesteś?! - chyba właśnie skakał z radości.
-No nie jestem.
- Louis! Nie będę ojcem! Tak kurwa! - darł się jak głupi.
-Dobra to powiedzmy że po mordzie dostałeś na zapas- odezwał się Lou
- Jak to po mordzie?! - pisnęła Lottie.
-No dostałem z prawego sierpowego. Ale więcej już nie bo twój brat ma rozciętą rękę poza tym wasze telefony mu nie pomagały.
- Które sobie i tak zlewał. - powiedziałam do siebie bardzo cicho. Lottie wzięła Telefon i poszła do drugiego pokoju porozmawiać z Harrym, a ja usiadłam w fotelu i zastanawiałam się co będzie dalej. Louis przecież jest w trasie ja w ciąży. On nie będzie mnie chciał. A no i jeszcze mój tatuś. To jest koniec, koniec. Tyle razy o tym marzyłem, a kiedy się stało to jestem przerażona. Na pewno nie będzie chciał aby dziecko psuło mu karierę. Najlepszym dowodem na to jest jego reakcja na wieść o ciąży Lottie. Na pewno przestraszył się, że Harry nie poradzi sobie i zespół się rozpadnie czy coś. O no i teraz to do mnie dzwoni. Zastanawiałam się czy odebrać, ale po chwili odłożyłam telefon. Przyszła Lottie z uśmiechem
- Louis do ciebie- podała mi komórkę.
- Powiedz mu, że śpię. –po prosiłam cicho.
-Słyszy.
- Ku*wa......Halo? - wzięłam telefon.
-No czemu ty nie odbierasz i nie przeklinaj?
- Położyłam gdzieś telefon i nie słyszałam. - powiedziałam szybko, teraz kazał mi się tłumaczyć, a sam robił dokładnie to samo.
-Aha. Czyli moja siostrzyczka na pewno nie jest w ciąży?
- Nie jest, nie martw się. Louis jestem zmęczona.
-Tak? Kochanie ty jesteś zła prawda?
- A jak myślisz? Louis miałam naprawdę ciężki dzień, chce się położyć. - popatrzyłam błagalnie na Lottie. - Siostra chce z tobą rozmawiać.
-Czekaj. Nie czytam ci w myślach nie wiem co czujesz. Wiesz że Lottie jest za młoda na macierzyństwo nie dziw się że się wkurzyłem.
- Nie dziwię się. - powiedziałam spokojnie. - Dzisiaj udowodniłeś, że nie wiesz co czuję i nie za bardzo cię to obchodziło.
-Co miałaś czuć? Przecież to nie ty retorycznie byłaś w ciąży. To nie ty dowiedziałaś się że siostra ma być matką. To ja. Mimo tego że jednak nie jest to mnie to przeraziło.
- Przeraziło cię? No to super. Poza tym prosiłam cię żebyś nie robił niczego głupiego! - zaczęłam krzyczeć.
-Tak przeraziło mnie bo 16 miała być matką! Wybacz emocje robią swoje. Nic mu się nie stało. Przesadzasz.
- Jasne, przesadzam! No to znowu się rozłącz, tak jest najprościej!
-Rozłączyłem się bo musiałem porozmawiać z Harrym! Przecież bym go nie zabił!
- Dobra! Chce się położyć....- mówiłam zrezygnowana.
-Porozmawiamy jak się uspokoisz i wyśpisz.
- Jeśli będziesz łaskaw odebrać.
-Będę. Przepraszam kotku no. Zdenerwowałem się.
- Dobranoc Louis.
-Dobranoc kochanie.
Rozłączyłam się i znowu rozpłakałam, na dodatek rozbolała mnie głowa.
- Możesz się cieszyć. Pokłóciliśmy się, poza tym to kwestia czasu. - uśmiechnęłam się krzywo do Lottie.
-Czemu mam się cieszyć? Tragedia. Do czego to doszło że wy się pokłóciliście. I co ma znaczyć kwestia czasu?
- Przecież wiem, że cię to cieszy. Nienawidzisz mnie, nie wiem dlaczego ale tak jest. Louis mnie zostawi jak się dowie. - znowu schowałam twarz w dłoniach.
-Kocham cię jak siostrę. Naprawdę i przepraszam. O czym ty mówisz?
- Louis mnie zostawi, zostawi....znowu będę sama. - cały czas płakałam.
-Alice! Jak mi nie powiesz co się dzieję to zadzwonię do niego i ściągnę z całą eskortą!
- Przestań! Ma trasę! - krzyknęłam przerażona groźbą dziewczyny, - Jestem w ciąży. - powiedziałam już szeptem..
-Co?!Jezu. Aaaaaaa! Będę ciocia i będziesz miała maleństwo. Aaaa!
- Ty się cieszysz? - spytałam zdziwiona, naprawdę jej zależało żeby jej brat mnie zostawił.
-No pewnie że się cieszę. Mój Louis będzie tatusiem. Aww. Kiedy mu powiesz?
- Lottie naprawdę nie rozumiesz? Jeszcze parę godzin temu byłaś załamana myślą, że jesteś w ciąży.
-No i? Ale nie jestem a Louis nie zostanie wujkiem a tatą. Kocha cię i nie zostawi. O Boże zapomniałam ci powiedzieć że mama po mnie przyjedzie.
- Obiecaj, że nikomu nie powiesz.
-Obiecuję obiecuję. Aj super! Kocham cię normalnie- pocałowała mnie w policzek.
- Lottie on mnie teraz zostawi......
-No właśnie nie! Wiesz jak on chciał mieć dzidzie?
- Ale nie tak wcześnie! - krzyknęłam ciągnąc się za włosy.
-Etam. Kocha cię i będzie się cieszył. Zobaczysz. O mama przyjechała.
- Wejdzie? - spytałam podnosząc wzrok na dziewczynę.
-Jak chcesz- wzruszyła ramionami i zaczęła się ubierać
- Niech przyjdzie jeśli tylko ma ochotę.
-Ee źle się czujesz. A właśnie jej mam nie mówić?
- nikomu Lottie, nikomu.
-Dobra. Jezu kocham cię no!- pocałowała mnie jeszcze raz w policzek i wyszła.
- Taa.... - powiedziałam do siebie, znowu. - Teraz przynajmniej nie jestem sama. - pogłaskałam się po brzuchu.
Pokuśtykałam do kuchni aby zjeść kolację i się położyć. Ledwo przyłożyłam głowę do poduszki, a odpłynęłam. Następnego dnia czułam się tak źle że nie poszłam na uczelnię. Albo leżałam w łóżku albo siedziałam w łazience. Dotarło do mnie całkowicie to że zostanę mamą i cieszyło mnie to. Strasznie bałam się reakcji Louisa, tego że zostanę z maleństwem sama. Nie wiedziałam kiedy mu o tym powiedzieć a i jeszcze się pokłóciliśmy. Może trochę za ostro zareagowałam? Wszystko się waliło, miałam tego dość. Kiedy zjadłam poszłam do pokoju gościnnego i włączyłam telewizję.
-A teraz nasze cudowne One Direction!- krzyknęła jakąś prezenterka-Chłopcy nie dawno rozpoczęła się wasza trasa. Musieliście pozostawić ukochane domy rodziny. Jak się czujecie? Louis jak ty się czujesz i co ci się stało w rękę?
- Można powiedzieć, że miałem mały problem z utrzymaniem uczuć pod kontrolą. - uśmiechnął się, a mi serce mocniej zabiło.
- Ale cię dobiła nasza kłótnia.... - powiedziałam sarkastycznie.
-Oh rozumiem. Gazety teraz ciągle piszą o tobie i o twojej narzeczonej. Nie za szybko?
- Masz na myśli decyzję o oświadczeniu się Alice?
-Tak. Nie za szybko to wszystko?
- Jestem pewien swoich uczuć do niej i tego , że chce spędzić z nią resztę swojego życia. Jakimś cudem ona też tego chce, więc uważam, że to wystarczające powody
-Rozumiem. Nie które brytyjskie media donoszą że pobiłeś Alice w wyniku czego ma teraz kontuzję nogi i parę siniaków.
~~~~~*~~~~~~~~
DZISIAJ TAKI DŁUGI, ALE JUTRO NIE DODAM NOWEGO. :D

10 komentarzy:

  1. Zajebisty rozdział.<
    Czekam na nn.:3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział :)
    Czekam na nn ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. No wiesz, a ja liczyłam na drugi jutro.
    Świetny rozdział, czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, czekam z niecierpliwością na nexta xd :)

    OdpowiedzUsuń
  5. omg Alice w ciąży?! :O
    oj tam, Louis się ucieszy :D
    dodaj jak najszybciej nexta, bo aż mnie rozsadza ;)

    fightwhileyoucan.blogspot.com
    untilyouloveagain.blogspot.com
    always-worth-try.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. ♥ ♥ ♥

    Zostałaś przeze mnie nominowana do Libster Awards :D
    Więcej info na moim blogu:
    http://opowiadaniedziewczyny-przyjazn-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć! Jesteś nominowana do nagrody libster awards.
    Więcej informacji na moim blogu:
    http://kiss-you-one-direction123.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Boski <3 Aww Alice jest w ciazy :-) Czekam na reaakcje Boba XD

    OdpowiedzUsuń
  9. kocham to ,czekam na dalszą cześć <33

    OdpowiedzUsuń
  10. AAAAAAA... zajebisty <333 dalej <33

    OdpowiedzUsuń