piątek, 5 lipca 2013

ojciec was pozabija


Moi bracia byli w siódmym niebie kiedy fanki się na nich rzucały.
Mama stwierdziła że trzeba to uczcić i wszyscy razem z chłopakami mieliśmy jechać do domu na takie nasze after party.      
Wujkowie nam po kolei gratulowali jak byliśmy na miejscu
Byli dumni jak to cały czas powtarzali.
Moi bracia zaprosili paru chłopaków i zrobiła się impreza którą musiała ogarniać mama z tatą
Przewagę kolegów chłopców znałam lecz pojawiły się też jakieś nowe twarze.  
-Zatańcz ze mną- usłyszałam zachrypnięty głos tuż przy uchu
Z uśmiechem na twarzy odwróciłam się do Harrego.
- Ok.   
Wziął mnie na "parkiet" i kołysaliśmy się w rytm muzyki. Muzyka stała się szybka i Harry zaczął obracać mną w każdy możliwy sposób. Cały czas się przy tym śmiałam.
Końcową pozą było przechylenie mnie na rękę mężczyzny
- Nie wiedziałam że umiesz tak tańczyć. - powiedziałam. 
-No o takich rzeczach to wie tylko twoja mama
Zaśmiałam się na te słowa. Odkąd pamiętam mama owszem umiała tańczyć ale nie bardzo lubiła.
Chociaż z wujkiem to wywijała jak tylko mogła. Objęci podeszliśmy do mojego taty, który szukał Mike'a.
- Może wyszedł - powiedziałam.     
-Jak go zaraz nie znajdę to normalnie ukręcę łeb gówniarzowi, gdy tylko wróci.
- Po co ci on?
-Bo... nie chcesz wiedzieć. Harry on... pozwolił.. w mojej sypialni rozumiesz?
- Hahaha...- nie mogłam się powstrzymać.
- I teraz przed tobą zwiewa? - spytał Hazza.           
-Dokładnie... no zabiję kretyna!
- A ja mówiłam.... - dalej się śmiałam.       
-co mówiłaś ?
- Że on jest....no taki.
-Tyle że to nie on ... on tylko pozwolił któremuś koledze
- Nie fajnie. - powiedziałam powstrzymując śmiech.
-Nie denerwuj mnie. Harry pomóż mi go znaleźć  
- No dobra...
Wziął przyjaciela za ramię i poszli szukać mojego brata kiedy ja poszłam do kuchni. Chciałam się czegoś napić. Wzięłam szklankę i nalałam sobie soku. Do pomieszczenia wbiegł zdyszany Mike chowając się przy wyspie kuchennej przy moich nogach
- Siema braciszku.
-cicho siedź. Nie ma mnie
- No jak nie ma jak jesteś?   
-Nie, nie ma. 
- Hej chłopaki
- Dobra, niech ci będzie że nie ma
Chłopak siedział cicho obok aż wpadł tata
- Znalazłeś go? - spytałam stając tak żeby zasłonić brata.
-Nie... kurwa nie ręczę za siebie. Do tego wjechał moim... MOIM mercedesem w skrzydło garażu.           
- Co za kretyn...- powiedziałam.      
-Tak, nie musisz go komplementować córciu
- Tak z ciekawości. Co byś zrobił gdyby się tu teraz pojawił?      
-Zabiłbym go na miejscu chyba. Naprawdę nie wiem co mu zrobię.        
- Niech płaci za swoją głupotę. - poczułam jak brat uszczypnął mnie w nogę.
-Caro spójrz mi w oczy i powiedz gdzie on jest     
- No ale ja nie wiem. - byłam trochę zdenerwowana.         
-Mike wyłaź zanim się tam przejdę 
- Tata no. Chodź do ogrodu....- podeszłam do niego i wzięłam za rękę.   
-Mike...- powtórzył- Ja nie jestem ślepy idioto.
- Nie idioto ok? - chłopak wyszedł z kryjówki.      
-Dobrze kretynie. Mój mercedes zniszczyć? Moją drugą żonę? Słuchaj.... no i pozwoliłeś na .. TO w moim łóżku?!
- Bo...przesadzasz​....- kiedy zobaczył wyrok taty szybko dodał. - No przepraszam         
-Yhym i co zrobisz? Weźmiesz jutro auto i grzecznie ze swoimi pieniążkami odprowadzisz do mechanika zrozumiano?
Zaczęłam się cicho śmiać. Byli do siebie podobni chociaż żaden się z tym nie zgadzał.
-Dobra już mi wypad z kuchni. a no i masz szlaban
- Serio?! No weź....- do kuchni wszedł Harry i oparł się o blat obserwując tatę i Mike'a.
-A wyglądam jakbym żartował? Telefon poproszę a szlaban masz na miesiąc. Siedzisz w domu po szkole i nigdzie nie wychodzisz . Czy to jest zrozumiałe? No i jutro odstawiasz picasso do mechanika ale to wiesz.
- Zajebiście.... - chłopak powiedział pod nosem. Wziął jabłko i wyszedł z kuchni.
-Telefon!
Mój brat wrócił się i daj tacie komórkę do ręki.
- Mogę iść? - spytał pokazując na górę.
-Tak możesz. Pilnuj się.       
- Jasne..... - wyszedł.
- Musisz mnie wreszcie docenić. - powiedziałam wieszając się tacie na szyi.     
-Doceniam. Ty jesteś grzeczną dziewczynką- pocałował mnie w czoło i przytulił- Ja nie pamiętam czy ja ci kiedyś karę dałem        
- No właśnie. - skromnie powiedziałam.     
-No dziecko szczęścia
- Chociaż jedno...      
-A wy nie ma cię zamiaru mnie o czymś poinformować   
- Yy ten, to.....muszę iść do mamy. - powiedziałam szybko wychodząc z kuchni.           
-Czekaj!- wziął mnie za rękę-          
- Ale mnie poważnie woła mama...
-Nie słyszę. Harry słyszysz coś?      
- Nie gnęb mnie. - powiedziałam proszącym głosem.
-Czy ja cię gnębię? Chciałbym aby mi córka swojego chłopaka przedstawiła     
Nie wiedziałam co powiedzieć. Harry nie powiedział że jesteśmy razem, a ja nie chciałam się wygłupić. 
-No to dzień dobry panu. Jestem chłopakiem Caroline- podszedł do mnie Harry udając poważnego.
Popatrzyłam na niego.
- Z kim mi przyszło żyć? - powiedziałam śmiejąc się jak tato z Harrym zaczęli się poznawać.
-Ze mną kochanie.
-Wujku- do kuchni wszedł Chris- Sprawę mam.    
- Jaką? - spytałam za Harrego.         
-A no bo chodzi - zwrócił się do Harry'ego-o samochód ta.. tata?! Emm wujku możemy pogadać gdzieś indziej?- młody dopiero teraz zauważył ojca.
- No dobra. Chodź młody. - poszedł z moim bratem.         
Harry.
-Wujku bo ojciec ma w garażu takie czarne lamborghini i jakby to owe lamborghini uszło kasacji...
- Kurwa, zniszczyliście mu drugie auto? - nie mogłem uwierzyć.
-jak.. jak to drugie?
- Twój genialny braciszek rozwalił mercedesa ojca.
-No tylko rozwalił...a tam ten poszedł w cholerę. Zgnietli go.
- Kto go zgniótł? - byłem na skraju załamania nerwowego.          
-No bo to było tak, że auto pierdolnęło na zakręcie w drugie... a potem z drugiej strony w drugi bok drugie auto. No to potem wzięli do kasacji
- Ale skąD ono się tam wzięło?
-No się jechało..- podrapał się po głowie,   
- Przegiąłeś... - powiedziałem zły.   
-Przecież to nie twój samochód wujku        
- No właśnie, ojciec cię zabije.        
-No właśnie dlatego mam sprawę- chłopak nie zdawał sobie sprawę, że kiedy my staliśmy w ogrodzie za nim we framudze drzwi stał oparty Louis.  
Louis pokazał żebym go nie zdradzał.
- No słucham...
-Mógłbyś kupić to auto? Takie same?
Popatrzyłem na niego zdumiony. Louis zaczął się śmiać, ale był też zły.
-Proooszę... Chyba aż tak dużo nie kosztuje           
- No ale tak za nic? - spytałem też ledwo powstrzymując śmiech.
-Boże wujku nie mam 500 tysięcy funtów! 
- Zastanowię się. Wiesz to nie jest mało.    
- nie jest ale ty tyle masz. Kochasz mnie prawda? 
- No niby tak..... Ale musisz zaoferować coś w zamian.    
-co niby? trawnik mam ci dożywotnio kosić?
- Nie, to akurat sam lubię czasem zrobić. Kombinuj dalej młody.
-Od kiedy ty dbasz o ogród?- burknął 16-latek        -wujku oddam ci jak się dorobię na zespole
- Nie mówię o tym że masz oddawać. Przysługa wystarczy.         
-Boże wujku wiesz że jestem idioto to co ty ode mnie wymagasz. Matko Jedyna ojciec mnie zabije jak wejdzie do garażu i zobaczy że nie ma tigera      
- Nie załatwię ci auta od tak.
-Wujku wiesz jaki jest tata. Jeżeli dał Mikeowi szlaban na miesiąc to mnie uziemi dożywotnie
- Zacznijmy od tego że ty w ogóle nie powinieneś prowadzić tego auta.  
-Nie powinienem ale prowadziłem
- Nigdy więcej tego nie zrobisz. Zrozumiano?       
-znaczy że nigdy nigdy?
- Aż będziesz miał prawo jazdy, no i oczywiście za zgodą ojca.   
-Dobra
- Dobra, załatwię to. - powiedziałem nie męcząc już dłużej chłopaka.     
Do nas powoli zbliżał się Louis, któremu krew odeszła z twarzy
- Młody pamiętaj że faceci nie płaczą - powiedziałem kiedy Lou był już praktycznie koło nas.
-o czym ty mówisz?
- Że pomimo tego jak bardzo będzie boleć masz nie płakać. - powiedział Louis stając za synem.           
-Czekaj...- odwrócił się powoli- Ta..ta..tata?          
- Tata słyszał gdzie jest auto taty. - Louis powiedział naśladując syna.   
-Ale że jak tata to słyszał     
- bardzo wyraźnie     
-No to .. fajnie...        
- Fajnie mówisz?!     
-No a mogę iść?        
- Gdzie przepraszam?
-Do pokoju
- Nigdzie nie idziesz. - powiedział zły.       
-Dlaczego?    
- Ty się jeszcze pytasz?! Rozwaliłeś mi auto! Ale to nic, ty je prowadziłeś! Mogło ci się coś stać....
-No ale żyję.
- Chris nie przeginaj. - ostrzegł go. 
-Nie to wiesz chcę zniknąć żebyś się nie denerwował, a z milionami na koncie kupisz lepsze cacko
- Tu nie chodzi o pieniądze. Masz szlaban, ale najpierw oddaj mi telefon, sprawiedliwość musi być.       
-No ale dlaczego?co ci mój telefon złego zrobił
- W tej chwili.
- Może ja już pójdę. Wy sobie tu rozmawiajcie. No wiecie jak ojciec z synem. - skierowałem do schodów.
-Tato, ale masz swój telefon po co ci drugi?- młody próbował się wymigać       
- Za chwile za siebie nie ręczę. - usłyszałem i wszedłem do środka. Prawie nikogo już nie było.   
Spotkałem Alice...chyba była trochę pijana
- W porządku? - spytałem jej.
-Jasne... wiesz może gdzie mój mąż?
- W ogrodzie, powiedzmy że rozmawia z Chrisem.
-A co się stało?
- Niech on ci powie, nie chce mi się tego znowu opowiadać.
-Okay, Caroline cię szukała. Chce się pożegnać bo idzie spać.     
- A nie wiesz gdzie jest? - spytałem.           
-W holu, żegna gości
- Dobra, dzięki. - poszedłem we wskazanym kierunku.
Dziewczyna zamykała już drzwi      . Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się słodko. 
Podszedłem do niej obejmując. Była taka urocza i ładna, 
- Co chciał od ciebie mój brat?        
-Żebym kupił mu lamborghini 
- Mnie kiedyś prosił o batonika. - zaśmiała się.     
-No widzisz... wiek zmienia poglądy,.jak w twoim przypadku
Popatrzyła na mnie tak jakby chciała móc wyczytać coś z moich myśli. Ja się nie odzywałem.
Przyglądała mi się bardzo uważnie, chyba nawet nie mrugała. Wydawała się być dosyć poważna w tym momencie.  
-O czym myślisz?     
- Chyba o niczym konkretnym.
-Wyglądasz na skupioną.
- Bo mam dużo w głowie. - wyjaśniła.        
-Chodź- wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju
Posadziłem ją na łóżku, a ona nie spuszczała ze mnie wzroku.     
Ukucnąłem obok jej nóg.
-Wiesz, że cię kocham. Jeżeli się kogoś kocha to umie się odpuścić. Jeżeli nie chcesz to mi to powiedz.    
- Wiesz o czym myślałam na dole? - spytała.
-Nie wiem- uśmiechnąłem się
- Że stoisz za blisko, przez co ledwo kojarzyłam fakty. Wiesz ile silnej woli włożyłam w to żeby cie nie pocałować?       
-To dlaczego tego nie zrobiłaś?
- Nie wiem - wzruszyła ramionami.
-a wiesz ile ja silnej woli wkładam w to żeby cię nie pocałować teraz?
- To czego tego nie zrobisz?
-Może martwię się że się odsuniesz?
- A jeśli obiecam, że tego nie zrobię? - pochyliła się w moją stronę.       
Przybliżyłem się jeszcze bardziej i musnąłem jej wargi
Dziewczyna przyciągnęła mnie bliżej siebie.         
Wziąłem ją na kolana gładząc jej kolano i przechylając na łóżko
Caroline oderwała się ode mnie i wzięła głęboko oddech. Widząc że chce coś powiedzieć znów mnie pocałowała. Dziwiło mnie to, że nie przeszkadzał jej mój wiek, a byłem dwa razy starszy.
Oczywiście również cieszyło. Nie umiałbym patrzeć jak jest z innym.
Była najważniejsza i cieszę się, że o tym wiedziała, a Louis na to pozwolił.
Dziewczyna oderwała się ode mnie i popatrzyła mii w oczy.
- Dobranoc Harry.     
-Dobranoc Caroline.
Wstałem i podszedłem do drzwi. Puściłem jej oczko i wyszedłem.         
Poszedłem zobaczyć co u Louisa
Siedział na kanapie w salonie.
- Weź mi synów zaadoptuj. - powiedział kiedy usiadłem obok niego.
-Jednego mogę wziąć- zaśmiałem się- Oj stary nie radzisz sobie.
- A tego jeszcze przybędzie.
-No właśnie. A tak serio to kto go nauczył jeździć?
- Pewnie jego równie genialny starszy brat.
-Dobra eemm ale Mike ma 17 i nie ma prawa jazdy
- Za chwile będzie miał to mu tam czasami dawałem na jakiś polnych drogach poprowadzić.
-no to twoja szkoła.
- Cicho. - powiedział śmiejąc się.    
-Takie ładne auto było- westchnąłem
- Chcesz oberwać? - popatrzył na mnie.
-Ja ? Za co? Wspominam tylko pięknego tigera..
- Był piękny. - mój przyjaciel schował twarz w dłoniach. 
-No był- poklepałem go po plecach- Srebrne błyszczące alufelgi, czarne opony , silnik który skrywał dzikie moce, skórzane, miękkie fotele
- Harry zamknij się....           
-Stary cierpię tak samo jak ty. Ale obiecuję ci, że dostaniesz ode mnie takiego tigera juniora.
Pogadaliśmy jeszcze trochę i pojechałem do siebie.          
chciałem aby kiedyś mała zamieszkała ze mną. z tą przyjemną myślą poszedłem spać.
~~~~*~~~~
Nie dodam dzisiaj drugiego jak wczoraj. To było wyjątkowo. Od razu mówię... 
JAk się podoba?

13 komentarzy:

  1. Jest wspaniały *.*
    Super, że Harry jest z Caro : )
    Czekam na nn : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialnie, wspaniale i bosko nie mogę się doczekać następnego. BIedne samochody :( no i chłopcy, ale bardziej szkoda mi aut

    OdpowiedzUsuń
  3. cudny


    http://welcome-to-my-world-1d.blogspot.com/
    mój blog zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha rozwalili mu 2 auta . ;p
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj biedny Louis.... Hahaha!!!
    Nie, no! Żeby rozwalić dwa auta w jeden wieczór, to trzeba mieć talent! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. ŚwietnY *.*
    Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  7. Great! A tak serio, to ile oni mają tych aut? Chłopaki są cudowni i mają rację. Jak Louis chce kolejny telefon, to przecież może sobie kupić, co nie? :) Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest genialnie ;* Czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  9. ohhoo !!! Lou się wkurzył i to porządnie :D Dwa auta w jeden wieczór, nieźle.
    Rozdział cudny !.!
    Czekam nn *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudny. Czekam na nexta. <3

    OdpowiedzUsuń